Dodany: 29.01.2010 12:41|Autor: Annvina

Czytatnik: Bardzo luźne rozważania nie tylko o książkach

1 osoba poleca ten tekst.

o dwóch książkach...


Chciałabym napisać o dwóch książkach, które niedawno przeczytałam.
Po och! i ach! zachwytach kilku znanych mi osób przeczytałam Chata (Young William Paul) i dawno żadna książka tak mnie nie rozczarowała. Dla człowieka, który przez dobrych kilka lat poszukiwał Boga – zarówno w życiu jak i w literaturze, ta książka nie wnosi nic nowego. Owszem historyjka jest sympatyczna, ale Wielkie Prawdy głoszone niby przez samego Boga są banalne. Znacznie większe zamieszanie (w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu) w moim życiu i światopoglądzie zrobiły książki N.D. Walscha. Koncepcja, że Bóg może ukazać się pod postacią sympatycznej Murzynki zamiast starca z białą broda jest aż do bólu poprawna politycznie, a udaje wielką rewolucyjna ideę. Mam wrażenie, że to książka byłaby dobra dla kogoś, kto jest na samym początku swoich poszukiwań Boga i duchowości, aha i jeszcze dla osoby dość głęboko osadzonej w kulturze chrześcijańskiej. Być może gdybym przeczytała ją w wieku 15 czy 16 lat podobałaby mi się, może nawet by wpłynęła na moje postrzeganie Boga i świata, ale teraz, po wielu innych lekturach, dyskusjach , przemyśleniach i doświadczeniach nie zrobiła na mnie żadnego wrażenia, może poza irytacją.
Co mnie jeszcze drażni w tej książce, to taka bardzo chrześcijańska idea Trójcy Świętej. Jest to całkowicie niezgodne z moim światopoglądem i dlatego też trudno mi się nią zachwycić. Bóg Ojciec – może być, Duch Święty ewentualnie też, ale ten Jezus w charakterze dobrego kumpla – no nie... I na dodatek tekst „moją ukochaną kobietą jest kościół” ! A potem jakieś złagodzenie typu „to nie ma znaczenia czy są chrześcijanami, muzułmanami czy buddystami”. No to jak? Z jednej strony ukochana kobieta Jezusa to kościół chrześcijański, a z drugiej wyznanie nie ma znaczenia. Toż to nie ma sensu. Żeby jeszcze Chata była przynajmniej ładnie napisana, ale język jest prosty i naiwny. Za prosty. Nie prostotą języka Anny z książki „Halo, pan Bóg, tu Anna”, ale jakąś wymuszoną prostotą nie pasującą do opowiadania dorosłego człowieka, jakby autorowi zależało na tym, by ta lektura trafiła do wszystkich i przez wszystkich została zrozumiana...
Nie, nie, zdecydowanie to nie jest książka dla mnie – przeczytałam, nie powiem, nawet nieźle mi się czytało. Ale byłam przygotowana na wybitne, poruszające, wstrząsające moim światopoglądem dzieło, a dostałam bajeczkę dla grzecznych chrześcijańskich dzieci. Pewnie, gdybym nie miała tak wysokich oczekiwań, to podobałaby mi się trochę bardziej.
Jest jeszcze druga książka. Ta, którą nigdy nie byłam (Axelsson Majgull) Przeczytana zaraz po Chacie niesamowicie zachwyca. Zmusza do myślenia. Już dawno nie czytałam książki, tj. beletrystyki, która byłaby jednocześnie tak dobra i tak trudna. Bo ksiązek trudnych i niezbyt dobrych jest sporo – większości nie skończyłam. Segal, Gordon, Gaarder, Hosseini, którymi się ostatnio zachwycam – ich książki są dobre, bardzo dobre, ale nie są trudne. A Hawking jest trudny, dobry, ale to książki popularnonaukowe, więc jakby poza konkursem. A książka Axelson jest bardzo dobra i trudna. Wymaga 100% koncentracji. Jest tak wiele wątków i planów, że każdy akapit wymaga kilku sekund, żeby się zorientować, czy jesteśmy w teraźniejszości Mary, Marie, jej przyjaciół lub przyjaciółek, postaci drugoplanowych, a może jesteśmy w przeszłości jw...
Do tego jeszcze rozdziały typu „możliwe wycinki prasowe” albo „możliwa korespondencja”. Połapać się w tym wszystkim – to wysiłek, ale lektura warta jest tego wysiłku. Bo prócz tych wszystkich zabiegów stylistycznych i konstrukcyjnych jest jeszcze niesamowita głębia psychologiczna. Są tysiące uczuć, dobrych, złych i wszystkiego, co pomiędzy. Historie nieprawdopodobnie prawdopodobne. Tak naprawdę wszystko to może się zdarzyć. Jeszcze słówko o języku – jest piękny, miejscami poetycki, miejscami prosty, miejscami wulgarny, miejscami pełen zaskakujących metafor – w każdym zdaniu dostosowany do tego, o czym akurat opowiada. Trochę bałam się jakiegoś banalnego,happy-endowego zakończenia, ale Axelson nie poszła na łatwiznę. Dla mnie zakończenie stawia pytanie, czy przeszłość i wszystkie podjęte przez Mary i Marie decyzje tak naprawdę mają znaczenie, skoro obie na samym końcu spotykają się w tym samym miejscu, równie samotne, równie odrzucone, równie zdecydowane zacząć życie od nowa... a może je zakończyć...
I tak właśnie czytałam Tę, którą nigdy nie byłam zaraz po Chacie – i te wszystkie różnice tak bardzo rzucają się w oczy. Może dlatego też ta szwedzka powieść tak mi się podoba.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1205
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: