Bo życie "Nic nie znaczy i nic nie jest warte"[1]
"Na świecie pojawiacie się znikąd. Nie ma was zupełnie, a potem z nasienia wstrzykniętego w łono w ciele kobiety puchnąć zaczyna coś, co potem staje się wami, i nagle już jesteście z każdą chwilą coraz bardziej"[2].
Ośmioletni Josef Magnor ogląda świniobicie. XX wiek trwa od kilku lat. Trzydziestopięcioletni Nikodem Gemander, jego prawnuk, jedzie do Carrefoura, aby kupić cztery butelki wina. XXI wiek trwa od kilkunastu lat. Między rokiem 1906, kiedy to mały Zeflik – bo tak nazywają wówczas Josefa – patrzy na kaźń pewnej świni, a rokiem 2014, w którym w życiu Nikodema pewien Carrefour i pewne wino odegrają znaczącą rolę – rozciągają się Wielka Historia oraz saga rodziny Magnorów i Gemanderów. Nie, chwileczkę. To nie ma granic. Ta historia zaczyna się na długo przed początkowym świniobiciem i ciągnie się jeszcze długo po końcowej wizycie w Carrefourze. Trwa nie tylko w XX wieku i nie tylko na Śląsku, ale także poza nimi. W "Drachu" obserwujemy pewien jej wycinek. Śledzimy ludzi, którzy mieli swoje imiona, marzenia i troski, a także miejsce w ziemi, tej bestii, która wszystko pochłania i która pozwala wszystkiemu się narodzić na nowo. Ale to "oczywiście nie ma żadnego znaczenia, bo nic nie ma żadnego znaczenia"[3], aby zacytować jedną z wielu fraz powracających w "Drachu" jak refren.
To mogłaby być kolejna zwyczajna saga rodzinna osadzona na Śląsku, ujmująco piękna i naturalistycznie brutalna zarazem. I na pewno byłaby dobra, bo Szczepan Twardoch dał się poznać jako świetny pisarz. A jednak autor "Morfiny" nie tworzy tradycyjnej, linearnej sagi rozpiętej między ostatnimi dwoma wiekami. Tutaj daty, zdarzenia, frazy nakładają się na siebie, a osoby, które się spotkać nie mogły (bo żyły w zupełnie innych czasach), widzą się na płaszczyźnie powieściowej, choć zarazem nie są w stanie się dostrzec.
"Człowiek, drzewo, sarna, kamień, ja. Wszystko to samo. Nikodem, Stanisław i Natalia Gemanderowie, Ernst i Gela Magnorowie, Josef i Valeska Magnorowie żyją w tym samym miejscu i w tym samym czasie, chociaż w różnych, nakładających się na siebie latach, tak samo jak sarny"[4].
Nikodem przejeżdża obok czołgu w 1945 roku swoim luksusowym samochodem. Josef jadący pociągiem mija młodszego o trzy lata Josefa, który jedzie tym samym pociągiem w przeciwnym kierunku. Staruszka Gela Magnor widzi samą siebie, gdy jako młodą pannę kokietuje ją pewien Słowak, który niebawem zostanie zabity. Nikodem czeka na sms od dziewczyny, która mu się wymyka, a młodziutka Caroline Ebersbach, odkrywająca swoją seksualność – na kochanka. Valeska pozuje do zdjęcia poślubnego i zarazem pół roku wcześniej jest bacznie obserwowana przez swego przyszłego męża, który wcale nie wie, czy to właśnie ją chce pojąć za żonę. Pewna sarna biegnie, nieświadoma tego, że zaraz rozszarpią ją psy. Wszystko tu jest wspólne – historia, opowieści, uczucia, miejsca, świat, wreszcie śmierć. Wszyscy stanowią tu jedność – ich historie jako pojedynczych osób pozbawione są znaczenia. Narrator (pomysłowy, jak to u Twardocha, ale jego tożsamości nie zdradzę), mówi:
"Jesteście źródłem i pokarmem wszystkiego, co kiedyś się narodzi, i wszystko jest pokarmem wszystkiego. Jesteście jednym. Ze mną i ze sobą"[5].
Pisarz wciąga w świat, który wykreował, od pierwszej do ostatniej strony. Wciąga narracją – bo główna siła tej powieści to nie świetna fabuła, interesująco przedstawione postaci ani historia rodziny w kilku pokoleniach (mimo że i to są atuty "Dracha"), ale narracja właśnie. Twardoch potrafi brawurowo się nią bawić, co udowodnił już w "Morfinie" (dobrej, choć miejscami nieznośnie przegadanej). Tu jednak osiąga intelektualne szczyty, doskonale panuje nad tekstem i językiem, choć aby to dostrzec, trzeba mu czytelniczo zaufać, dać się poprowadzić. W "Drachu" nie ma ani jednego zbędnego słowa (czy muszę dodawać, że nie zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, że to powieść pełna niepotrzebnych ozdobników?). Saga rodzinna w rozsypaniu ma swój porządek, nad wszystkim górują eklezjastyczne leitmotivy, a "przeskoki" między kolejnymi płaszczyznami czasowymi, ich zbieganie się – czynią z lektury "Dracha" niezapomnianą, fascynującą literacką ucztę.
Zjawiskowa to proza. Wielka, wyrafinowana literatura. Nie przegapcie jej.
---
[1] Szczepan Twardoch, "Drach", Wydawnictwo Literackie, 2014, s. 309.
[2] Tamże, s. 31.
[3] Tamże, s. 303.
[4] Tamże, s. 349.
[5] Tamże, s. 321.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.