Dodany: 01.05.2016 21:30|Autor: asia_

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

TĘSKNOTA w LITERATURZE - KONKURS nr 198


Przedstawiam KONKURS nr 198, który przygotowała Neelith.




TĘSKNOTA w LITERATURZE


Witam majowo wszystkich Konkursowiczów! Tęskniłam za tą chwilą :)

„Tęsknota do pieca to ciężka choroba dla bałwana - powiedział pies - i ja niegdyś cierpiałem na tę chorobę, ale przemogłem ją. Precz, precz!”


Na majówkę, na majówkę, a kto nie ma majówce, tego gorąco zachęcam do tropienia konkursowych, tęsknych fragmentów. Temat niewesoły, ale znany każdemu. Ot, choćby po majówce znowu będziemy tęsknić do laby i odpoczynku.

Konkurs jest dość łatwy, a wszystkie fragmenty mam ocenione. Aby się o tym przekonać, należy bez zbędnej zwłoki zerknąć na 25 konkursowych dusiołków, a trafne odpowiedzi bądź przypuszczenia przesyłać do Tęskniącej-Za-Rozumem-Organizatorki, na adres e-mail: [...]. O wygranej zdecyduje kolejność nadsyłania poprawnych i kompletnych odpowiedzi. Za każdą właściwą odpowiedź należą się 2 punkty – po jednym za autora i tytuł, a więc łącznie 50 punktów. Na maile czekam z utęsknieniem do 15 maja (niedziela) do godziny 23.00. Będę wdzięczna za podawanie w tytule wiadomości loginu biblioNETkowego.

Konkurs jest naprawdę prosty, ale jak to w życiu bywa, za jednymi książkami tęsknimy bardziej, za innymi mniej, dlatego też wzajemna pomoc i mataczenie na forum mile widziane! Ze swojej strony Organizatorka oferuje pomoc w zakresie stwierdzenia znajomości danego fragmentu, a w razie potrzeby – podpowiedzi odnośnie fragmentów, za którymi niewielu tęskni – w końcowej fazie konkursu.

Powodzenia!

UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!




1.

Prawdę mówiąc, odkryłam prawdę o mężu zbyt późno. Tuż przed jego wyjazdem do Anglii. Bynajmniej nie wyjeżdżał samotnie, lecz mniejsza z tym. Przebolałam to jakoś. Przynajmniej wmawiam sobie, że przebolałam. Jasna cholera! Szymek ryczy, że chce do taty, a ja ryczę wieczorami w poduszkę, wyobrażając sobie, że zaraz, za chwilę usłyszę kroki mego urokliwego męża, wychodzącego z łazienki, pachnącego, niech go szlag, Egoiste by Chanel za dwieście pięćdziesiąt dziewięć zet polskich, kupowanych mu z okazji urodzin i bez okazji z mojej kasy. Niech mnie szlag, idiotkę, w dalszym ciągu idiotkę nad idiotkami, bo nadal tęsknię za jego zapachem, jego krokami zbliżającymi się do łóżka, jego najpierw tkliwymi, a potem namiętnymi pocałunkami... No nie, przestań, babo, bo naprawdę trafi cię szlag!



2.


Przypuszczam, że pozbyto się mnie dlatego, iż nie sposób było ze mną wytrzymać. Wiem, że olbrzym lubił mnie, nawet kochał na swój sposób. Ciągle jeszcze pamiętam jego czułość, po dziś dzień czuję jego dobroć. W tamte pierwsze, wypełnione grozą, noce – gdy wyłem w ciemności z tęsknoty za rodzeństwem i matką – brał mnie do swego legowiska. Spałem na podłodze koło niego, ku wielkiemu niezadowoleniu jego towarzyszki, zwłaszcza gdy znajdowała rankiem mokre plamy i rozproszone miękkie, lepkie kopczyki na gąbczastej podłodze. Wydaje mi się, że to właśnie od początku nastawiło ją do mnie wrogo. Nasze stosunki nigdy nie wyszły poza fazę wzajemnej ostrożności. Myślę, że najtrafniejszym stwierdzeniem będzie, iż traktowała mnie po prostu jak psa.



3.


Tego popołudnia drugi pociąg ciągnął młody Trompette. Gdy pociąg przeciwny począł się zbliżać, stary Bataille stał się niespokojny. Poczuł on z dala przyjaciela, do którego czuł wielki afekt od dnia, w którym widział jego przybycie do kopalni. Był to rodzaj współczucia starego doświadczonego filozofa, chcącego młodemu osłodzić los i wpoić rezygnację i cierpliwość. Trompette nie pogodził się bowiem dotąd z koniecznością, nie chciał ciągnąć, zwieszał głową, widocznie tęskniąc ciągle za słońcem. Ile razy się spotykali, Bataille wyciągał szyję i serdecznie obwąchiwał go, parskając przy tym.



4.


Kiedy prowadziła go korytarzem i do windy, nic nie mówiła. Kip cieszył się z tego milczenia. Miał wrażenie, że nie odzyskał jeszcze mowy. Dziwna, cicha radość i spokój ogarnęły jego serce na widok Liv. Przypomniał sobie, jak miała czternaście lat i rozeszła się plotka po miasteczku, że zaręczy się z Gedem, synem alkadesy. Wkrótce po tym wyjechała do Chromerii. Kipowi ulżyło. Była za dobra na mały Rekton. I chociaż był pewien, że ona wcale o nim nie myślała, tęsknił za nią. Była jak słońce przesuwające się nad głową – obracał twarz ku niej, a jej obecność go rozgrzewała, nigdy jednak nie śmiał mieć nadziei na coś więcej. Kiedy mistrz Danavis przyznał, że Liv nie układa się dobrze z pewną dziewczyną z Chromerii, Kip chciał natychmiast tu przyjechać, zabić podłą i wrócić do domu.



5.


X bardzo pragnęła usłyszeć, choć wolała nie pytać, czy Y jest w Londynie, nic jednak nie skłoniłoby F. do wymienienia w jej obecności imienia brata, chyba że mogłaby ją zawiadomić o jego ostatecznie już zdecydowanym ślubie z panną M. albo też gdyby sprawdziły się oczekiwania jej męża co do pułkownika B., podejrzewała bowiem, iż młodych wciąż jeszcze łączy tak silne uczucie, że należy ich rozdzielać słowem i czynem przy każdej sposobności. Wiadomość, którą skrywała, doszła na Berkeley Street w inny sposób. Po niedługim czasie złożyła tam wizytę Lucy, prosząc X o współczucie, gdyż nie może się zobaczyć z Y, choć przyjechał do Londynu z państwem D. Nie śmiał przyjść do Bartlet's Buildings w obawie, że wszystko się wyda, i choć trudno wyrazić, jak bardzo tęsknią za sobą, nie mogą tymczasem nic innego robić, jak tylko pisać.



6.


Po tym dniu S. nie zdołała odzyskać spokoju. Zagadka T. dzień i noc zajmowała jej myśli. Własny krzyk budził ją ze snu. Choć usiłowała zmusić się do rozsądnego myślenia, nie udawało jej się to wcale. Najbardziej jednak męczący był niepokój, który narastał w jej wnętrzu. Spoglądała na wzgórze z drżącą, tajemniczą tęsknotą. Czasami widziała unoszący się dym, innym razem było tam zupełnie pusto. Wtedy bała się, że wyjechał i nigdy więcej już go nie zobaczy. Kiedy jednak chmury dymu pojawiały się ponownie, gorąco pragnęła, by zniknął z jej życia lub, jeszcze lepiej, by nigdy już go nie spotkała.



7.


Roger również za nią tęsknił. Niektóre jej uwagi drążyły jego umysł, zmuszały do głębokiego zastanowienia, czasem nawet do zmiany zapatrywań. Sam często służył jej pomocą w rozjaśnianiu trapiących ją kwestii i zachęcał do czytania książek omawiających bardziej kluczowe sprawy niż poruszane w jej ulubionych dotychczas powieściach i tomikach poezji. Czuł się jak nauczyciel, którego oderwano od ulubionego i najbardziej obiecującego ucznia. Zastanawiał się, jak jego mała przyjaciółka da sobie bez niego radę. Czy książki, które jej polecił i pożyczył, wprawią ją w konsternację i zniechęcenie? Jak ułoży jej się wspólne życie z macochą? Jej osoba wypełniała sporo jego myśli podczas pierwszych kilku dni po wyjeździe. Żal i tęsknota pani Hamley trwały dłużej i były głębsze niż uczucia mężczyzn. Molly zajmowała w jej sercu pozycję córki, toteż tęskniła za jej słodkim kobiecym towarzystwem, radosną czułością, nigdy niekończącymi się atencjami. A nade wszystko tęskniła za tą potrzebą współczucia i sympatii, które panna Gibson w swych troskach tak otwarcie okazywała. Wszystko to utorowało dziewczynie drogę do wrażliwego serca pani Hamley.



8.


Służące zaczęły nakładać jej makijaż. S. znosiła to cierpliwie. Inne kobiety wciąż robiły coś przy jej dłoniach i włosach. Nie tak wyobrażała sobie dzień własnego ślubu. Małżeństwo zawsze wydawało się jej czymś niezwykle odległym, czymś co miało nastąpić dopiero po tym, jak swych partnerów znajdzie jej rodzeństwo. Wciąż przecież była bardzo młoda i zawsze powtarzała, że od zamążpójścia woli konną jazdę. W głębi ducha bardzo tęskniła za tamtymi prostymi czasami. I nie chciała wychodzić za mąż. Jeszcze nie. Nadal, choć miała już ciało kobiety, czuła się dzieckiem. Chciała się bawić pośród wzgórz, zbierać kwiatki i przekomarzać z ojcem. Chciała doświadczyć jeszcze trochę życia, zanim zostanie zmuszona wziąć na siebie macierzyńskie obowiązki.



9.


Proszę spojrzeć na sposób, w jaki oni stoją - powiedział, wskazując na „rodzinę T.” Naprzeciwko siebie. A to zawsze oznacza nieporządek. Konflikt, tęsknotę, niezałatwione sprawy. Efektem ustawienia jest zawsze półokrąg: ludzie stoją obok siebie, zauważają się, ale przed sobą mają przestrzeń, nie muszą z nikim walczyć o swoje miejsce. Proszę zwrócić uwagę, że dzieci pacjenta stoją obok siebie, co oznacza, że są w zgodzie. Podobnie rodzice pacjenta, reprezentowani tutaj przez krzesła. Ale poza tym wszyscy są rozrzuceni w przestrzeni, w ustawieniu panuje chaos. Gdyby sesja trwała dalej, zobaczylibyśmy na nagraniu, jak kolejne osoby godzą się ze sobą, a następnie ustawiają obok siebie w półkolu. Cała ta terapia działa, ponieważ każdy chce, aby mu było lepiej. Nie gorzej. A popełnienie zbrodni w potworny sposób obciąża system. Najpotworniejszy, najgorszy z możliwych.



10.


Wcześniej zawsze sypiał bezpiecznie w samym sercu grupy pochrapujących towarzyszy albo pod miłą, bezpieczną ścianą. Teraz ryzykował, zajmując pozycję na zewnętrznych obrzeżach zbitej masy, skąd mógł wypatrywać ludzi w tunelach. W końcu każdy cień, który go mijał, i każdy krok, który posłyszał, mógł należeć do niej. Niewiele mu z tego przychodziło. Zobaczył ją kilka razy w trakcie wieczornych posiłków, ale ona nigdy nie odezwała się do niego nawet słowem. Więcej, jeśli w ogóle go zauważyła, to odwalała wspaniałą robotę, nie dając tego po sobie poznać. A gdyby L. sam spróbował zagadnąć ją, kiedy była w towarzystwie przyjaciół z Okien, ich zaś otaczali starsi dręczyciele z Ulic... to żaden bezczelny czyn nie byłby gorszy w skutkach. Robił więc co w jego żałosnej mocy, podkradając się i śledząc ją, upajając się ściskaniem w żołądku za każdym razem, kiedy uchwycił jej półsekundowe spojrzenie. Te spojrzenia i odczucia wynagradzały wiele dni ustawicznej, dręczącej tęsknoty.



11.


Ogarnęła ją straszliwa tęsknota za nim. Pragnęła uścisku jego ramion i szeptów przy uchu. Przypomniała sobie przyjazne spojrzenia, żarty, drobne komplementy, pieszczoty. Przeliczała je tak, jak inna kobieta mogłaby liczyć swe klejnoty. Wspomnienia były teraz wszystkim, co posiadała. Wreszcie przymknęła oczy i zaczęła się modlić:
– Dobry Boże, pozwól mi zapamiętać każdy wspólnie przeżyty drobiazg! Nie pozwól, bym cokolwiek zapomniała. Chociaż może lepiej zapomnieć. Wtedy samotność i tęsknota nie będą taką torturą. No i ta Ethel Traverse. Czarodziejka o mlecznobiałej cerze, czarnych oczach i lśniących włosach. Kobieta, którą B. kochał i kocha jeszcze. Czy nie powiedział, że nigdy nie zmienia zdania? Kobieta czekająca na niego w Montrealu to odpowiednia żona dla bogatego i znanego człowieka. B. ożeni się z nią, gdy tylko otrzyma rozwód. Jakże jej teraz zazdrościła i jak ją nienawidziła! Do niej przecież B. mówił: „kocham cię”. V. zastanawiała się, jakim tonem wypowiadał te słowa i jaki wyraz miały wtedy jego oczy. Ethel Traverse to wiedziała. Lecz nie spędziła tylu pięknych godzin w XY, one należą do mnie, pomyślała z zawziętością. Ethel nigdy nie zrobi poziomkowych konfitur, nie zatańczy przy dźwiękach skrzypiec Ryczącego Abla, nie usmaży bekonu nad płomieniem ogniska. Ona w ogóle nie przyjedzie do małej chatki na Mistawis.



12.


X szybko rozejrzał się po małej i nie wyróżniającej się jaskini, która służyła mu za dom, upewniając się, że wszystko jest tak, jak powinno być. Jego oczy spoczęły na onyksowej figurce pantery. Niezwykle tęsknił za towarzystwem Y. Podczas zasadzki na bazyliszka X trzymał panterę u swego boku przez długi okres czasu – niemal całą noc – i Y musiała odpocząć na Planie Astralnym. Musi minąć ponad dzień, zanim X będzie mógł znów przyzwać wypoczętą Y, zaś próba wcześniejszego użycia figurki, jeśli nie będzie mu grozić niezwykłe niebezpieczeństwo, będzie zwykłą głupotą. Wzruszywszy ze zrezygnowaniem ramionami, X wrzucił statuetkę do kieszeni i bezowocnie starał się otrząsnąć z samotności.



13.


Jednak w odróżnieniu od innych reporterów zajmujących się tym rodzajem dziennikarstwa nie był twardzielem. Pozostał romantykiem. Cały czas marzył o wielkiej miłości i zarówno M., jak i E. długo słuchali o jego rozterkach miłosnych. Kobiety lgnęły do niego, ale równie często go zostawiały. Może jego tęsknota była zbyt desperacka, a intensywność uczuć je przerażała. Może zbyt swobodnie opowiadał o swoich wadach i słabościach. Był zbyt otwarty i zbyt łatwo było go rozszyfrować. Zbyt dobry, jak powtarzał M. E. uważała jednak, że wyzbywa się tej młodzieńczej kruchości. A przynajmniej dostrzegała to w jego tekstach. Chęć wzruszania, której się kurczowo trzymał i która obniżała wartość jego artykułów, zastąpiła nowa, bardziej efektywna rzeczowość. E. wiedziała, że teraz, kiedy ma szansę pomóc M. z materiałem o Balderze, da z siebie wszystko.



14.


Spieszyłem dokądś z głową nabitą rozmaitymi myślami i skręciwszy za róg, omal na nią nie wpadłem.
Przez sekundę staliśmy oboje jak wryci, zaskoczeni, nie wiedząc, co powiedzieć. Mimo iż wcześniej w każdym cieniu i oknie powozu widziałem jej twarz, teraz jej widok mną wstrząsnął. Pamiętałem kształt jej oczu, ale już nie siłę wyrazu. Ich ciemną barwę, ale nie głębię. Na jej widok zabrakło mi tchu, jakbym znienacka znalazł się głęboko pod wodą.
Wcześniej wiele czasu poświęciłem na wyobrażanie sobie przebiegu naszego spotkania. Tysiące razy odgrywałem tę scenę w głowie. Obawiałem się, że będzie zimna, wyniosła. Że mnie zruga za to, że zostawiłem ją samą w lesie. Że będzie milcząca i zbolała. Obawiałem się, że może się rozpłakać, przekląć mnie lub po prostu odwrócić się i odejść.
D. natomiast uśmiechnęła się z niekłamaną radością.
– X! – Schwyciła moją rękę obiema dłońmi. – Tęskniłam za tobą. Gdzie się podziewałeś?
Poczułem taką ulgę, że aż ugięły się pode mną kolana.
– Och, sama wiesz. Tu i tam. – Nonszalancko machnąłem ręką. – W okolicy.
– Zostawiłeś mnie wtedy na lodzie – oznajmiła z udawaną przyganą. – Czekałam, ale odwilż nie nadeszła.
Już miałem zacząć jej wszystko wyjaśniać, kiedy przywołała gestem stojącego z boku mężczyznę.
– Wybacz mi niegrzeczność. X, to jest Lentaren. – Wcześniej wcale go nie zauważyłem. – Lentaren, X.



15.


– Niepokoiłam się o ciebie – powiedziała. – Szukałam cię, byłam nawet "Pod Białym Jeleniem", ale tam mi powiedziano, żeś wsiadł do powozu z jakimś panem, nic poza tym, żadnej wiadomości, ani słowa wyjaśnienia. Tamci dwaj stali w zajeździe przy kominku, handlarz koni, co rozmawiał z tobą na targu, i ten drugi. Ohydni ludzie, wścibscy, natrętni, nie ufałam im. Myślałam, że wyszła może na jaw kradzież kuca. Byłam okropnie zmartwiona i niespokojna. Ale nie mam do ciebie żalu. Twoje interesy to twoja rzecz.
Czuła się głęboko dotknięta. Nigdy by się czegoś podobnego nie spodziewała. Kiedy ujrzała J. na dziedzińcu pod swoim oknem, widziała w nim jedynie człowieka, którego kocha i który przyszedł teraz pod osłoną nocy, bo się za nią stęsknił. Ale zmroził ją swoim tonem, od razu więc zamknęła się w sobie i miała tylko nadzieję, że nie dostrzegł na jej twarzy wyrazu bolesnego zawodu. Nie zapytał nawet, w jaki sposób tamtego wieczoru dostała się do domu; obojętność taka była wprost niepojęta.



16.


Wędrując korytarzami ku apartamentowi Valka, przypatrywałam się mojemu czarnemu cieniowi, który sunął tuż za mną i pogłębiał niesamowitą atmosferę zamczyska. Skoro Brazell wyjechał, czy nie powinnam przeprowadzić się z powrotem do dawnego pokoju w skrzydle dla służby? Nie istniał już ani jeden logiczny powód, abym pozostawała przy Valku. Poczułam jednak dziwną pustkę na myśl o przenosinach do maleńkiego pokoiku, w którym nie miałabym z kim toczyć zażartych dyskusji o metodach stosowania trucizn. W gardle nagle urosła mi gula, taka sama jak wiele razy wcześniej przez ostatnie cztery dni. W apartamencie przywitała mnie ciemność. Nie sądziłam, że tak mnie to rozczaruje. Czyżbym stęskniła się za Valkiem? Pokręciłam głową, zdumiona tą nieoczekiwaną myślą. Ja miałabym tęsknić za nim? Nonsens.



17.


C. była do tego stopnia rozchwiana emocjonalnie, że kiedyś jeden z jej ojczymów próbował ją wysłać na przymusowe leczenie. Kłamała z taką łatwością, z jaką inne kobiety oddychają, była zepsuta do szpiku kości. Najdłuższy nieprzerwany okres, jaki zdołali ze sobą wytrzymać, trwał dwa lata, lecz równie często, jak rozpadało się ich wzajemne zaufanie, coś ciągnęło ich z powrotem do siebie. Z każdym kolejnym razem (tak się S. wydawało) byli bardziej bezbronni, lecz rosła też ich wzajemna tęsknota. Przez szesnaście lat C. stawiała czoło niedowierzaniu i pogardzie rodziny oraz przyjaciół, po wielekroć wracając do dużego, niepełnosprawnego żołnierza, syna z nieprawego łoża. Każdemu przyjacielowi w podobnej sytuacji S. radziłby odejść i nie oglądać się za siebie, ale sam z czasem zaczął traktować C. jak wirusa w swojej krwi, wątpiąc, czy kiedykolwiek zdoła się go pozbyć. Mógł mieć najwyżej nadzieję, że uda mu się kontrolować objawy tej choroby.



18.


Dobrze, masz pani rację, wciąż jeszcze wymawiam to imię z rozkoszą i po raz pierwszy od tylu lat tak czysto zadźwięczało w moich ustach. O, M.! Wymawiałem twoje imię wśród westchnień tęsknoty, jęcząc z bólu i krzycząc w obłąkaniu; wymawiałem je przemarznięty do szpiku kości, gdy leżałem skulony na słomie, wymawiałem je w palącej gorączce, i gdy tarzałem się po kamiennej podłodze mojej ciemnicy! M.! Ja muszę się zemścić, bo cierpiałem przez czternaście lat, przez czternaście lat płakałem i złorzeczyłem. Teraz, M., powtarzam ci, muszę się zemścić.



19.


Jest wieczór i siedzę na kwaterze przy piecu, usadowiony elegancko i nawet trochę nonszalancko, bo zebute nogi mam wyciągnięte na drugim krześle. W piecu huczy ogień, za oknem duje wiatr i w ogóle wieczór jest z tych nostalgiczno-magicznych, bo przecież nie ma Ciebie tu i tęsknię, tęsknię za Tobą straszliwie, ale tak jakoś jednocześnie jest, tak się jakoś czuję, jakbyś tu jednak była gdzieś blisko, nie wiem dokładnie gdzie, ale gdzieś bliziutko, tu, w izbie, może na piecu siedzisz albo leżysz i drzemiesz sobie, bo ciepło Ci tam jest i dosyć przestronnie, bo piec jest duży i kapotę tam przedtem rzuciłem na górę, tak, że i miękko jest, więc jesteś tam, a ja spod pieca piszę do Ciebie na górę, na piec.



20.


X żyła w swoim cieniu, tak jak Y w swoim, każdej chwili gotowa zapłonąć. Los ze swą tajemniczą i fatalną cierpliwością zbliżał ku sobie te dwie istoty roztęsknione i naładowane burzliwą elektrycznością uczucia, te dwie dusze, które niosły miłość, jak dwie chmury niosą piorun, aby zbliżyć się i połączyć w spojrzeniu jak chmury w błyskawicy. Od dawna już spostrzegła go i przypatrywała mu się, jak dziewczęta przypatrują się i widzą patrząc gdzie indziej. X wydawała się jeszcze Y brzydka, a on już wydał się jej piękny. Ale że nie zwracał na nią uwagi, był jej obojętny. Jednak mimo woli powiedziała sobie, że ten młodzieniec ma piękne włosy, piękne oczy, piękne zęby, przyjemne brzmienie głosu, bo usłyszała, jak rozmawiał z kolegami; że chodził pochylony, to prawda, ale z jakimś swoistym wdziękiem, że zdawał się wcale niegłupi, że cała jego postać była szlachetna, miła, prosta i dumna, i wreszcie, że wyglądał biednie, ale bardzo przyzwoicie.



21.


– Zdaje się, że postąpił pan źle, nie dotrzymując danej sobie obietnicy.
– Dlaczego? – oburzył się.
– Bo… miał pan słuszność, nie chcąc więcej widzieć się ze mną.
– Byłem idiotą! – zawołał z przekonaniem.
– Nie, był pan rozsądny. Dla nas obojga… Przecież to nie ma żadnego sensu.
– Ach, tak?… Czy pani naprawdę nie znosi mnie do tego stopnia, że nawet widywać się ze mną nie chce? Spojrzała mu prosto w oczy.
– Nie, proszę pana! Będę zupełnie szczera. I ja tęskniłam za panem bardzo, bardzo…
– M.! – wyciągnął do niej ręce.
Potrząsnęła głową.
– Zaraz, powiem wszystko. Niech pan zaczeka. Tęskniłam bardzo. Było mi źle… Tak źle. Nawet… płakałam…
– Moja ty jedyna! Mój cudzie!
– Ale – ciągnęła – doszłam do przekonania, że łatwiej zapomnę o panu, gdy nie będziemy się widywać. Jakiż cel może mieć nasza znajomość?… Pan jest przecie dość rozumny, by lepiej to widzieć ode mnie.
– Nie – przerwał – właśnie jestem dość rozumny, by widzieć, że pani nie ma racji, panno M. Ja panią kocham. Pani oczywiście nie może pojąć, co to jest miłość. Ale lubi mnie pani. Byłoby szaleństwem dalsze skazywanie siebie na rozstanie. Pani mówi o celu! A czyż to nie piękny cel, czy nie dostatecznie usprawiedliwiony i ważki już samo widywanie się, same rozmowy, sama przyjaźń? Cóż pani szkodzi widywać się ze mną…



22.


Całopalenie okazało się jednak zupełnie bezskuteczne. F.D. nader szybko pojęła, że wspomnienie zmarłego męża jest w równej mierze odporne na ogień, jak zdawało się niepodatne na upływ dni. Gorzej: spaliwszy wszystkie ubrania, nie tylko nie przestała tęsknić za tym, co w nim najbardziej kochała, ale ponadto i nade wszystko zaczęła tęsknić za tym, co najbardziej ją w nim drażniło: za hałasem, jaki robił każdego ranka. Wspomnienia te pomogły jej wydostać się z namorzyn żałoby. A jednak postanowiła nieodwołalnie żyć wspominając męża tak, jakby wcale nie umarł. Wiedziała, że budząc się co rano będzie miała z tym ciągłe kłopoty, ale kłopoty coraz mniejsze.



23.


P. znowu napadła owa melancholia, której tak się bał. Po wygłoszeniu swej mowy w loży leżał trzy dni w domu na kanapie, nikogo nie przyjmując i nigdzie nie bywając. W tym czasie dostał list od żony, która błagała go o spotkanie, pisała, że tęskni do niego i że pragnie poświęcić mu całe swoje życie. W zakończeniu listu zawiadamiała go, że w tych dniach przyjedzie do Petersburga z zagranicy. Śladem listu do samotni P. wdarł się jeden z braci-masonów, jeden z tych, którego P. poważał mniej niż innych. Ów brat sprowadził rozmowę na małżeńskie sprawy P. i w postaci braterskiej rady wypowiedział myśl, że jego surowość dla żony jest niesprawiedliwa i że P., nie przebaczając temu, kto okazuje skruchę, odstępuje od elementarnych zasad masona. Jednocześnie jego teściowa, żona księcia Wasilia, przysyłała po niego, błagając, żeby choć na kilka minut ją odwiedził, aby porozumieć się w bardzo ważnej sprawie. P. widział, że jest spisek przeciwko niemu, że chciano połączyć go z żoną, i w tym stanie, w jakim się znajdował, nie było mu to nawet nieprzyjemne. Było mu wszystko jedno. P. niczego w życiu nie uważał za rzecz wielkiej wagi, a pod wpływem melancholii, jaka nim teraz owładnęła, nie cenił ani swej wolności, ani swego uporu w karaniu żony.



24.


Trzymał lampę wysoko w górze, aby lepiej oświetlić całe wnętrze, i w jej ciepłym, nikłym blasku pokój wyglądał niezwykle zachęcająco. W. przemknęło przez myśl, że gdyby się tylko odważył, pewnie bez trudu mógłby go wynająć za kilka dolarów tygodniowo. Ten szalony, nierealny pomysł należało oddalić od siebie jak najprędzej; lecz pokój obudził w W. jakąś tęsknotę, jakieś wspomnienie genetycznie zakodowane w pamięci. Wydało mu się, że dokładnie wie, jak to jest, kiedy przebywa się w takim pomieszczeniu, odpoczywa w fotelu przed kominkiem, dotykając nogami rozgrzanej kraty ochronnej i czekając, aż w czajniku zagotuje się woda na herbatę; słowem, kiedy siedzi się samotnie, z poczuciem pełnego bezpieczeństwa, bez obawy, że jest się obserwowanym, a zamiast natarczywego głosu, od którego aż puchną uszy, słychać jedynie syk wody w imbryku i przyjazne cykanie zegara.



25.


Staruszka zrozumiała ją i nagle pożałowała swych podejrzeń. K. nie zapomniała, tylko już nie pozwalała sobie myśleć i mówić o tamtym.
Znowu umilkły. Z dala od gościńca trąbka pocztowa grała. Po chwili dziewczyna się odezwała:
– Ludzie o mnie tu prędko zapomną. Zaledwie znają, nie powrócę nigdy. Może ostatnią wiosnę wiejską widzę… Wszystko się zmienia i mnie trzeba się zmienić. Przez te parę tygodni w mieście dusiłam się wśród murów, tęskniłam ogromnie do pól. Ja nie wiem, jak tam wyżyję. A to już i tęsknić nie będzie wolno – nie wrócę!
– A mnie odwiedzić nie myślisz, niecnoto? – smutnie uśmiechnęła się staruszka.
– Prezes kiedyś się oburzył na macochę i zaprzysiągł, że mnie tu nigdy nie puści – odparła.
– A ojca przecie odwiedzisz…
– Ojciec do nas przyjedzie. On to rozumie, że tu dla mnie nie ma miejsca. I tak już nie wrócę do pól.
– Na pogrzeb mój przyjechać musisz. Wolno ci przecież będzie mnie do trumny ułożyć! Nikogo swojego nie mam. a blisko już mi do ziemi!
– O, babciu! – żałośnie szepnęła K., do kolan jej się tuląc.
I płakała długo w cichości.
A wtem – na drodze turkot się rozległ coraz bliższy.
– Po ciebie jadą – rzekła staruszka.


===========


Dodane 16 maja 2016:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 5919
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 25
Użytkownik: asia_ 01.05.2016 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Majowy weekend to czas na różne przyjemności. Może na przykład na udział w konkursie?

Zapraszamy!

Spośród uczestników tego konkursu wylosowany zostanie zdobywca powieści We mgle Linn Ullmann. Zasady losowania: tutaj.
Użytkownik: Neelith 04.05.2016 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Witam po majówce!
Przez weekend stęskniona Organizatorka miała niedużo pracy z konkursem, ale pierwsi uczestnicy są już na tropie tęsknoty.
Zapraszam kolejnych śmiałków do udziału w zabawie!
Użytkownik: Neelith 06.05.2016 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Uprzejmie donoszę, że tęsknota nr 17 dzielnie opiera się uczestnikom konkursu. Większość fragmentów jest jednak dość łatwo rozpoznawana. Te trudniejsze to 8, 10, 13 i 15. Zachęcam do wzajemnej pomocy i mataczenia i oczywiście zapraszam kolejnych uczestników do zabawy!
Użytkownik: sowa 07.05.2016 00:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Uprzejmie donoszę, że tęs... | Neelith
Hihi. Właśnie przeczytałam z ciekawością wszystkie dusiołki i rozpoznałam zaledwie dwa, w tym jednego dokładnie – 17. mianowicie :-))).
Użytkownik: KrzysiekJoy 07.05.2016 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi. Właśnie przeczytała... | sowa
Sówko mądra, rzeknij coś o tej 17. ;-)
Użytkownik: hburdon 07.05.2016 14:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi. Właśnie przeczytała... | sowa
O, to ja jestem lepsza, bo rozpoznałam aż dwa. :D Zaraz napiszę do organizatorki z tą radosną nowiną.
Użytkownik: jolekp 07.05.2016 19:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O, to ja jestem lepsza, b... | hburdon
Ja rozpoznałam trzy - 18 i 22 z całą pewnością, a co do 13 mam poważne podejrzenia :)
Użytkownik: hburdon 08.05.2016 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja rozpoznałam trzy - 18 ... | jolekp
A ja mam 11 i 23, i 18 okazało się też, i połówkę 12. Najbardziej dumna jestem, że skojarzyłam 12, znam to dzięki Dot. :)
Użytkownik: Neelith 08.05.2016 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam 11 i 23, i 18 ok... | hburdon
Ja również dzięki Dot znam twórczość autora 12 :D
Użytkownik: hburdon 08.05.2016 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihi. Właśnie przeczytała... | sowa
Sowo, nie daj się prosić, podpowiedz coś o 17, bo bardzo mnie to intryguje.
Użytkownik: KrzysiekJoy 08.05.2016 15:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Sowo, nie daj się prosić,... | hburdon
To taki rodzic, którego wszyscy znają, ale czasem zmienia "skórę" i wówczas już mniej osób go czytuje, no ale to zrozumiałe, bo młodociani czytelnicy odpadają.
Użytkownik: sowa 09.05.2016 11:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Sowo, nie daj się prosić,... | hburdon
Haniu, chętnie bym, ale nie biorę udziału w konkursie, więc musiałabym spytać Neelith o pozwolenie. Na szczęście Krzyś już bardzo ładnie zamataczył, na pewno nie zrobiłabym tego lepiej :-).
Użytkownik: Neelith 09.05.2016 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Haniu, chętnie bym, ale n... | sowa
Zamiast dawać pozwolenie na takie kombinacje, wolę namawiać do udziału w konkursie! :P
Użytkownik: sowa 09.05.2016 17:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Zamiast dawać pozwolenie ... | Neelith
Ale z czym tu do konkursu, skoro rozpoznałam tylko dwa dusiołki? :-))) Tego drugiego na szczęście już nie tylko ja, więc miał mnie kto zastąpić w mataczeniu.
Użytkownik: Neelith 09.05.2016 21:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale z czym tu do konkursu... | sowa
Zawsze warto. Można książkę wygrać, można się skusić na nową lekturę, można sporo wytropić gdy nieco podpowiem, można przypomnieć sobie autorów i książki, można popisać o tym co się lubi - same korzyści. A miejsce na liście wyników jest najmniej ważne w tej zabawie ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.05.2016 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Zawsze warto. Można książ... | Neelith
A człowiek może jeszcze co nieco pomataczyć!
Użytkownik: KrzysiekJoy 08.05.2016 16:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Coś, ktoś o 8, 10 lub 15?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.05.2016 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Coś, ktoś o 8, 10 lub 15?... | KrzysiekJoy
Rodzic/rodzicielka 15 należy do tych twórców, których dzieła mało kto czytał, a prawie wszyscy widzieli przynajmniej jedno (w tym przypadku, z trzech utworów przeniesionych - przez jedną i tę samą osobę! - w stan wizualno-dźwiękowy, z których każdy należy do innego gatunku, dusiołek jest najmniej znany).

Klimat dusiołka 10 mniej więcej wskazuje, w jakim środowisku żyje bohater. A żeby w takim środowisku przetrwać, trzeba mieć pewne umiejętności, nazwijmy to, niezupełnie zgodne z ogólnie przyjętą moralnością.

8 ma liczne przyrodnie rodzeństwo, przeważnie zgrupowane po 2 lub więcej sztuk (ale w odróżnieniu od prawdziwych wieloraczków, te mogą się jeszcze zwielokrotnić :-). Dziewczyna szykująca się do zamążpójścia jest ważną bohaterką, ale nie tytułową - jej o takie zajęcie zgoła nie sposób posądzać.

A masz może 13, 14 lub 19?
Użytkownik: KrzysiekJoy 08.05.2016 19:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzic/rodzicielka 15 nal... | dot59Opiekun BiblioNETki
13. Chyba nie sięgnę po to, tysiąc razy w dyskusjach powtarzałem, że takie "ciągi dalsze" ne powinny powstawać., no może i to wartościowe, bo w końcu tam takich pisarzy mnóstwo, ale czy wszyscy są dobrzy?
14. W końcu ten rodzic musiał się pojawić u Neelith (bo w poprzednich Jej konkursach chyba go nie było). Nie moje klimaty, choć dzięki takim konkursom, wiem ewentualnie po co sięgnąć z tego gatunku, gdzie ciągle chcą zabić jakąś koronowaną głowę.
19. On tam ścina, ale bynajmniej nie gałęzie jabłoni. A po ciężkiej pracy w puszczy, na wódeczkę!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.05.2016 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. Chyba nie sięgnę po t... | KrzysiekJoy
Dzięki, bardzo skuteczne namiary - 2 kawałki już mam, nad trzecim pracuję!
Użytkownik: KrzysiekJoy 08.05.2016 20:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki, bardzo skuteczne ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ja też dziękuję, bo sporo mi wyjaśniłaś. :-)
Użytkownik: jolekp 08.05.2016 22:11 napisał(a):
Odpowiedź na: 13. Chyba nie sięgnę po t... | KrzysiekJoy
Dzięki! Czyli moje "poważne podejrzenia" co do 13 okazały się zupełnie słuszne :D
Użytkownik: Neelith 09.05.2016 07:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Dzięki! Czyli moje "poważ... | jolekp
Nie mam od Ciebie żadnej wiadomości. Zapraszam do udziału w konkursie w takim razie!!
Użytkownik: jolekp 09.05.2016 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mam od Ciebie żadnej ... | Neelith
Z moimi marnymi trzema odpowiedziami raczej nie mam się czym pochwalić, ale skoro zapraszasz, to może dam się namówić :)
Użytkownik: Neelith 08.05.2016 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Piękne mataczenia się pojawiły! :D
Nieustannie zachęcam do tropienia tęsknot i dołączenia do zabawy!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: