Dodany: 30.04.2016 11:46|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dziennik Edwarda Chomika 1990-1990
Elia Miriam, Elia Ezra

4 osoby polecają ten tekst.

Życie krótkie i niekolorowe


Mało kto, z wyjątkiem zdeklarowanych anty-miłośników zwierząt, nie przeżył jakiegoś epizodu z hodowlą gryzoni. Bo to malutkie, nie potrzebuje wyprowadzania na spacer, tylko od czasu do czasu wymiany wiórków, a w międzyczasie siedzi sobie w klateczce, chrupie ziarenka, biega po kołowrotku i cieszy oczy. I mało komu po tym epizodzie nie zakręciła się w oku łezka, gdy przypadkiem usłyszał w radiu taką piosenkę:

„Z życia chomika niewiele wynika,
życie chomika jest krótkie;
wciąż mu ponura Matka Natura
miesza trociny ze smutkiem…”[1].

Bo często, zanim się na dobre zżyjemy ze zwierzątkiem i ono z nami (przynajmniej tak nam się wydaje), już się z nim musimy żegnać. A przecież tak o nie dbaliśmy, podtykaliśmy smaczne kąski, kupowaliśmy akcesoria do biegania, które każdego chomika powinny uszczęśliwić…

Jak to wygląda z perspektywy chomika? Nigdy się nie dowiemy, bo nawet jeśli należymy do grupy niezachwianie wierzących w to, że zwierzęta (może w niewielkim zakresie, ale jednak) myślą i czują coś więcej, niż tylko ciepło, zimno, ból i przyjemność, doskonale zdajemy sobie sprawę, że do dziś nauka nie dysponuje narzędziami, które by stwarzały możliwość porozumiewania się między dwoma tak różnymi gatunkami czy też zdalnego odczytania treści sygnałów przebiegających w mózgu gryzonia. Ale gdyby taki chomik miał łapki zdolne do pisania, kawałek papieru i ogryzek ołówka? Gdyby jakimś cudem poznał ludzkie słowa i litery? Rodzeństwo Miriam i Ezra Elia postanowiło przelać na papier swoją wizję takiego cudu.

Edward Chomik nie lubi zajęć, które my uważamy za uwielbiane przez wszystkie chomiki. Bieganie w kołowrotku jest dla niego zbędnym wysiłkiem, mającym sens tylko wówczas, gdy trzeba właścicieli ukarać nocnymi hałasami. Plastikowa kula do turlania się w niej po podłodze to okrutna „iluzja wolności”[2], za której pomocą wielkie istoty drwią z pragnienia ucieczki, dręczącego każdego gryzonia niemal od urodzenia, nawet jeśli nigdy wolności nie zaznał. Owszem, miska pełna ziarenek przyciąga jego uwagę, jedzenie sprawia mu przyjemność, ale nie jest przecież treścią życia! Spać przez dwadzieścia trzy godziny na dobę też nie można, cóż więc robi Edward? Myśli. Co więcej, pragnie rozmawiać z towarzyszem niedoli „o istocie naszego zniewolenia, pustce życia i naszym irracjonalnym pragnieniu bytu”[3], lecz zostaje zlekceważony. Dopiero kolejna współlokatorka, chomiczka Camilla, wnosi w jego życie istotną wartość, lecz na krótko, bo Matka Natura już przygotowała dla niego porcję smutku…

Technicznie rzecz biorąc, jest to lektura na kwadrans: mniej więcej jedną czwartą objętości dziewięćdziesięciosześciostronicowej książeczki formatu kieszonkowego zajmują niepokojące czarno-białe grafiki, ilustrujące epizody z kilku miesięcy życia Edwarda, a same jego zapiski w przeliczeniu na znaki to niewiele więcej, niż ta recenzja. A jednak nie sposób „Dziennika Edwarda...” przelecieć wzrokiem i odłożyć; jedno zdanie rozrasta się w cały obraz, boleśnie nam unaoczniający dramat zwierzęcia w klatce. Powiemy sobie: ale przecież taki chomik, urodzony z przodków żyjących w niewoli od tak dawna, że zatracili już wszystkie naturalne instynkty, nie dałby sobie rady na wolności! Musimy się nim opiekować, musimy mu zapewnić dach nad głową i jedzenie, którego sam nie zdobędzie! To prawda – jednak skąd nasza pewność, że jest w tej przymusowej niewoli szczęśliwy? A my sami, czy nie czujemy się czasem tak jak Edward:

„Wróciłem.
Czy sam sobie stwarzam tę klatkę?”[4];
„Jem, lecz nie czuję smaku.
Myślę, lecz nie doznaję.
Piszę, lecz nie rozumiem.
Moje sny są bardzo kolorowe.
Życie – mniej”[5]?


PS. To zdecydowanie nie jest książka dla dzieci, a przynajmniej nie dla tych młodszych, choć może się okazać, że w niektórych księgarniach spoczywa na półce z literaturą przeznaczoną właśnie dla nich. I nie jest śmieszna, choć w innych została umieszczona pod „humor, satyra”. Może raczej należałoby ją przerzucić na półkę „dramat”, bo wyznania Edwarda to w gruncie rzeczy pełen tragizmu monodram.


---
[1] Piosenka „Protest-song chomika”, zespół kabaretowy „Kostka Cukru”; cytuję z pamięci.
[2] Miriam Elia, Ezra Elia, „Dziennik Edwarda Chomika 1990-1990”, przeł. Maria Zalasa, wyd. Feeria, 2014, s. 44.
[3] Tamże, s. 62.
[4] Tamże, s. 86.
[5] Tamże, s. 88.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 936
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: