Kłęby robactwa i odór zwłok, czyli Beckett po raz trzeci
Doktor Hunter to wybitny antropolog sądowy, który o śmierci wie wszystko, cierpi na bóle brzucha i boi się pewnej kobiety. "Szepty zmarłych" to trzecia część jego przygód. Trzecia i najgorsza!
Tym razem doktor przyjeżdża do Tennessee i pomaga w schwytaniu bardzo niebezpiecznego mordercy. Morderca ten jest nieludzko przebiegły i prowadzi grę z TBI. Motywy jego działań są, jak na mój gust, zbyt wymyślne.
Książka przesycona jest trupim zapachem i brzęczeniem much, opisami larw, które włażą w różne otwory ludzkiego ciała i składają jajeczka. O tych paskudnych owadach i wyglądzie trupów Beckett pisze bardzo obrazowo i z wielkim zamiłowaniem. W malowaniu miejsc znalezienia zwłok jest doskonały. Gorzej mu idzie z innymi sprawami.
Przede wszystkim - za dużo trupów! Autor uśmiercił aż 44 osoby, może nawet i więcej, przyznaję, że w końcu straciłam rachubę.
Trupów za dużo, za mało natomiast sensu w tej historii. Nie udało się Beckettowi ułożyć ciekawej, spójnej intrygi.
Autor wykorzystał mnóstwo oklepanych chwytów, znanych z innych kryminałów. Jest i drażnienie się z antropologami, i podrzucanie im mylących tropów, i pamiętnik mordercy wpleciony pomiędzy pierwszoosobową narrację, abyśmy my, czytelnicy, mogli poznać dzieciństwo tego odrażającego osobnika.
Podsumowując - utwór Becketta nie podobał mi się. Bardzo przeciętny!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.