Dodany: 03.01.2016 23:17|Autor: yyc_wanda

Przeczytane: Q4, 2015


PAŹDZIERNIK
Musimy porozmawiać o Kevinie (Shriver Lionel) (US-NY-2003); ocena: 4
Zaliczyłam w końcu “Kevina”, słynną i kontrowersyjną powieść Lionel Shriver. Początek szedł mi jak po grudzie. Tasiemcowe zdania upstrzone słowami, których nie używa się na codzień i pretensjonalna bohaterka, roztrząsająca wyimagowane problemy, nie zachęcały zbytnio do lektury. Z czasem jednak akcja przyspiesza, a i problemy, z którymi zmaga się Eva nabierają wagi i zmuszają do zastanowienia. Czy rodzice młodocianego mordercy są odpowiedzialni za jego czyny? Eva desperacko szuka odpowiedzi na to pytanie, analizując stosunki w rodzinie i swoją relację z synem od najmłodszch lat. I choć ona sama zadręcza się i obwinia, odpowiedź na to pytanie nie jest ani prosta, ani jednoznaczna, ani też nie dotyczy jednej tylko rodziny. Skrajne przypadki agresji młodocianych, takie jak strzelanina w szkole, są tylko czubkiem góry lodowej. Przemoc i znęcanie się nad słabszymi są problemem społecznym, który zatacza coraz to szersze kręgi i dotyka coraz to młodsze generacje. Kto jest winny? Rodzina? Szkoła? Czy społeczeństwo, które z przemocy zrobiło rozrywkę? Powieść Lionel Shriver stawia wiele pytań, choć dla mnie, w przypadku Kevina, odpowiedź jest tylko jedna - to dziecko było złem wcielonym od najmłodszych lat.

Sekret mojego męża (Moriarty Liane) (AUS-Sydney-2013); ocena: 5
Historia opowiedziana z perspektywy trzech kobiet, których życie biegnie własnym, niezależnym torem, nie zazębiając się wzajemnie. Do czasu, gdy nieoczekiwane wydarzenia i sekrety z przeszłości zburzą ich rodzinną sielankę i splątają ich życiowe ścieżki. Bardzo ciekawe spojrzenie na rodzinę w kryzysie, moralne dylematy i decyzje podejmowane pod wpływem impulsu. I o tym, że nic nie jest czarno-białe i że łatwo jest potępiać kogoś, za niewłaściwe decyzje, na podstawie tego, co wydaje się być oczywiste. Tyle tylko, że żadna sytuacja nie jest oczywista, każda ma swoje drugie dno, niewidoczne dla postronnego obserwatora. Książka, która zmusza do zastanowienia się, jak zachowalibyśmy się na miejscu bohaterów. A odpowiedzi nie przychodzą łatwo. I nie zawsze są poprawne.

LISTOPAD
The Lost Whale: The True Story of an Orca Named Luna – Michael Parfit and Suzanne Chisholm (CAN-BC-2013); ocena: 6
Prawdziwa historia młodego wieloryba, który z niewiadomych powodów odłączył się od swojej grupy i pędził samotne życie w zatoce Nootka Sound, w zachodniej części wyspy Vancouver. Luna garnął się do ludzi, próbując ich zaadoptować na rodzinę zastępczą. Czy może jednak istnieć przyjaźń pomiędzy tak krańcowo odmiennymi gatunkami? Mieszkańcy Nootka Island głąboko w to wierzyli, darząc morskiego przybłędę miłością i starając się umilić mu samotną egzystencję. Wszystko było dobrze, do czasu gdy wiadmość o przyjaznym wielorybie rozeszła się po świecie i ludzie zjeżdżali z dalekich stron, by zobaczyć to niecodzienne zjawisko. Sytuacja robiła się niebezpieczna zarówno dla wieloryba jak i turystów. Do akcji wkroczył rząd...
Książka opisuje wzruszającą historię przyjaźni wieloryba i okolicznych rybaków. Udawadnia, że miłość, współczucie i chęć niesienia pomocy nie zna granic ani biologicznego podziału na gatunki. Ale, jak się okazało, miłość i dobre chęci to nie wszystko. Potrzebna była jeszcze zdecydowana akcja organizacji rządowych, by zapewnić Lunie bezpieczeństwo. Pomysłów było wiele. Brakło tylko akceptacji i zdecydowania się na ten jeden właściwy. I za ten brak decyzji, a może i dobrych chęci ze strony rządu, Luna musiał zapłacić życiem.
Jest czytatka: Opowieść o wielorybie, który pokochał ludzi

Dziewczyna z pociągu (Hawkins Paula) (UK-London-2015); ocena: 4,5
Książka ta rozreklamowana jest jako thriller, ale dla mnie była przede wszystkim świetnym studium psychologicznym alkoholiczki. Może nieco depresyjnym, kiedy raz po raz przyszło mi obserwować dobre chęci i obietnice głównej bohaterki, Rachel, które przeplatały się z kłamstwami, nieodpowiedzialnym zachowaniem i delirycznymi wizjami. Często miałam ochotę nią potrząsnąć i z mieszanym uczuciem podziwu i zdumienia obserwowałam cierpliwość współlokatorki, która ze stoickim spokojem znosiła te ekscesy. Kryminalne zakończenie raczej mnie rozczarowało, ale to dlatego, że nie jestem wielbicielką ani kryminałów ani scen przemocy. Gdyby książka utrzymana była do końca w stylu powieści psychologiczno-obyczajowej, oceniłabym ją wyżej.

GRUDZIEŃ
Biocentryzm: Kwantowość, człowiek, wszechświat (Lanza Robert, Berman Bob) (US-Boston/Ma-2009); ocena: 6
Robert Lanza jest zaliczany do czołówki współczesnych naukowców. Lekarz medycyny i biolog, specjalista w dziedzinie medycyny regeneracyjnej i terapii komórkami macierzystymi, jest również doskonale obeznany z zagadnieniami mechaniki kwantowej, fizyki klasycznej i filozofii nauki. Robert Lanza jest autorem rewolucyjnej teorii biocentrycznej, według której to nie wszechświat kreuje życie, ale życie i świadomość kreują wszechświat. Biocentryzm oferuje innowacyjne spojrzenie na otaczającą nas rzeczywistość z perspektywy neurobiologii i fizyki kwantowej. Czy istnieje świat zewnętrzny, który każdy z nas odbiera po swojemu, czy też nasz subiektywny odbiór impulsów elektromagnetycznych kreuje wszechświat, który istnieje tylko w naszym mózgu? Jeśli czas i odległość są wartościami zmiennym, zależnymi od obserwatora, to czy one istnieją naprawdę czy są tylko konceptem mentalnym? Na te i na wiele innych pytań autorzy książki starają się znaleźć odpowiedź.
„Biocentryzm”, choć roztrząsa skomplikowane idee, napisany jest w sposób przystępny, a wtręty z prywanych wspomnień Lanzy są przyjemnym relaksem i oderwaniem od poważnych tematów.
Jest recenzja: Subiektywny wszechświat



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2232
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 12
Użytkownik: Raptusiewicz 30.01.2016 03:36 napisał(a):
Odpowiedź na: PAŹDZIERNIK Musimy poroz... | yyc_wanda
"Powieść Lionel Shriver stawia wiele pytań, choć dla mnie, w przypadku Kevina, odpowiedź jest tylko jedna - to dziecko było złem wcielonym od najmłodszych lat".

Naprawdę? Mnie się nie wydaje, żeby coś takiego jak "zło wcielone od najmłodszych lat" w ogóle istniało. Opieram się tylko na filmie, ale tam jest chyba dość wyraźnie pokazane, w jaki sposób matka oskarża syna o całe zło, które dzieje się dookoła - Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Można by się pewnie pokusić o wniosek, że jeśli się kogoś taktuje jak sprawcę najgorszego, to może w końcu zacząć spełniać oczekiwania. :)
Użytkownik: yyc_wanda 30.01.2016 06:17 napisał(a):
Odpowiedź na: "Powieść Lionel Shriver s... | Raptusiewicz
Na depresję poporodową cierpi wiele kobiet – jednym z jej objawów jest słaba więź, a często wręcz wrogie uczucia do dziecka – ale to jeszcze nie oznacza, że z tych dzieci wyrosną mordercy. Kevin od najmłodsych lat miał tendencje sadystyczne, co zauważyła nie tylko Eva, ale również jego niania, która się nim opiekowała, gdy miał 1-2 latka. Już w wieku przedszkolnym czerpał perwersyjną satysfakcję z dokuczania i zadawania bólu, a jego sadystyczne zachowanie nabierało z wiekiem coraz to bardziej wyrafinowane formy. Dla mnie Kevin był psychopatą od dziecka i chociaż jego postać wydawała mi się przerysowana, to przecież w życiu skądeś się biorą dorośli psychopaci. Może właśnie z takich małych Kevinów.
Nasze opinie mogą się różnić, bo ja nie oglądałam filmu, a Ty nie czytałeś książki. Piszesz, że w filmie to i tamto zostało wyraźnie pokazane. Czyli reżyser narzuca swoją interpretację widzowi. W książce nic nie jest wyraźnie pokazane, a już na pewno nie historia z płynem. Ja na przykład wierzę w wersję Evy.
Można oczywiście usprawiedliwiać Kevina, a obwiniać jego matkę, choć przecież to nie ona zabiła. Bardzo modne jest teraz szukanie winy wsządzie, byle nie u samego sprawcy. Ja mam jednak konserwatywne poglądy i uważam, że każdy odpowiada za swoje czyny, bez względu na to czy miał matkę oziębłą, a ojca pobłażliwego, czy też niedobrych kolegów. A już dla takiego sadysty i brutala jakim był Kevin, nie mam ani krztyny wyrozumienia.
Użytkownik: Raptusiewicz 30.01.2016 13:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Na depresję poporodową ci... | yyc_wanda
"Dla mnie Kevin był psychopatą od dziecka i chociaż jego postać wydawała mi się przerysowana, to przecież w życiu skądeś się biorą dorośli psychopaci. Może właśnie z takich małych Kevinów".

Tylko że samo bycie psychopatą jeszcze nie oznacza, że ktoś będzie robił ludziom krzywdę; z tego, co wiem, znaczenie mają i geny, i środowisko - można mieć psychopatyczny mózg i być przyzwoitym człowiekiem. Zwykle chyba dokłada się do tego doświadczenie przemocy (tak by wynikało z mojej wiedzy w każdym razie).


"Piszesz, że w filmie to i tamto zostało wyraźnie pokazane. Czyli reżyser narzuca swoją interpretację widzowi. W książce nic nie jest wyraźnie pokazane, a już na pewno nie historia z płynem. Ja na przykład wierzę w wersję Evy".

Hm, może się źle wyraziłam? Nic nie jest aż tak jednoznacznie pokazane - jeśli ktoś chce wierzyć Evie, może. Początkowo też uznawałam za fakt, że Kevin to złe dziecko, ale później, według mnie przynajmniej, widać, że jest nieco inaczej.


"Na depresję poporodową cierpi wiele kobiet – jednym z jej objawów jest słaba więź, a często wręcz wrogie uczucia do dziecka – ale to jeszcze nie oznacza, że z tych dzieci wyrosną mordercy".

Nie uważam, że tak jest - w moim odczuciu ten film, a (może) i książka, jest po pierwsze o tym, jak społeczeństwo wymaga automatycznej miłości matki do dziecka, a po drugie - jak destrukcyjne może być wypieranie własnych uczuć (matka Kevina nie jest w stanie go pokochać) i obwinianie o nie syna. Co do tego, że zostaje mordercą, widziałabym to raczej jako chwyt fabularny, który ma podkreślić jakiś problem, a nie prosty wiosek: zła matka równa się potworne dziecko.


"Kevin od najmłodszych lat miał tendencje sadystyczne, co zauważyła nie tylko Eva, ale również jego niania, która się nim opiekowała, gdy miał 1-2 latka".

Hm, tutaj pewnym problemem jest dla mnie nieznajomość książki ;), ale zakładam, że narracja jest prowadzona z punktu widzenia Evy?
Użytkownik: yyc_wanda 30.01.2016 22:14 napisał(a):
Odpowiedź na: "Dla mnie Kevin był psych... | Raptusiewicz
Tak, narracja jest prowadzona z punktu widzenia Evy. Można więc twierdzić, że ona przesadza, że szuka dziury w całym, bo Kevin wcale nie był taki zły. Tak właśnie uważał jego ojciec. Można też twierdzić, że zachowaniem chłopca próbuje usprawiedliwić brak matczynej miłości. Tyle tylko, że kulminacyjny akt w wykonaniu Kevina nie popiera tej tezy. Żeby zrobić to co on zrobił, trzeba być bardzo, bardzo złym. I dlatego właśnie punkt widzenia Evy jest dla mnie całkiem realistyczny.

Zgadzam się z Twoją opinią, że książka/film porusza wiele aspektów społecznych. Miłość macierzyńska nie zawsze przychodzi łatwo i czasem potrzebna jest pomoc z zewnątrz. Niekorygowane problemy behawiorystyczne rosną wraz z dzieckiem. W małżeństie Evy i Franklina brakło komunikacji, brakło wspólnego frontu, co Kevin – będąc doskonałym manipulatorem – umiał wykorzystać.

Problemem społecznym jest również nieograniczony dostęp do brutalnych scen przemocy i gwałtu w mediach, książkach i grach komputerowych. To popularyzuje niezdrowe schematy zachowań. Kevin ani przez chwilę, nie żałował swojego postępku. Wręcz przeciwnie. Uważał, że dokonał wielkiego czynu, o którym marzy wielu, ale tylko nielicznych stać na jego realizację. Czuł się bohaterem. Przeprowadzano z nim wywiady, nawet film o nim miano nakręcić.

Problemem społecznym, i to na dużą skalę, są strzelaniny szkolne i inne formy przemocy i ekstremalnego dokuczania wśród młodzieży. I to normalnej młodzieży we współczesnych szkołach, nie jakichś grup zwyrodnialców typu Kevin. Może to wynik bezstresowego wychowania, propagowanego w Ameryce? Takie bezstresowe metody stosował Franklin, jak wiemy, z opłakanym skutkiem.

Mam zamiar oglądnąć film i porównać go z książką, ale ten mroczny temat mnie odstrasza. Kiedy sobie pomyślę jak drastyczne muszą być sceny końcowe, od razu przechodzi mi ochota.
Użytkownik: misiak297 30.01.2016 22:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, narracja jest prowad... | yyc_wanda
"Mam zamiar oglądnąć film i porównać go z książką, ale ten mroczny temat mnie odstrasza. Kiedy sobie pomyślę jak drastyczne muszą być sceny końcowe, od razu przechodzi mi ochota. "

Mam tak samo.
Użytkownik: yyc_wanda 07.02.2016 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: "Mam zamiar oglądnąć film... | misiak297
Misiaku, film oglądnęłam i mogę go z czystym sumieniem polecić. Opisy z książki były bardziej drastyczne niż sceny filmowe. Raptusiewicz ma rację - wszystko co najgorsze dzieje się poza ekranem.
Użytkownik: Raptusiewicz 31.01.2016 00:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, narracja jest prowad... | yyc_wanda
"…nawet film o nim miano nakręcić".
I nakręcono ;)

"Żeby zrobić to co on zrobił, trzeba być bardzo, bardzo złym".

Tylko że ja właśnie nie wierzę w istnienie takiego "zła samego w sobie", wrodzonego - zło się skądś bierze, i w moim odczuciu Eva usilnie wypiera się choćby myśli o tym, że mogłaby być nawet częściowo odpowiedzialna za cokolwiek. Abstrahując od Kevina, chyba właśnie tak robimy? Racjonalizujemy własne zachowanie, i w swoim mniemaniu jesteśmy po tej dobrej stronie.

Myślę, ze Eva mogłaby równie dobrze mieć dziecko udane, jeśli Kevin był trudny, i taktować je podobnie - mam na liście do przeczytania Dramat udanego dziecka (Miller Alice), nb.

Niedawno czytałam "Szum" Magdaleny Tulli, napisany z perspektywy takiej sprawiającej problemy córki, ale te problemy działają jednocześnie jak usprawiedliwienie przemocy, której używają wobec niej bliscy.

Jeśli chodzi o bezstresowe wychowanie: mam wrażenie, że jest takim hasłem - chłopcem do bicia; bezstresowe wychowanie to nie to samo, co pozwalanie dziecku na wszystko. Co do Franka, przypomina mi się scena, w której matka nie potrafi uspokoić płaczącego dziecka, przy czym trzyma je na odległość wyciągniętego ramienia. Zjawia się mąż, przytula niemowlę i ono natychmiast cichnie. Eva interpretuje to jako złośliwość ze strony Kevina.

W filmie nie ma żadnych drastycznych scen, wszystko, co najgorsze, dzieje się poza ekranem. Jest zresztą bardzo dobry, trudno uwierzyć, żeby powieść była lepsza. ;-)
Użytkownik: yyc_wanda 07.02.2016 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: "…nawet film o nim miano ... | Raptusiewicz
Film oglądnęłam. Nie był zły, choć nie uplasował się zbyt wysoko na mojej liście ocen. Podobnie zresztą jak książka. Obydwie pozycje warte poznania, ale do żadnej nie planuję powrócić.
Dramat udanego dziecka (Miller Alice) zapowiada się interesująco. Już go wrzuciłam do schowka w mojej bibliotece.
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 08.02.2016 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Film oglądnęłam. Nie był ... | yyc_wanda
Ja bym jeszcze jako głos w dyskusji dodał tekst "Dobry nie jestem wcale" w zbiorze Nasz cudzy świat (Łopatkowa Maria) - reportaż-opowieść właśnie o chłopaku, który od niemowlęctwa co i rusz dopuszczał się podobnych ekscesów jak Kevin.
Użytkownik: Raptusiewicz 08.02.2016 18:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Film oglądnęłam. Nie był ... | yyc_wanda
O, a jakie są twoje wrażenia z porównania książki do filmu? :) Czy ekranizacja nie zmienia wymowy tej pierwszej?
Użytkownik: yyc_wanda 13.02.2016 18:22 napisał(a):
Odpowiedź na: O, a jakie są twoje wraże... | Raptusiewicz

Ja zawsze mam problem z oglądaniem filmu po przeczytaniu książki. Cały czas porównuję film z oryginałem i myślę o tym co zostało pominięte, a co zbytnio wyeksponowane. Zdecydowanie wolę kolejność odwrotną – najpierw film, a dopiero później, gdy zatrą się szczegóły, mogę sięgnąć po książkę. Podobnie było z Kevinem. Nie jestem wcale pewna, czy mój odbiór filmu nie był niejako filtrowany poprzez wersję książkową, którą miałam na świeżo w pamięci.

Główne odczucie jakie odniosłam z filmu to to, że Kevin wychowywał swoich rodziców, a nie na odwrót. Oprócz początkowej frustracji wiecznie rozdartym niemowlęciem i nieco póżniej brakiem zaangażowania dziecka w jakiekolwiek zabawy/nauki, Eva wydała mi się zupełnie normalną matką, a nawet powiedziałabym nadgorliwą w swoich staraniach nawiązania kontaku z Kevinem. Jak ta scena przed wyjściem do restauracji. Gdyby mój syn zachował się w ten sposób, obiad w restauracji byłby skancelowany w przeciągu sekundy. Na filmie Kevin najwyraźniej wodzi matkę za nos, a ona mu na to pozwala. Tak jak pozwala mężowi by narzucał jej swą wolę – np. w kwestii przeprosin syna. W filmie aż roi się od błądów wychowawczych. Natomiast nie widzę tam oziębłej i niekochającej matki. Zresztą w książce też nie. W filmie doskonale przedstawiona jest manipulacyjna natura Kevina i przewaga jaką zdobywa nad rodzicami. W książce z kolei bardziej uwypuklone jest zło, które w nim siedzi.

Zachęcam Cię do przeczytania książki. Sylwetki Evy i Kevina są tam dużo lepiej zarysowane, a cała historia opisana bardziej szczegółowo.
Użytkownik: Raptusiewicz 14.02.2016 22:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja zawsze mam problem z... | yyc_wanda
Dzięki za odpowiedź :) Nie wiem, czemu film mnie nie zachęcił do sięgnięcia po książkę, pewnie byłam nim usatysfakcjonowana :) Zresztą reżyserka chyba dobrze się spisała, skoro można go odbierać tak różnie. Może jednak przeczytam.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: