Dodany: 10.05.2016 19:38|Autor: Antoni Borsuk

Niewidzialny człowiek, ale czy na pewno...


Wśród gatunków literackich science fiction wciąż przez wielu czytelników i krytyków literackich traktowana jest jako drugorzędna, stojąca niewiele wyżej w hierarchii niż czytadła dla gospodyń domowych czy mało ambitne książki dla młodzieży. Obce galaktyki, podboje kosmosu, humanoidalne roboty, narkotyki o nietypowych właściwościach, a do tego człowiek – często samotny, zagubiony lub też żądny władzy. I taka może być, i taka z pewnością jest współczesna literatura science fiction, której jednak nie należy wrzucać pochopnie do ponętnej i obszernej szuflady z wyrytymi przez humanoida literami SF.

Tym, co różni dobrą literaturę od kiepskiej czy niewartej uwagi, jest temat. Oczywiście kwieciste porównania oraz zdania wielokrotnie złożone są także pożądanym elementem (choć prymitywizm i realizm bywają kuszące). Dla mnie najbardziej istotny jest kostium – i dlatego w literaturze zaliczanej do wspomnianego nurtu nie szukam odpowiedzi dotyczących szczegółów konstrukcji maszyny do podróży w czasie, lecz kusi mnie poznanie przyczyn, które spowodowały, że ktoś w ową podróż chciał się wybrać. I czytając, łudzę się, że z przeniesienia się w przeszłość czy przyszłość wyniosę coś ponad rozrywkę. Coś ponad kilka godzin spędzonych nad niedocenianym tytułem. I pewnie też dlatego coraz chętniej sięgam do prekursorów science fiction. Prekursorów, którzy bardziej niż techniką interesowali się ludzkimi słabościami i złudzeniami. Dlatego też wyciągnąłem z bibliotecznej półki „Niewidzialnego człowieka”.

Pierwszym wrażeniem, kiedy zacząłem lekturę, było to, że tytuł okazał się demaskatorski. Inaczej pierwsze kilkanaście stron (do momentu ujawnienia dziwnej „przypadłości” głównego bohatera) byłoby jeszcze ciekawsze. A tak czytałem je licząc na prawdziwe zaskoczenie w dalszej części opowieści.

Człowiek ogarnięty chęcią zdobycia nieśmiertelnej sławy gotów jest do największych poświęceń – sprzedanie własnej godności czy duszy Mefistofelesowi (jak zrobił doktor Faustus) to cenna wskazówka dla przyszłych czytelników tej książki, wydanej po raz pierwszy w 1897 roku. Kim jest „niewidzialny człowiek” i co sprawiło, że pod kostiumem złożonym ze sztucznego nosa, bandaży i płaszcza z wydatnym kołnierzem oraz kapelusza z szerokim rondem kryła się ludzka istota – istota z krwi i kości, chociaż niewidzialna?

Senna angielska prowincja, gdzie wszystko toczy się ustalonym rytmem i on – tajemniczy przybysz – naukowiec czy szarlatan? A może zwyczajny oszust… Pytań jest znacznie więcej. Odpowiedzi również. Oczywiście nie brakuje „naukowego” wytłumaczenia przyczyny niewidzialności oraz – co ważne – elementów komicznych dalekich od slapsticku. A to tylko fragmenty jakże ciekawej pozycji…

Ludzka próżność połączona z wiarą we własne siły, mania wielkości, ponadprzeciętna inteligencja, żal, dramat i coś jeszcze… Coś, o czym piszą najlepsi autorzy SF – a takim jest też angielski prekursor gatunku i jego niezbyt długa opowieść o kimś, kto chciał być i był niewidzialnym. Dlatego warto sięgnąć po tę książkę, traktując ją jako swoisty traktat o człowieku, o indywidualizmie i o marzeniach, które nawet jeśli się spełnią (dzięki ciężkiej pracy), mogą stać się przekleństwem.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1269
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: