Dodany: 27.01.2010 23:08|Autor: etaoni

Książki i okolice> Książki w ogóle

1 osoba poleca ten tekst.

"Buszujacy w zbozu" - i inne lapsusy tlumaczen ...


tytul wprowadzajacy w blad ? Co myslicie o tym polskim tytule ?
Nie uwazacie, ze jak juz, to powinno byc "Wylapywacz buszujacych w zbozu" ? na ile swobody moze pozwolic sobie tlumacz ? Angielski tytul ksiazki "Catcher in the rye" jest wedlug mnie bezsensownie przetlumaczony ... macie jakies inne przyklady niepozadanej artystycznej dowolnosci ?
Andrzej.
Wyświetleń: 23045
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 52
Użytkownik: Marooned 28.01.2010 10:53 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Czytałem tę książkę wieki temu, ale z tego co pamiętam Holden Caufield "buszuje" po Nowym Jorku, tak jak można buszować po polu zboża - można się zgubić jeśli nie zna się dokładnie drogi. Wg. Mnie tytuł trafiony :)
PS. Wyłapywacz buszujących w zbożu ? Kto by to kupił ?
Użytkownik: etaoni 28.01.2010 15:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałem tę książkę wieki... | Marooned
Sluchaj, tu nie chodzi o ty, by trafic w tutyl wybierajac sobie chwytliwy tytul rynkowy czy dowolnie zinterpretowac oryginal ... to o czym piszesz zupelnie nie trzyma sie kupy ... ani nie oddaje prawdziwego poslania tej ksiazki (bo to nie chodzi o paletanie sie po Nowym Jorku)
ani nawet nie tlumaczy doslownie oryginalu ... Holden nie byl tym co buszowal w zbozu, byli nimi ci, ktorymi mial zamiar sie opiekowac, nie dopuszczajac do ich upadku, w razie przekroczenia granicy zboza ...
Ale to ON mial byc tytulowym bohaterem, jako WYLAPYWACZ (catcher), a nie buszujacy, ktorych mial wylapywac ... dla mnie ten tytul to za daleko idaca swoboda tlumacza ... niedopuszczalna ...
Gdybym mial do wyboru dwa tytuly: "Buszujacy w zbozu" i "Wylapywacz buszujacych w zbozu", to wybralbym ten drugi ... i wcale nie pretenduje do tego, ze wylapywacz to najwlasciwsze ujecie slowa catcher ... i calej ideii tej ksiazki ...
Użytkownik: hburdon 28.01.2010 21:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Sluchaj, tu nie chodzi o ... | etaoni
A "zboże" Ci nie przeszkadza? Przecież w oryginale jest "żyto".
Użytkownik: etaoni 28.01.2010 22:01 napisał(a):
Odpowiedź na: A "zboże" Ci nie przeszka... | hburdon
oczywiscie, ze mi przeszkadza ... to zwyczajne niedbalstwo ... i oszukiwanie ludzi, ktorzy nie znaja angielskiego ...
Użytkownik: aleutka 28.01.2010 20:43 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Nic gorszego niż tłumacz, który przesadza - albo jest co do litery wierny tekstowi, albo pozwala sobie na za daleko idące przeróbki. I otóż "Wyłapywacz buszujących w zbożu" to właśnie moim zdaniem przykład przesadnej wierności literze oryginału. Naprawdę nie masz poczucia, że "Wyłapywacz buszujących w zbożu" brzmi trochę nienaturalnie, najdelikatniej rzecz ujmując? Ja odczuwam to trochę jak wymuszony neologizm, który zupełnie nie pasuje do naturalnej polszczyzny, choć niewątpliwie gramatycznie jest poprawny.

A "Buszujący w zbożu" z kolei bardzo mi przemawia do wyobraźni. I oddaje samego ducha oryginału moim zdaniem. Holden mówi o ile pamiętam, że chciałby być kimś, kto odnajduje i łapie dzieci biegające w zbożu. Jako matka dwulatki mogę tylko potwierdzić - będzie się musiał nieźle nabuszować żeby je złapać. Tytuł ten przywołuje też w moim wypadku wspomnienia z dzieciństwa, kiedy sama właśnie buszowałam w polu kukurydzy, taaaaaakiej wysokiej, pewna, że nikt mnie nie znajdzie. Więc jakieś reminiscencje tych dzieci biegających w zbożu dla mnie tam są. Tytuł jest też dodatkowo dwuznaczny, bo może oddawać zagubienie i dziecinność samego Holdena, więc ma dodatkowy bonus. Jak dla mnie - bardzo dobrze.
Użytkownik: imarba 28.01.2010 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic gorszego niż tłumacz,... | aleutka
Zgadzam się z tobą całkowicie - rzeczownik "wyłapywacz" do dziś prawdopodobnie nie istniał, choć za jakiś czas pojawi się w słownikach języka polskiego tak jak w jednym ze słowników języka francuskiego wykryłam ( nie ja sama, ale na studiach jeszcze) słowo ujad (sic!) przetłumaczone na coś jakby "gryz"
Jeden gryz to jeden ujad - logiczne, ale czy po polsku?
Użytkownik: etaoni 28.01.2010 21:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic gorszego niż tłumacz,... | aleutka
dla mnie buszujacy to ten co buszuje ... tytul wyraznie mowi o lapiacym a nie o buszujacycm ... ciagle uwazam, ze to za daleki odjazd od oryginalu ...
Użytkownik: Gocha1989{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 28.01.2010 21:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic gorszego niż tłumacz,... | aleutka
No pewnie że nic gorszego jak tłumacz, który co do słowa jest wierny oryginałowi. Wyłapywacz buszującyh w zboży, hahaha.

To może i Szekspira tłumaczyć totalnie dosłownie? :D Chcialabym to zobaczyć :D
Użytkownik: etaoni 28.01.2010 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic gorszego niż tłumacz,... | aleutka
ja sie wcale nie upieram ze ma byc Wylapywacz w tytule ... chce tylko pokazac, ze tytul odnosi sie do glownego bohatera a nie do jakiejs grupy ludzi, ktora (buszujac) ma ratowac autor ... gdyby tytul brzmial np. "Roaming in the rye" albo "Players in the rye" wtedy tlumaczenie na Buszujacy ... byloby OK ...
Użytkownik: Gocha1989{0} obchodzi dzisiaj swoje urodziny BiblioNETkowe! Kliknij aby dowiedzieć się które! 28.01.2010 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: ja sie wcale nie upieram ... | etaoni
Nie wiem czy "Wyłapywacz w życie" byłby lepszym tytułem, chociaż przecież byłby dosłowny.

I nie bardzo rozumiem czemu się uczepiłaś tego że tytuł nie określa tego kogo powinien. Określa przecież :D
Użytkownik: Marylek 28.01.2010 22:15 napisał(a):
Odpowiedź na: ja sie wcale nie upieram ... | etaoni
Bardzo Cię proszę o używanie dużych liter na początku zdania i ogólne stosowanie się do zasad pisowni i interpunkcji polskiej. Twój sposób pisania przeszkadza mi co najmniej tak bardzo, jak Tobie niewłaściwe tłumaczenie tytułu książki.

Dziękuję.
Użytkownik: etaoni 28.01.2010 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Nic gorszego niż tłumacz,... | aleutka
to ze przemawia do wyobrazni, nie znaczy ze jest poprawny ... gdyby ksiazke nazwac "Okrakiem na bombie-A" to tez by to przemawialo do wyobrazni, przeciez Holden chcialby usiasc na bombie w czasie ataku atomowego ... jak tylko to sie ma do oryginalnego tytulu "Catcher in the rye" ?
Użytkownik: Marooned 28.01.2010 22:17 napisał(a):
Odpowiedź na: to ze przemawia do wyobra... | etaoni
Słynny już przykład "Die Hard" - "Szklana pułapka". Akcja filmu dzieje się w wieżowcu, więc przekład jest ok. No bo jak to przełożyć ? "Nie daj się zabić" ?
Przekład musi przede wszystkim dotrzeć do czytelnika, spodobać się mu. "Buszujący w zbożu" jest bardziej chwytliwy/melodyjny od "Buszującego w życie" i "wyłapywacza..." (to już w ogóle jest jakiś potwór).
"Catcher" to też pozycja w baseballu, sporcie bardzo popularnym w USA - polski ekwiwalent tego słowa to "łapacz" co niestety brzmi dość niefortunnie...wyobraź sobie dialog w sklepie gdzie ktoś chce kupić książkę pod tytułem "łapacz w życie". Buszujący w zbożu" brzmi o wiele bardziej tajemniczo i sugestywnie, niż tytuł w którym główną rolę odgrywa słowo wzięte ze sportu którego nikt w Polsce nie zna.
Użytkownik: aleutka 28.01.2010 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: to ze przemawia do wyobra... | etaoni
Trochę mi ręce opadły - no przecież tłumaczyłam - to nie polega tylko na tym że przemawia do wyobraźni. Dla mnie nawiązuje bardzo dobrze do tej właśnie wypowiedzi Holdena, w której on tłumaczy, kim chciałby być. Podobnie jak tytuł oryginału. Holden chciałby łapać biegające w zbożu dzieci. Dla mnie jest oczywiste, że buszowanie w tymże zbożu byłoby nieodłączną częścią tej pracy. Już całkowicie subiektywnie - tytuł jest dla mnie przepełniony nostalgią i tęsknotą, bardzo dobry. Porównanie z bombą A jest conajmniej ehem - nieprzemyślane, bo tytuł "Buszujący w zbożu" nie jest z kosmosu - w sposób wyraźny oddaje ducha oryginału i pasuje do powieści.

Ma się natomiast do tytułu Catcher in the Rye w podobny sposób, jak polski tytuł Rybki z ferajny ma się do oryginalnego Shark Tale. Czasami nie da się dosłownie, na ogół nie da się dosłownie.

Użytkownik: etaoni 28.01.2010 22:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Trochę mi ręce opadły - n... | aleutka
skad wiesz, ze buszowanie byloby czescia jego pracy ... ? co to wogole znaczy "buszowanie" ? zabawianie sie w gestwinach, uganianie sie, myszkowanie ? nie wiem dokladnie ... on nie mial uganiac sie tylko stac na strazy, stad w tytule slowo catcher ... nie, nie przemawia do mnie twoj argument ... fantazjujesz, za bardzo odjezdzasz od oryginalu ...
doslownie tlumaczone powinno byc "lapacz w zycie" ... dopiero od tego doslownego mozemy robic swoje wycieczki, a nie co na fantazja podpowiada, ze byloby lepiej ...
Użytkownik: Marooned 28.01.2010 22:50 napisał(a):
Odpowiedź na: skad wiesz, ze buszowanie... | etaoni
Skoro ma łapać tych co mają wypaść z pola, musi buszować - czyli ich szukać, gonić, śledzić...
Zresztą tytuł nie zawsze musi być tłumaczony dosłownie - np. zbiór opowiadań Stephena Kinga "Different Seasons" wydano u nas jako "Cztery pory roku". O wiele lepiej to brzmi niż "różne sezony/pory roku", prawda ?
Użytkownik: Marylek 28.01.2010 22:56 napisał(a):
Odpowiedź na: skad wiesz, ze buszowanie... | etaoni
Bardzo Cię proszę, po raz wtóry, o używanie dużych liter na początku zdania i ogólne stosowanie się do zasad pisowni i interpunkcji polskiej. Twój sposób pisania przeszkadza mi co najmniej tak bardzo, jak Tobie niewłaściwe tłumaczenie tytułu książki. Tak jak naisałeś wyżej - "to zwyczajne niedbalstwo".

Dziękuję.

Użytkownik: etaoni 29.01.2010 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Bardzo Cię proszę, po raz... | Marylek
Marylek, przestaniesz mnie szpiegowac ?
Użytkownik: wtm 29.01.2010 00:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Marylek, przestaniesz mni... | etaoni
Nie rozumiem o co ci chodzi. Marylek nie jest tu jedyną osobą, której takie rzeczy przeszkadzają.
Użytkownik: etaoni 29.01.2010 03:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie rozumiem o co ci chod... | wtm
[ciach] Przypominam, że nie dyskutujemy o czytelnikach ale o książkach o czym wyraźnie mówi Regulamin. Od pisania zgodnie z regułami także nikt jeszcze nie umarł. Admin
Użytkownik: aleutka 28.01.2010 23:41 napisał(a):
Odpowiedź na: skad wiesz, ze buszowanie... | etaoni
Catcher to ktos, kto stoi na strazy? Ale nie da sie pilnowac dzieci STOJAC, to ci gwarantuje. Czlowiek biega, zaglada we wszystkie zakamarki, bo w ulamku sekundy dziecko moze zniknac z predkoscia ponadswietlna. Jezeli wyobrazam sobie pilnowanie dziecka biegajacego w zbozu, to slowo buszowanie (niekiedy desperackie, nawiasem mowiac) bardzo dobrze oddaje to zajecie. Oczyma wyobrazni widze wlasnie rozgarnianie tej gestwiny zboza, bieganie we wszystkich kierunkach, nawolywanie - buszowanie wlasnie w tym zbozu. Jesli ktos chce zlapac to dziecko jak na lapacza (hehehehe) przystalo, to musi sie niezle nabiegac i naszukac. Wiec nie, nie przekonasz mnie, ze odjezdzam od oryginalu. Lapacz w zycie... To ja juz nic nie mowie.
Użytkownik: imarba 28.01.2010 21:04 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Tłumacz ma za zadanie tłumaczyć - wydawca sprzedać. O tłumaczeniu decyduje tłumacz, a o tytule NIESTETY wydawca - wiem o czym mówię.
Dla mnie ideałem tłumacza jest Piotr Cholewa. Jest genialnie genialny :)
Wpadek literackich, językowych i merytorycznych znam mnóstwo, ale cokolwiek i jakkolwiek przetłumaczyłby tłumacz tytuł to sprawa i sprawka wydawcy.
Użytkownik: Korniszon13 28.01.2010 23:44 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Muszę przyłączyć się do chóru głosów, ze niestety nie masz racji. Dobrze przetłumaczony tytuł nie musi być dosłowny, ale adekwatnie odnoszący się do treści, a przede wszystkim naturalnie brzmiący w języku, na który się tłumaczy. Twoja propozycja z "wyłapywaczem" brzmi jak komiczny i nieudolny neologizm.
Nie jest sztuką słownikowo przełożyć słowo po słowie. Wartościowe tłumaczenie jest bardziej skomplikowane. Była tu kiedyś dyskusja o przekładach poezji - uważam, ze z tytułami jest podobnie. To forma krótka, ale zazwyczaj ma być chwytliwa, intrygująca. Owszem, dająca pojęcie o tekście, ale nie infantylna w swoim brzmieniu, bardziej elegancka. Tak jak z poezją, która ze względu na swoją rytmikę i zazwyczaj niewielką długość nie zezwala na brutalną dosłowność translacji, ale raczej na uchwycenie sensu, trafność.
Użytkownik: etaoni 29.01.2010 03:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Muszę przyłączyć się do c... | Korniszon13
wydaje mi sie, ze rozmawiamy o dwoch roznych ksiazkach ... moja sila, czy moze slaboscia jest to, ze znam tylko wersje angielska ... nigdy w zyciu nie przyszloby mi do glowy przetlumaczyc tytulu w sposob w jaki to jest prezentowane w popularnym polskim tlumaczeniu ... dostaliscie przeflancowany produkt, jak zajadalem sie orginalna recepta ... zakonczmy ta dyskusje ...
Użytkownik: Czajka 29.01.2010 05:39 napisał(a):
Odpowiedź na: wydaje mi sie, ze rozmawi... | etaoni
Może Twoją słabością też jest utrudniony dostęp do słowników polskich? "buszować - biegać, kręcić się, krążyć po jakimś terenie zaglądając w każde miejsce, zwykle szukać czegoś"
Wracając do meritum tematu, Tobie przetłumaczony tytuł się nie podoba, innym się podoba i to uzasadniają, nie bardzo rozumiem czemu Cię to uraża?
W kwestii nicku, jak to wdzięcznie określasz, potylicznego - to jest przypadkiem dobre nawiązanie do tematu tłumaczeń, ale skoro zajadasz się głównie oryginalnymi receptami, może i w tym przypadku nie miałeś okazji się zapoznać ze spolszczeniem tej książki, z której właśnie pochodzą URORURODZINY.

I to nie Marylek *musi* omijać Twoje posty, ale Ty *musisz* się stosować do regulaminu tej strony, jeżeli chcesz się na niej udzielać, podobnie jak w miejscu dla niepalących to palacz musi się powstrzymać od niepalenia a nie inni mają chodzić z pozatykanymi nosami.
Użytkownik: Marooned 29.01.2010 13:53 napisał(a):
Odpowiedź na: wydaje mi sie, ze rozmawi... | etaoni
Jak można jeść receptę ?;)
Poza tym słowo "buszujący" może oznaczać dzieci buszujące w zbożu, które Holden miałby łapać. Nie musi odnosić się to do jego osoby.
Użytkownik: misiabela 29.01.2010 08:24 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Kochani, po co prowadzicie tę dyskusję? To droga do nikąd. Wystarczy wejść na profil użytkownika i wszystko jasne. Owszem, miał prawo wyrazić swoją opinię, parę osób wyraziło swoją, ale to nie jest żadna konstruktywna dyskusja, tylko przekrzykiwanie się. Dla mnie klasyczny trolling. EOT
Użytkownik: Marylek 29.01.2010 10:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Kochani, po co prowadzici... | misiabela
Zgłosiłam gdzie trzeba.
Użytkownik: paren 29.01.2010 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgłosiłam gdzie trzeba. | Marylek
Dobrze zrobiłaś.
Użytkownik: etaoni 29.01.2010 12:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Dobrze zrobiłaś. | paren
chwileczke, chwileczke ... nie uzywam obrazliwych slow, a to jak pisze to mojs tyl pisania ... mam wskazac wam ksiazki, ktore weszly do klasyki a gdzie roi sie od k...w i innych, wlaczjac w to naszego Buszujacego ? ? co wy tacy purytanscy ? nie widzieliscie prawdziwych trolli na forach ?
Użytkownik: hburdon 29.01.2010 12:39 napisał(a):
Odpowiedź na: chwileczke, chwileczke ..... | etaoni
Tu nie literatura piękna, tu forum. Trzeba było przeczytać regulamin przed zaakceptowaniem go.

"Komentarze i Czytatki powinny być pisane zgodnie z zasadami polskiej ortografii i interpunkcji"

BiblioNETka jest sieciową ostoją poprawnej polszczyzny i zależy nam na tym, żeby tak zostało.
Użytkownik: Marylek 29.01.2010 12:52 napisał(a):
Odpowiedź na: chwileczke, chwileczke ..... | etaoni
Stając się użytkownikiem tego serwisu DOBROWOLNIE zaakceptowałeś regulamin, którego fragment przytacza powyżej Hania B. Jeśli Ci sie nie podobał, mogłeś tego nie robić.

Nikt nie wymaga od Ciebie cudów. Nikt nie zarzuca Ci wulgarności ani obrażania innych. Jedynie dostosowania się do zasad tu panujących, które sam przyjąłeś. Jeśli nie czytałeś Regulaminu, tym gorzej dla Ciebie.

W BiblioNETce piszemy poprawną polszczyzną. Właśnie po to, żeby nie było tak, jak na innych forach.

Czy to tak trudno zrozumieć?
Użytkownik: paren 29.01.2010 13:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Stając się użytkownikiem ... | Marylek
W moim wpisie krótko przed ósmą (powyżej) rzeczywiście przytoczyłam (poza tym samym, co Hania) fragment Regulaminu forum:

"Zabrania się: Obrażania, atakowania, poniżania etc. innych uczestników forum...."

Miałam na myśli "atakowanie" i "etc.", czyli bezpośrednie odnoszenie się do uczestników forum: Ciebie i wtm (jego podpisu), sformułowane w sposób trudny dla mnie do zaakceptowania. Może o tym myślał etaoni, odpisując mi, że zarzucam mu obrażanie innych. Dalej jednak uważam, że swoimi wypowiedziami, których tu cytować nie chcę, naruszył również ten punkt Regulaminu.
Użytkownik: misiabela 29.01.2010 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: chwileczke, chwileczke ..... | etaoni
Abstrahując od zasad poprawnej polszczyzny, nie podoba mi się również sposób prowadzenia przez Ciebe dyskusji - dosyć agresywny i nieprzyjemny.
Użytkownik: etaoni 29.01.2010 13:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Abstrahując od zasad popr... | misiabela
Przepraszam Was wszystkich, znikam ... wolalem zawsze sluchac Kaluzynskiego niz jego "dobrze wychowanych" oponentow ... jego zapamietalem na zawsze, reszte dodajcie sobie sami ...
Pozdr,
Andrzej.
Użytkownik: pankracja 01.02.2010 11:12 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Niedawno przeczytałam "Niebezpieczne związki" Laclosa, przetłumaczone przez Boya. Zdębiałam... Tłumaczenie zostało uzupełnione przez innego tłumacza i okazało się, że Boy opuścił znaczne fragmenty powieści (w tym kilka całych listów), zmieniając tym samym wymowę książki. Cóż, zawsze do Boya miałam spore zaufanie, a teraz mam poważne wątpliwośći sięgając po kolejną przełożoną przez niego pozycję...
Wydaje mi się, że przy tego rodzaju "poprawkach" tekstu, taki czy inny przekład samego tytułu to naprawdę niewielki problem... A tytuł, według mnie, powinien po prostu dobrze sprzedać książkę, nawet jeżeli znacznie odbiega od oryginału.
Użytkownik: aleutka 10.02.2010 14:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Niedawno przeczytałam "Ni... | pankracja
Ale Boy wyraźnie zaznaczył, że skrócił (przynajmniej w moim egzemplarzu było to zaznaczone, mówił też że dlatego właśnie numeracja niektórych listów nie jest w pełni chronologiczna) - więc zaufanie nadal mieć można. Nie umiem ocenić, na ile to zmieniało wymowę książki, ale uczciwie ostrzeżono, że skróty były. A pomyśl o takim na przykład Błękitnym zamku - zmieniono imię głównej bohaterki - imię, którego historia całkiem sporo o bohaterce mogła mówić - i powycinano brutalnie masę fragmentów, ani słowem nie ostrzegając czytelników.
Albo ten barbarzyński skrót Rodziny Palliserów - z wielotomowej sagi zrobiono jedną książkę i jeszcze ten dziennikarzyna, autor przedsięwzięcia beztrosko mówi w przedmowie, że wiedział lepiej niż autor, co powycinać należy, bo za długie było. Jak śmiał jeszcze używać oryginalnego tytułu pozostaje dla mnie zagadką. Ale tupet niektórych nie zna granic.
Użytkownik: pankracja 10.02.2010 20:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale Boy wyraźnie zaznaczy... | aleutka
Cóż, samo przyznanie się do skrótów jeszcze tłumacza nie usprawiedliwia. Wypadałoby przynajmniej wyjaśnić, dlaczego owe skróty powstały. Istnieje teoria, która mówi, że po prostu tłumacz szybko potrzebował pieniędzy, terminy uciekały i nie zdążył przełożyć całości (kto wie, w "Niebezpiecznych związkach" brakuje między innymi dwóch ostatnich listów).
Niestety, książek o których piszesz nie znam, więc nie jestem w stanie wypowiedzieć się na ich temat (chociaż sam fakt skracania czegokolwiek wbrew intencjom autora uważam za skandaliczny). Przypomniało mi się jednak, jak było z książkami Pratchetta - dwie części cyklu mają za główną bohaterkę Akwillę Dokuczliwą, a trzecia Tiffany Obolałą (tutaj pojawił się inny tłumacz). Prawda, że brzmi niemal identycznie? :-)
Użytkownik: aleutka 14.02.2010 19:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, samo przyznanie się ... | pankracja
Moze nie usprawiedliwia, ale z pewnoscia swiadczy o uczciwych intencjach, wiec zaufanie jest uprawnione - a tego przede wszystkim dotyczyla wypowiedz poprzednia.
Och Akwila i jej brat Bywart (zamiast Tiffany i Wentwortha) do dzis sa zrodlem szczerej uciechy fanow Pratchetta. Ok, worth to wart, ale bez przesady:)) A nazwisko jest znaczace i trzeba je przetlumaczyc - w tym przypadku oba warianty sa poprawne (w oryginale jest Aching).
Użytkownik: pankracja 15.02.2010 13:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Moze nie usprawiedliwia, ... | aleutka
Skoro obydwa warianty są poprawne, to po co ta zmiana? Może tylko dlatego, żeby tłumacz mógł się popisać swoją inwencją... W każdym razie ja odniosłam wrażenie, że czytam książkę o zupełnie innych bohaterach, a nie jestem pewna, czy tak powinno być...
Użytkownik: aleutka 15.02.2010 13:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Skoro obydwa warianty są ... | pankracja
Moze jakies prawa autorskie stoja na drodze, ktoz moze wiedziec:))
Użytkownik: emkawu 16.02.2010 15:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Cóż, samo przyznanie się ... | pankracja
A co jest w tych dwóch ostatnich listach? :-)
Użytkownik: pankracja 17.02.2010 13:44 napisał(a):
Odpowiedź na: A co jest w tych dwóch os... | emkawu
Cóż, pamięć ludzka jest zawodna :-). Nie brakuje całych ostatnich listów, tylko ich fragmentów, zwłaszcza przedostatniego i kilku poprzednich. We fragmentach tych najwięcej jest mowy o śmierci prezydentowej de Tourvel.
Pod koniec pominięty został w całości list pani de Volange do pani de Rosemonde. Zawarta jest w nim informacja, że prezydentowa odzyskała przytomność i podyktowała list do nieznanego adresata. Adresatów tych jest w sumie kilku (mąż, Valmont), list ten (również pominięty), pani de Volange przesyła w załączniku.
Prezydentowa de Tourvel pisze ogólnie o swoich cierpieniach duchowych, o tym, że mąż powinien ją ukarać, że "widmo" Valmonta ją prześladuje, ale z wymowy można wywnioskować, że tak naprawdę ona ciągle go kocha.
Cóż, mam wrażenie, że Boy prezydentowej nie lubił i w związku z tym uznał, że nie warto poświęcać jej tyle miejsca, ile zrobił to autor.
Ponieważ ja sama nie jestem dobra w interpretacjach, polecam przypis tłumacza w książce wydanej przez Educational Oxford, w serii Klasyka Romansu :-)
Użytkownik: yerba_mate 10.02.2010 15:45 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Ja kupiłam niedawno nowy przekład "Procesu" Kafki i bardzo zdziwiło mnie dlaczego zmienione są nazwiska bohaterów: rozumiem że lepiej brzmi Lenka niż Leni, ale czemu pannę Burstner zmieniono na pannę Bzykier albo panią Grubach na panią Grobosch? Nazwisk chyba nie powinno się zmieniać?
Użytkownik: Syxtus 10.02.2010 16:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja kupiłam niedawno nowy ... | yerba_mate
A powiedz, zmienia się Twój odbiór panny Burstner, kiedy czytasz o niej jako o "pannie Bzykier"?
Z tego co ja - hobbysta - wiem, to owszem, przekłada się. Problem polega raczej na tym, żeby po pierwsze - rozpoznać kiedy warto przełożyć, po drugie - umiejętnie to zrobić.
Co do pierwszego, chodziliśmy z żoną niedawno równolegle na dwa różne warsztaty z przekładu i oboje dostaliśmy teksty, w których nazwiska należało wg prowadzących przełożyć. W jednym przypadku było to zupełnie oczywiste, bo inaczej tekst ogromnie dużo by stracił. W drugim nie zauważyliśmy tego wcale, a ostatecznie rzeczywiście był to jakiś plus, choć moim zdaniem bez tej zmiany czytelnik i tak otrzymałby jasny przekaz.
Co do drugiego, no to właśnie odpowiedź no moje pytanie z początku posta może załatwić sprawę - jeśli czujesz różnicę, to Ekierowi się udało.
Tyle, że tu mam trochę problem z tą Grubach-Grobosch - domyślam się, że Ekier miał jakiś powód, żeby tak zrobić, ale nie jestem pewien, jaki. Byłem zresztą na wykładzie z okazji tego przekładu i on tam tak szczegółowo pokazywał, dlaczego dokonywał wybranych zmian (no niestety nie mówił o imionach, ale np. o scenie, gdy K. chwyta za klamkę i w progu rzuca szyderę sędziom), że naprawdę trudno mi uwierzyć, co by nie przekrążył wieczora w gabinecie zastanawiajac się nad tą zmianą. No chyba, że przekombinował (tak jak w dyskusji po spotkaniu pojawił się wątek, wg którego wspomniana klamka symbolizowała męski członek - jak się człowiek za bardzo w tej hermeneutycznej spirali zakręci, to się czasem jednemu z drugim gwiazdki czy inne ciała objawiają najwyraźniej).

PS Acha, Bzykier to moim zdaniem od bürsten - wulg. uprawiać stosunek :)
Użytkownik: aleutka 16.02.2010 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: A powiedz, zmienia się Tw... | Syxtus
Nie, wg mnie sie nie zmienia. Co gorsza, kiedy czytam Panna Bzykier nachalnie pojawiaja sie w mojej glowie mysli o nadgorliwosci tlumacza i stworzeniu jakiegos takiego niezrecznego tworu, ktory jest owszem teoretycznie poprawny, ale stworzony na sile. Brzmi okropnie jako polskie nazwisko.
Ja nie wiem, Baranczak na przyklad spolszczal nazwiska i jakos mu to znacznie zreczniej wychodzilo. Krzysztof Okpisz, Krawiec Chudzina - to wszystko brzmi po prostu naturalnie. Nawet ten Podszewka nieszczesny:)
Użytkownik: Syxtus 18.02.2010 08:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie, wg mnie sie nie zmie... | aleutka
Dziekuję Ci za tego posta tym bardziej, że sam nie mam teraz dostępu do przekładu Ekiera i stąd polegam na Twoim odbiorze.

No tak, nazwiskami jak najbardziej moglibyśmy się podeprzeć - ja o przekładzie Ekiera dowiedziałem się na zajęciach u Lipszyca, który - jeśli dobrze sobie przypominam - był próbą przełożenia nazwisk życzliwie zainteresowany (ale nie dam głowy, że życzliwość oceny rozciągała się na końcowy efekt). Z kolei to, co Ekier wydaje się robić z panną Bürstner - Bzykier, a co odróżnia go akurat tutaj od Barańczaka, którego przywołałaś, ten "twór", to w zasadzie próba szukania wspólnego mianownika przy nazwach własnych, którą uprawia np. Wojnakowski. Ale wcale nie jestem pewien, czy próbuje to robić także w taki "mechaniczny" sposób (wiem, że robi to szukając nazwisk mogących wywołać potrzebne skojarzenie, ale nie brzmiących zupełnie obco dla polskiego czytelnika, dla Bürstner nic mi tu takiego do głowy nie przychodzi).

Odnośnie "nadgorliwości" kombinowałem sobie jeszcze z "Grubach" - "Grobosch", kojarzy mi się taka wypowiedź, że w Pradze Kafki nazwisko było istotną wskazówką co do pochodzenia czy pozycji społecznej (inaczej "funkcjonowały" nazwiska typowo niemieckie, inaczej żydowskie) i to tłumaczenie mogło mieć na celu "wskazanie" polskiemu czytelnikowi różnicy. I już abstrahując od tego, czy taka była funkcja tego przekładu, zacząłem się zastanawiać, ilu czytelników zdałoby z niej sobie sprawę, i w związku z tym - czy tu właśnie nie byłoby tej nadgorliwości, o której pisałaś. I chyba jednak nie, bo jeśli ktoś celuje - a tak musiało być u Ekiera - w przekład artystyczny, który potem na okładce określa się "kongenialnym", próbuje objąć przekładem jak najwięcej znaczeń i skojarzeń, które dostrzega w wyjściowym tekście, niezależnie od tego, czy doceni to szersza rzesza czytelników, czy może tylko wąskie grono specjalistów. Więc ostatecznie Twój post odbierałbym nie jako krytykę decyzji, ale wykonania.

PS. No ale żeby nie wyszło, że tak sobie wszystko ładnie poukładałem, otwarte pozostaje pytanie - co jeśli tłumacz widzi tych znaczeń zbyt dużo..? :)
Użytkownik: Dernhelm 10.02.2010 23:46 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Polecam artykuł Edwarda Balcerzana pod tytułem "Poetyka przekładu artystycznego", którego fragment pozwolę sobie przytoczyć:

"Są utwory, w których rolę tytułu trudno przecenić. Jest w nim wszystko, co ważne dla całości. Główny sens, koncepcja poetyki, klucz do szyfru stylistycznego. Do takich dzieł należy powieść J. D. Salingera pt. The catcher in the rye. Słowo „catcher” jest terminem sportowym, oznacza bramkarza w baseballu. Kojarzy się nadto z „chwytaniem”, „łowieniem”, pośrednio także z „polowaniem”.
W siedemnastu językach, na które przetłumaczono powieść Salingera, nie ma bezpośredniego odpowiednika słowa „catcher”. Każde tłumaczenie rozstrzyga ten problem inaczej. Duża część przekładów stara się zachować metaforyczny charakter tytułu i utrzymać się w granicach pola sensów wyznaczonych przez tytuł oryginału.
Przekład fiński i serbski: Łowca w zbożu.
Przekład czeski: Ten, kto poluje w zbożu.
Przekład niemiecki: Człowiek w zbożu.
Przekład polski: Buszujący w zbożu.
Przekład hiszpański: Łowca, który się ukrywa.
Wszystkie te propozycje likwidują moment zaskoczenia, zagadki. Spotkanie słów „łowca” i „zboże” czy też „człowiek” i „zboże” nie jest niczym niezwykłym.
Druga grupa tłumaczeń, jakby ratując dramatyzm metafory tytułowej oryginału, wprowadza wydobyty z powieści motyw
przepaści.
Przekład estoński: Przepaść w zbożu.
Przekład rosyjski: Nad przepaścią w zbożu.
Przekład koreański: Przepaść.
Pozostałe tłumaczenia rezygnują z poszukiwania odpowiednika metafory tytułowej utworu Salingera. To by nie było groźne. Rezygnacje te łączą się wszakże ze zmianą czytelniczych oczekiwań.
Łowca serc (przekład francuski) zapowiada romans awanturniczy.
Młody Holden (przekład włoski) brzmi jak tytuł pierwszej części sagi rodzinnej.
Wybawca w godzinę nieszczęść (przekład szwedzki) każe oczekiwać opowieści sensacyjnej z morałem.
Samotna podróż (przekład norweski) uruchamia kod literatury podróżniczo
– przygodowej.
Życie człowieka (inny przekład włoski) zapowiada, na dobrą sprawę, każdą
realizację gatunkową.
Jeżeli jeden tytuł dzieła obcojęzycznego rozszczepia się w przekładach na tyle wariantów, apeluje do tylu różnych pól znaczeniowych i do tylu konwencji, łatwo sobie można wyobrazić, jakim transformacjom ulegać może całość semantyczna oryginału w akcie tłumaczenia. Ileż „wpływów i zależności”, stwierdzonych przez historię literatury, trzeba by zakwestionować, zreinterpretować, opisać na nowo."*

* E. Balcerzan "Poetyka przekładu artystycznego" w: "Oprócz głosu. Szkice krytycznoliterackie", Warszawa 1971.
Użytkownik: persona 11.02.2010 15:01 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Właśnie czytam książkę Linwooda Barclaya "Bez śladu", której oryginalny tytuł brzmi "No time for goodbye". ;D
Użytkownik: Caitleen 16.02.2010 14:44 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Wracając na moment do kwestii przekładu tytułów - książka z punktu widzenia wydawcy jest produktem do sprzedania, a tytuł ma przyciągnąć klienta i przekonać go, żeby wybrał tą właśnie książkę. W związku z czym pisarze wymyślają tytuły oryginalne, idiomatyczne i kompletnie nie nadające się do dosłownego przetłumaczenia. Osobiście cieszą mnie takie wyzwania, lepsze jest tłumaczenie, nad którym trzeba posiedzieć a nie kolejny list urzędowy pod szablonik.

Poza tym tytuł zazwyczaj nie istnieje w oderwaniu od tekstu książki/opowiadania/wiersza i gdzieś w tekście znaleźć można nawiązanie, często wyjaśniające tytuł. Nie czytałam 'Buszującego w zbożu' czy w tekście są jakieś fragmenty o tymże buszowaniu? Bo jeśli są, to tytuł jest trafiony. Dosłowność tłumacza potrafi zabić najlepszą książkę.
Użytkownik: Ysobeth nha Ana 18.02.2010 15:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Wracając na moment do kwe... | Caitleen
Gorzej bywa, kiedy "niedosłowność" tytułu wynika z błędu w zrozumieniu tytułu oryginalnego - takie np. "Wish You Well" ("dobrze ci życzę") przetłumaczone jako "Studnia życzeń" (byłoby: "wishing well").

A czasem zmiana tytułu wynika z całkiem innej gamy skojarzeń w języku oryginału i tłumaczenia. Osobiście mam na sumieniu przetłumaczenie tytułu "Necrochip" na "Martwy cel" - bo po polsku chip (czip) to termin informatyczny, więc zachowanie tytułu oryginalnego byłoby straszliwym spoilerem (w oryginale gra słów - "chip" to także "frytka", i od baru z frytkami i rybą zaczyna się intryga kryminalna). I owszem, "Martwy cel" ma się tu nijak do treści poza tym, że w klasycznym kryminale trup jest obowiązkowy - wydawca wybrał sobie tę akurat propozycję z kilku :)

I była jeszcze książka, z którą nie miałam nic wspólnego - polski wydawca zatytułował ją dość banalnie "W pogoni za miłością", a tytuł oryginalny był "Pale Blonde of Sands Street". "Jasna blondynka z ulicy Piaskowej" - brzmiałoby, przyznacie, dziwacznie :> Gdybym miała na to jakiś wpływ, zatytułowałabym tę cenną pozycję "Irlandzki talizman", bo ten właśnie przedmiot jest osią akcji i od niego wszystko się zaczyna :)
Użytkownik: jarekczek 30.11.2021 17:48 napisał(a):
Odpowiedź na: tytul wprowadzajacy w bla... | etaoni
Trafiłem na tą stronę, bo mnie też nie podoba się tłumaczenie. Na polskiej wikipedii pojawia się termin "strażnik w zbożu". To byłby dobry tytuł z kategorii poszukujących metafory do oryginału.

Tytuł "Buszujący w zbożu" przypomina mi o beznadziejnych tłumaczeniach tytułów filmów na język polski. Tłumacz próbuje wtedy zaistnieć, ulepszyć oryginał. Jak choćby wyśmiewana przez Tomka Beksińskiego "kobieta wąż".

Generalnie tytuł nadany przez autora może nieść poważny przekaz, wskazówkę interpretacyjną. Na przykład naprowadzać na to, co jest ważne w utworze. Jeżeli wydawca to wytnie, szkoda.

Tak więc owszem, "wyłapywacz w życie" to totalna porażka. Ale jak widać da się to przetłumaczyć w sensowny sposób, nie starając się ulepszyć książki, co właśnie przeprowadził nasz tłumacz.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: