Dodany: 08.01.2016 16:06|Autor: TOMPAP

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dekameron
Boccaccio Giovanni

We władzy Erosa


„Więc już od tak dawnych czasów tkwi Eros w naszej naturze i do dawnej chce nas sprowadzać postaci; chce z dwojga ludzi dawną jedność stwarzać i tak leczyć naturę człowieka”*.


Im więcej mówi się o miłości, tym większej dewaluacji ulega samo jej pojęcie. W naszej epoce widać to szczególnie wyraźnie, bowiem nigdy wcześniej uczucie łączące dwoje ludzi nie było tematem tak wykorzystywanym nie tylko w sztuce i literaturze, ale nawet w biznesie. Zakochani jedzący czekoladę na polanie pośród gór, wzorowa rodzina zachwycająca się twarożkiem podczas wspólnego śniadania – sposób mówienia o tym uczuciu, frapującym już starożytnych, osiąga dziś granice absurdu i śmieszności. Niestety, kończy się to popadnięciem albo w sentymentalizm odziedziczony po Rousseau i całym oświeceniu, albo w tani erotyzm. Dlatego właśnie warto znać klasykę – aby poprzez obcowanie z nią wyrobić w sobie poczucie miary, która pozwoli nam bronić się przed patologiami, będącymi naturalnym elementem otaczającej nas rzeczywistości. Nieco ironizując, zwracał na to uwagę sam Zbigniew Herbert, gdy w wierszu mówił do czytelnika: „jeśli tematem sztuki/ będzie dzbanek rozbity/ mała rozbita dusza/ z wielkim żalem nad sobą/ to co po nas zostanie/ będzie jak płacz kochanków/ w małym brudnym hotelu/ kiedy świtają tapety”**. Takie właśnie korzyści płyną z obcowania z Boccacciem, autorem, który niewątpliwie wiele stracił przez to, że „przerabia” się go w szkole. „Dekameron” zyskał z tego powodu status dzieła „klasycznego”, a zatem takiego, którego tytuł należy znać, lecz którego nie warto czytać, ponieważ jest nudne, długie i trąci myszką. Niesłusznie. Dzieło powstałe w połowie XV w. wciąż bowiem okazuje się aktualne, niesamowicie zabawne i skłaniające do refleksji, bynajmniej nie przebrzmiałe i archaiczne.

Nie chcę zanudzać czytelnika tej krótkiej recenzji kreśleniem historycznego tła czasów, gdy florentczyk tworzył swoje nowele. Zainteresowanych odsyłam do dwóch książek, „Cywilizacji Renesansu” francuskiego historyka Jeana Delumeau oraz „Kultury Odrodzenia we Włoszech” Jacoba Burckhardta. Nas w kontekście Boccaccia interesować powinien tylko jeden element cechujący odrodzenie – powszechna wówczas koegzystencja sprzeczności. Harmonia właściwa średniowieczu, z jego hierarchicznym systemem społecznym oraz ścisłym oddzieleniem sacrum od profanum, uległa zachwianiu. Ludzie renesansu potrafili łączyć żarliwą wiarę w Chrystusa z szacunkiem dla kultów pogańskich, a w malarstwie i rzeźbie to, co plebejskie i niskie z tym, co wzniosłe. W literaturze również, a szlaki tutaj niewątpliwie przecierał Boccaccio.

Czy sto nowel zebranych w jednym tomie, niepowiązanych ze sobą formalnie ani fabularnie, jeśli nie liczyć oczywiście owej „szkatułkowej kompozycji”, którą zanudzają uczniów licealni belfrzy, ma wspólny mianownik? Coś, co łączy je i sprawia, że mimo tematycznej różnorodności tworzą homogeniczną całość? Tego elementu należy poszukiwać na poziomie ideowym. Oczywiście, łatwo stwierdzić, że ideą ową jest miłość. Kto jednak na tym stwierdzeniu poprzestanie, straci całą przyjemność z lektury „Dekameronu”, który stanie się dla niego zaledwie zbiorem mniej lub bardziej pikantnych opowiastek, dowodzących na nowo dziś odkrywanej, lecz oczywistej tezy, że ludzie przed pięciuset laty byli dokładnie tacy sami jak my. Boccaccio nie chce opowiadać „o miłości”. Nie jest przecież jakimś rozlazłym współczesnym poeciną, skrzywionym przez „Nową Heloizę” oraz poezję romantyzmu, lecz jedną z najjaśniejszych gwiazd na firmamencie odrodzenia, człowiekiem, który współtworzył nowożytność europejską, tytanem myśli. Dlatego w swoich stu nowelach próbuje budować zupełnie nową jak na owe czasy antropologię. Robi to zostawiając tropy w niektórych opowieściach, oczekując od czytelnika, że dojdzie sam do odpowiednich wniosków. Spróbujmy ją zrekonstruować. Człowiek według Boccaccia jest bytem, który ma wolną wolę, ale nigdy tam, gdzie w grę wchodzi uczucie do drugiego człowieka. W tej materii jesteśmy bowiem bezwolni. Popędu, który pcha nas w stronę ukochanego, nie potrafimy żadnym sposobem powstrzymać, ale też – zdaniem Włocha – nie należy tego robić. Jest to bowiem popęd dany nam od Boga, a zatem po pierwsze, nie powinniśmy go odrzucać, nie mamy wręcz prawa hamować go; po drugie, na wszystko, co zrobimy kierując się nim, Bóg patrzy z pobłażliwością, ponieważ wypełniamy wówczas Jego wolę. Zatem z jednej strony pozostajemy bezwolni wobec tego wielkiego uczucia, lecz z drugiej – paradoksalnie – zyskujemy pełnię wolności, ponieważ spełniamy wolę Boga. Miłość jest również, według Boccaccia, uczuciem godnym jedynie najbardziej wzniosłych dusz, a zatem arystokratycznym. Tutaj widać wpływ tego artysty na tworzenie się odrodzenia, ponieważ to właśnie wtedy powstał pogląd, że arystokraci są ludźmi lepszymi z racji zarówno urodzenia, jak i kultury, z którą mają dzięki niemu do czynienia. Z tego powodu są elitą stojącą ponad motłochem, któremu plebejska kultura ludowa nie daje takich możliwości. Rozróżnienie absolutnie obce średniowieczu, gdzie nierówność miała racje metafizyczne, to znaczy pochodziła od Boga. Dzięki Niemu jedni ludzie byli lepsi od innych, nie dzięki swojemu urodzeniu. Różnica subtelna, lecz zasadnicza dla zrozumienia obu epok – średniowiecze było mimo wszystko bardziej egalitarne. Ale wróćmy do naszych baranów. Ponieważ Boccaccio uznawał miłość za uczucie wzniosłe, uważał, że prawdziwie mogą odczuwać ją tylko ludzie, którzy nie kalają rąk pracą fizyczną. Chłopi czy mieszczanie muszą przecież pracować, dlatego nie mają kiedy zajmować się tego typu sprawami. Nie chodzi bynajmniej o to, że brak im czasu na tajemne schadzki. Po prostu ich umysły zaprzątają inne sprawy, zatem Eros nie ma do nich dostępu. Jako że miłość jest bożym darem, zmienia się diametralnie sytuacja kochanej lub kochającej kobiety. Jeśli nawet popełnia ona z miłości jakieś przewinienia, powinniśmy lżej osądzać jej czyny, a nawet ją uniewinnić. Nie można przecież karać człowieka za to, że działa zgodnie z bożym zamysłem. Inaczej ma się sprawa z miłością płatną. Za tę, zdaniem Włocha, wyrok może być tylko jeden – publiczne spalenie na stosie. Mimo tej drugiej, dla wielu dziś być może kontrowersyjnej, tezy mamy tu do czynienia z rzeczą na ogół niespotykaną. W antropologii Boccaccia kobieta dzięki miłości staje się równa mężczyźnie. Stąd wiele bohaterek swoich nowel obdarzył niepoślednią inteligencją i przebiegłością. Są one równoprawnymi partnerkami w miłosnej grze, zupełnie inaczej, niż w przypadku idealnej miłości dworskiej średniowiecza, gdzie niewiasta pozostawała bierna, a jej rola sprowadzała się do odbierania hołdów kochanka.

Odczytywanie omawianego dzieła na tym poziomie pozwala dostrzec, że oprócz rozrywki, jaką miał dawać damom, dla których został napisany, jest również swego rodzaju katalogiem rodzajów miłości. Tworząca ramę dla całego zbioru historia dziesięciu arystokratów, którzy spotykają się na wsi, by zabawiać się opowiadaniem różnych historii, może sugerować, że poprzez zabawę uczą się oni, jak być prawdziwym człowiekiem, jakie korzyści i niebezpieczeństwa niesie ze sobą miłość. Bardzo to przypomina późniejszy o dwieście lat pomysł Rabelais’go, który stworzył koncepcję szkoły o nazwie Telema, gdzie poprzez zabawę i rozmowę ludzie mieli rozwijać swoje z natury dobre skłonności. Traktowanie „Dekameronu” jako katalogu zachowań erotycznych może nas też odsyłać do jego zwyrodniałej formy przedstawionej przez de Sade’a w „120 dniach Sodomy”. Symbolicznie można tu ukazać oświecenie jako zwyrodniałą formę odrodzenia.

Głębia przesłania filozoficznego idzie u Boccaccia w parze z doskonałym opanowaniem literackiego warsztatu. Nie bez przyczyny jego nowele stały się wzorem dla przyszłych pokoleń pisarzy. Włoski twórca był doskonałym obserwatorem, dzięki czemu nawet w błahych z pozoru opowiadaniach potrafił ukazać całe spektrum ludzkich charakterów i zachowań, kreślonych za pomocą jednego lub dwóch zdań. Głównie chodzi tu o sposób myślenia kobiety, ponieważ jest to dzieło, powiedzielibyśmy dzisiaj, bardzo „feministyczne”, pisane dla kobiet o kobietach. Dlatego tym bardziej zalecam lekturę mężczyznom. Zakres tematyczny tego zbioru jest szeroki – od krotochwilnych opowieści o udającym głuchego pastuszku, który najmuje się do pracy w klasztorze, gdzie figluje ze wszystkimi zakonnicami, po ciężkie i smutne historie kobiet popełniających samobójstwo po tym, jak zostały nakarmione sercami wydartymi z piersi ich kochanków. Przy tym wszystkim udaje się Boccacciowi nie popaść w prymitywną dosłowność. Z jego nowel bije zachwyt dla ludzkiej seksualności, widać całą moc, z jaką odrodzenie odkrywało cielesność, zupełnie jak na obrazach Lucasa Cranacha (szczególnie dobrym przykładem jest tu „Sąd Parysa”) czy Nicolasa Poussina. Bardzo przyjemna i – mimo że tyle lat minęło od powstania „Dekameronu” – odświeżająca odmiana od całej tej ordynarnej dosłowności, która nas wszystkich dzisiaj otacza, epatując prymitywną pornografią nawet z reklamy okien na przyulicznych bilbordach. Bardzo cieszy, że wydawnictwo MG postanowiło wznowić zbiór nowel Boccaccia, przybliżając je tym samym polskiemu czytelnikowi. Klasyki nigdy zbyt wiele, a w tym przypadku jest to klasyka tak monumentalna, że jej echa odkryłem w… wydanym niedawno zbiorze opowiadań s.f. Roberta Silverberga ze świata Majipooru. Dlatego gorąco zachęcam do pozbycia się uprzedzeń narosłych wokół tego dzieła (niewątpliwie z winy polskiego szkolnictwa) i powrotu do lektury.


---
* Platon, „Uczta”, przeł. Władysław Witwicki, pdf, s. 33, za pośrednictwem strony internetowej Port Wydawniczy literatura.net.pl, dostęp ze stycznia 2016.
** Zbigniew Herbert, „Dlaczego klasycy”, w: tegoż, „Wiersze zebrane”, wyd. Czytelnik, 1982, s. 199-200.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2197
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Kuba Grom 09.01.2016 02:23 napisał(a):
Odpowiedź na: „Więc już od tak dawnych ... | TOMPAP
Świetnie napisane.

Gdyby w szkołach zaprzestano omawiać tego zbioru na przykładzie najgrzeczniejszej opowiastki, czyli "Sokoła" który jest znany tylko dlatego, że ktoś zbudował na jego przykładzie przestarzałą teorię literacką, a zamiast tego pozwolono by na omówienie innych opowieści, z pewnością Boccacio byłby uważany za jednego z lepszych "lekturowych" autorów.
Użytkownik: prohistoria 22.01.2016 19:18 napisał(a):
Odpowiedź na: „Więc już od tak dawnych ... | TOMPAP
I jak tu nie polecić tak świetnej, mistrzowskiej książki? Wspaniała literatura a do tego pochwała dla celnej i bardzo dobrej recenzji!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: