Dodany: 26.03.2016 23:50|Autor: misiak297

Czy to wina Niny, że jest dzieckiem?


Książki mogą trafiać do nas różnymi drogami. O "Małej Ninie" pewnie bym nawet nie usłyszał, a gdybym trafił na notę wydawniczą, raczej bym się tą pozycją nie zainteresował. Dopiero wątek założony na Biblionetce – Profanacja – zwrócił na nią moją uwagę, a szum medialny i towarzyszące mu ogromne emocje sprawiły, że chciałem się czym prędzej przekonać, czy to rzeczywiście – jak przeczytałem na różnych forach internetowych – rzecz tandetna, niebezpieczna, czyniącą z dziecka demona, szykanująca religię katolicką (ukazującą wszak dobroć i miłość boską), w dwóch słowach: antychrześcijański gniot. Cóż, nic bardziej mylnego.

Wydawca porównuje omawianą książkę do słynnej serii o Mikołajku Sempégo i Goscinnego. Zasadnie. Narracja jest tu bardzo zbliżona do tej uroczo-dziecięcej, którą znamy z "Mikołajka". A jednak "Mała Nina" ma zupełnie inny charakter. Mikołajka oraz jego przygody pokochali zarówno dziecięcy, jak i dorośli odbiorcy. Nieckliwy obraz szczęśliwego dzieciństwa, wyśmienity humor, zapadające w pamięć postaci, doskonale oddana dziecięca psychika i wreszcie ironiczne spojrzenie na świat dorosłych z perspektywy kilkulatka – to wszystko sprawia, że "Mikołajek" zachwyca kolejne pokolenia czytelników.

Książka Sophie Sherrer, choć podobna narracyjnie, raczej nie powiela "Mikołajkowych" schematów. Mniej tu humoru, fabuła jest bardziej zwarta, czasy typowo współczesne – dzieciaki uwielbiają gry na konsoli, śpiewają piosenkę z "Titanica", zachwycają się Shakirą, czytują komiksy o Kaczorze Donaldzie. Świat dorosłych jest na cenzurowanym. Główna bohaterka dostrzega absurdy i niekonsekwencję w postępowaniu swoich rodziców (przy czym są to postaci psychologicznie bardziej złożone niż mam i tato Mikołajka) czy szerzej – ludzi dorosłych:

"Dorośli chcą, żeby dzieci robiły coś zdrowego i zdrowo się odżywiały. Poza tym zawsze opowiadają, że kiedy sami byli dziećmi, to po lekcjach spędzali mnóstwo czasu na dworze, telewizję oglądali najwyżej raz w tygodniu, a komputerów w ogóle wtedy nie było. Ani słodyczy. I byli bardzo szczęśliwi, jeśli dostali czekoladę. Dorośli tak mówią, jednak sami ciągle siedzą przed telewizorem albo surfują w internecie, a przy tym wcale nie jedzą marchewki z serkiem ziołowym, ale pochłaniają olbrzymie paczki chipsów i całe tabliczki czekolady z orzechami. Tylko my, dzieci, mamy sobie odmawiać przyjemności"[1].

Nie brakuje tu otwartego poruszania kwestii naprawdę poważnych, tematów niekiedy arcytrudnych i dla dziecka, i dla dorosłego – rozbita rodzina, poszukiwanie swojej tożsamości, religia, konfrontacja ze śmiercią, ból – a to wszystko z perspektywy sympatycznej ośmiolatki, która z ciekawością odkrywa świat. Nina nie należy może do mistrzyń ortografii, ale ma w sobie ogromną wrażliwość, jest empatyczna, czasami naprawdę cierpi (trudno jej nie współczuć, gdy w jednej z retrospekcji krzyczy i płacze ze strachu, podczas gdy jej niedobrani rodzice się kłócą). Trudno nie znaleźć się pod wpływem specyficznego uroku tej miłej dziewczynki.

Spore kontrowersje wzbudziły fragmenty "religijne" zawarte w "Małej Ninie". A przecież wystarczyłoby wziąć pod uwagę, że mamy do czynienia z dzieckiem – ośmioletnim! – które w gruncie rzeczy nie rozumie podstaw religii czy wiary, bo zna tylko formułki, a te interpretuje na swój sposób (któż z nas tego nie robił! – o często zabawnych nieporozumieniach natury religijnej, wynikających z niewiedzy czy też specyficznej dziecięcej logiki, pisaliśmy we wspomnianym przeze mnie wątku). Nina jest za mała, aby pojąć wagę komunii. Nie przeczę – na pewno są i takie dzieci, dla których stanowi ona silne duchowe przeżycie, może nawet potrafią sobie przyswoić jego głębię. Natomiast to, że Ninę i jej kolegów z klasy komunia przede wszystkim cieszy ze względu na prezenty, wydaje mi się psychologicznie prawdopodobne. Spójrzcie, jak to wygląda:

"Uważam, że komunia jest super. W długiej białej sukni wygląda się jak księżniczka, a poza tym dostaje się wspaniałe prezenty, nawet od sąsiadów. Wiem to, bo Daniel, starszy brat Luizy, miał już komunię i następnego dnia wszyscy sąsiedzi przyszli na kawę i przynieśli upominki, a mama kupiła Danielowi małą lornetkę. Też bym chciała mieć taką"[2].

I naprawdę nie dziwi, że ośmioletnie dziecko – podkreślę jeszcze raz: dziecko! – idąc do spowiedzi zazdrości przyjaciółce, że ta ma świetny grzech na sumieniu (wyjątkowo pomysłowa psota), podczas gdy "Pozostali musieli sobie wymyślać jakieś nudne grzeszki i się kłócili, kto powie, że wyrządził krzywdę przyjacielowi, a kto – że ściągał na klasówce albo że popchnął w błoto zarozumiałą Nadine, albo ukradł mamie czekoladki z szafki nocnej, albo po kryjomu oglądał telewizję. To dziwne, ale wszyscy dostaliśmy taką samą pokutę: trzy razy »Ojcze nasz« i trzy razy posprzątać stół po śniadaniu"[3].

A oto jeszcze jeden fragment pokazujący, że Nina rozumie obecność Jezusa w tabernakulum na swój własny – znów, logiczny z punktu widzenia dziecka – sposób. Zauważcie, że dla niej to zbliżenie się do tabernakulum jest głębokim przeżyciem religijnym:

"Ostatniej niedzieli po nabożeństwie schowałam się za filarem. Poczekałam, aż kościół będzie już pusty, a potem zakradłam się do tabernakulum, żeby sprawdzić, czy w środku jest Jezus. Wokół panowała cisza i czułam podniosłość chwili. Moje serce biło jak oszalałe, kiedy próbowałam otworzyć drzwiczki tabernakulum. Jednak one ani drgnęły. Wtedy ostrożnie postukałam w szafkę i cichutko powiedziałam:
– Jezu! Panie Jezu, jesteś tu?
Niestety, Jezus mi nie odpowiedział. Być może spał, bo przeistoczenie było dla niego bardzo wyczerpujące. Albo po prostu nie miał ochoty na rozmowę"[4].

Oczywiście, domyślam się, że ten cytat może wywołać oburzenie. Ale czy w istocie nie mamy do czynienia z książką po prostu uczciwą? Czy to wina Niny, że jest dzieckiem, że nie wszystko jeszcze rozumie? A może powinno się w literaturze tabuizować niewygodne kwestie religijne? Tylko dlaczego?

Sherrer jest wyrozumiała dla bohaterki, która przeinacza dogmaty wiary, bo jest za mała, aby je pojąć. Dlaczego tej wyrozumiałości zabrakło niektórym czytelnikom (często tym, co znają książkę jedynie we fragmentach)? Czy tak trudno sobie wyobrazić, że wiara dziecka może się kształtować właśnie na drodze takiego fałszywego, ale przecież pozbawionego złych intencji rozumienia i pomyłek?

Czy "Mała Nina" to antykatolicki knot? Tandeta? Książka, która wyzwoli moce piekielne? O, bynajmniej. To piękna opowieść o szukaniu siebie, o odkrywaniu rzeczywistości, a także o miłości – do rodzica, do dziecka, do zwierzęcia, do świata, może nawet do Boga.

Warto zapoznać się z tą pozycją bez uprzedzeń. Urocza Nina może podbić niejedno czytelnicze serce.


---
[1] Sophie Scherrer, "Mała Nina", przeł. Marta Krzemińska, wyd. Wilga, 2015, s. 58-59.
[2] Tamże, s. 28.
[3] Tamże, s. 161.
[4] Tamże, s. 218-219.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4878
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Vemona 25.06.2016 14:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki mogą trafiać do n... | misiak297
Właśnie skończyłam lekturę i podpisuję się pod Twoimi opiniami oburącz. Książka jest urocza, doskonale ilustruje dziecięcy punkt widzenia i punktuje dorosłych za to, jak bardzo nie potrafią z dziećmi rozmawiać.
Dzieci wiele kwestii rozumieją dosłownie, jak choćby Luiza, chcąca przeprosić za przewinienie tak, jak jej czytano na lekcji przygotowania do komunii - dziecko chce dobrze i wierzy, że postępuje właściwie, a jej matka odbiera to jak naigrawanie się z poważnej sprawy. To dla mnie kolejny dowód na to, jak inaczej niż się spodziewamy dzieci odbierają to, co usiłujemy im przekazać.
Użytkownik: Rbit 25.06.2016 19:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam lektur... | Vemona
Tak, nabijanie się z upadku wrednego sąsiada było baaardzo urocze. Z pewnością.
Użytkownik: Vemona 27.06.2016 09:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, nabijanie się z upad... | Rbit
Przede wszystkim - było realistyczne. Dzieci tak reagują, a tak szczerze mówiąc, zdaje się, że nie tylko dzieci. Czy w ramach poprawności politycznej należy podobne reakcje wykreślić z literatury? Wiem, że jak ktoś chce psa uderzyć, to kij zawsze znajdzie, widać ta książka wzbudza w niektórych takie odruchy.
Użytkownik: Rbit 27.06.2016 09:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Przede wszystkim - było r... | Vemona
Jako realistyczny obraz zachowań społecznych książka się broni. Dobrze pokazuje co z dzieckiem robi beztroska rodziców i bezmyślność nauczycieli (szczególnie katechetów). Jednak problem w tym, że niezbyt nadaje się na lekturę dla młodszych dzieci.
A "urocze" może być dla każdego co innego, więc się nie będę spierał.
Użytkownik: Vemona 27.06.2016 09:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Jako realistyczny obraz z... | Rbit
Z beztroską rodziców polemizowałabym, gorzej wypadają nauczyciele. Czy ja wiem, czy się nie nadaje? Jak zauważył Misiak - jest w typie Mikołajka, a tamte książki daje się dzieciom bez problemów. Jeśli poruszane są kwestie nieco poważniejsze, to myślę, że to dzieciom nie zaszkodzi. One będą w tym widziały realia, nic więcej. Dzieci chrzczą zwierzęta, robią im pogrzeby, kłócą się ze sobą, są zazdrosne, gdy rodzic znajduje nowego partnera - co widzisz nieodpowiedniego w tej lekturze?
Możesz się nie zgadzać, dla mnie książka jest urocza, jest o bardzo prawdziwym dzieciństwie i jest to ładne i dobrze napisane.
Użytkownik: miłośniczka 04.05.2017 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Z beztroską rodziców pole... | Vemona
Właśnie czytam - podoba mi się bardziej od Mikołajka, ale jeszcze nie czas na ostateczną konkluzję. :-) Zgadzam się, jest bardzo realistyczna. Dlaczego niby miałoby się dzieciom podstawiać pod nos tylkoo książki o nieprawdziwym świecie? Prawdziwy świat, ale oczami dziecka - przecież to jest piękne. I dobre. :-)
Użytkownik: Vemona 04.05.2017 18:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie czytam - podoba m... | miłośniczka
Mnie się też spodobała zdecydowanie bardziej niż Mikołajek, do którego jakoś zupełnie nie mam sentymentu. Świat oczami dziecka może wyglądać tak właśnie, a Nina jest bardzo szczera i miła, nawet jeśli śmieje się z upadku sąsiada.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: