Dodany: 18.01.2005 18:43|Autor: antecorda

Komedia wybitnie sceniczna


Mam nadzieję, że nie narażę się zbytnio (wybacz, Agnieszko, jeśli to czytasz!!!) – „Sen nocy letniej” jako lektura jest słabą komedią. Ktoś, kto nigdy nie był na tym w teatrze, ktoś, kto ma ubogą wyobraźnię, musi chyba się nieźle wynudzić przy tym. Ale nawet mając bogatą wyobraźnię i Thalię za kochankę, trudno zainteresować się losami bohaterów czytając sam tekst. To sztuka wybitnie sceniczna, nabiera wartości dopiero na deskach teatru. Szekspir był przecież praktykiem – co napisał, to wystawiał. Częstokroć pisał swoje sztuki na „ostatnią chwilę”, bo musiał przedstawić premierę – termin gonił, a tu nic…! Dlatego lepiej obejrzeć „Sen nocy letniej”, niż go przeczytać.

Rzecz dzieje się w starożytnych Atenach „złotego wieku”. Za parę lat Parys porwie Helenę do Troi i wybuchnie najsłynniejsza wojna w historii ludzkości. Teraz jednak nikt o porywaniu i wojnach nie myśli. Jest noc świętojańska, trwają przygotowania do ślubu herosa greckiego – króla Aten, Tezeusza z amazońską księżniczką Hipolitą. Z tej okazji rzemieślnicy ateńscy szykują dla swego księcia sztukę o Pyramie i Tyzbe. A z pobliskiego lasu dochodzą jakieś dziwne szepty i pohukiwania. Jest gorąco, parno, nabrzmiewają namiętności i żądze pod rozpalonym zachodzącym słońcem. Coś wyraźnie wisi w powietrzu. Do Tezeusza przychodzi Egeusz i prosi go o wsparcie – jego córka, Hermia, sprzeciwia się woli ojca i nie chce wyjść za mąż za Demetriusza; zamiast niego woli Lizandra, z którym jest potajemnie zaręczona. Tezeusz popiera swego starego druha, wobec czego Lizander z Hermią postanawiają uciec z Aten, o czym powiadamia Demetriusza zakochana w nim na śmierć Helena. Na dodatek w ten czworokąt wtrącają się duszki leśne – Oberon i Puk, i… ale to sobie sami przeczytajcie (albo lepiej – zobaczcie!).

Dla mnie najśmieszniejszym fragmentem tej komedii (w wersji czytanej) było wystawienie przez Pigwę, Spodka, Dudę, Ryjka i Zdechlaka „sztuki scenicznej” o Pyramie i Tyzbe. A w zasadzie – komentarze Tezeusza. Resztę koniecznie trzeba zobaczyć, bo w żaden sposób słowa nie oddadzą tego, co potrafi zrobić z tą sztuką dobry reżyser.

Na koniec parę uwag o tłumaczeniu. Przeczytałem większość tłumaczeń tej sztuki (naprawdę!) i moim zdaniem w pełni broni się tylko tłumaczenie Gałczyńskiego. Słomczyński jest nieco zbyt sztywny, Koźmian staroświecki, a Barańczak (chociaż chwalony) nie powala na kolana. Dlatego z pełnym przekonaniem polecam właśnie to tłumaczenie – jest bardzo poetyckie i po prostu: piękne!

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 30672
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: sun_flower 07.04.2005 20:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
Zgadzam się z tą opinią, jednak tylko częściowo. Może i czytanie tekstu usypia, jednak są tam prawdziwe perełki, które warto zapamiętać. I faktycznie, czaruje swoim wdziękiem na scenie. Dobra i konkretna recenzja. Podoba mi się ;)
Użytkownik: aolda 27.03.2006 11:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
Tutaj zgadzam się w całej rozciągłości. Lektura dobra tylko dla osób z nadzwyczaj rozwiniętą wyobraźnią. Inaczej - może zabić! :)
Użytkownik: aleutka 27.03.2006 12:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
Ja tam naprawde wole Baranczaka. Przynajmniej od Slomczynskiego. I calkiem niezle mi sie to czytalo...

Dialogi rzemieslnikow w wersji Baranczakowej naprawde bardzo mnie smiesza ("Wszystko pokreciles. Nie wiona - wiosna! I nie z pachy kmiecia, a zapachy kwiecia!" "Lecz ha! Glos slysze! Zostan tutaj samotrzecia, zaraz powroce calowac ust twoich blawaty...") I wciaz mysle, ze Baranczakowe wersje nazwisk sa lepsze. Chudzina jest lepszy od Zdechlaka...

Gdzies czytalam (mam nadzieje mylna) informacje, ze u Slomczynskiego byl pierwotnie Dupek (Bottom!!). Boze moj...
Użytkownik: hidden_g0at 03.04.2007 14:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
Cóż, chyba mam wybitnie rozwiniętą wyobraźnię ;). Przysiadłem z książką w parku, by przeczytać kawałek i siedziałem do ostatniej strony. Świetny nastrój, zabawne i wciągające. Nie miałem do tej pory większego kontaktu z Szekspirem, ale to się zmieni.
Użytkownik: englishman 04.11.2008 14:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
a ja czytałem oryginał. mam nadzieję, że przekłady lepiej się bronią...
Użytkownik: d'Alencon 20.01.2009 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
A ja się nie zgodzę z powyższą opinią. Po pierwsze szekspirowskie przekłady Barańczaka mogę uznać za naprawdę genialne w pełni tego słowa znaczeniu. Czytałem również inne tłumaczenia, ale to w jego wersjach sztuki te zyskują coś więcej od tragicznych tragedii i nieśmiesznych komedii. Według mnie nadaje im duszę, chociaż wolałbym tego za bardzo nie forsować, bo nie nazwałbym siebie znawcą Szekspira. "Sen nocy letniej" przeczytałem dzisiejszej nocy za jednym zamachem i nawet na chwilę mnie nie znudziło. Tamowałem śmiech, by nie parsknąć na cały dom. Mimo, że fabuła wydaje się po prostu głupia ma coś w sobie. Mnie urzekł cały klimat.
Co do wersji teatralnej nie mam odniesienia.
Użytkownik: Czajka 14.03.2009 17:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
Antecordo zaniknięty, zawsze jak czytałam ten Twój tekst, to dziwiłam się, że martwisz się o wyobraźnię u osób lubiących czytać. Bo czytanie, żeby sprawiało przyjemność, musi być wspomagane wyobraźnią.
Znalazłam dziś opinię Jana Kotta lekko polemizującą z wyższością oglądania Snu nad czytaniem:
"Tradycje teatralne Snu są szczególnie nieznośne, i to zarówno w swoim wzorcu klasycystycznym, z kochankami w tunikach i marmurowymi schodami w tle, jak i w wariancie drugim: operowo-tiulowo-linoskoczkowym. Teatry od dawna wystawiają Sen najchętniej jako bajkę Grimma, i może dlatego ostrość i brutalność sytuacji i dialogów zostaje na scenie całkowicie zatarta."
Szekspir współczesny, Jan Kott
Użytkownik: Lenia 30.03.2012 22:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam nadzieję, że nie nara... | antecorda
Jeśli na scenie ta sztuka jest zabawniejsza niż na papierze, to trzeba się kiedyś wybrać. :) Dla mnie była wystarczająco zabawna, żeby śmiać się w głos przy czytaniu.
I w ogóle jest urocza we wszystkim. :)
..."Zdechlak"? Naprawdę?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: