Dodany: 09.04.2016 14:18|Autor: Marylek

Książka: Księga zachwytów
Springer Filip

3 osoby polecają ten tekst.

Szybko i po łebkach


Gdy uznany, dysponujący dobrym piórem autor wydaje dzieło pod tytułem „Księga zachwytów” – brzmi to maksymalistycznie, buduje napięcie oczekiwania i nastawia na mocne przeżycia.

Filip Springer przyzwyczaił czytelnika do obszernych analiz, do tego, że w swoich książkach zagłębia się w historię, szuka nierzucających się w oczy powiązań, etymologii nazewnictwa, dokonuje brawurowych porównań. Zarzucano mu nawet zbytnią szczegółowość. Po „Miedziance”, która stanowiła drobiazgową analizę zmian konkretnego miejsca w czasie, po „Źle urodzonych”, bezlitośnie punktujących wady i zalety budownictwa epoki słusznie minionej, po rzetelnej i skrupulatnej monografii na temat Zofii i Oskara Hansenów, po budzącej śmiech przez łzy sarkastycznej „Wannie z kolumnadą” i zeszłorocznych „13 piętrach”, zapierających dech w piersiach widocznym na pierwszy rzut oka ogromem włożonej w tekst pracy, otrzymujemy „subiektywny przewodnik”. Czyli co? Zbiór felietonów? Raczej felietoników. Krótkich notek. Migawek. Szkiców. Fraszek, czyli drobnostek.

„Księga zachwytów” jest edytorsko dopracowana. Zachwyty autora ułożone zostały równoleżnikowo, od Pomorza po Podkarpacie. Każdemu wyróżniającemu się w poszczególnych krainach obiektowi poświęcono cztery strony, z których pierwsza zawiera zdjęcie, trzecia najczęściej również; biorąc pod uwagę światło nad tytułem, sam tekst zajmuje od półtorej do dwóch stron. Czasem jest w całości poświęcony danemu obiektowi, czasem, gdy autor chce szerzej wprowadzić czytelnika w temat, na właściwy opis zostaje jeden-dwa akapity. Przykładem może być choćby rozdział „Pod placem”, gdzie większość tekstu to historia motywu pochyłego placu w miastach, bądź „Superbloki” – o falowcach, gdzie ten sfotografowany, gdański, jest z braku miejsca jedynie wspomniany. Ledwo czytelnik zaczyna się wciągać w temat – koniec. Wiadomości merytoryczne muszą być okrojone, by zmieściły się w założeniach formatu książki.

Springer to już w polskiej współczesnej publicystyce nazwisko. Jest dobry. Jest tak dobry, że trudno mu cokolwiek zepsuć. Jednak omawiany „przewodnik”, wydany rok po „13 piętrach”, uderza pobieżnym potraktowaniem tematu. Po co ten pośpiech? Być może przyjęta forma narzuca wideoklipową szybkość opowieści. Być może jest ona zamierzona. Nieuchronnie jednak pociąga za sobą naskórkowość narracji. To po pierwsze. A po drugie – wiele z opisywanych obiektów brał już Springer wcześniej pod lupę tak w gazetowych felietonach, jak i w publikacjach książkowych. Trudno się oprzeć wrażeniu, że „Księga zachwytów” gromadzi ten materiał, przycina do identycznego formatu, opakowuje na nowo i sprzedaje jako produkt oryginalny. Taka komercyjna wydmuszka.

Pisze autor w przedmowie: „Część zawartych w »Księdze zachwytów« tekstów została opublikowana w nieco dłuższej formie na łamach weekendowego magazynu Gazeta.pl”*. Trudno oprzeć się refleksji, że przycięcie nie wyszło im na dobre.

Pod niektórymi tekścikami znajdują się odnośniki do publikacji o podobnej tematyce, pod innymi jakieś ciekawostki. Czasem brak jakichkolwiek uzupełnień. Słowo „Księga” w tytule użyte jest bardzo na wyrost; ani z racji formatu, ani objętości ta pozycja nie pretenduje do takiego miana. Co do zachwytów – prezentowane budynki, owszem, mogą zachwycać. Sama książka, niestety, rozczarowuje. Kto jest jej adresatem? Na pewno nie wierny czytelnik dotychczasowych, świetnych analiz Springera.


---
* Filip Springer, „Księga zachwytów”, wyd. Agora SA, 2016, s. 13.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1177
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: chen 08.06.2016 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdy uznany, dysponujący d... | Marylek
Świetna recenzja Marylku :)
Śpieszę Cię uspokoić, Księga zachwytów jest adresowana do mnie. Przeczytałam Twoją recenzję zaraz po zakupie książki, a po przeczytaniu sądzę, że wiele Twoich zarzutów nie jest pozbawionych racji. Mimo to przeczytałam ją z przyjemnością i poczuciem, że długość opisów mnie satysfakcjonuje. Czasem może brakuje wskazania, co powoduje, że dany budynek zachwyca, bo nie zawsze potrafiłam dostrzec piękno w propozycjach Springera. Ale po lekturze nie żałuję i nie mam uczucia niedosytu.
I cieszę się z podanych po niektórych rozdziałach propozycji dalszej lektury. To ogromny plus tej książki.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: