Dodany: 21.03.2016 14:47|Autor: MonikaLK
Zaskakująco zabawna i mądra!
Historia siedmiu kobiet, czy też może powinnam napisać: siedmiu par, bo w tym sporcie do tanga trzeba dwojga. Są od siebie zupełnie różne, nie łączy ich absolutnie nic – poza jednym. Macierzyństwem. I ono, jak się okazuje, też nie jest takie jednoznaczne, bo w "Pokalanym poczęciu" ma siedem różnych obliczy.
Świetnym wstępem do powieści jest rozdział pierwszy, napisany z perspektywy ginekologa. To on stwierdza u bohaterek stan błogosławiony bądź jego brak. Podejście ma na wskroś profesjonalne, pacjentki go uwielbiają, jednak czytelnik poznaje nie tylko jego słowa, ale niestety również myśli. No cóż, doktor Ireneusz jest świetnym fachowcem, lecz również zbyt pewnym siebie cynikiem. W komicznych, ale przerażających z perspektywy potencjalnej pacjentki monologach myślowych ocenia każdą z pań i klasyfikuje jako tę, którą by przeleciał lub nie albo którą z pewnością przeleci. To wszystko jest niby zabawne, jednak w podświadomości pozostaje taki szczególik: przecież lekarz to też normalny facet, prawda? Co tu dużo mówić, odetchnęłam, że moją ciążę prowadzi kobieta :).
Przed zapoznaniem się z tą książką byłam świadoma różnych obliczy instynktu macierzyńskiego, ale dopiero dzięki niej miałam okazję przekonać się, co kieruje poszczególnymi wyborami. Ponieważ każdy rozdział był dla mnie niespodzianką, nie zagłębię się w szczegóły, żeby i wam niespodzianki nie zepsuć, ale postaram się pobieżnie nakreślić ich charakter.
Myśląc o macierzyństwie idealnym, widzę jeden utarty schemat. On i ona kochają się na tyle mocno, że postanawiają związać swoje życia na zawsze. Przez jakiś czas cieszą sie sobą nawzajem, realizują życiowe ambicje, korzystają ze wszystkich przywilejów młodych małżonków – do czasu, kiedy decydują, że nadeszła pora, by ich miłość wydała owoc. Taki to bajkowy obrazek wykreowała moja wyobraźnia. „Pokalane poczęcia” zweryfikowały ten scenariusz. Bo co zrobić, kiedy tylko jeden element tandemu czuje instynkt? Albo jeśli drugiego w ogóle nie ma i trzeba sobie poradzić w sposób niekonwencjonalny, wydając na świat dziecko z probówki? Najlepsza zabawa zaczyna się wtedy, kiedy potencjalny ojciec nie ma pojęcia, że płodzi potomka, albo kiedy o płodności decyduje wola boska…
Takie to właśnie perypetie, najogólniej mówiąc, przeżywają bohaterowie. Książka napisana jest bardzo profesjonalnie, choć w luźnym stylu, często wywołuje śmiech to, w jak nieprawdopodobne sytuacje jest się w stanie wpakować człowiek. Po przemyśleniu wszystkiego doszłam jednak do wniosku, że w tych kilku krótkich opowiadaniach nie ma zagadnień, o jakich nie słyszałabym już wcześniej. Kwestią kluczową jest decyzja. Wieczny dylemat obojga płci: czy jestem już gotowy/gotowa na ten krok? Czy ja i mój partner poradzimy sobie z taką odpowiedzialnością? Dlaczego niektóre kobiety rodzą dziecko za dzieckiem, a mnie się wciąż nie udaje? Co powie otoczenie na to, że do zapłodnienia doszło bez udziału ojca dziecka? I czy w ogóle ktokolwiek ma prawo kwestionować moją własną, tak bardzo prywatną decyzję?
Spodziewałam się, że „Pokalane poczęcia” w jednym momencie mnie rozbawią, w innym wzruszą, bowiem to powieść-kameleon. Mimo groteskowo komicznych sytuacji realizm niejednokrotnie dotyka nas do żywego. Z pewnością każda kobieta kiedykolwiek rozmyślająca o prokreacji znajdzie tu odwzorowanie swoich obaw i nadziei.
Czy na moją ocenę wpłynął fakt, że czytając książkę obserwowałam swój brzuszek przybierający coraz to zabawniejsze kształty? Z pewnością tak. Dlatego jestem tym bardziej ciekawa Waszych opinii z perspektywy różnych sytuacji życiowych.
Z punktu widzenia kobiety ciężarnej wydarzenia opisywane w tych opowiadaniach są bardzo bliskie, napawają współczuciem, złością bądź podziwem dla siły i wytrwałości. Tematyka, idealizowana w tak wielu powieściach, tutaj jest potraktowana bardzo racjonalnie. Nie zmienia to jednak faktu, że przy czytaniu ostatniego rozdziału łezka się w oku kręci! Nie tylko z powodu przyjścia na świat rumianego berbecia.
To bardzo specyficzna, pozornie niefrasobliwa i wyjątkowo życiowa powieść, która niczego nie ubarwia, ale też niczego nie ujmuje żadnym emocjom. Sprawia, że możemy poznać siedem zupełnie różnych odcieni miłości rodzicielskiej.
[Recenzja dostępna również na stronach: kanapaliteracka.pl, lubimyczytać.pl, empik.com]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.