Dodany: 15.01.2016 12:12|Autor: Cynthia

Czy naprawdę chcesz być zołzą?


Sięgnęłam po tę pozycję kierowana ciekawością i różnorodnymi opiniami, jakie wcześniej wpadły mi w oko. I cóż... flagowy poradnik amerykańskich feministek okazał się pozycją, która mocno mnie rozczarowała.

Zacznijmy od chwytliwego tytułu "Dlaczego mężczyźni kochają zołzy" – już na samym początku autorka odżegnuje się od klasycznego rozumienia słowa "zołza" i tłumaczy, że chodzi jej o kobietę niezależną i samodzielną, znającą dobrze swoją wartość. Rzeczona "zołza" nie jest zatem ani wredna, ani złośliwa, a nawet potrafi być miła i słodka jak brzoskwinia. Na przeciwległym biegunie zostaje postawiona "miła dziewczyna". Tu również nie chodzi o dosłowne rozumienie tego pojęcia, autorka ukryła pod nim kobietę-bluszcz, niepewną i podporządkowaną swojemu mężczyźnie. Nie ma więc odkrycia Ameryki, z grubsza chodzi o to, że zdaniem Sherry Argov mężczyźni kochają silne i pewne siebie kobiety, a uciekają od osaczających ich kobiet-bluszczów. Zaskoczeni? Pewnie nie tak bardzo...
Uległa, zabiegająca o względy mężczyzny, zdesperowana dziewczyna jest w tym poradniku zdecydowanie potępiona. Od razu nasunęło mi się spostrzeżenie – czy jeśli czytelniczka zapragnie nagle zmienić się i odgrywać w swoim związku rolę "zołzy", nie okaże się równie wielką desperatką, jak ta przysłowiowa "miła dziewczyna"?

Z jednej strony autorka stanowczo zachęca, żeby nie stosować gierek i być sobą, z drugiej zaś – nakłania do zmiany postawy, co dla wielu czytelniczek nie jest możliwe w naturalny sposób i jeśli chcą to zrobić, muszą właśnie odgrywać kogoś, kim nie są.

Książka jest naszpikowana dość banalnymi radami i niezbyt zaskakującymi prawdami objawionymi. Odniosłam wrażenie, że zdecydowana większość porad nadaje się wyłącznie dla kobiet pragnących niejako na siłę lub na zimno stworzyć związek. Jeśli bowiem się zakochają, poradnik pani Argov mogą lekkim ruchem wyrzucić do kosza. Wyobrażacie sobie sytuację, gdy zakochany mężczyzna dzwoni do zakochanej w nim kobiety, a ta odbiera dopiero za piątym razem, żeby tylko nie pomyślał, że jej zależy? :) A pozostałe cztery telefony przeczekuje spokojnie, odgrywając swoją rolę niezależnej i niezbyt dostępnej?

Może to znak naszych czasów, że związki buduje się bez emocji i zdroworozsądkowo, na chłodno kalkulując swoje zachowania, ja jednak wolę związki oparte na miłości i emocjach, a jeśli ich nie ma – dziękuję, ale nie skorzystam.

Co mi jeszcze przeszkadza, to fakt, że autorka uważa ogół mężczyzn za istoty raczej bezmyślne, kierujące się wyłącznie instynktem, o znikomej spostrzegawczości, rzekłabym, że wręcz głupawe. Nie wątpię, iż jest takich całkiem sporo, ale nie uogólniajmy :). Poza tym nie zapominajmy, że prawdziwe zołzy istnieją, a każdy facet po dłuższym związku z takową rzuci się w ramiona "miłej dziewczyny" z rozkoszą. I pozostanie w nich, dopóki mu się to nie znudzi ;).

Zaletami poradnika są lekki i zabawny język oraz humorystyczne podejście, nieraz można się uśmiechnąć podczas lektury. Ale to za mało wobec jego nikłej przydatności.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1939
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: