Dodany: 23.01.2016 20:43|Autor: Marylek

Czy tęsknisz za swoim dawnym mózgiem?


Zauważyłeś, że przy każdej okazji się rozpraszasz? Chcesz zebrać materiały do pracy, napisać raport czy jakieś sprawozdanie, siadasz do komputera, otwierasz program Word lub Excel, a w tle poczta, Facebook, Skype, Youtube, Demotywatory, coś tam jeszcze. I tylko rzucisz okiem, tylko sprawdzisz pocztę, tylko w jeden link jeszcze klikniesz. No dobra, czas się wziąć za pracę. Potrzebujesz dokładnej definicji, chcesz coś sprawdzić – otwierasz Wikipedię, słownik, i oczywiście cały czas Google w oddzielnym oknie. Jeszcze tylko tu zajrzysz, to twój ulubiony blog, jeszcze tam, bo ten artykuł znajomy polecił, a macie te same zainteresowania… Jak to, kiedy minęły trzy godziny? A ja nic nie zrobiłem!

No dobra, ale jaki to problem. Jeśli zechcę, wyłączę komputer, nie wyjmę smartfona podczas obiadu z rodzicami, przeczytam wszystkie zaległe książki, jeśli tylko zechcę! Ale najpierw jeszcze zerknę, co nowego na Twitterze. O, i ten fajny mem jeszcze udostępnię!

Brzmi znajomo?

Przez całe stulecia badacze mózgu twierdzili, że w wieku dojrzałym nie ulega on zmianom, że pozostaje ukształtowany raz na zawsze. Nawet w połowie XX wieku niewielu naukowców traktowało poważnie myśl, że w mózgu dorosłego człowieka mogą zachodzić zmiany. Dziś wiadomo, że ten organ działa jak mięsień – jeśli się go ćwiczy, rozwija się, usprawnia, działa coraz lepiej. Ba, jest w stanie zregenerować się po uszkodzeniach, funkcje obszarów niesprawnych przejmują inne, użytkownik takiego mózgu może dalej dobrze funkcjonować. Wystarczy poćwiczyć. Tu jest jak z każdą inną sprawnością, fizyczną czy intelektualną: jeśli wystarczająco wiele razy przećwiczymy kozłowanie piłki i rzut do kosza, zmianę biegów w samochodzie lub dekodowanie dziwnych znaczków symbolizujących litery, nauczymy się płynnie grać w koszykówkę, prowadzić samochód, czytać. Możemy nauczyć się wszystkiego, czego chcemy, jeśli mamy wystarczająco plastyczny mózg.

Wielokrotne powtórzenia tej samej czynności tworzą w naszych mózgach „ścieżki”, po których coraz sprawniej biegną impulsy nerwowe. Jednocześnie zanikają zaniedbywane, nieużywane szlaki połączeń neuronalnych. To fizyczne zmiany, można je wykazać w badaniach. I są one oczywiste. „Gdy robotnik ziemny zamienia łopatę na koparkę, jego mięśnie słabną, choć wydajność pracy rośnie. Do podobnej wymiany dochodzi zapewne, gdy automatyzujemy pracę umysłu”[1].

Technologia, jakiej używamy wywiera bardzo głęboki wpływ na mózg. Tak było zawsze, każdy z wielkich wynalazków ludzkości zmieniał nie tylko sposób życia, ale i sposób myślenia, a więc również funkcjonowania mózgu. Coś zyskiwaliśmy, coś traciliśmy. Sokrates obawiał się że wynalazek pisma osłabi pamięć, bo zawierzywszy tej nowej metodzie, ludzie przestaną ćwiczyć mózg. Z pewnością u osób piśmiennych nastąpiła większa aktywacja obszarów kory odpowiadających za rozpoznawanie pisma, a zmniejszyła się – tych, które były aktywne w epoce kultury oralnej. Każda „technologia intelektualna” wchodząca do powszechnego obiegu zmienia sposób życia i sposób myślenia, wydeptuje nowe „ścieżki” w mózgach jej użytkowników. Kształtowane kulturą przekazu mówionego, zaczęły zmieniać się przez linearne czytanie książek i gazet, te z kolei rozwinęły nowe struktury pod wpływem bodźców wizualnych płynących z ekranów telewizora. A co zrobił z nami Internet? Czy naprawdę staliśmy się wielozadaniowi? Czy możliwość śledzenia niezliczonej liczby linków podczas lektury jednego artykułu, przeskakiwania ze strony na stronę, przeglądania na bieżąco wszystkiego, co przychodzi nam do głowy, przy jednoczesnym prowadzeniu rozmowy przez komunikator internetowy, sprawdzaniu bieżących maili i słuchaniu w tle muzyki sprawia, że lepiej i na dłużej zapamiętujemy, szybciej się uczymy, stajemy się efektywniejsi? Okazuje się, że szerzej znaczy płyciej, a szybciej – bardziej powierzchownie. Stąd znane nam uczucie rozproszenia, stąd trudności w koncentracji na jednym tylko zadaniu bez możliwości „odskoczni”, do których już zdążyliśmy nasze mózgi przyzwyczaić. Jaką cenę płacimy za udogodnienie łatwego dostępu do sieci i jej nieprzeliczalnych zasobów i czy istnieje możliwość zawrócenia z tej drogi? A czy chcielibyśmy powrotu do świata bez Internetu i wszystkiego, co nam oferuje?

Carr stawia tezę, że ilość przebija jakość, a przy tym jest nie do ogarnięcia. Prześlizgiwanie się po tematach zastąpiło głęboką analizę, zaś hipertekst bardziej rozprasza niż pomaga. Pokazuje też na własnym przykładzie, jak trudno wyrzec się codziennych przyjemności, jakie daje bycie online, nawet na krótki okres, na przykład wakacji czy pracy nad książką. Mechanizmy uzależnień od nowoczesnych technologii działają, modyfikują tę wspaniałą, plastyczną strukturę, jaką jest nasz mózg, a nam wydaje się, że mamy nad tym kontrolę. Nie mamy. Owszem, sami decydujemy o naszych zachowaniach, ale już nie o liczbie neuroprzekaźników czy nowych połączeń synaptycznych, których powstawanie tymi zachowaniami uruchamiamy. A każde następne podobne zachowanie wzmacnia raz wydeptaną ścieżkę, zmieniając ją w końcu w bitą drogę, tę zaś – w autostradę.

Czy Carr straszy? Nie. Zadaje tylko mnóstwo pytań, a także ostrzega. Przed zbytnim zadufaniem, do którego mamy skłonności, przed chodzeniem na łatwiznę przez zawierzanie etyce wielkich korporacji, wreszcie przed utratą tego, co czyni nas ludźmi. „(…) im bardziej jesteśmy rozproszeni, w tym mniejszym stopniu potrafimy przeżywać najsubtelniejsze, właściwe tylko ludziom postacie empatii, współczucia czy innych emocji. (…) Wniosek mówiący o tym, że Internet podkopuje fundamenty naszej moralności, byłby pochopny. Nie jest jednak pochopna sugestia, że sieć, zmieniając bieg naszych »głównych szklaków« i zmniejszając naszą zdolność do refleksji, wpływa także na głębię naszych emocji i myśli”[2].

„Płytki umysł” może nie jest wyjątkowo odkrywczy, ale przyjemnie systematyzuje ewolucję mózgu, począwszy od podstaw biologicznych, poprzez historyczne zmiany i uwarunkowania, na współczesnych realiach ekonomicznych kończąc. Nie brak tu refleksji, nie brak przykładów z życia wziętych ani humorystycznych puent. Dla miłośników książek jest cały długi rozdział omawiający ich ewolucję od czasu sumeryjskich tabliczek. Dla dociekliwych – bogata literatura przedmiotu. Dla wszystkich – okazja do zamyślenia się nad drogą, którą przeszła ludzkość dojrzewając mentalnie i kierunkiem, jaki obrała dziś.


---
[1] Nicholas Carr, „Płytki umysł. Jak Internet wpływa na nasz mózg”, przeł. Katarzyna Rojek, wyd. Helion, 2013, s. 263.
[2] Tamże, s. 268.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6108
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Eida 24.01.2016 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważyłeś, że przy każde... | Marylek
"Chcesz zebrać materiały do pracy, napisać raport czy jakieś sprawozdanie, siadasz do komputera, otwierasz program Word lub Excel, a w tle poczta, Facebook, Skype, Youtube, Demotywatory, coś tam jeszcze. I tylko rzucisz okiem, tylko sprawdzisz pocztę, tylko w jeden link jeszcze klikniesz. No dobra, czas się wziąć za pracę. Potrzebujesz dokładnej definicji, chcesz coś sprawdzić – otwierasz Wikipedię, słownik, i oczywiście cały czas Google w oddzielnym oknie. Jeszcze tylko tu zajrzysz, to twój ulubiony blog, jeszcze tam, bo ten artykuł znajomy polecił, a macie te same zainteresowania… Jak to, kiedy minęły trzy godziny? A ja nic nie zrobiłem!"

Skąd ja to znam, hehe. Tylko zamist Skype czy Demotywatorów jest Biblionetka ;-)
A książkę (tym razem w wydaniu audio) już dawno mam w planach, a Twoja recenzja z pewnością przyspieszy sprawę, choć za audiobookami nie przepadam, bo... szybko się dekoncentruję (a niestety, z tego, co widzę, to do tej pory książka nie ukazała się u nas w ebooku)!
Użytkownik: Marylek 24.01.2016 17:29 napisał(a):
Odpowiedź na: "Chcesz zebrać materiały ... | Eida
Znam to, Biblionetkę mam jako stronę startową i w ogóle jej nie zamykam, co jakiś czas zaglądam i odświeżam. :)

Mogę Ci zaproponować wersję analogową, czyli tradycyjną. Chcesz? Papier aż tak nie rozprasza...
Użytkownik: Eida 25.01.2016 16:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Znam to, Biblionetkę mam ... | Marylek
Pewnie zanim się spotkamy, zdążę się już uporać z tym audiobookiem, ale dziękuję ;)
Użytkownik: joanna.syrenka 26.01.2016 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważyłeś, że przy każde... | Marylek
Oj, skąd ja to znam. Ale nie widziałam, że jest jeszcze dla mnie nadzieja :) Naprawdę myślałam, że moje "dziury w mózgu" są już nieuleczalne :P
Użytkownik: Pok 26.01.2016 19:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Zauważyłeś, że przy każde... | Marylek
Świetna recenzja! Książka ląduje w schowku.

Staram się ograniczać ilość czasu spędzanego w odmętach Internetu oraz ilość odwiedzanych stron, ale czasem robiąc przy komputerze coś konstruktywnego wręcz czuć na sobie tę przemożną siłę, która rozkazuje odświeżyć pootwierane karty w przeglądarce, bo może ukazało się coś nowego, ciekawego (choć zwykle dobrze wiem, że tak nie jest, gdyż odświeżałem je pół godziny wcześniej). Jest to denerwujące uczucie, ale trudno mu sprostać.
Z drugiej strony zrezygnować z Internetu... Nie, to nie na moje siły! :)
Użytkownik: ketyow 15.03.2016 22:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetna recenzja! Książka... | Pok
To jest właściwie dziwne zjawisko. Potrafię żyć bez internetu i nie mam z tym najmniejszych problemów. Spędzam w rejsach po 4 miesiące i czasem tylko kilka razy jest mi dane skorzystać z internetu. Ale jak już go mam... Potrafię co chwila przerywać czytanie czy nawet granie, żeby tylko zerknąć czy coś ciekawego się gdzieś w necie nie pojawiło. Jak go po prostu całkiem nie mam, to nie mam braku koncentracji, uczucia rozproszenia i mogę czytać kilka godzin non stop, całkowicie nie odrywając się od lektury (jeśli jest dość ciekawa). Więc to też nie do końca prawda z tymi ścieżkami w mózgu może, to raczej dwa tryby, które mi się płynnie przełączają. No, bo nie jest tak, że jak nie mam internetu to o nim ciągle myślę i jego brak mi mocno doskwiera. Przeciwnie, czuję się wolny od kuli u nogi i wreszcie mogę robić rzeczy bardziej sensowne od oglądania głupich zdjęć kotów ;-) Jak nie mam czekolady to nie mogę przestać o tym myśleć, dręczy mnie to itd. Uzależnienie. Jak nie mam internetu nic takiego nie czuję. Ale jak go mam to, kurde, co chwila muszę sięgać. Czemu?
Użytkownik: Pok 15.03.2016 22:30 napisał(a):
Odpowiedź na: To jest właściwie dziwne ... | ketyow
Mam to samo. Jak jestem na wakacjach, w ogóle nie myślę o Internecie i jest mi z tym wyjątkowo dobrze.
Ok, pomyłka. Odkąd mam smartfona i stały dostęp do Internetu, to z przyzwyczajenia nawet na wakacjach sprawdzam, co w sieci napisano...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: