Coś o włóczęgach i złodziejach
Steinbecka nie lubiłem programowo. Po pierwsze dlatego, że kazali mi czytać w szkole jego "Grona gniewu", a po drugie, że w moim środowisku tak bardzo podobało się "Na wchód od Edenu". Postanowiłem – trochę nie wiem, dlaczego – zaryzykować i kupiłem
Tortilla Flat (
Steinbeck John)
, reklamowana bowiem była ta książeczka jako „arcydzieło literatury dwudziestego wieku”.
Nie zawiodłem się. To powieść, a właściwie cykl szkiców o gromadce wyrzutków, złodziejaszków i warchołów z dzielnicy nędzy pod kalifornijskim Monterey. Bohaterowie są królami życia, w którym praca to udręka i trzeba po nią sięgać w chwilach najwyższego poświęcenia dla przyjaciół.
To książka o przyjaźni, która trwa, to książka o zasadach, których się konsekwentnie przestrzega, to wreszcie książka o godności i honorze. A przy tym niezwykle optymistyczna, ciepła, choć niekiedy przebija przez nią gorycz. Swoją atmosferą i optymizmem przypomina nagrodzonego Noblem "Colasa Breugnon", powolną akcją zaś niektóre powieści-rzeki, choć to przecież skromny tomik.
Polubiłem bohaterów: Danny'ego, Pilona, Pabla, Jesusa Marię i Pirata, Polubiłem Autora, któremu udało się wyłuskać diamenty z, wydawało by się, bagna ludzkiego upadku.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.