Dodany: 01.04.2016 22:02|Autor: asia_

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

„...ALE TAKICH JESZCZE NIE MAM!”, czyli KOLEKCJONERZY w LITERATURZE – KONKURS nr 197


Przedstawiam KONKURS nr 197, który przygotowała benten.




„...ALE TAKICH JESZCZE NIE MAM!”, czyli KOLEKCJONERZY w LITERATURZE – KONKURS nr 197

Kolekcjonujecie coś? Ja w swoim życiu zbierałam tylko karteczki w podstawówce i świeczniki w gimnazjum. Książki się nie liczą (chyba), bo zbieram je bardzo chaotycznie i pod wpływem chwili. Ale zawsze bardzo mi imponowali kolekcjonerzy, którzy nie tylko potrafili dobrać swoje trofea, ale również odpowiednio je wyeksponować i dodatkowo wykazać się ogromną wiedzą w tematach związanych z kolekcjonowanymi przedmiotami.

Dlatego przedstawiam Wam konkurs poświęcony kolekcjonerom i ich zbiorom. Niektóre zbiory w tym konkursie są raczej tradycyjne, inne zupełnie niekonwencjonalne. Mam nadzieję, że uda Wam się z nimi zapoznać i towarzystwo przynajmniej niektórych będzie przyjemnością.

Jako odpowiedź liczę tytuł (wiersza, opowiadania) + autora – za każdą informację – 1 punkt (52 punkty łącznie). Dodatkowo należy udzielić odpowiedzi na 11 pytań, które znajdują się pod wybranymi dusiołkami. Każda odpowiedź również warta jest 1 punkt.
Razem można zdobyć 63 punkty.

Konkurs kończy się w czwartek, 14.04.2016 o godz. 23:59.
Odpowiedzi (z bnetkowym nickiem) można przesyłać na adres mailowy [...] lub na PW.
Odpowiedzi nie zamieszczamy na forum.

Chęć otrzymania tradycyjnych podpowiedzi można zaznaczyć w każdej chwili po wysłaniu pierwszego maila. Dodatkowo, ciekawe/zabawne/podstępne mataczenia na forum będą nagrodzone bonusową wskazówką autorską dotyczącą fragmentu, z którym sprytny matacz sam się zmaga (papla jest naszym przyjacielem).

A! I gwiazdka konkursowa dla trzech pierwszych uczestników, którzy zaprezentują kolekcję odpowiedzi.
(Zerknijcie też na sam dół, pod dusiołkami znajduje się joker, z którego możecie skorzystać).



Wiecie, jacy są kolekcjonerzy...

1.


To jest pierwszy zasadniczy krok. Kiedy zdobędziesz krówkę, powiesz mu, że ją masz, i dodasz: „No i co teraz?”. Jestem pewien, że stary B zrobi wszystko, co zechcesz, byle tylko odzyskać tego krowiego potworka. Wiesz, jacy są kolekcjonerzy. W gruncie rzeczy każdy z nich ma kręćka. Na przykład mój wuj tak bardzo pożąda tej krówki, że gotów jest w zamian za nią oddać swojego znakomitego kucharza.
– Chyba nie tego, co działał, kiedy tam byłem?
– Właśnie tego.
– Gościa, który zaserwował te nonettes de poulet Agnes Sorel?
– O tym artyście mowa.
– Naprawdę twierdzisz, że twój wuj uważałby to za dobry interes, gdyby mógł wymienić kucharza na krówkę?


I. Z czego zrobiona jest krówka?



2.


– Och, okay. Chyba każda pomoc się przyda.
Chłopcy zaglądali do wielkich, kwadratowych sypialni i widzieli, że wszystkie są w jednakowym stopniu pokryte kurzem. Większość była pusta. W niektórych stały łóżka i komody, a wszędzie od podłogi do sufitu biegły półki, zapchane książkami i papierami.
– Można zmienić swój stosunek do książek - zauważył X. - Czasem stają się nałogiem jak hazard albo obgryzanie paznokci.
– To jest choroba - powiedziała Marilyn. - Wierz mi, to choroba.
Jeremy Pilcher kolekcjonował nie tylko książki. W pokojach były również liczne pamiątki z podróży do odległych części świata. Fez turecki, skórzane trepy, które, według stów Marilyn, zostały kupione na bazarze w Egipcie, rzeźbiona kość słoniowa z Afryki i zmatowiała miedziana lampa z Marakeszu. Na półkach, obok pudełek z ołówkami i starych magazynów ilustrowanych, poupychane były przyrządy nawigacyjne.
– Tato nigdy niczego nie wyrzuca - gderała Marilyn. - Nikomu też nie pozwala tu sprzątać. Boi się, że ktoś mu wyniesie któreś z tych cennych śmieci.



3.


Akt wejścia w posiadanie dzieła sztuki jest rezultatem tego samego erotycznego popędu, który popycha nas w ramiona femme fatale lub jakiegoś skończonego drania. Pragnienia tego nie da się opanować ani zwalczyć, ale uczyniwszy zadość pierwszemu irracjonalnemu impulsowi, kolekcjoner zwykle szybko stygnie. Mechanizm ten bardzo przypomina męski orgazm. Dlatego sprytny sprzedawca nigdy nie pozwala opętanemu żądzą kolekcjonerowi zabrać obrazu do domu, aby mógł sprawdzić, jak wygląda na ścianie w salonie. Jeśli klient wcześniej nie zapłaci, najprawdopodobniej galeria otrzyma wkrótce polecenie odebrania dzieła, którego krótkie posiadanie zaspokoiło już chwilowy popęd. X zdawał sobie z tego wszystkiego sprawę był bowiem sprzedającym i nabywcą w jednej osobie i odczuwał właściwe obu tym rolom, wyładowujące się w jednym i w tym samym akcie, namiętności.



Oczywiście czasem śmieć jednego jest skarbem drugiego...

4.


Słuchaj, nie wyobrażasz sobie, jaką on ma kolekcję! To jest po prostu coś niemożliwego! Jeden ma od więźnia ze Związku Radzieckiego, oni tam podobno robią to ręcznie, fucha taka, sprzedają za różne rzeczy, jeden bułgarski, latarnia ze światełkiem w środku, wszystkie możliwe reklamówki, wiesz, od firm samochodowych i tych od benzyny, takie z latarkami, takie piszczące, na baterie, z różnych krajów, no mówię ci, rakieta! Tydzień można oglądać! Trzęsie się o to jak o śmierdzące jajka, do ręki brać nie pozwala, kota ma kompletnego, co ja mówię, stado kotów! I tak naprawdę zgodził się ze mną gadać dopiero, jak mu obiecałem algierski. Algierskiego nie ma.


II. Kolekcję czego?



5.


Czego de Thou szukał u Platterów? Zastąpione dziś przez muzea, jeszcze w ubiegłym stuleciu gabinety osobliwości stanowiły dominującą formę ekspozycji. W przeciwieństwie do galerii nie gromadzono tam dzieł sztuki, lecz rzeczy rzadkie, niezwykłe, cenne. Gabinet osobliwości miał się do muzeum jak alchemia do chemii. Każdy typ turysty, o których tu mowa, mógł w takim gabinecie znaleźć coś dla siebie ciekawego i nader wielu o tych sprawach wspomina.
Tkwi w tych gabinetach jakaś wzruszająca dziś naiwność, było mnóstwo przedmiotów sfałszowanych, interpretowanych błędnie, łatwo jednak dostrzec w tych "nieplewionych ogrodach" zjawisko, bez którego nie można przeprowadzić klasyfikacji i analizy naukowej: służyć miały do tego zarówno liczne "rogi jednorożca", jak i niezliczone starożytne medale i monety. Właściciele tych gabinetów to bądź zainteresowani czy snobistyczni arystokraci, bądź intelektualiści – lekarze, aptekarze, profesorowie uniwersytetów.
Relacje z podróży nie pozostawiają wątpliwości, że wizyty w kolekcjach pochłaniały uwagę zwiedzających., Częste są wykazy eksponatów, czasem wklejano drukowane ich katalogi. Fryderyk, książę wirtemberski, który kazał prowadzić, a następnie wydać drukiem uczony diariusz swych podróży, polecił też wnieść do relacji inwentarz „wunderkamery” doktora medycyny Bernharda Paludanusa w Amsterdamie. Były tam próbki gleb, w tym także „piasek czerwony, błyszczący, bardzo wytworny, polski”; minerały (w pudle 23 kamienie przywiezione przez Paludanusa z Jerozolimy), drewna, nasiona, zwierzęta (w sześćdziesiątej pierwszej szufladzie 20 pudełek „wszelkiego rodzaju krokodyli, kameleonów..."), dalej: lekarstwa, stroje, rzeczy pochodzące z morza i wody...



6.


– Wielu ludzi opowiada, jakim pan był miłym młodym człowiekiem, i w ogóle. Ehm... Czy zechciałby pan z góry podpisać dla mnie powróz? Znaczy, potem już nie będę miał okazji, żeby pana poprosić, prawda?
– Podpisać powróz? - zdziwił się X.
– No tak - potwierdził kat. - Taka jakby tradycja. Wielu jest takich, którzy chętnie kupią używany powróz. Specyficzni kolekcjonerzy, można powiedzieć. Trochę to dziwaczne, ale każdy żyje po swojemu. Podpisany jest oczywiście wart o wiele więcej. - Szerokim gestem podsunął X zwój sztywnego powroza. - Mam specjalne pióro, które pisze po konopiach. Jeden podpis co parę cali, dobrze? Zwykły podpis, żadnych dedykacji. Dla mnie to sporo warte, wie pan... Bardzo będę wdzięczny.
– Czy aż tak wdzięczny, żeby mnie nie powiesić?


III. Jakich innych niecodziennych zbieraczy poznajemy w dusiołku?



7.


Rozmyślania przerwał mu dzwonek telefonu. Y chciał opowiedzieć o swoim najnowszym zakupie - oprócz pewnej liczby książek wszedł (na zasadzie transakcji wiązanej) w posiadanie kolekcji europejskich biletów tramwajowych. Konkretnie 5775 biletów o numerach symetrycznych, posegregowanych według krajów, z jakich pochodziły, i poukładanych w pudełkach po butach. To nie żarty. Zbieracz niedawno umarł i rodzina postanowiła się ich pozbyć. Może X zna kogoś, kto byłby zainteresowany... Jasne. Księgarz wiedział chyba, że zgromadzić 5775 biletów o numerach symetrycznych to wyczyn równie śmiały, jak chory. I na dodatek zupełnie bezużyteczny. Kto teraz kupi takie gówno? A może - to chyba niezły pomysł - londyńskie Muzeum Transportu? Ci zboczeni Anglicy... Czy X mógłby się tym zająć?



8.


Mam bardzo dużo zakładek. Zamieniamy się nimi w szkole. Mam jednak dwadzieścia takich, których nie zamienię za nic na świecie. Na najładniejszej jest duży anioł ze skrzydłami i w różowej sukni. Wszystko to zmieściło się na mojej półce.


IV. Dlaczego dopiero układała na półce?



Czasem są to kolekcje „tradycyjne”...

9.


Złota legenda jest sama w sobie obszernym i wdzięcznym dziełem. Jakub de Voragine, definitor reguły świętego Dominika i arcybiskup Genui, zebrał w XIII wieku tradycje odnoszące się do świętych katolickich i utworzył z nich zbiór tak bogaty, że w klasztorach i zamkach jednym głosem zawołano: „To złota legenda“. Złota legenda obfituje głównie w hagiografię włoską. Galia, Germania, Anglia mało zajmowały w niej miejsca. Voragine tylko przez zimną mgłę widzi wielkich świętych Zachodu. Toteż akwitańscy, germańscy i saksońscy tłumacze zacnego legendzisty postarali się do jego opowiadań dołączyć żywoty swoich narodowych świętych.
Czytałem i porównywałem wiele manuskryptów Złotej legendy. Znam te, które opisał mój uczony kolega, Paweł Paris, w swym pięknym katalogu rękopisów biblioteki królewskiej. Dwa z nich mianowicie dłużej zatrzymały moją uwagę. Jeden datuje się z XIV wieku i zawiera tłumaczenie Jana Beleta, drugi, o wiek późniejszy, zawiera wersję Jakuba Vignay. Pochodzą oba ze zbiorów Colberta i umieszczone zostały na półkach tej sławnej książnicy za staraniem bibliotekarza Baluze'a, którego nazwiska bez uchylenia czapeczki wymówić nie mogę, gdyż nawet w tym wieku olbrzymów erudycji Baluze zadziwia swą wielkością. Znam bardzo ciekawą edycję ze zbiorów Bigota; znam sześćdziesiąt cztery drukowane edycje począwszy od ich szanownej prababki, gotyckiej edycji sztrasburskiej, rozpoczętej w roku 1471, a skończonej w roku 1477. Ale żaden z tych manuskryptów, żadna z tych edycji, nie zawiera legend świętych Ferreola, Ferrucjona, Germana, Wincentego i Droktoweusza, żadna nie nosi nazwiska Jana Toutmouillé, żadna wreszcie nie pochodzi z opactwa Saint-Germain-des-Prés.



10.


Potrafił godzinami układać i przekładać kolorowe kwadraciki według odcienia, czy innych cech - zbyt subtelnych, by dostrzegło je oko zwykłego śmiertelnika.
Najwspanialszym prezentem, jaki dostał od dziadka, była lupa: dziadek kupił ją od ulicznego sprzedawcy, zastawiwszy pierwej za szylinga obrączkę własnej matki. Każdego dnia, idąc i wracając ze szkoły, mały doktor Kissing zachodził do sklepów i biur, w których pozwalano mu zamiatać chodniki przed budynkami w zamian za ostemplowane koperty z koszy na śmieci. Z czasem zgromadzone przez doktora Kissinga kolorowe kawałki papieru stały się zalążkiem kolekcji, której zazdrościli mu nawet królowie. Będąc już dyrektorem w Greyminsterze, ciągle posługiwał się małą lupą, którą dostał od dziadka. "Najcenniejsze są proste przyjemności", powtarzał nam.


V. Jak zaczęła się obsesja dr. Kissinga?



11.


Mężczyzna przybył tu, by łowić owady zamieszkujące te piaszczyste tereny.
Oczywiście, owady żyjące wśród piasków są małe i prawie bezbarwne. Ale zamiłowanego i doświadczonego kolekcjonera nie kuszą motyle czy ważki. Nie zależy mu na ozdabianiu swych kolekcji pstrokatymi okazami, nie interesuje go klasyfikacja ani zbieranie owadów na tradycyjne chińskie leki. Łowienie daje mu znacznie prostszą i bardziej bezpośrednią przyjemność. Odkrywanie nowych gatunków owadów. Gdy mu się to uda, jego nazwisko zostanie utrwalone łacińskimi literami w ilustrowanej encyklopedii entomologicznej wraz z długą, naukową nazwą łacińską i wtedy, być może, przetrwa po wsze czasy. A jeśli zachowa się długo w ludzkiej pamięci choćby tylko dzięki owadowi - to już trud wart jest wysiłku.



12.


W owym czasie miałem już całkiem pokaźną menażerię. Był więc puchacz Ulisses, który całymi dniami siadywał na lambrekinie nad oknem udając zmurszały pień oliwki i od czasu do czasu z wyrazem obrzydzenia wypluwał kulkę niestrawionego pokarmu na rozłożoną pod nim gazetę. Ilość psów wzrosła do trzech, dostałem bowiem od zaprzyjaźnionej rodziny wieśniaczej na urodziny dwa kundle, które ze względu na swoje niezdyscyplinowane zachowanie zostały nazwane Zbój i Szachraj. Pokój zapełniały szeregi różnych słoików po dżemach: jedne zawierały okazy w spirytusie metylowym, inne – mikroskopijne stworzenia żyjące. Poza tym miałem sześć akwariów, w których znajdowały się różne traszki, żaby, węże i ropuchy. W szeregach gablotek mieściła się kolekcja motyli, żuków i ważek. Ku mojemu zdumieniu S okazał głębokie i niemal pokorne zainteresowanie tymi zbiorami. Zachwycony, że ktoś okazuje entuzjazm dla tak drogiej memu sercu menażerii, pokazałem mu ze szczegółowym komentarzem wszystko, a nawet – każąc wpierw przysiąc, że nic nie powie – kilka czekoladowej barwy skorpionów, które przeszmuglowałem do domu bez wiedzy mojej rodziny. Największe wrażenie zrobił na S nurkowy dzwon pająka. Stał przed nim w milczeniu wpatrując się intensywnie swymi wielkimi niebieskimi oczyma w pajęczycę, która chwytała pożywienie i zanosiła do swego malutkiego domku.



13.


Kapitan X przez całe swe życie zbierał i kolekcjonował motyle. Miał on wspaniałe zbiory złapanych przez siebie okazów. Jednym z jego wyczynów, który sobie bardzo cenił, było oswojenie olbrzymiej samicy pająka brazylijskiego z gatunku ptaszników. Pokryta brunatnym, szczeciniastym włosem, o odwłoku wielkości olbrzymiego orzecha włoskiego mierzyła razem z łapami około dwudziestu centymetrów długości. Siedziała zazwyczaj na ramieniu kapitana, lubiła grzać się w jego dłoniach, lubiła, gdy ją gładził i najlepiej smakowało jej jedzenie otrzymywane bezpośrednio z jego rąk.
Czikita - tak nazywała się olbrzymka - nigdy nie schodziła dobrowolnie z ramienia kapitalna. Jeśli ktoś jej chciał dotknąć lub czuła się zaniepokojona, chowała się natychmiast w rękawie kapitańskiego munduru.
Pasażerowie odnosili się do pupilki kapitana niejednakowo. Byli tacy, którzy napisali nawet do dyrekcji kompanii skargę, że są narażeni na śmierć, jaką im może w każdej chwili zadać potwór siedzący na ramieniu kapitana, z którym tenże zasiada do stołu razem z pasażerami. Skarżącymi byli jak zawsze ludzie urodzeni pod znakiem Bliźniąt, a jeśli nawet znajdowali się wśród nich tacy, którzy mieli zapisaną inną datę urodzenia, to niewątpliwie ich rodzice byli zmuszeni do niepamiętania dokładnie o tym dniu tak ważnym w ich życiu.



14.


Pod futrzaną narzutą, ze stolikiem na kółkach nasuwanym na łóżko, pisała, przyjmowała przyjaciół, oglądała swoją kolekcję motyli ułożoną nie w sztywnych rzędach, ale przypadkowo, jakby w locie. Kochała przedmioty ze szkła. Zachowały się jej szklane bransoletki i koń, tak samo jak rzadka kolekcja różnokolorowych kartezjańskich butelek z nurkami. Widzę, jak podnosi jeden ze swoich przycisków z uwięzionym w środku motylem czy kwiatem, kiedy w środku zdania musi sobie coś przemyśleć. Często pisała na niebieskim papierze i nawet osłonę do lampy na biurku miała w tym kolorze. Błękitne światło w oknie apartamentu w Palais Royal stało się sławne. Przechodnie na dole podnosili w nocy głowy i widzieli, że Colette pisze. Tak wiele z niej wciąż żyje w przesiąkniętych jej osobowością pokojach rozświetlonych kolorami Południa.


VI. Gdzie są bohaterowie?



A czasem mniej typowe...

15.


Wszyscy ludzie, napisał kiedyś Arystoteles, pragną wiedzy.
W osobie Rembrandta odkrył wyjątek.
Pewnego popołudnia pod koniec 1653 roku Rembrandt chciał wiedzieć tylko, ile pieniędzy przyniosłaby mu sprzedaż całej jego kolekcji rzeźbionych popiersi rzymskich cesarzy i sławnych Greków, które właśnie ustawił w dwóch długich rzędach na swym stole do pracy.
A może bardziej by się opłacało sprzedawać je pojedynczo? Mężczyzna pozujący do portretu Arystotelesa nie potrafił odpowiedzieć na to pytanie. Był on w równej mierze co filozof zdziwiony odkryciem, iż to właśnie Arystoteles ma być przedstawiony na obrazie. Uderzyła go jakaś logiczna niekonsekwencja, brak spójności w rozumowaniu i działaniach artysty. Arystoteles obserwował dyskretnie, jak mężczyzna, drapiąc się po głowie i pykając z fajki, wpatrywał się w dwa rzędy biustów, ustawionych przez Rembrandta dla dokonania przeglądu i oszacowania ich wartości. Swoim basowym, lekko zachrypniętym głosem, w którym pobrzmiewała nuta zakłopotania, zapytał:
– Rembrandt, niech mi pan pomoże zrozumieć. Powiada pan, że jest tutaj popiersie Arystotelesa, czy tak?
– Tak. I być może zechcę je sprzedać. - Rembrandt uśmiechnął się niczym kupiec znający jakość swojego towaru. - A tam jest Homer, a tu także Sokrates. Mam też ponad tuzin cesarzy. Może pan odczytać ich imiona. Tu mamy Augusta, Tyberiusza, Kaligulę, Nerona, Galbę, Othona, Witeliusza, Wespazjana, Tytusa, Domicjana i Marka Aureliusza. A ten to Brutus, tamten Agryppa, dalej jeszcze jeden Witeliusz i wreszcie ktoś nieznany.



16.


Zaczął szybciej oddychać. Cały był zlany potem.
Kiedy otworzył oczy, stwierdził, że patrzy na jej sandały. Nie ma w swojej kolekcji ładnych kości stóp. Bezdomni ludzie, którzy padli jego ofiarą w ciągu ostatnich miesięcy... cóż, cierpieli na krzywicę, osteoporozę. Palce ich nóg były zniekształcone przez źle dopasowane obuwie.



17.


– To dla ciebie - oświadczył dumnie. W pudełku była popielniczka. Śliczna!!! - z różowego szkła, z wtopionym motywem roślinnym o kolorze mlecznej zieleni.
– Jaka piękna! - krzyknęła X. - To chyba najczystsza secesja.
– Niemiecka.
– Coś ty, jaka niemiecka. To może jest nawet dzieło samego Emila Galie, chłopcze. Mam album o nim, są tam bardzo podobne cudeńka.
– To będzie perła twojej kolekcji - rzekł J tonem pełnym pychy, kiedy X już się nazachwycała. - A teraz proszę o nagrodę. Pocałunek. I to namiętny. Na dobry początek.
X uśmiechnęła się kpiąco, włożyła popielniczkę do pudełka i zawinęła ją ostrożnie w papier.
– Nimium civiles viles - powiedziała spokojnie. - Pocałunki moje, chłopcze, nie są na sprzedaż. Proszę odnieść ponadto popielniczkę tam, skąd ją świsnąłeś.


VII. Ile jest popielniczek w kolekcji X?



18.


Niecodzienną pasją poetki, sztuką, którą traktuje bardzo poważnie i w której osiągnęła absolutne mistrzostwo, jest wytwarzanie pocztówek-kolaży. Latami gromadzi w specjalnych teczkach wycinane z gazet, starych katalogów i żurnali dziwaczne tytuły, komunikaty, fotografie, ilustracje, fragmenty sztychów i obrazków. Raz na kilka miesięcy wyłącza się na parę dni z normalnego życia. Mieszkanie pokrywają stosy ścinków papieru. Na stole piętrzy się kupka starannie przyciętych kolorowych kartoników, na których operując perfekcyjnie nożyczkami i klejem, X wyczarowuje najbardziej absurdalne i cudowne kolaże.



19.


Co się z tobą dzieje, kobieto? Nie poznawała samej siebie. Syndrom czterdziestki? A może efekt nocnych szaleństw i ekstrawagancji męża? Skądże, wszystko przez X. „Ten dzieciak mnie deprawuje”, pomyślała zbita z tropu.
Gdy wreszcie udało jej się zasnąć, miała nasycony zmysłowością sen: ożyła w nim jedna z owych rycin pochodzących z sekretnej kolekcji don Y, którą oboje zwykli nocami przeglądać i komentować poszukując natchnienia dla swej miłości.


VIII. Wymień przynajmniej dwa obrazy należące do sekretnej kolekcji.



20.


Po jakimś czasie, nie mogąc się odprężyć, X wstała i sięgnęła po swoje pudło ze świętymi. Na nocnym stoliku ustawiła mały ołtarzyk ze zdjęciami córki, fotografią zmarłego męża, wydartą z magazynu Palomy fotką uprawiającego zapasy anioła, ze świętymi obrazkami przedstawiającymi Virgen de Guadalupe i San Judasa Tadeo oraz z kilkoma świecami, które wyjęła ostrożnie ze środka. Reszta oprawionych w ramki świętych obrazków, jak również figurki, krucyfiksy i świece owinięte w sportowy dodatek do gazety zostały w pudle, bo jej na razie potrzebne były tylko rzeczy podstawowe.


IX. Gdzie zatrzymała się X?



21.


Pocieszenie znalazłem w moim zbiorze starych ksiąg, który nazywa się Bibliotheca semiologica curiosa, lunatica, magica et pneumatica i zawiera wyłącznie książki traktujące o rzeczach nieprawdziwych. W mojej kolekcji są dzieła Ptolemeusza, ale nie ma Galileusza, i choć w dzieciństwie marzyłem o podróżach, wodząc palcem po stronach współczesnego atlasu wydanego przez De Agostini, teraz wolę to robić, używając historycznych map ptolemejskich.



22.


Czas pomiędzy wystrzałem a kolacją poświęcił mr X na pokazanie mi swojej kolekcji osobliwości. Były one przeważnie kryminalnej natury: pióro, którym sfałszowano weksel, dwie czy trzy słynne brzytwy, kilka pęczków włosów, parę pamiętników skazańców, do których mr X przywiązywał szczególną wagę, gdyż jak mówił, każdy z nich kłamie, proszę pana.
Wszystko to było poukładane pomiędzy porcelanowymi i szklanymi przedmiotami roboty samego właściciela tego muzeum oraz tabakierkami powycinanymi z drzewa przez staruszka. Muzeum to znajdowało się w pokoju, do którego wprowadzono mnie na początku i który był jednocześnie bawialnią i kuchnią, sądząc z patelni zawieszonej nad kominkiem i klejnotu pod postacią miedzianego rożna do pieczenia mięsa.



Czasem nasza kolekcja wcale nie musi być namacalna...

23.


Wreszcie X przypomniał sobie, że jest gospodarzem, zrobił więc kolosalny wysiłek, a zarazem najgorszą rzecz, jaką mógł popełnić. Opowiedział mianowicie Y, doktorowi Y z Lambarene, świętemu doktorowi, który głosił równość ras i całe życie poświęcił sprawie zdrowia i życia czarnych, dowcip o afrykańskich ludożercach. Moja przyjaciółka, która na pamięć znała wszystkie idiosynkrazje doktora Y, już po pierwszych słowach, jakie padły z ust profesora X, zrozumiała, że znajduje się w obliczu wielkiej katastrofy, ba, kataklizmu. Szczególnie, że w pierwszych słowach profesor X zawiadomił doktora Y, iż kolekcjonuje dowcipy o kanibalach i opowie mu najlepszy z nich, a raczej najnowszy. Y znieruchomiał, złożył ręce w kapliczkę i patrzył na X spod krzaczastych brwi jak na przestępcę. Gdyby to był któryś z jego młodych adeptów, wybuchłaby burza. No, ale tu, w domu kolegi noblisty i jednego z najsłynniejszych ludzi świata, trzeba było milczeć i wytrwać.
A X opowiedział coś takiego:


X. Kim są profesor X i doktor Y?



24.


Ów mistrz Simone pośród wielu osobliwych obyczajów swoich miał także i ten, że idąc z kimkolwiek bądź przez ulicę natrętnie wypytywał się o nazwiska spotykanych po drodze ludzi, o ich stan i stosunki, tak jakby te wiadomości o ludziach mogły mu do przyrządzania leków dopomóc. Zbierał je też bardzo uważnie w pamięci. Szczególnym przedmiotem uwagi jego stali się dwaj malarze, sąsiedzi jego, Bruno i Buffalmacco (o których już dziś dwukrotnie wspomniano), żyjący w wielkiej przyjaźni z sobą. Naszemu doktorowi zdało się, że ci ludzie mniej kłopotów mają i weselej żyją niż ktokolwiek inny w mieście, i dlatego też rozpytywać się o nich szczegółowie począł.


XI. Kto opowiada o mistrzu?



25.


Przedziwny jest sposób, w jaki pamięć uruchamia się i uzewnętrznia. Gdy zaczynałem te notatki (osobisty komentarz do zdjęć z zagubionego albumu z lat spędzonych w X), nie sądziłem, że przypomnę sobie coś więcej niż jakieś wyrwane z kontekstu imię lub zamierzchły obraz cudem uratowany z żarłocznego upływu czasu. Jednak w miarę jak przyglądam się tym zdjęciom – a przede wszystkim szukam poza nimi – moje oczy zapalają się jak klinowy projektor, a fotografie ożywają, zupełnie jak fotosy z witryny „Górnika”. Tyle że tym razem pochodzą one z mojego życia i dlatego tylko ja mogę wprawić je w ruch i obdarzyć głosem.
To samo dotyczy wspomnień. Czasami – w większości przypadków – nie są one niczym więcej jak tylko fotosami, kadrami z filmu ograniczonego do tych właśnie czterech lub pięciu chwil, które żywić może już tylko rzucający nieostry obraz obiektyw wehikułu czasu. Aparatu tak leciwego i kapryśnego niekiedy jak ten, który pan M włączał na początku każdego seansu w wystudzonym mroku kabiny projekcyjnej i który przenosił mnie daleko od skromnego prowincjonalnego kina.



A Wy jak się zachowujecie w odwiedzanych sklepach specjalistycznych?

26.


Stolicą światowej fajki pozostaje natomiast od wieków Londyn. Terminy fundamentalne dla sztuki palenia w najszlachetniejszej postaci wywodzą się z angielszczyzny. Pamiętam ten gigantyczny sklep na High Holborne, do którego nie odważyłem się wejść. Przez szybę wystawową widziałem tysiące fajek, stojaków i innych przyborów. Oprócz puszek i kolorowych torebek z tytoniem stały słoje zawierające mieszanki, o jakich nie miałem bladego pojęcia. Gdybym tu wszedł, to wydałbym na pewno wszystkie posiadane pieniądze i już do końca mojego londyńskiego pobytu chodziłbym pieszo, nie jadł i nie pił, nie zwiedzał i nie kupował żadnych książek.


--------------------------------------------------------------------------------------------
Miłego zgadywania.
--------------------------------------------------------------------------------------------


JOKER: Chciałam umieścić dusiołka w konkursie, ale zupełnie zapomniałam, gdzie o tym czytałam: Szejk/książę/bogacz(?) miał pokaźną kolekcję książek, którą kazał pakować do karawan, i wielbłądy niosły ją przez pustynię (w kolejności alfabetycznej?). I być może na każdym postoju ją rozpakowywali?
Podanie odpowiedzi w mailu gwarantuje Wam 'jokera', którym możecie zastąpić odpowiedź na jedno z pytań konkursowych, bądź wykorzystać do uzyskania niezliczonej (nawet do poziomu czołgu) ilości podpowiedzi o jednym z dusiołków.
Za prawidłową odpowiedź liczę:
1. Tytuł książki, koniecznie przeze mnie ocenionej (no bo skąd miałabym wiedzieć? Poza tym czytałam o tym chyba parę razy, więc możliwa jest więcej niż jedna odpowiedź) i...
2. Info bibliograficzne czyli nr strony, rok i miejsce wydania (bądź fragment wklejony w mailu).

Tyle.
Zapraszam :D


===========


Dodane 15 kwietnia 2016:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 2737
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 18
Użytkownik: asia_ 01.04.2016 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Swego czasu zbierałam figurki słoni. Po zgromadzeniu kilkudziesięciu okazów postanowiłam jednak dać sobie z tym spokój, a w przyszłości ograniczyć się do kolekcji, których nie trzeba odkurzać. W konkursie widzę kilka inspirujących pomysłów. Na pewno i Wy znajdziecie coś dla siebie ;)

Zapraszamy!
Użytkownik: asia_ 11.04.2016 08:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Swego czasu zbierałam fig... | asia_
Pewnie już wszyscy pogodzili się z myślą, że tym razem nie będzie nagrody, a tu niespodzianka: po dłuższym czasie udało się coś znaleźć :) Do wylosowania mamy Unik Chelsea Cain.
Użytkownik: mika_p 02.04.2016 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Opowieść z czasów, jak moje dziecię młodsze miało dwa lata i ćwierć:

Jak co miesiąc, przybyła z supermarketu broszurka o produktach premiowanych w tym miesiącu dodatkowymi punktami. Mała zaczytała się na śmierć, kontemplując soki, sery i inne zjawiska. Nagle w oku jej błysnęło, pobiegła do biurka i zdjęła stamtąd mój balsam, identyczny jak na obrazku:
- Zmieściło się! Zmieściło się do kolekcji!



Użytkownik: benten 03.04.2016 23:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Opowieść z czasów, jak mo... | mika_p
Ja też przeglądałam broszurki różniaste, jakie do nas trafiały! Chciałam "skompletować" zakupy, tak żebyśmy przynajmniej raz kupiły daną rzecz. Czyli reklama jednak działa :D
Użytkownik: benten 03.04.2016 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Pierwszy weekend konkursowy za nami.

Na razie zebrały się 3 uczestniczki.
Wbrew pozorom dusiołek nr 8 nie okazał się tym najbardziej rozpoznawalnym. To dusiołki nr 6 i 17 przejęły tę pałeczkę. Jeden z (wg moich przewidywań) trudniejszych dusiołków - nr 25 - też już został rozpoznany. Dokładnie połowa dusiołków czeka jeszcze na rozpoznanie.
Użytkownik: hburdon 08.04.2016 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Bardzo piękny konkurs, a nikt nic nie pisze, chyba niemożliwe, żeby wszyscy mieli komplet? Mnie brakuje 2, 3, 5, 6, 9, 10, 11, 14, 15, 18, 19, 20, 22, 23, 24, 25, 26 — można powiedzieć, że mam imponującą kolekcję brakujących dusiołków.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.04.2016 14:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo piękny konkurs, a ... | hburdon
6 nie masz? A przecież to wcale nie płaski humor! A tytuł dusiołka może się dość luźno kojarzyć ze źródłem jednego z obiektów kolekcjonowania.
18 - pewnie wiesz, kogo należy szukać. Pozostaje tylko: gdzie. Mianowicie w miejscu, w którym osoba uprawiająca taki zawód często bywa albo się przynajmniej z nim kontaktuje.
19 - ach, ten latynoski temperament bohaterów i ten talent rodzica! I do tego pewna swoista relacja rodzinna, ale nie ta z najbardziej znanego dzieciątka.
20 - też w tym obszarze, ale sporo bardziej na północ. W dusiołkowym fragmencie zawarta jest bardzo istotna informacja, pozwalająca namierzyć towarzystwo głównej bohaterki. Jednej z tych postaci przypisano zajmowanie się sprawami odwrotnymi do treści imienia tejże bohaterki.
25 - w tymże języku, lecz po przeciwnej stronie globu; do czytania bez nagłośnienia.
24 - takie baju, baju, ale popełniane w okolicznościach zagrożenia dla zdrowia i życia, i w dodatku dozwolone od lat 18 :-)
Użytkownik: benten 08.04.2016 15:07 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 nie masz? A przecież to... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ha, no właśnie jak pisałam o 19, to nie mogłam sama ocenić, który dusiołek jest najbardziej znany...Mam pewne podejrzenia. Na szczęście z 21 nie ma takich problemów, tu od razu wiadomo co jest co.

I muszę powiedzieć, że bardzo mi się podoba mataczenie do nr 25, więc w nagrodę o znajomym Ci dusiołku nr 14:
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: hburdon 11.04.2016 12:45 napisał(a):
Odpowiedź na: 6 nie masz? A przecież to... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wytężam się i wytężam, ale nadal brakuje mi do kolekcji 3, 5, 9, 11, 14, 18 (wiem, o kim traktuje fragment, ale nie wiem, gdzie go szukać), 20 (tu mam mocne podejrzenie w stosunku do autora), 25 (tu mam słabe podejrzenie w stosunku do autora), 26.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.04.2016 13:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Wytężam się i wytężam, al... | hburdon
Rodzice 20 i 25 są u nas stosunkowo mało popularni - oba te dusiołki mają mniej niż 50 ocen, ale za to bardzo przyzwoitą średnią.
Do 18 chciałabym Ci dać jakiś drogowskaz, ale najpierw należałoby sprecyzować, czym jest drogowskaz :-).
O upolowanej w międzyczasie 14 mogę powiedzieć, że chyba każdy by tak chciał (i to jeszcze tam!), choć mało kto może!
Użytkownik: benten 11.04.2016 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzice 20 i 25 są u nas ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Jaka ładna 18!

Trzymaj tytuł 4 Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.04.2016 11:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo piękny konkurs, a ... | hburdon
A ja bym chętnie się dowiedziała coś na temat 1, 7, 8, 12 (co nie znaczy, że mam wszystkie pozostałe, ale widzę, że te masz Ty :-).
Użytkownik: hburdon 10.04.2016 14:00 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym chętnie się dowi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dziękuję za wszystkie podpowiedzi, jeszcze nie miałam czasu ich przemyśleć! Ale zrewanżować się szybko mogę.

1 należy do cyklu bardzo w oryginale licznego i tak znanego w krajach anglojęzycznych, że jeden z jego bohaterów zainspirował nazwę popularnej kiedyś wyszukiwarki internetowej. W Polsce autor nie cieszy się współcześnie zbyt dużą popularnością, być może w związku z kontrowersjami, które wzbudził w burzliwym okresie historycznym.

7 to bardzo książkowa książka o książkowym tytule, choć była również luźna wizualizacja pod zupełnie inną nazwą (NB autor wizualizacji również wzbudza kontrowersje, bardziej współcześnie).

Nie wiem, jak podpowiedzieć 8, żeby czołgiem nie wjechać. Dla mnie najlepszą podpowiedzią było to, co napisała organizatorka w pierwszym poście: "Wbrew pozorom dusiołek nr 8 nie okazał się tym najbardziej rozpoznawalnym." :)

12: dziecięca pasja autora towarzyszyła mu przez całe życie i zaważyła na wyborze zawodu - to nie on bowiem był literatem w swojej rodzinie. Faunę zaś poznawał nie tylko w kraju pochodzenia, ale i w bardziej sprzyjających klimatycznie okolicach.
Użytkownik: benten 08.04.2016 22:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Zaczynamy drugi weekend konkursowy.
Na razie silna grupa kobieca kolekcjonuje dusiołki.
Najpopularniejsze są te z nr 8 i 17.
Nieodgadnięte pozostają jeszcze dusiołki nr 2,3,5,9,10,11,14,15,22 i 26.
Ciekawy jest przypadek dusiołka nr 23, którego nikt jeszcze nie zgadł, ale odpowiedź na pytanie dodatkowe została już udzielona.

To może jakaś podpowiedź?
Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: benten 10.04.2016 08:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Konkurs (albo organizatorka :D) chyba nie cieszy się zbyt dużą popularnością, bo wśród kolekcjonerów zastój, a ich liczba też się nie zwiększyła. A może wszystkim brak czasu?

W każdym razie w niedzielę (pochmurną i wietrzną tu) może ktoś w trakcie sjesty poobiedniej?

Wszystkie dusiołki z wyjątkiem jednego mam ocenione. Ten nieoceniony został już i tak odgadnięty.


Dusiołek 23 Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: benten 11.04.2016 00:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Weekend konkursowy się kończy, ale sam konkurs trwa do czwartku więc śmiało można jeszcze wysyłać odpowiedzi.
Parę dusiołków padło, do odgadnięcia zostały jeszcze nr 3,5,22,23,26

26 Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Użytkownik: benten 11.04.2016 11:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Konkurs idzie, co prawda nadal w kameralnym gronie, ale walczymy intensywnie.

Dobra wiadomość, dusiołek 23 odgadnięty w całości.
Do odgadnięcia zostały jeszcze dusiołki 3, 22 (a miałam takie oczekiwania) i 26 (nie macie jakiegoś dobrego miejsca na takie kontemplacje?).

Nr 3, czołg praktycznie, ale można powiedzieć, że Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Użytkownik: benten 14.04.2016 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam KONKURS nr 1... | asia_
Nadszedł ostatni dzień konkursu. Na odpowiedzi czekam do końca dnia.

Najpopularniejszymi dusiołkami są 8 i 17.
Najrzadziej odgadywanymi jest 5,14 i 22.
Na dołączenie do kolekcji czekają jeszcze 3 i 26.

... co tu można o nich dodać....

W 3, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Poprzednie mataczenie: Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

26. Nasza Bnetkowa Czajka ma rodzicowi trochę za złe, że Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Poprzednich mataczeń było sporo.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: