Dodany: 26.01.2010 12:02|Autor: Garret Reza

Moja Biblia


Dwa miesiące czytania prawie 1200 stron dały mi całą resztę życia. O ile po lekturze „Źródła” nie czułem tego od razu, po drugiej powieści Ayn Rand wiedziałem to na długo przed ukończeniem. Jeszcze zanim została nakreślona fabuła. Na dłuuugo przed wejściem głównego bohatera na scenę (następuje to koło 700 strony). Wiem, że będzie identycznie jak w wypadku „Źródła”. Tylko że to, na co ono potrzebowało kilku miesięcy, „Atlas...” zrobił ze mną już teraz. Co będzie, gdy to dojrzeje? Jedno wiem na pewno – będzie wielkie.

Brzmi, jakbym się czegoś nawciągał? No. :)

Podstawowe porównanie do „Źródła” – głownego powodu mojego zainteresowania tą książką, wypatrzoną przez przypadek na początku grudnia zeszłego roku na półce w Empiku – uczynione. Czas na bardziej złożone: w obu książkach głównym bohaterem jest człowiek idealny, czyli taki, jakim wg Ayn Rand powinien być każdy z nas. W obu przypadkach nie jest to typowy główny bohater – w pierwszej powieści pojawia się stosunkowo rzadko, w drugiej wchodzi stosunkowo późno. Jest to główny bohater wg Ayn Rand – postać napędzającą całą książkę.

W obu powieściach nie ma też fabuły dającej się wyjaśnić w 2-3 zdaniach. Fabuła „Atlasa...” to złożone działania mające na celu zatrzymanie silnika świata (jak głosi okładka książki*). Czym jest silnik świata? Tak, coś takiego istnieje. Tylko tyle mogę wam teraz powiedzieć.

Tak, jest tu typowa fabuła, będąca raczej wycinkiem całości życia, choćby Dagny Taggart, niż oddzielną historią z początkiem, rozwinięciem i zakończeniem. Nie ma tu początku ani końca. Jest zatrzymywanie silnika, dyskusja i dylemat wewnętrzny – czy naprawdę trzeba to zrobić? Fabuła rozpoczyna się legendarnym zdaniem książki: „Kim jest John Galt?”. Czy John Galt naprawdę istnieje? Legenda głosi, że to współczesny Prometeusz, który zerwał łańcuchy i zabrał ogień do czasu, aż ludzie zabiją sępy. Pytanie to zadaje bezdomny pracownikowi kolei. Pytanie to jest retoryczne, nikt nie wie, jakie są jego podstawy ani kto pierwszy je wypowiedział i w jakim celu. A przynajmniej nikt się do tego nie przyznaje. John Galt ciąży na sumieniu wielu ludzi, niewielu, słysząc je, nie odczuwa strachu. Nikt tego nie rozumie. Nikt nie chce zrozumieć.

A jaki jest koniec? Olbrzymi spokój. Doskonała harmonia w czasach, których żaden człowiek nie chce doczekać. A do których cholernie mało brakuje. Komu? Nam wszystkim, tak. Ayn Rand nadal kurczowo trzyma się rzeczywistości (choć perspektywa Wąwozu Galta jest cokolwiek mało wiarygodna). Postaci i ich problemy. Ich uczucia czy postępowanie. Nie ma tu grama fałszu, wszyscy są wiarygodni. Nie we wszystkich czytelnik odnajduje człowieka. A przynajmniej w tym swoim znaczeniu.

Generalnie historia ze „Źródła” jest bardzo bliska tej z „Atlasu...”. Skutkiem tego są trzy rzeczy: nie ma tu powtarzalności. Co Rand umieściła w swojej poprzedniej powieści, tego nie musiała już umieszczać w kolejnej. Drugą konsekwencją jest skrócenie „Atlasa...”. Myśl przewodnia tej powieści nie wymagała już aż takich rozbudowanych charakterów czy zależności między nimi. Gdyby przedstawić w niej też problem ze „Źródła”, liczyłaby spokojnie z 3000 stron. Czy miałbym coś przeciwko? Wątpię, a to jest właśnie trzecią konsekwencją: wrażenie niedokładnego opisania wielu postaci tej historii. Dagny, Hank – oni dorównują postaciom Dominique i Howarda, najbardziej złożonym charakterom w historii (chyba nawet ja nie jest tak rozbudowany). Od biedy można by do tej dwójki doliczyć Francisca czy głównego bohatera. Ale już profesor Stadler, Hugh Akston, Ragnar, żona Jima czy żona Hanka. Cały zarząd w Waszyngtonie, prezydent, filozofowie narodu czy pomocnik Eddie. Producenci fabryk. Brat i matka Hanka. Kompozytor, pisarz, aktorka. O, i jeszcze Mamka. Oni wszyscy są wymieniani z imienia i nazwiska. Dostają swój akapit, zostaje wyjaśniona ich rola... Ale w pewnym momencie można uznać, że ktoś tu przesadził i jest tłum. Jest przewaga ilości nad jakością. Więcej jednak nie trzeba było robić. Celem tej historii jest zobrazowanie konfliktu producentów i grabieżców. Producenci mają kilku przedstawicieli, grabieżcy sami w sobie są niekształtni, więc co można było zrobić. I po co.

A jak wygląda sam problem, jego przedstawienie, rozważania na jego temat? Lepiej niż możecie to sobie wyobrazić. Widzicie świat za oknem? Mówicie, że jest dziwny? Po lekturze nie będziecie mieć żadnych pytań. Wszystko zrozumiecie. Wszystko.

Dziwne, że tej książki nie zakazał Watykan. Ani jakikolwiek inny Kościół na świecie. Dziwne, że w ogóle ktoś ją wydał, stała się popularna i co dziwniejsze – jest wciąż w obiegu i można ją legalnie nabyć. Czemu się dziwię? Jak to kiedyś @szuwarcia określała... „Rozpierdala system”. Dosłownie. Wsadza kij w mrowisko całej historii ludzkości. Od momentu wynalezienia ognia po lata, których nie dożyjemy.

Powiedzieć wam coś więcej? Jeśli chcecie być dumni z rzucenia szkoły – czytajcie. Jeśli chcecie być dumni z pracy robotnika, czytajcie. Jeśli chcecie widzieć akcent optymistyczny w tym wszystkim, co się dzieje dokoła, czytajcie. Pieniądze nie są źródłem zła. To wszystko dostaniecie na poziomie podstawowego odbioru treści, niewymagającego zrozumienia, czemu jesteście dumni. Przeczytacie, że macie prawo być dumni i będziecie. Czy wśród czytających znajdzie się ktoś, kto, tak jak ja, po przeczytaniu będzie miał aspiracje, które świat zewnętrzny nazywa anarchistycznymi? Kto będzie się dziwił, że istnieje taki zawód jak polityk? Że istnieje coś takiego jak instytucja nazywana domem dziecka? Że istnieją podatki, rząd... Czekam.

Książka sama w sobie jest totalnym wykorzystaniem środków wyrazu literatury. Niektóre mogą być dyskusyjne (monolog filozoficzny trwający 3 godziny).

I jeszcze jedno... Jeśli kiedyś nastaną czasy, w których tę książkę przestanie łamać system i stanie się tym, czym powinna (tzn. Biblią świata)... Wtedy będzie dobrą książką. Po prostu. Będzie podstawą, którą przeczyta przynajmniej raz każdy człowiek na świecie i przemyśli w swoim własnym zakresie. Nie, nie boję się, że wtedy nastąpi zagłada, jak to zostało pokazane na przykładzie Cypru w „Nowym wspaniałym świecie”. Ayn Rand udowodniła, że świat może być doskonały. Że człowiek może być doskonały. Że życie... Jest piękne.



---
* Wyd. Zysk i S-ka, 2004.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6958
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: Zizzfizzix 16.02.2010 21:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Dwa miesiące czytania pra... | Garret Reza
Nakręciłem się na tą książkę cholernie, a po Twojej recenzji, nie mogę się doczekać kiedy przyjdzie do mnie egzemplarz pocztą! A co najważniejsze, myślę że się nie zawiodę niczym :-)

Dzięki za świetną recenzję, też postaram się coś napisać będąc już pod wrażeniem. ;-)
Użytkownik: pit3r 13.03.2011 21:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Nakręciłem się na tą ksią... | Zizzfizzix
Żebyś się tylko na Poczcie Polskiej nie zawiódł hłehłe :)
Użytkownik: Jork 31.12.2021 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Dwa miesiące czytania pra... | Garret Reza
"rozpierdala system", "biblia świata"... Może jest i biblią - masonów - czyli pomocników szatana na Ziemi i ich popleczników - czyli niewolników i idiotów.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: