Dodany: 20.01.2016 09:33|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Kaleka dusza



Recenzent: Louri


Czy można jeszcze coś doniosłego, poruszającego, nieszablonowego napisać o chorych psychicznie bądź neurologicznie oraz odczuciach ich bliskich po "Locie nad kukułczym gniazdem" Keseya, "Kwiatach dla Algernona" Keyesa, rodzimym "Obłędzie" Krzysztonia? Christian Jungersen powieścią "Znikasz" udowadnia, że jak najbardziej. W dzisiejszych czasach, gdy medycyna poszła tak bardzo do przodu, gdy można by się spodziewać wypracowania konkretnych metod radzenia sobie z takim problemem, jak zaburzenia związane z guzem mózgu, autor tej obyczajowo-psychologicznej powieści nie tyle ukazuje to zagadnienie z nowej perspektywy – on pokazuje nam, z jak wielu perspektyw na takie zrządzenie losu można patrzeć. Opisuje zagubienie chorego i jego bliskich nie tylko w konfrontacji z samą chorobą, ale także w zderzeniu z mnogością możliwych wytłumaczeń, technik postępowania z rekonwalescentami oraz filozofii, kierujących życie na całkowicie nowe tory.

Główną bohaterką jest Mia Halling, przeżywająca właśnie drugą młodość swego małżeństwa – jej mąż Frederik od paru lat w końcu bardziej interesuje się nią niż karierą, porzuca swoje romanse i cieszy się życiem z nią i synem. Dlaczego więc nagle, w środku wakacji na Majorce, Mia mówi o swoich odczuciach: "Stoję sama na plaży w Szwecji, gdzie spotkałam Frederika dwadzieścia lat temu. Wszyscy już poszli do domu, radzą sobie jakoś w życiu, a ja stoję tutaj, na wpół zakopana w piachu, obmywają mnie fale zimne jak zwłoki"[1]? Winien temu jest atak nerwowy męża, wywołany uciskiem guza mózgu. Od tej chwili życie jej i całej rodziny powoli zmienia się w koszmar:

"– Musi się pani przygotować na to, że pani mąż zupełnie straci zdolność empatii dla pani i pani samopoczucia – mówi lekarz. – Z coraz większym trudem będzie mu przychodziło zapanowanie nad pierwotnymi impulsami. Mogą zdarzać się mu napady gniewu, zapewne nie przyjmie do wiadomości, że choruje. To typowe symptomy, gdy dochodzi do ucisku [guza] na płat czołowy mózgu"[2].

Jest to jednak dopiero początek kłopotów – okazuje się bowiem, że Frederik, powodowany zaburzeniami wywołanymi przez chorobę, dopuścił się defraudacji ogromnych sum pieniędzy – czeka go więc nie tylko proces medycznej rehabilitacji, ale i proces karny, a całą rodzinę – licytacja domu i majątku oraz drastyczne obniżenie stopy życiowej.

W treść powieści zostały sprawnie wplecione krótkie intermezza, będące wyimkami ze stron i publikacji dotyczących neuropsychologii, szczegółów uszkodzeń mózgu, przykładów perseweracji, testu hazardzisty, rozważań dotyczących tematyki szeroko związanej z życiem z osobą po urazie czy chorobie mózgu. Pozwala to nie tylko na przybliżenie nam realiów takich przypadłości, ale stanowi zarzewie dla Mii do poszukiwań i rozważań na wiele tematów, na które – pomimo nieustannego postępu technicznego i cywilizacyjnego – nadal nie znaleziono konkretnej odpowiedzi. Bohaterka zastanawia się nad istnieniem "prawdziwego ja" człowieka i tego konsekwencjami:

"Gdyby »ja« człowieka było zlokalizowane poza mózgiem i mogło dochować postanowienia, że będzie się intensywnie rehabilitowało, nawet po uszkodzeniu mózgu, mogłoby także postanowić, że nie będzie popełniać przestępstw. A to by oznaczało, że Frederik zasłużył na to, żeby zgnić w więzieniu. A gdyby wyszedł, nie potrafilibyśmy spojrzeć sobie i naszym przyjaciołom w oczy. Musielibyśmy zmienić nazwiska i przeprowadzić się gdzieś daleko. Ale takie "ja" nie istnieje. Nie ma nic poza mózgiem"[3],

co prowadzi do stawiania sobie egzystencjalnych pytań np. o to, czy chory mózg nie dopuszcza "prawdziwego ja" do decyzji, czy po prostu nie ma żadnego "ja" prawdziwego? (nasuwa się przy tym na myśl książka "Kto tu rządzi, ja czy mózg?" Gazzanigi). Prowadząc dalej ten wywód możemy zastanawiać się, czy w ogóle człowiek pokazuje komuś owo "ja", czy też może je ukrywa nawet przed sobą? W końcu dochodzi także pytanie, czy liczą się intencje, czy efekty działania. Mia nieustannie poszukuje odpowiedzi (tak jak niektórzy w obliczu nieszczęścia wciąż pytają "dlaczego ja? Czym zasłużyłem na to?"), przeszukuje wszelkie możliwe ścieżki: zastanawia się, czy istnieją wolna wola i dusza. Dochodzi do wniosku, że ktoś obcy "zakradł się do ciała mego męża, do jego głowy"[4], zaś najlepsze lata jej małżeństwa "były tylko produktem ubocznym guza mózgu"[5]. Waha się od poglądów religijnych po skrajnie materialistyczne, aż do "objawienia ateistycznego" (które jest bardzo ciekawą teorią):

"Zresztą jedno wytłumaczenie nie wyklucza drugiego. Gdyby takie objawienie nie łamało praw natury, zgadzałoby się z duchem ateizmu. A gdyby tak natura objawiała się wtajemniczonym za pośrednictwem naukowo zbadanego zjawiska, jakim jest padaczka skroniowa? Naukowcy ustalili, że padaczka skroniowa to przyczyna wielu objawień, o których zaświadczają źródła historyczne"[6].

Wszystko to stanowi świetne odbicie słów Thoreau: "Podczas gdy cywilizacja ulepszała nasze domy, nie ulepszała na równi ludzi, którzy mieli je zamieszkać"[7]. Jungersen niezwykle sprawnie ukazuje bezsiłę człowieka w zderzeniu z taką chorobą, punktuje fakt, iż coraz bardziej ludzkość potrzebuje leków kojących psychikę i egzystencjalny ból płynący z niemożności poradzenia sobie ze światem. Pokazuje owo bezcelowe (a może nie?) doszukiwanie się wyimaginowanego sensu we wszystkim, gdy Mia mówi "Nie potrafię pogodzić się z tym, że za wszystkimi dziwactwami, które wyprawia Frederik, stoją banalne motywacje"[8]. Jest to zresztą przyczynek do ważnego i przenikającego całą powieść wątku krytyki wobec teorii psychoanalitycznych Freuda, które reprezentuje w powieści matka Frederika – Vibeke. Epatuje ona sloganami wywiedzionymi z freudyzmu, gdy syn Hallingów wraz z kolegą tworzy album multimedialny o wodzie:

"– Woda może także symbolizować traumę – mówi dalej Vibeke. – Poczucie osaczenia i doświadczenie głębokich emocji, na przykład nienawiści albo niedopasowania do otoczenia. Bardzo często woda reprezentuje tego rodzica, który uniemożliwia dziecku wyrażanie uczuć"[9]

i gdy Frederik oddaje mocz na zagrabioną kupę liści:

"– Nie chodzi mi o to, że się pobrudzę sikami. Jestem matką i byłą pielęgniarką. Ale chodzi mi o znaczenie tego gestu. Czemu on to zrobił? To tak, jakby mnie obsikał. Taki akt ma tyle symbolicznych znaczeń: oczywiście, chodzi o fallusa, który drwi z matki..."[10]

Wielu bohaterów, nie wiedząc, jak postępować wobec chorych, ich niestandardowego zachowania czy też ich bliskich, stosuje psychologiczne mechanizmy, techniki lub triki rodem z poradników napchanych idealistycznym poppsychologicznym bełkotem ("Mówię sobie, że muszę zaakceptować jego gniew. Muszę stworzyć przestrzeń dla jego emocji. (…) Przestrzeń dla jego gniewu. To raczej stany umysłu"[11]), brak tu natomiast miejsca na naturalne reakcje, emocje i ludzkie uczucia. Co znamienne – właśnie dotknięty guzem Frederik po paru miesiącach rekonwalescencji stawia świetną tego diagnozę:

"Ale od czasu operacji zaczęłaś [Mio] patrzeć na wszystkich wokół, jakbyśmy byli tylko sumą zachodzących w naszych mózgach procesów neurochemicznych, które odgórnie determinują nasze zachowania"[12].

Christian Jungersen nie daje jasnej odpowiedzi na przywołane tu dylematy. Nie uzurpuje sobie znajomości właściwych metod postępowania z chorym czy swoim własnym zagubieniem. W tej niezwykle lekko napisanej (choć podnoszącej ważki temat) powieści udaje mu się przede wszystkim poruszyć nasze umysły do oderwania się od przyziemnej codzienności – stawia egzystencjalne pytania w sposób, który dobrze pasuje do naszych czasów, tłamszących zbytnie "filozofowanie" w życiu. Proponuje kierunki rozważań i delikatnie przestrzega nas przed pójściem niektórymi z przetartych już szlaków – okazało się bowiem, że wiodą na manowce. Być może kiedyś będziemy w stanie za pomocą krótkiego zabiegu chirurgicznego przywrócić pełną sprawność osobom dotkniętym neuroschorzeniami. Warto, abyśmy szczególnie wówczas mieli pod ręką "Znikasz", bowiem samo cięcie skalpelem nie wystarczy, aby zniknęły również rozterki życiowe.


---
[1] Christian Jungersen, "Znikasz", przeł. Mateusz Borowski, wyd. Znak, 2015, s. 69.
[2] Tamże, s. 37.
[3] Tamże, s.197.
[4] Tamże, s.116.
[5] Tamże, s.111.
[6] Tamże, s. 397.
[7] Henry David Thoreau, „Walden”, przekład własny.
[8] Christian Jungersen, dz. cyt., s. 139.
[9] Tamże, s. 347.
[10] Tamże, s. 136.
[11] Tamże, s. 98.
[12] Tamże, s. 445.




Autor: Christian Jungersen
Tytuł: Znikasz
Tłumaczenie: Mateusz Borowski
Wydawnictwo: Znak, 2015
Liczba stron: 461

Ocena recenzenta: 5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 723
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: