Potwory (nie)pamięci
Dawno, dawno temu J.R.R. Tolkien napisał porywającą opowieść o odwiecznej walce dobra ze złem, pełną elfów, krasnoludów i hobbitów, kładąc podwaliny gatunku, który znalazł tysiące miłośników. Wielu próbowało go naśladować, wielu stworzyło własne światy, wielu wpłynęło na rozwój fantasy. I choć doczekała się ona swoich własnych opracowań, choć napisano o tym gatunku niejedną pracę magisterską, to nadal często postrzegana jest jako literatura niewymagająca, oferująca głównie ucieczkę od rzeczywistości, taka, z której się z wiekiem wyrasta.
Autorzy nagradzani prestiżowymi nagrodami, jak Booker czy Pulitzer, na ogół trzymają się od fantasy z daleka. Smoki rzadko wkraczają na obce im terytorium literatury wysokiej. Elfy i krasnoludy nie są dobrymi znajomymi Noblistów. Nie powstrzymało to jednak Kazuo Ishiguro, który swoją najnowszą powieścią przekroczył niewidzialną granicę, sięgając po konwencję fantasy i umieszczając akcję "Pogrzebanego olbrzyma" w czasach (mniej więcej) króla Artura – "większość pozostawionych przez Rzymian dróg uległa już wówczas zniszczeniu i pozarastała często bezpowrotnie. Nad moczarami i rzekami unosiły się lodowate opary, w których świetnie czuły się ogry, wciąż zamieszkujące te ziemie"[1]
Nad ziemiami unosi się również tajemnicza mgła. To przez nią mieszkańcy Brytanii pamiętają niewiele ze swego wspólnego życia, przez nią również koegzystencja pomiędzy wrogimi sobie plemionami Brytów i Saksonów jest możliwa. Mgła niepamięci pochłaniająca wspomnienia dobre i złe – błogosławieństwo to czy przekleństwo?
Jednym z najpopularniejszych motywów fantasy jest quest – wyprawa bohatera, który dzięki niej przechodzi jakąś przemianę. Nie zdziwiło mnie więc zupełnie, że Ishiguro po niego sięgnął. Na wyprawę wyrusza tu para staruszków, Beatrice i Axl, mąż i żona, którzy bardzo się kochają i dbają o siebie najlepiej, jak potrafią, ale właściwie niewiele pamiętają ze swego wspólnego życia. Wiedzą, że mieli kiedyś syna, ale dlaczego ich opuścił i dokąd się udał? Nie potrafią na to odpowiedzieć, wyruszają więc w podróż, by go odszukać. Wędrują przez baśniową, spowitą mgłą krainę, starając się unikać niebezpieczeństw: złych ogrów, okrutnych ludzi, zdradliwych bagnisk. Spotykają ugryzionego przez fantastyczną istotę chłopca, niebezpiecznego wojownika, i w końcu Sir Gawaina, rycerza ze słynnego angielskiego romansu rycerskiego. Gdy okaże się, że źródłem mgły jest smoczyca Querig, jedni bohaterowie będą chcieli ją zabić, inni ocalić – którzy mają rację? Czy miłość Axla i Beatrice przetrwa, gdy przypomną sobie wszystkie szczegóły wspólnego życia, czy będą potrafili patrzeć sobie w oczy? Jaka jest cena tych wspomnień? Czy warto pamiętać o wszystkim? Czy miłość wybacza wszystko?
To główne pytania, które pojawiają się raz po raz na kartach powieści. Z jednej strony wspomnienia są czymś niezmiernie ważnym, one sprawiają, że jesteśmy tym, kim jesteśmy. Z drugiej – mogą nas przecież zniszczyć. Dotyczy to jednostek, takich jak Axl i Beatrice, i całych społeczeństw czy narodów, rodzących się na zgliszczach tych, które musiały odejść:
"Śmiem twierdzić, panie, że tak wygląda cały nasz kraj. Piękna zielona dolina, która cieszy oko na wiosnę. Ale wystarczy wbić łopatę w ziemię, by pod stokrotkami i jaskrami trafić na trupy. I nie mówię, panie tylko o tych, którym wyprawiono chrześcijański pogrzeb. W naszej ziemi leżą ofiary dawnych rzezi"[2].
Mgła zapomnienia pozwala zapomnieć nie tylko o tych ofiarach, lecz również o chęci zemsty. Jednocześnie utrudnia leczenie ran, zawieszając ludzi w próżni pomiędzy nienawiścią a wybaczeniem. Okropieństwa przeszłości da się zepchnąć głęboko, ale dopiero konfrontacja z nimi może prawdziwie uleczyć. Choć nie jest to łatwa droga.
"Pogrzebany olbrzym" nie porywa tempem narracji, tu wszyscy poruszają się jak we mgle, przemawiają do siebie w sztuczny, teatralny, nużący wręcz sposób. To bardziej przypowieść niż powieść fantasy, bohaterskie czyny zostają w niej obdarte z pięknych szat, ukazując się w całym swym okrucieństwie, i w przeciwieństwie do opowieści Tolkiena, nie oferuje pocieszenia. Pokonanie smoczycy Querig nie jest równoznaczne z pokonaniem Saurona, zamiast powszechnego pokoju zapanuje chaos. Olbrzyma można pogrzebać, ale kopiąc głębiej i tak się na niego natkniemy. Zbrodnie popełnione przed wiekami, owiane mityczną mgłą niepamięci, powtarzają się w innym czasie i innym miejscu. Nie ma przed nimi ucieczki, tak jak nie ma ucieczki przed ludzką naturą.
"Pogrzebany olbrzym" to ważna książka, która we mnie utkwiła, choć nie udało mi się w niej zakochać. Łatwiej darzyć ją głębokim szacunkiem niż płomiennym uczuciem.
---
[1] Kazuo Ishiguro, "Pogrzebany olbrzym", przeł. Andrzej Szulc, wyd. Albatros, 2015, s. 9.
[2] Tamże, s. 240.
[Recenzję zamieściłam wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.