Dodany: 04.02.2016 18:17|Autor: male_czarne

O podróży do źródła


Zawsze mnie drażniło, gdy ktoś w Polsce śmiał powiedzieć, że chrześcijaństwo jest prześladowane. Wyśmiewane – tak. Odrzucane i kwestionowane – pewnie. Ale prześladowane? Nigdy. Złości mnie strasznie ta eskalacja w języku, złości mnie wyolbrzymianie słów tutaj, gdy w innych miejscach na świecie przerażającą informację o groźbie przemocy, okrucieństwa, śmierci przekazuje się krzykiem albo szeptem. Gdy to te miejsca składają się na statystyczną prawdę, że tak – chrześcijaństwo jest najbardziej prześladowaną religią na świecie.

A jeśli prześladowaną, to także wymierającą, wyrugowaną. I nie chodzi tu o Europę, w której laicyzacja postępuje w zawrotnym tempie, ale o miejsca, gdzie się rodziło. Podróż w te właśnie rejony, teraz ogarnięte wojną, coraz bardziej opustoszałe, odbywa reportażysta Dariusz Rosiak. W swojej książce "Ziarno i krew" podróżuje do źródła, spotykając się z bliskowschodnimi chrześcijanami tam, gdzie jeszcze można ich znaleźć: w Turcji, Kurdystanie, Libanie, Egipcie, Izraelu, a także… w Szwecji, do której wielu z nich ucieka. Rozmawia zarówno z przedstawicielami znanych na zachodzie grup, jak Koptowie, ale też z Jazydami, których doktryna jest co najmniej specyficzna. Pyta o codzienne życie, o relacje z muzułmanami czy żydami, stanowiącymi na tych terenach większość, o tożsamość i plany na przyszłość. Słucha wypowiedzi o wierze, ciągnących się od wielu lat błędach, cudach będących na porządku dziennym i o szczęściu.

"Dwa tysiące lat temu nieznany szerzej Żyd powiedział, że miłość jest najważniejsza, czym wywrócił świat do góry nogami. Wystarczyła ta jedna myśl, by poszli za nim zwykli ludzie, podobni do tych, których spotykałem przez kilka ostatnich miesięcy. Dlaczego przetrwali? Jak długo jeszcze wytrwają? Jak długo miłość, której uczył nas Chrystus, wytrzyma pod naporem egoizmu, pychy, chciwości? Czy krew przelewana dzisiaj na bliskim wschodzie może być jeszcze zasiewem dobra?"[1]

Powiem szczerze – choć może tego nie widać na pierwszy rzut oka, mam niesamowity problem z pisaniem o tej pozycji. Głównie dlatego, że strasznie mnie kusi, by zacytować wszystkie skrupulatnie zaznaczone fragmenty, by najzwyczajniej w świecie wcisnąć każdemu w ręce "Ziarno i krew" z nakazem jak najszybszego przeczytania. Duża część recenzji będzie w istocie składać się z moich impresji, wrażeń, tego, co najbardziej mnie poruszyło. Może dlatego, że jest w tej książce wszystko – zderzenie światopoglądów i światów, historie piękne, wzniosłe, radosne, ludzka podłość, krew i śmierć, a także niesamowite wzruszenie.

Swoją podróż Rosiak rozpoczyna w Szwecji, gdzie mieszka bardzo duża grupa Syryjczyków, uciekinierów z terenów objętych wojną. Tam obserwuje tworzące się grupki, starcie tożsamości narodowej z religijną. Ludzie radzą sobie lepiej czy gorzej, ale w wypowiedziach wielu pobrzmiewa ból oderwania od swoich korzeni i pragnienie powrotu. Często pojawia się prośba do Zachodu, by ten zamiast przyjmować ich jako uchodźców, pomógł im zakończyć wojnę i pozostać w swojej ojczyźnie.

Rosiak idzie tam, skąd jego szwedzcy rozmówcy uciekli. Opowiada historie miejsc, narodów, wiary, ale też poszczególnych, pojedynczych ludzi. Odkrywa chociażby analogiczną do historii Żydów sytuację Ormian na terenie Turcji. Tak jak Żydzi w trakcie Holokaustu, ormiańskie dzieci podczas ludobójstwa były przekazywane muzułmańskim rodzinom, które wychowywały je w swojej tradycji i religii. Wiele z nich dopiero po latach dowiadywało się nie tylko o swoich ormiańskich korzeniach, ale też o wyznawanej przez prawdziwych rodziców religii. Ich powroty do wiary ojców, choć przemyślane, wywoływały spore zamieszanie w muzułmańskich społecznościach.

Autor nie ukrywa, że nie ma odpowiedzi na wiele pytań padających z ust jego rozmówców. W niektórych sytuacjach trudno być mądrym, trudno o płytkie słowa otuchy. Trudno nie zagryźć zębów i nie złościć się na cholerny, niesprawiedliwy świat, odzywający się tylko wtedy, gdy mu to na rękę.

"Zauważam, że w obozie są sami mężczyźni.
– Gdzie są wasze kobiety? – pytam.
– Porwane przez fundamentalistów. Jego siostra – mój rozmówca wskazuje mężczyznę stojącego obok – i dwie córki zostały uprowadzone. Dostajemy telefony od naszych kobiet. Żona dzwoni do męża i się skarży, że została porwana do Arabii Saudyjskiej albo sprzedana do innego kraju.
– Rozmawiałem z dziewczynką, która została sprzedana za czternaście tysięcy irackich dinarów, czyli za dwanaście dolarów – wtrąca inny mężczyzna. – Zadzwoniła do mnie i powiedziała, że ktoś ją sobie wziął za dwanaście dolarów.
Potem zwraca się do mnie z pytaniem. Do mnie i, jak mówi, do wszystkich, którzy przeczytają moją książkę:
– Czy widziałeś kiedykolwiek, żeby tak wielu ludzi zostało zniewolonych w tak okrutny sposób? Żeby ich kobiety były gwałcone i sprzedawane jak bydło na aukcji, by ludzie byli zabijani albo stawali się niewolnikami we własnym kraju? Od początku świata Jazydzi przeżyli czterdzieści siedem ludobójstw, następnego nie przetrwamy. Jak to się dzieje, że w Organizacji Narodów Zjednoczonych zbierają się te wszystkie państwa i nie potrafią nas uratować?
Mówię mu, że nie znam odpowiedzi na jego pytanie"[2].

Spotkani przez Rosiaka ludzie różnie mówią tak o przyczynach swojej tragedii, jak i o relacjach z innymi nacjami. Niezależnie jednak od tego, kto jest winny, niesamowite wrażenie robi obserwowanie różnic pomiędzy autorem a jego rozmówcami. Różnic przede wszystkim światopoglądowych. Na Zachodzie religia stała się czymś raczej osobistym – tam stanowi trzon tożsamości. U nas wiarę w cuda otacza gruba warstwa sceptycyzmu, tam cuda dzieją się na co dzień. I co jest chyba największym cudem – ludzie pomimo trudnej sytuacji życiowej, pomimo spustoszenia wokół potrafią być wierni, ufni, szczęśliwi. To niesamowita lekcja pokory oraz szansa na przyjrzenie się własnym myślom i odczuciom, a także własnej wierze.

"Pytam, czy jest szczęśliwy, mieszkając na tym pustkowiu.
– Bardzo. A ty jesteś szczęśliwy?
W odpowiedzi bąkam coś pod nosem.
– Jesteś chrześcijaninem? – pyta znowu.
– Jestem – odpowiadam.
– Katolikiem?
– Tak – odpowiadam po raz kolejny. W ciągu tego wieczora musiałem już dwukrotnie deklarować swoje wyznanie. Czekałem, kiedy zapieje kur.
– No to jaki masz problem? Ciesz się!"[3]

Reportaż "Ziarno i krew" czyta się z wypiekami na twarzy, niesamowicie trudno się od niego oderwać. Ja przykleiłam się do tej książki na stałe, nosiłam ją ze sobą, podczytywałam na komputerze w przerwach od pracy. To przede wszystkim historia niezwykle ważna dla chrześcijan, ale nie tylko – również bardzo sprawnie opisana, piękna i wciągająca wędrówka przez regiony o wielkiej, wielowątkowej historii i teraźniejszości.

Dla mnie "Ziarno i krew" Dariusza Rosiaka stało się niezapomnianą książką, do której na pewno wrócę. Po pierwsze, gorąca sytuacja na wschodzie na pewno będzie zachęcać do weryfikacji stawianych przez rozmówców autora tez. Po drugie, wyławiane z tekstu kolejne perełki utwierdzają mnie w przekonaniu, że nie ma takiej ciemności, której nie przemogłoby Życie.

"Przyszłość chrześcijaństwa nie zależy od trendów socjologicznych i migracji ludności. Ja nie wyjeżdżam. I nie tylko ja. Rozglądam się, widzę wokół siebie ludzi mówiących tym samym językiem, tak samo zagrożonych przez siły ciemności. Można nas pogrzebać statystycznie, ale chrześcijaństwo nie jest statystyką. Dla mnie przyszłość chrześcijaństwa to przyszłość Ciała Chrystusa. Bardzo mi przykro, ale nie potrafię mówić o tym w kategoriach abstrakcyjnych. Jestem człowiekiem wierzącym, wierzę, że Bóg ma plan, a my odkrywamy ten plan dzień po dniu. Ma pan rację, z zewnątrz wygląda to przerażająco. Ale w codziennych spotkaniach znajdujemy dowody na to, że nie wszystko stracone. Są muzułmanie, którzy oddają życie za chrześcijan. O nich za wiele nie słyszymy, a może za jakiś czas będziemy ich traktować tak, jak dziś traktujemy Sprawiedliwych wśród Narodów, którzy ratowali Żydów w czasie Szoah. W tej ciemności widać przecież iskierki światła, które pokazują, że życie jest możliwe. Możemy stać się niewolnikami tragedii, która nas spotyka, albo próbować wyzwolić się od smutku, strachu, ciemności"[4].

Polecam z całego serca!


---
[1] Dariusz Rosiak," Ziarno i krew", Wydawnictwo Czarne, 2015, s. 407-408.
[2] Tamże, s. 135-136.
[3] Tamże, s. 97-98.
[4] Tamże, s. 403.


[Recenzję opublikowałam też na swoim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2207
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: