Na obcej planecie wylądował człowiek o imieniu Cerne Obrien. Spotkał przyjaznych tubylców. Postanowił tam zostać i zacząć ich uczyć języka Galaltyckiego (jezyk, którym wszystkie planety się posługują, taki miedzyplanetarny :P), rachowania itp. Jego wnukiem (?) był Fornri. Obrien cały czas im wklepywał do głowy "Plan", którego i tak nie zrozumieli :P.

Po wielu latach wylądowali tam ludzie (zaś Obrien umarł już wcześniej śmiercią naturalną) i zaczęli budować wbrew woli tubylców. I tak się zaczęły kłopoty.

Książka nie jest najgorsza ani najlepsza, średnia. Podobały mi się końcówki książki. :D