Dodany: 29.02.2016 13:12|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Feminizm w czarczafie



Recenzent: Maria Długołęcka-Pietrzak


Bliski Wschód roku 2011. Tunezja tuż po „jaśminowej rewolucji” i obaleniu rządów prezydenta Zajna Ben Alego. Libia po śmierci Mu’ammara al-Kadafiego. Egipt pod rządami Mubaraka, Liban – Hezbollahu. Zamieszki na granicy z Syrią, demonstracje na Kairskim Tahrirze. Tłem dla powieści Ece Temelkuran, tureckiej dziennikarki i publicystki, jest „arabska wiosna”: wraz z działaniami wojennymi, wyrachowaną grą państw Zachodu i przemianami społecznymi wpływającymi na osoby cywilne, ze szczególnym wskazaniem na oczekujące radykalnych zmian kobiety, uciskane zarówno przez dominującą w tamtejszym regionie religię islamską, jak i patriarchalną obyczajowość.

„Taniec w rytmie rewolucji”[2] to historia szaleńczej podróży przez większość krajów objętych zamieszkami: trzy kobiety, które przypadkowo poznają się w tuniskim hotelu, wyruszają w nieznane pod wpływem niebywale charyzmatycznej, tajemniczej, podstarzałej kurtyzany – Madame Lilli. Cel ich podróży początkowo pozostaje niewyjaśniony; z czasem jednak przewodniczka uchyla rąbka intrygi, u której podstaw leży zawiedziona miłość i chęć zemsty na dawnym kochanku. Amira – tunezyjska tancerka, odrzucona przez rodzinę ze względu na kulturową ortodoksyjność, skrywająca niezwykłe uczucie do mężczyzny, który z jej powodu dokonuje religijnej przemiany; Maryam – krótkowłosa uniwersytecka historyczka z Kairu, specjalizująca się w miejscowych maternistycznych mitach, wypierająca na wszelkie sposoby swoją kobiecość; wreszcie – bezimienna opozycyjna dziennikarka z Turcji, powieściowe alter ego autorki: w odruchu niezidentyfikowanego, pierwotnego instynktu żeńskiej solidarności porzucają wszystkie swoje dotychczasowe sprawy, aby podjąć wyzwanie prowadzące ostatecznie do odkrycia… prawdy o samych sobie.

Powieść Temelkuran dotyka niezwykle aktualnej kwestii: statusu kobiet na Bliskim Wschodzie, zarówno w kontekście przedrewolucyjnym, jak i po rzekomej „odwilży”, która w rzeczywistości nie przyniosła spodziewanej wolności, wyzwolenia się z religijnego radykalizmu szariatu i możliwości samodzielnego podejmowania decyzji[3]. I bohaterki, i drugoplanowe kobiece postaci reprezentują w tym świetle postawy feministyczne o różnej intensywności: od nieświadomego pragnienia zmian w życiu codziennym po anarchofeministyczną potrzebę zaangażowanej walki, zarówno z mężczyznami, jak i panującym systemem. Zdają sobie jednak sprawę ze swojej przegranej pozycji, warunkowanej nieubłaganymi konwenansami: „Ściszałyśmy nasz śmiech, by nikt nas nie usłyszał, a on stawał się coraz bardziej szalony. Właśnie usłyszałyśmy czyjś krzyk w drzwiach. Jak wszyscy mieszkańcy Bliskiego Wschodu, święcie przekonani, że za każdą chwilę szczęścia czeka ich kara wcale się nie zdziwiłyśmy i natychmiast poczułyśmy się winne”[4] – pisze autorka. Jej rola jest się w tym przypadku znamienna: to właśnie ona staje się nośnikiem głosu milionów zawiniętych w czadory i burki kobiet, które dotychczas tego głosu nie miały (i, mimo przemian, nie mają nadal). Stwierdza nawet: „My możemy mieć coś do powiedzenia tylko wtedy, gdy same spisujemy swoje opowieści”[5]. Dobitnie podkreśla to pozornie autonomiczną wspólnotę mieszkanek krajów Wschodu: w zdominowanym przez mężczyzn świecie zdane są same na siebie, na swoje siostrzane, ciche wsparcie. W oczach arabskich mężczyzn kobieta jest niczym; tylko osoba o podobnym statusie społecznym – inna kobieta – może ją zrozumieć. Stąd u Temelkuran bohaterki, których życiowym powołaniem jest konsekwentna praca na rzecz „sióstr” i przekonanie tych, „które cały czas czują się bezwartościowe, że mają wartość”[6]. W opisach tej skomplikowanej rzeczywistości znakomicie sprawdza się jej dziennikarskie pióro: „Taniec w rytmie rewolucji” to słaba powieść (zwłaszcza ze względu na przydługie i nużące interpretacje mitologicznych inskrypcji królowej-bogini Dydony oraz nieco infantylne listy kochanka Amiry), ale znakomity reportaż z życia muzułmańskich kobiet na terenach ogarniętych bratobójczą wojną.

Okładkowa zapowiedź głosi, że powieść Ece Temelkuran to „Bliskowschodnia, egzotyczna wersja »Thelmy i Louise«”. Otóż nie – ta książka to najnowszy, furiacki „Mad Max” (z feministyczną perspektywą), prowadzący bohaterki poprzez ogarniętą wojną pustynię ku wolności. I podobnie jak ten odznaczający się znakomitą scenografią i charakteryzacją film (zdobywca sześciu Oscarów zresztą!) – „Taniec w rytmie rewolucji” ma niezbyt górnolotną fabułę, co niczego nie ujmuje jego brawurowemu i prowokacyjnemu spojrzeniu na los bliskowschodnich kobiet. To mimo wszystkich wad bardzo ważna pozycja wydawnicza, zwracająca uwagę na jeden z najbardziej aktualnych problemów świata. Należy koniecznie przeczytać.


---
[1] Patrz: Ece Temelkuran, „Taniec w rytmie rewolucji”, przeł. Piotr Kawulok, wyd. PWN, 2015, s. 42. Amira, jedna z bohaterek, mówi (nieświadomie nawiązując do anarchofeministki Emmy Goldman): „Po co mi rewolucja, skoro nie mogę tańczyć!”. Por. również: Emma Goldman, „Anarchizm i inne eseje”, wyd. Oficyna Bractwo „Trojka”, 2015.
[2] Patrz: Aneta Wawrzyńczak, „Ciemna strona Arabskiej Wiosny – jak rewolucja zawiodła kobiety”, portal internetowy Wirtualna Polska, dostęp z 27. 02. 2016.
[3] Ece Temelkuran, dz. cyt., s. 186.
[4] Tamże, s. 266.
[5] Tamże, s. 430.




Autor: Ece Temelkuran
Tytuł: Taniec w rytmie rewolucji
Tłumacz: Piotr Kawulok
Wydawnictwo: PWN, 2015
Liczba stron: 552

Ocena recenzenta: 4/6


Recenzentka jest autorką bloga Mea Culpa Bibliophilia


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 671
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: