Dodany: 18.01.2005 23:38|Autor: kot

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Pianistka
Jelinek Elfriede

1 osoba poleca ten tekst.

Kto się boi Elfriede Jelinek?


Zdziwiła mnie marginalna obecność Elfriede Jelinek i jej czytelników na stronie. Sama nie jestem zwolenniczką owczego pędu, który sprawia, że wszyscy rzucają się na książki noblisty (czasami tylko po to, by mieć czym ozdobić regał). Zdarza się też, że noblista z autora nieznanego staje się nagle z dnia na dzień dla wielu osób autorem ulubionym. Nie napiszę, że Jelinek stała się moją ulubioną pisarką (bo nie da się tego zrobić po lekturze tylko jednej książki), ale napiszę: nie bójcie się Elfriede Jelinek, przeczytajcie „Pianistkę”.

Spotkałam się kilka razy z komentarzami: „Pianistka? Bleee, widziałem film, co za świństwo, do książki nie zajrzę”. Filmu nie znam, może dlatego łatwiej było mi sięgnąć po powieść. I jedno wiem: żadne akrobacje nie przeniosą na ekran esencji i klimatu tej książki. Można przenieść pojedyncze obrazki, natomiast słów, fraz i zdań nie da się sfilmować. Po prostu.

Ale od początku. Zapraszam Państwa. Oto:

"Pianistka"

występują: w roli tytułowej Erika, oprócz tego jej matka i uczeń Walter

scenariusz, reżyseria, kostiumy i dekoracje: Elfriede Jelinek

muzyka: klasyczna, fortepian oczywiście

Akcja: osią książki są relacje Eriki, 35-letniej nauczycielki w wiedeńskim konserwatorium, i jej matki. Matka jest bardzo stara. Matka jest nie tylko matką, ona jest właścicielką Eriki, mebluje jej świat od początku do końca, czuwa przy córce i zazdrośnie strzeże do niej dostępu. W Erice zaś pulsują obsesje i wulkany, z zewnątrz zdaje się być woskową lalką, ale w środku… W cały ten układ, który można by modnie nazwać toksycznym związkiem, wdziera się Walter, student, który zakochuje się w oziębłej pani profesor. I tutaj akcja zaczyna się kumulować, najpierw on próbuje zdobyć ją, a potem…

Jednak nie o fabułę w tej książce najbardziej chodzi. Dla mnie to przede wszystkim głęboka analiza psychologiczna, studium przypadku, wydaje się, że patologicznego, ale czy na pewno? Majstrowanie rodziców w życiu i umysłach dzieci, niespełnione ambicje, skłonność do autodestrukcji, frustracje seksualne, to nie są aż takie niespotykane sprawy. To się zdarza, po prostu. A Jelinek zna sprawę dobrze, bo z autopsji.

Tak naprawdę bohaterem książki jest też język. To on uderza, atakuje od pierwszych stron i wciąga w strumień prozy. Bo Jelinek wielką pisarką jest. Tak, jakby wynalazła jakąś niesamowitą maszynkę, która tłumaczy rzeczywistość na nowo. Pryzmat, przez który autorka patrzy na swoich bohaterów, rozciąga ich i deformuje, z dystansem, ironią i swoistym humorem. Ona rujnuje język i tworzy go na nowo, z własną składnią, frazami i konstrukcjami. Czapki z głów przed tłumaczem, przekładać „Pianistkę” (i zrobić to dobrze) to musiała być naprawdę ciężka praca.

Nie twierdzę, że książka musi się wszystkim spodobać. Trzeba jej poświęcić trochę czasu i cierpliwości. Warto jednak spróbować i przekonać się, co w literackiej trawie piszczy.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 18578
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: gwisia 11.10.2005 19:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdziwiła mnie marginalna ... | kot
Przeczytałam "Pianistkę" i być moze sięgnęłam po tę książkę właśnie dlatego, ze nie widziałam wcześniej filmu. Rozczarowałam się. Poza ciekawym stylem pisania, niczego w tej książce nie dostrzegam. Coraz częsciej widzę, że nowoczesni pisarze bardziej skupiają się na formie niż na treści. Mnie bardziej interesuje co ma autor do powiedzenia, niż w jaki sposób mówi.
Użytkownik: Agis 11.10.2005 19:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam "Pianis... | gwisia
Mnie też bardziej interesuje co autor ma do powiedzenia niż w jaki sposób to robi, ale dla mnie Jelinek jest mistrzynią jednego i drugiego. Ja w "Pianistce" i w "Amatorkach" dostrzegłam bardzo, bardzo wiele ważnej treści.
Użytkownik: kalka!! 22.02.2006 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdziwiła mnie marginalna ... | kot
Ja tez do fun clubu Jelinek raczej sie nie zapisze,chociaz przyznam,ze ogromne wrazenie robi analiza jakiej poddaje autorka nas samych w zderzeniu dwoch swiatow w ktorych zyjemy-prywatnego we wlasnych czterech scianach i poza nimi.Troche w tym porownaniu wypadamy kiepsko,piecie sie w gore wynika raczej z proznosci niz ambicji, a dulszczyzna wychodzi wszystkimi mozliwymi otworami.Poza tym mistrzostwo w obserwacji naszych zachowan-rozdzial w tramwaju,dla mnie rewelacja,az chcialoby sie powiedziec-Boze,skad ja to znam?
Użytkownik: kate_a 11.08.2007 22:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tez do fun clubu Jelin... | kalka!!
"Poza tym mistrzostwo w obserwacji naszych zachowan-rozdzial w tramwaju,dla mnie rewelacja,az chcialoby sie powiedziec-Boze,skad ja to znam?"
W pewnych momentach powiedziałabym, że Jelinek przejaskrawiała, ale dzięki temu tak absurdalne "problemiki" są wyśmiane. Może przy kolejnych podobnych sytuacjach zdamy sobie dopiero sprawę ze śmieszności sytuacji w jakiej się znaleźliśmy. Przesadzamy, otóż to!
Użytkownik: kate_a 11.08.2007 22:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdziwiła mnie marginalna ... | kot
"Czapki z głów przed tłumaczem, przekładać „Pianistkę” (i zrobić to dobrze) to musiała być naprawdę ciężka praca." - Również tak sobie o tej książce pomyślałam. Ktoś musiał mieć przygotowanie nie tylko jako tłumacz, ale również jako literat.

Najbardziej interesujący jest z całej tej książki aspekt psychologiczny, bo właśnie nie chodzi o przebieg zdarzeń, lecz o to jak przeszłość, dzieciństwo i relacje z rodzicami budują nasze "ja" w przyszłości.

Niezwykłe. Niecodzienne. Ciekawe.
Użytkownik: misiak297 02.08.2010 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdziwiła mnie marginalna ... | kot
Mogę się podpisać pod Twoją recenzją. Niesamowita książka. Wymagała ode mnie sporo czasu - czytałem ją dwa miesiące, za dużo nerwów mnie kosztowała, żeby ją łykać od razu w całości. To proza okrutna, pełna przemocy, gwałtu, toksycznych zachowań. To proza jednocześnie genialna, wywracająca czytelnika, tak samo jak bohaterów. No i oczywiście - brawa dla tłumacza - osobną wartością twórczości Jelinek wydaje się wspaniały język. I to - w polskim przekładzie - nie tylko jej zasługa, ale również tłumacza.
"Pianistka" dostała u mnie piątkę.
Użytkownik: norge 09.03.2011 18:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę się podpisać pod Two... | misiak297
Obejrzałam film. Nie podobał mi się. Nie nabrałam ochoty na przeczytanie tej książki, wręcz przeciwnie. Mimo to myślę, że po jakimś czasie sprobuję ją przeczytać, chocby po to, aby wyrobić sobie zdanie i zgodzić się lub nie zgodzić z przeczytanymi tu opiniami.
Użytkownik: kelhorn 24.12.2011 01:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdziwiła mnie marginalna ... | kot
Po pierwsze: czapki z głów za język. Trudny, ciężki, paskudny i czasem do bólu cyniczny. Po drugie: jeśli miałbym powiedzieć o książce jednym słowem? Trywialna. Trywialna jednowymiarowym przedstawieniem świata, w którym każdy, bez wyjątku jest albo dewiantem, albo nieudacznikiem, albo psycholem albo turkiem (sic!). Wydaje się, że autorka tak bardzo zapatrzyła się w syf, jaki gnieździ się wewnątrz każdego z nas, że uznała, że tylko on jest dookoła. To bzdura. A co najgorsze, takie ujęcie nie przekazuje żadnej dodatkowej treści. Jelinek od razu mówi nam, jacy jesteśmy brudni, źli itp. Pozostałem 300 stron to studium psychozy i znęcania się. I wreszcie - kontrapunktem dla przemocy i paskudztwa, jest jeszcze większa przemoc i paskudztwo. Technicznie doskonałe, treściowo - miałkie.

Tak naprawdę, to ta książka udaje. Udaje coś naprawdę trudnego, coś, nad czym trzeba się zamyślić, przetrawić. A w istocie cała konstrukcja jest prosta jak budowa cepa i po jakimś czasie zaczyna męczyć. Przeczytać można, ale każdemu - po zakończeniu- radzę się zastanowić, o co tak naprawdę chodziło. Po co ta książka powstała. Moim zdaniem, miała szokować, tyle. One trick pony, and it's done its trick.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: