Dodany: 13.03.2016 15:43|Autor: reniferze

Czcigodna piesuła i jego kasjer


Pierwsze spotkanie z "Tajną misją..." wzbudziło we mnie bardzo mieszane uczucia. Niby powieść dla młodzieży, ale język miejscami szalenie skomplikowany, główny bohater irytujący, sposób prowadzenia narracji nieco dziwny. Jak to ugryźć? Co autorzy mieli na myśli, tworząc tę przedziwną historię? Dopiero po kilkudziesięciu stronach doceniłam cudowną absurdalność opowieści. Poczucie humoru panów Orłowskich nie jest oczywiste, choć są w książce fragmenty, przy których można uśmiać się do łez. Czy to naprawdę powieść dla młodzieży? Wątpię, chociażby ze względu na przytaczającą liczbę zagadnień z zakresu fizyki. A może jest tu drugie dno, metafora współczesnego świata? Nie, nie sądzę. To po prostu jedyna w swoim rodzaju rozrywka, wymagająca użycia zwojów mózgowych, z pożytkiem dla całego organizmu. Już tęsknię za Artakserksesem – za Grippą nieco mniej, ale nie pogardziłabym jego towarzystwem przez kilka godzin lektury więcej.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 854
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: mln79 04.04.2016 10:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Pierwsze spotkanie z "Taj... | reniferze
"Przytłaczająca liczba zagadnień z zakresu fizyki"??? Przeczytałem tę książkę mając mniej niż 10 lat, tuż po jej wydaniu. To była jedna z ulubionych lektur mojego dzieciństwa. Teraz, gdy moja starsza córka wchodzi powoli w wiek, w którym zaczyna się zainteresowanie tajnymi agentami ratującymi świat (choć w jej przypadku bardziej w wydaniu Barbie Tajnych Agentek niż podstarzałego kasjera z gadającym psem) odnalazłem tę książkę w domu rodziców i przeczytałem z nostalgii ponownie. Zagadnienia z zakresu fizyki ograniczają się w niej do wyjaśnienia (wyjaśnia kasjer gadającemu psu) czym jest uran i dlaczego może być użyty do skonstruowania bomby, choć nie jest materiałem wybuchowym sensu stricte. Więcej fizyki w tej książce nie ma.

O wiele bardziej obawiam się, że dla współczesnej młodzieży barierą nie do przebycia będzie anachronizm tej książki. Powstała w innej rzeczywistości społeczno-gospodarczej. Dla współczesnego młodego czytelnika musiałaby chyba być opatrzona przypisami wyjaśniającymi kto to jest (lub raczej był) "społecznik" albo "turysta dewizowy z drugiego obszaru płatniczego", co to jest "opakowanie zastępcze" i czemu kontakty głównego bohatera z obywatelami krajów zachodniej Europy lub USA wzbudzają podejrzliwość i niechęć jego sąsiadów i przełożonego w pracy. Niestety spora część humoru tej książki będzie z ww. powodu nieczytelna dla późno urodzonych, podobnie jak nieczytelne dla nich są filmy Barei.

Lektura ta ma współcześnie wartość jedynie nostalgiczną. Kto jej nie czytał w dzieciństwie w latach 80-tych ten już jej nie doceni, bo humor i fabuła jest na poziomie młodszych nastolatków, ale tych z minionej epoki.
Użytkownik: reniferze 04.04.2016 10:21 napisał(a):
Odpowiedź na: "Przytłaczająca liczba za... | mln79
Sam początek książki, jeszcze sprzed tajnej misji, zawiera wiele informacji na temat wynalazków Grippy - i te fragmenty nieco mnie zmęczyły swoją "fachowością".

Nie zgodzę się co do niemożności zrozumienia rzeczywistości społeczno-gospodarczej, bo wystarczy niewielka wiedza o PRL, żeby się orientować w tej kwestii - ale może jestem już na tyle stara, że to dla mnie oczywiste sprawy. Być może dla młodzieży ten rodzaj poczucia humoru istotnie już nie trafi... a szkoda, bo książka ma wiele uroku.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: