Dodany: 06.02.2016 03:06|Autor: J

Czytatnik: #?!

Azjatycka ewakuacja


Przez kraj ludzi, zwierząt i bogów: Konno przez Azję Centralną (Ossendowski Ferdynand Antoni)

"Wspaniała jest ta zupełna obojętność przyrody dla śmierci i to umiłowanie przez nią życia we wszystkich jego przejawach!"

Ferdynand Antoni Ossendowski, przyrodnik, dziennikarz, podróżnik, niekiedy nauczyciel akademicki, znawca i zapewne miłośnik Azji. Przed wojną poczytny pisarz, tłumaczony na 20 języków, swój nieprzejednany antykomunizm przypłacił pośmiertnie ścisłą cenzurą w czasach PRL-u. W tej książce opisuje swoją wyprawę z Syberii przez Azję Środkowę ku Oceanowi Spokojnemu. Jest więc trochę o Syberii, jak i o górach Tybetu, przede wszystkim jednak — o Mongolii, jej historii, geografii, przyrodzie; o ludziach, ich religii i ich wojnie.

Jest rok 1918. Czerwona zaraza rozprzestrzenia się w Rosji, podczas gdy bohater-autor przebywa w Petersburgu. Zdaje sobie sprawę, że już za samo polskie nazwisko czeka go niechybna śmierć, a on ma przecież "na sumieniu" znacznie więcej... Salwuje się więc ucieczką w syberyjską tajgę, gdzie przyjdzie mu samotnie przezimować. Na szczęście spotyka człowieka, który daje mu lekcję surwiwalu w tamtejszych morderczych warunkach: jak przygotować schronienie i za pomocą pary ociasanych kłód zapewnić sobie ogrzewanie na noc, jak zdobyć pożywienie i w końcu — jak unikać ludzi.

Zimę udaje się naszemu bohaterowi przetrwać, ale sytuacja nie wygląda dobrze: bolszewickie oddziały coraz częściej przeczesują tajgę, polując na wrogów nowej władzy. Książkowy Ossendowski postanawia więc przedrzeć się niemal przez całą Azję, by przez Mongolię i Chiny dotrzeć do Pacyfiku, skąd próbowałby jakoś dotrzeć do ojczyzny. Wyrusza na południe — początkowo samotnie, później znajduje towarzystwo a wręcz formuje coś na kształt oddziału wojskowego, złożonego z kilkudziesięciu "białych", pragnących przedostać się do Mongolii.

Kraj ten znajduje się pod panowaniem Chińczyków i walczy z nimi o wyzwolenie. Ale to nie jedyny przeciwnik, bo z północy coraz częściej napływają bolszewicy, pragnący zdobyć tu własne wpływy. Ossendowski poznaje w Mongolii głównodowodzącego "krwawego generała", czyli barona Romana von Ungern-Sternberga. Ten Niemiec w służbie cara, wyznawca mistycznego buddyzmu, po rewolucji bolszewickiej udał się do Mongolii, by walczyć nie tylko o jej wyzwolenie, ale o jej dominację w Azji, o państwo od morza do morza.

Końcowe rozdziały zdominowała religia. Bohater spotkał się bowiem nie tylko z pomniejszymi wcielonymi bóstwami, stojącymi na czele lokalnych ośrodków religijnych. Dane mu było osobiście poznać samego Żywego Buddę, jak też tajemniczą legendę o Władcy Świata, Wielkim Niewiadomym.

Ossendowski, choć na własnej skórze doświadczył sprawdzalności lamaickich przepowiedni, wie i nie kryje, że religia ściśle łączy się tam z polityką, a władza ma narzędzia, by na religię wpływać. Ot chociażby zawodowych trucicieli, którzy przystępowali do działania, gdy jakieś pomniejsze "żywe bóstwo" miało ambicje prowadzenia własnej polityki... Sam mongolski władca, ten wcielony Budda, miał zostać otruty, gdy podpadł rządowi chińskiemu. Na swoje boskie szczęście, wykazał się odpowiednim refleksem...

"Obudzona Azja jest pełna zagadek, lecz zarazem pełna odpowiedzi na pytania, stawiane przez dzieje ludzkości..."

Ach, ten dekadencki Zachód... Diagnoza Ossendowskiego brzmi zupełnie jak niektóre dzisiejsze, o wiek przecież późniejsze: upadek ducha i zwrot ku prymitywnemu materializmowi. Ludy Zachodu, wierzy autor, "wykonują ostatni swój tan nad własnym grobem, oszukując się różnymi teoriami i zapominając o wielkim duchu, który uśpiony życiem — milczy." No cóż. Nie spełniły się czarne przewidywania o 800 milionach Azjatów podbijających Europę. Na nic zdały się nadzieje pokładane w buddyjskiej duchowości, na nic przepowiednie i nawet podziemny Władca Świata nic nie wskórał. Mongolia przegrała. Zwyciężył Stalin.

Powieść ciekawa, napisana językiem prawie współczesnym, bez rażących archaizmów. Podróż, przygoda i dalekie kraje — wszystko tu jest. Warto pewnie przed lekturą zaopatrzyć się w jakąś sensowną mapę Azji, bo z guglowską się gubiłem, próbując na niej podążać za bohaterami. Czasami przeszkadzał też natłok mongolskiej czy buddyjskiej terminologii, zwłaszcza tytulatury, trzeba było się przyzwyczaić. Za dużo w tej podróży było kręcenia się tam i z powrotem po Mongolii — nawet jeśli tak się to odbyło w rzeczywistości, przecież można było nieco upiększyć. Trochę dziwne też były przeskoki w wyprawie, jakby przez kilkaset kilometrów w siodle zupełnie nic się nie wydarzyło. W sumie jednak bardzo przyzwoicie: 4,5/6.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 370
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: