Dodany: 16.05.2016 10:28|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Książka: Rzeczy
Perec Georges

6 osób poleca ten tekst.

Dotknąć horyzontu


Kiedy byłem dzieciakiem, czasem próbowałem wymóc na moich rodzicach, aby coś mi kupili. Była to oczywiście rzecz absolutnie mi niezbędna, niepomiernie wspaniała, a pragnienie jej posiadania stanowiło przecież samo w sobie nieodparte uzasadnienie. Ojciec, z właściwym sobie poczuciem humoru, kwitował me żądania: „Jak będziesz dorosły, pójdziesz do pracy i sobie kupisz”. Frustrowało mnie to bardzo – i słusznie, gdyż w znakomitej większości przypadków po paru tygodniach, a czasem nawet dniach nie pamiętałem już, że czegoś takiego chciałem albo zwyczajnie wyrastałem z potrzeby chwili. Niektórzy jednak nie wyrastają – o parze takich ludzi opowiadają „Rzeczy” Georges'a Pereca.

Historia Sylwii i Jérôme'a mogłaby być podręcznikową ilustracją w dyskusji o powiedzeniu „zjeść ciastko i mieć ciastko”. Mimo że posiadają niewiele i czasem ledwie wiążą koniec z końcem, porzucają studia i imają się dorywczych zajęć. Robią to dlatego, iż nie chcą wikłać się w kierat stałego etatu, zależności od szefostwa oraz ustabilizowanego życia. Z drugiej strony mają wielkie aspiracje. Są specyficznymi nuworyszami au rebours. Zwyczajni dorobkiewicze posiadają mnóstwo pieniędzy, natomiast w zakresie kultury i dobrego smaku wykazują głębokie braki. Sylwia i Jérôme mają klasę, wiedzą, czym charakteryzuje się wysoki styl i są prawdziwymi koneserami sztuki różnego rodzaju. Większość wolnego czasu we dwójkę lub z przyjaciółmi poświęcają na rozmyślanie i dyskusje o rzeczach: o tym, co by zrobili, kupili, zgromadzili, gdyby mieli mnóstwo pieniędzy. Snują marzenia o byciu burżujami, lecz skupiają się jedynie na korzystaniu z majątku, a nie na gromadzeniu go, „brudnym” budowaniu fortuny. Ich myślenie jest smutną ilustracją jednego z wyobrażeń osób niezamożnych na temat bogactwa – że po prostu powinno się je już wcześniej mieć i wtedy przez całe życie nie trzeba nic robić, tylko wydawać pieniądze. Nie potrafią dopuścić do siebie myśli, że bogactwo jest najczęściej efektem ciężkiej pracy, wielokrotnie skumulowanym owocem wysiłku pokoleń przedsiębiorczych i pomysłowych ludzi, którzy całymi latami opierali się pokusie trwonienia zysku na luksusy.

Sylwia i Jérôme nigdy nie wyrośli z dziecięcego sposobu postrzegania kwestii posiadania rzeczy. Oni wiedzieli, że jeżeli nie dostaną teraz-zaraz tego, co upragnione, to stopniowo przemożne pragnienie posiadania zagaśnie – wyrosną z niego. Dziecko nie może pójść do pracy, by zarobić na resoraka czy klocki lego – dorosłego na nie stać, ale infantylne gadżety raczej już go nie bawią (chociaż obecnie coraz bardziej w siłę rośnie rynek fikuśnych bajerów, dzięki którym człowiek dojrzały może znowu poczuć się jak kilkulatek). Bohaterowie fantazjują o tym, że bogactwo spada na nich w postaci spadku, wygranej na loterii, zysku ze sprzedania odnalezionego na strychu antyku, a nawet wyobrażają sobie, iż dokonują rabunku doskonałego w domu jakiegoś nowobogackiego kolekcjonera. Niestety, prócz tego, że brak im kontaktu z rzeczywistością i konkretnego planu wyjścia z bylejakości powszedniego życia, dotknięci są chorobą woli – źle im w ich zatęchłym bagnie, ale to jednak ich własne bagno i zawsze z tęsknotą do niego wracają, nawet po chwilowych zrywach – próbach polepszenia swego bytu. Zaś ich największym przekleństwem zdaje się przekonanie o własnej unikatowości, wyjątkowości, przynależności do elity kulturalnej, która nie zniży się do brudnego robienia brudnych pieniędzy.

Perec napisał bardzo minimalistyczną książkę, właściwie niepowieściową. W „Rzeczach” brak dialogów, to jeden wielki opis życia Sylwii i Jérôme'a, ich myślenia, dążeń, oraz graść uwag odautorskich na temat bohaterów bądź takich jak ich postaw czy charakteru. Język jest bogaty, a opowieść nieprzegadana – czyta się ją z przyjemnością, choć chciałoby się choć trochę klasycznej akcji: „Rzeczy” idealnie nadałyby się jako przykład „beletrystyki socjologicznej”. Spostrzeżenia, swoiste studium przypadku, są prócz tego bardzo aktualne dzisiaj. Po młodzieżowych rewoltach lat 60. XX w., w których kontestowano ideał posiadania, szukając nowych wartości i dróg rozwoju duchowego, dziś znów niepodzielnie zdaje się panować kult Mamona. I zapewne wielu współczesnym nie odpowiada wyścig szczurów, rosnące tempo życia, mierzenie wartości człowieka jego dorobkiem czy stanem posiadania. Z drugiej strony w społeczeństwie coraz bardziej wyspecjalizowanym trudno jest odnaleźć miejsce tym, którzy wybrali „niewłaściwy” kierunek studiów, tym, którzy przegapili życiową szansę, wreszcie tym, którzy przedkładają aktywność umysłową i rozważania stricte akademickie ponad ślęczenie przy biurku nad kolejnym biznesplanem czy stertą nudnych dokumentów. Chyba nawet dość często czują oni, że ten świat urządzony jest niesprawiedliwie. Tylko czy mają pomysł na to, jak jego zasady złamać, tak przeformułować, aby mogli najlepiej siebie wyrazić, wcześniej się siebie nie wyrzekając? Niestety, bez wielkiej siły, poświęcenia i woli działania nie odmieni się niczego, nadal na każdą kromkę chleba trzeba będzie zarabiać nużącą codzienną harówką, a nie korzystać z powszechnego mecenatu dla tych, którzy chcieliby mieć, wiecznie bujając w (nawet najpiękniejszych) obłokach.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 730
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: