Wielopokoleniowa historia
Recenzent: Izabela Kowal
Już od dłuższego czasu pragnęłam dostać w swoje ręce nieprzeciętnie dobrą powieść obyczajową. Los uśmiechnął się do mnie co prawda z lekkim opóźnieniem, ale na taki tytuł mogłabym czekać nawet latami. „Na szpulce niebieskiej nici” mnie porwało, ale zanim zacznę się rozpływać w zachwytach nad tą powieścią, chciałabym, żebyście wiedzieli, iż nie tylko ja kompletnie się w niej zatraciłam. Została ona bowiem nominowana do Man Booker Prize 2015 i doprawdy trudno dziwić się takiemu wyróżnieniu.
Każda rodzina jest na swój sposób wyjątkowa, bez względu na to, jak wiele liczy pokoleń. Whitshankowie na przykład wyróżniają się strzelistą i dość wątłą sylwetką, prostymi, kruczoczarnymi włosami oraz głębią błękitnych oczu. Red i Abby Whitshankowie, jako seniorzy rodu i stare, dobre małżeństwo, stoją na straży domowego ogniska oraz rodzinnych wartości. Ona: wylewna i nadopiekuńcza mamuśka gromadki dzieci, która nie potrafi pozostać obojętna na krzywdę innych. On: stanowczy i pragmatyczny ojciec, z dumą spoglądający na swoje pociechy. Dodajcie do tego jeszcze kilkoro wnuków, synowe, zięciów oraz psa i własny biznes w branży budowlanej. Brzmi jak przepis na udaną powieść obyczajową, prawda?
Fabuła, chociaż obejmuje życie kilka pokoleń, jest dość statyczna. Przez większą część opowieści znajdujemy się bowiem w okazałym domu przy Bouton Road, którego znakiem rozpoznawczym jest przestronna i niezwykle często eksploatowana weranda. Pokoje często zmieniają właścicieli, a domowników z biegiem czasu przybywa. Początkowo możecie być skonfundowani porażającą liczbą bohaterów. Z czasem jednak żadne imię nie zabrzmi już obco, chyba że będzie należało do kolejnej rozgadanej sąsiadki, nieoczekiwanie wpadającej z wizytą.
Styl powieści jest niezwykle bogaty i da się w nim wyczuć swobodę, z jaką autorka operuje słowami. To nie on jednak odgrywa tutaj kluczową rolę. Najwyższe noty powinni zebrać sami bohaterowie, którzy zostali wykreowani w tak cudnie ludzki sposób, że absolutnie nie da im się zarzucić sztuczności ani przerysowania wybranych cech charakteru. Każdy z Whitshanków jest zaopatrzony w pakiet cech znamiennych dla tej rodziny, ale też każdy wyróżnia się na tle innych odrębną osobowością.
„Na szpulce niebieskiej nici” to tytuł, którym wprost trzeba się delektować, wolno sunąc wzrokiem po równo zadrukowanych stronach. Delikatna aura sielankowości, splatająca się z troskami i refleksjami bohaterów, ustawicznie prowokowała mnie, czytelnika iście rajdowego, do zredukowania czwartego biegu i czerpania maksimum przyjemności z lektury. Uwielbiam rozgadane i opasłe powieści obyczajowe i nie przeczę, że zagorzały fan literatury sensacyjnej może w konfrontacji z tą książką kilka razy dyskretnie ziewnąć. Czytanie o znanej każdemu od poszewki, prozaicznej codzienności trzeba po prostu lubić. Jedni uciekają od niej w wyimaginowany świat smoków i czarodziejów, inni zastępują ją cudzym, niejednokrotnie bardziej ekscytującym życiem. Jeśli wolicie ten drugi wariant, nie pozostaje mi nic innego, jak zaprosić was do wybornej literackiej uczty dla prawdziwych łasuchów, liczącej sobie prawie pół tysiąca stron.
Autor: Anne Tyler
Tytuł: Na szpulce niebieskiej nici
Przekład: Maria Zawadzka
Wydawca: WAB, 2015
Liczba stron: 446
Ocena recenzenta: 6/6
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.