Dodany: 14.01.2010 23:00|Autor: asiekgaj

Film niewart oglądania - książka warta przeczytania


Film obejrzałam po uprzednim przeczytaniu książki i, jak przeważnie bywa, przeżyłam mocne rozczarowanie. Książka jest bardzo rozbudowana - bohaterowie wiodą barwne i ciekawe (z naszej perspektywy) życie, a obraz uprościł do maksimum ich losy, przez co miałam wrażenie, że oglądam kolejną hollywoodzką produkcję (pomijam fakt, że ze względu na potrzeby filmu scenariusz często mija się z książką). Szkoda, że autorzy filmu nie pokusili się o zobrazowanie książki w stylu podobnym do cyklu "Władca Pierścieni".

Książkę natomiast przeczytałam jednym tchem i uważam, że jest to obowiązkowa pozycja w biblioteczce każdego miłośnika wypraw krzyżowych, walki o władzę, początków chrześcijaństwa w Skandynawii i wielkiej miłości.

W "Drodze do Jerozolimy" autor snuje opowieść o życiu chłopca z szlacheckiej rodziny, który trafia do zakonu cystersów, a stamtąd, w celu odbycia pokuty, udaje się do Ziemi Świętej jako rycerz zakonu templariuszy.

Mimo oczywistych dla mnie walorów powieści, muszę postawić minus ze względu na tłumaczenie (M.L. Kalinowski). Tekst bywa zawiły i czasami gubiłam się w wątku (zdarzało się, że musiałam czytać dwa razy dany akapit, aby zrozumieć wątek). Używane są zwroty mające oddać charakter i klimat czasów, w których toczy się opowieść, jednak nie jest to zabieg, moim zdaniem, do końca trafiony. Początkowe trudności z rozumieniem tekstu szybko mijają (tłumaczenie tomu 2. przy współpracy J. Korka, tom 3. tłumaczył J. Korek) i można się cieszyć lekturą.

Moja ocena to 5-.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1423
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: cysiau 11.12.2010 19:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Film obejrzałam po uprzed... | asiekgaj
A ja przeczytałam książkę dopiero po obejrzeniu filmu, mogę nawet powiedzieć, że dzięki obejrzeniu. Wprawdzie jestem dopiero po pierwszym tomie, który pochłonęłam zadziwiająco szybko, ale nie widzę na razie dużych rozbieżności, choć oczywiście niektóre wątki były mocno okrojone. Zapewne wiele osób może mieć zastrzeżenia do konstrukcji filmu - mam na myśli brak chronologiczności, która w powieści jest zachowana. Moim zdaniem był to jednak konieczny zabieg, bo inaczej film byłby trudny do strawienia zwłaszcza dla osób, które nie znają książki, a takich może być całkiem sporo poza Skandynawią, gdzie podobno była bestsellerem.
Co do pomysłu, aby stworzyć coś na kształt "Władcy Pierścieni", to czytałam, że w Skandynawii film składał się z dwóch części, ale niestety u nas (i pewnie w innych krajach również) ukazała się wersja skompilowana. Cóż - prawa rynku... Nie sądzę, żeby ktoś chciał się pofatygować do kina na opowieść o chłopcu, który zostaje rycerzem i w tym miejscu czekać na ciąg dalszy. Co innego trylogia Tolkiena - wiadomo było, że jej miłośnicy czekać będą z niecierpliwością i na pewno pójdą do kina.
Przyznaję, że film widziałam kilka miesięcy temu, więc pewne szczegóły mi już umknęły. Pamiętam, że rzeczywiście nie byłam nim do końca zachwycona, ale jednak ogólne wrażenie pozostało pozytywne, może nawet teraz jest lepsze niż po wyjściu z sali;) Z mojego osobistego punktu widzenia największym plusem filmu jest to, że mimo pewnych niedociągnięć, zachęcił mnie do sięgnięcia po tę wspaniałą powieść.
(Może zmienię zdanie po przeczytaniu całości.)
A jeśli chodzi o tłumaczenie, to rzeczywiście czasem coś mi nie grało. Może nie musiałam czytać całych akapitów, ale na pewno pojedyncze zdania. Wydaje mi się, że nie jest to kwestia użytych przez tłumacza stylizowanych zwrotów (ostatnio miałam do czynienia z tego typu językiem), lecz pewnych konstrukcji, być może wynikających z języka oryginału.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: