Dodany: 13.01.2010 22:44|Autor: Bawesolka

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Taksim
Stasiuk Andrzej

Podróż przez świat rzeczy


Stasiuka zwykło się czytać jako prozę dla silnych facetów i o silnych facetach. Ostatnią jego książkę też można odczytać w ten sposób. Jednakże autor, opowiadając o perypetiach bohaterów związanych z handlem używaną odzieżą, przemyca niebanalne refleksje. "Taksim" zaskoczył mnie swym ekologicznym przesłaniem, dotyczącym świata rzeczy, którymi się otaczamy.

Czym jest materia, którą gromadzimy wciąż wokół siebie, odwiedzając sklepy renomowanych firm, kupując tony bożonarodzeniowych prezentów? Jest dorzucaniem się do globalnego śmietnika Europy – usypywaniem góry nikomu niepotrzebnych rzeczy, kupy starych szmat, których nikt nie założy. Na tym śmietnisku swój interes rozkręca Władek – główny bohater opowieści Stasiuka, „pożal się Boże” biznesmen handlujący czym się da. Taki handelek to znak naszych czasów i znak firmowy Europy „B”, czyli przedmieść miasteczek słowackich, węgierskich, czy rumuńskich.

Kiedyś było inaczej:
„- A pamiętasz, że kiedyś nie było nic używanego? To znaczy prawie nic używanego nie można było kupić”[1].
Władek wspomina dawne czasy i wylicza wraz z towarzyszem „rzeczy, które trwały do samego końca”[2]:
„ – Ze starego palta robiło się szmaty do froterowania.
- W starych karoseriach mieszkały kury.
- Ze starych opon robiło się kwietniki.
- Autobusy ludzie zabierali do ogródków i mieli altanki.
- Ubrania starsi oddawali młodszym.
(…)
Gospodynie zbierały papierowe torebki po cukrze i plastikowe woreczki po mleku”[3].

W owym „kiedyś” (nie tak przecież odległym) rzeczy trwały długo i były sensownie, stuprocentowo wykorzystywane, były potrzebne, miały swoją wartość i nie było problemów z ich likwidacją, znikały po prostu, całkowicie zamortyzowane. Rzeczy były drogie, były trwałe i było ich mało.

Co jest teraz? Ogólna „chińszczyzna”, taniocha; zalewa nas „chińskie gówno”[4], którym handluje Władek i jemu podobni. Nic się nie opłaca naprawiać, skoro za grosze można kupić nowe, które i tak zaraz się rozleci… Wobec takiej dewaluacji rzeczy wszelka działalność okazuje się nieopłacalna. Ale nie dla Władka, który wszędzie węszy pewny zysk, który nie usiedzi w miejscu, bo gdzieś tam są tańsze papierosy i musi się opłacić, trzeba jechać. Władek w tym imperatywie ruchu jest „niezdzieralny” i tym fascynuje narratora. Tu tkwi prawdziwa głębia „książki drogi”, jaką jest "Taksim". Pozostać w ruchu – oto jedyna mądrość, jedyny sposób na przetrwanie w tym „dziadowskim” świecie: „Nie zarabialiśmy. Spędzaliśmy czas w podróży, bo to zawsze jest lepsze niż siedzenie i gapienie się, jak na stację benzynową podjeżdżają auta”[5].

Z ludźmi jest podobnie jak z rzeczami – póki są w obiegu, póki krążą, póty mają swoją wartość. Podobny jest los ludzi i rzeczy… Tak jak handluje się dziadostwem, można też zrobić interes na ludziach. Istnieją bowiem ciuchy markowe i nieużywane oraz ludzie, którzy handlują i którymi się handluje. Tak po prostu jest i nie ma tu ani odrobiny moralizatorstwa. To w końcu świat silnych.

Refleksja nad światem rzeczy i ludzi, którą na początku nazwałam „ekologiczną”, to nie jedyny ciekawy temat powieści Stasiuka. Książka przesycona jest atmosferą przejmującej samotności, o której jednak autor (należący do kategorii „silnych facetów”) nie pisze wprost. Samotność wyziera z kreacji narratora, jego sposobu opowiadania o świecie i ludziach, których spotyka. Jest on kimś, kto ma za sobą dawne życie, po którym nie pozostało wiele, jedynie odrobina pieniędzy w jakimś banku. Jest kimś niezakorzenionym w żadnym miejscu ani niezadomowionym we własnym życiu. Kimś, kto żyje życiem Władka (sam przyznaje: „Po prostu chciałem jechać i słuchać jego opowieści…”[6]), zastanawia się nad jego losem i w pewien sposób go podziwia, kibicuje nieustannie jego poczynaniom, stawia na niego i jego się trzyma. Przyjaźń? Za wielkie słowo w kontekście tych dwóch mężczyzn. Raczej próba odsunięcia od siebie swojej samotności poprzez zatopienie się w czyjejś historii.

„Wszystko, o czym mi opowiadał, było jedynie opowieścią. On sam też wydawał mi się tylko postacią z opowiadanych przez siebie historii”[7].

Narrator zatapia się w życie bohatera jak w literaturę. Ostatecznie przecież Władek okazuje się rzeczywiście bohaterem na miarę romantycznego wzorca.

Najogólniej – tematem powieści "Taksim" jest prawdziwa i pozorna wartość rzeczy i ludzi. Byle jakie ciuchy pozornie tylko są bezwartościowym śmieciem. Dla Władka to przecież główny motyw jego handlowych podróży, sens życia jego i jego towarzysza. "Taksim" to książka skłaniająca do refleksji, pokazująca, jak przetrwać w świecie zdewaluowanych rzeczy i wartości, godna polecenia – książka nie tylko dla silnych facetów; dla wszystkich.



---
[1] Andrzej Stasiuk, „Taksim”, Wydawnictwo Czarne, Wołowiec, 2009, s. 40.
[2] Tamże, s. 41.
[3] Tamże, s. 40.
[4] Tamże, s. 41.
[5] Tamże, s. 44.
[6] Tamże, s. 146.
[7] Tamże, s. 168.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3232
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Ina2 20.01.2010 19:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Stasiuka zwykło się czyta... | Bawesolka
"Jadąc do Babadag" czytało mi się bardzo dobrze. Twoja recenzja kolejnej książki Stasiuka brzmi zachęcająco. Na pewno przeczytam, dziękuję.
Ps. Też jestem przeciwna nadmiernemu gromadzeniu rzeczy.:)
Użytkownik: Bawesolka 23.01.2010 12:13 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jadąc do Babadag" czytał... | Ina2
Ja z tym gromadzeniem rzeczy mam problem, bo niestety lubię kupować...Ale takie książki jak "Taksim" uświadamiają człowiekowi, co tak naprawdę to wszystko jest warte...
A już o kupowaniu książek - nie wspominam, bo to mój nałóg nie do wyleczenia, ale to całkiem inna para kaloszy:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: