Dodany: 03.01.2016 08:08|Autor: Meszuge

Korporacyjna sucz


Joanna Chyłka jest prawniczką w międzynarodowej, polsko-brytyjskiej kancelarii. Kordian Oryński – jej aplikantem. Nikola to zaginiona trzylatka. Angelika Szlezyngier jest mamą Nikoli, a Awit jej ojcem… albo i nie. Po 3-4 godzinach czytania dowiedziałem się, skąd się wziął niejaki Zordon (według Chyłki Kordian – Zordon, na jedno wychodzi), ale o co chodzi z tym szczawiem albo szczypiorkiem, dalej nie wiem, możliwe zresztą, że nie ma to większego znaczenia, podobnie jak irytujące, bo nietłumaczone wstawki z obcych języków (frendsie, selfie); nie wiem, czy to norweski, czy może czeski, ale nie chciało mi się szukać.

W Sajenku obok Augustowa z zamkniętego i chronionego alarmem domu ginie dziecko o imieniu Nikola. Angelika (mama) wzywa na pomoc dawną koleżankę szkolną. Zadaniem Chyłki i jej aplikanta ma być obrona małżeństwa Szlezyngierów, których prokurator oraz lokalna policja uważają za sprawców zabójstwa.

Ciekawą postacią jest ta Chyłka – zapewne autor tak sobie wyobraża „korporacyjną sucz”, ale chyba nieco przesadził. Lubię bohaterów pewnych siebie, może nawet odrobinkę aroganckich, jednak w tym przypadku mamy do czynienia z patologiczną wręcz megalomanią, brakiem wychowania, chamstwem i głupotą. Czemu głupotą? Nawet największy w Polsce specjalista w jakiejś dziedzinie, choćby najbardziej pewny siebie, jeśli nie jest piramidalnie głupi, zdaje sobie sprawę, że zwyczajna życzliwość najczęściej po prostu się opłaca. Tak – OPŁACA. A Chyłka Joanna niczego nie jest w stanie załatwić, na przykład ze Strażą Celną, nie potrafi wyciągnąć aplikanta z opresji, zajęta udowadnianiem funkcjonariuszom, jacy to oni są durni, a ona genialna. Albo próbuje namówić prokuratora do używania korporacyjnego żargonu, jakby zupełnie nie zdawała sobie sprawy, że prokuratorzy nie są pracownikami korporacji – chyba że za takową uznać RP. Dziwne to nieco, zważywszy, że w rozmowie z konkurentem, nowym obrońcą Angeliki, prezentuje rzekomą niechęć do korporacyjnej nowomowy.

Takim ludziom żyje się bardzo niekomfortowo, bo absolutnie wszyscy uwielbiają ucierać im nosa. Nie, oczywiście nie chodzi tu o działania, które mogłyby przynieść ucierającemu jakieś przykre konsekwencje, ale o irytujące drobiazgi, na przykład: urzędnik ma na załatwienie jakiejś sprawy miesiąc. Mógłby z nią sobie poradzić w tydzień i to z palcem w d…, ale dla takiej pani Chyłki zrobi to dnia trzydziestego – dla zasady!

„Chyłka” jest nazwiskiem dość… hm… plebejskim. Pamiętam jeszcze z mądrości babci, a może prababci, powiedzenie: „Nie ma większego chama, jak się z chłopa zrobi pana”. Możliwe, że coś w tym jest.

Czytelnicy nie mają chyba najmniejszej wątpliwości, że Awit Szlezyngier jest niewinny. Zdaje sobie z tego sprawę także Kordian, ale… nie Joanna, która z maniackim uporem przekonuje swojego aplikanta, że bronią mordercy, dzieciobójcy. Niemniej stara się wybronić Awita wszelkimi sposobami, sprawa jednak komplikuje się coraz bardziej. Angelika zmienia zeznania oraz prawnych przedstawicieli, apelacja nie przynosi efektu… klapa na całego. W tym momencie autor kończy całą historię, na dwóch kartkach opisując, Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Niezłe czytadło, ale autor powinien jeszcze sporo pisać i doskonalić warsztat, zanim stanie się czołowym twórcą polskich kryminałów. Z przyjemnością będę śledził rozwój talentu Remigiusza Mroza, bo takowy – moim skromnym zdaniem – niewątpliwie posiada.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5583
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: Monika.W 16.01.2016 17:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Joanna Chyłka jest prawni... | Meszuge
O ile zgodzę z większością recenzji, to nie z ostatnim akapitem. Z całą pewnością nie będę śledzić rozwoju talentu Remigiusza Mroza. Z Zaginięcia nie wynika - moim skromnym zdaniem - ani krztyna tegoż talentu. Język, styl, dialogi, konstrukcja - wszystko jest mierne.

A co więcej - w Zaginięciu ponadto widać niechęć do pracy u podstaw, redakcji, sprawdzania rzeczy, o których się pisze. Tytuł doktora prawa nie daje przymiotu znajomości całości prawa. A w książce roi się od błędów. A już szokujące zupełnie jest właśnie to obrażanie wszystkich przez adwokata - rozumiem poczucie wyższości i misji, obrażam świadków, prostych ludzi i innych wręcz pod-ludzi przez Chyłkę. Ale rozmowa z prokuratorem, który prowadzi sprawę, to czysty absurd. Bo to nie rozmowa ale obrażanie i wyżywanie się.


Użytkownik: Meszuge 16.01.2016 20:24 napisał(a):
Odpowiedź na: O ile zgodzę z większości... | Monika.W
Oj tam, oj tam... Po prostu z jednego miasta jesteśmy, a ziomali trzeba wspierać, nie? :-)
Użytkownik: Monika.W 16.01.2016 22:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj tam, oj tam... Po pros... | Meszuge
To wszystko tłumaczy:)
Patriotyzm lokalny jest wskazany.
Użytkownik: Jagdon 05.01.2017 12:58 napisał(a):
Odpowiedź na: O ile zgodzę z większości... | Monika.W
W "Zaginięciu" pewne kwestie nie są wyjaśnione, bo ich genezę odnaleźć można w pierwszym tomie - "Kasacji", choćby pseudonimu Szczypior.
Co do talentu Mroza, to on chyba jednak istnieje. CHoć może dlatego dobrze mi się kojarzy, bo zwykle czytam go z żoną i tak nam się fajnie wtedy przytula :D.
Jednak Mróz jest chyba jednym z popularniejszych teraz twórców kryminałów, choć osobiście znam lepszych od niego, choćby Miłoszewskiego z "Uwikłania", bo raczej nei z późniejszych książek z serii.
Użytkownik: Meszuge 10.01.2017 09:13 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Zaginięciu" pewne kwes... | Jagdon
Oczywiście, że ma talent. Tylko... jak piszesz - są lepsi i gorsi.
Użytkownik: VERA25 12.03.2021 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: O ile zgodzę z większości... | Monika.W
„Z Zaginięcia nie wynika - moim skromnym zdaniem - ani krztyna tegoż talentu. Język, styl, dialogi, konstrukcja - wszystko jest mierne.”
Dokładnie.
Jeśli wziąć w nawias jego braki w wiedzy prawniczej, to esencję powieści stanowią zdania w rodzaju:
„Chyłka zaciągnęła się imitacją marlboro (...) Oryński (...) zamknął oczy i westchnął. Sięgnął po namiastkę papierosa na ukojenie nerwów. Smak niby miał przypominać marlboro, ale przywodził na myśl raczej palenie mokrej gąbki. Oryński pociągnął epapierosa raz, a potem odłożył. (...) Przez moment milczeli, a Chyłka sięgnęła po e-papierosa. Obiecała sobie w duchu, że jeśli znajdą cokolwiek, co pomoże obronić się w sądzie, kupi sobie paczkę prawdziwych marlboro. (...) Chyłka wyciągnęła elektronicznego papierosa i zaciągnęła się głęboko. Od tego gadania znów zapragnęła pojechać na najbliższą stację benzynową i kupić paczkę marlboro. Albo od razu dwie.”
I da capo.
Użytkownik: Agatonik 14.08.2017 21:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Joanna Chyłka jest prawni... | Meszuge
A mi się właśnie postać Chyłki bardzo podoba. Jest wyrazistą, pełnokrwistą postacią. Oczywiście, że nie jest idealna i nie wszyscy muszą akceptować taki styl bycia. Natomiast jak sięgnąć trochę głębiej, widać, że w trudnych sytuacjach można na nią liczyć i jest w niej coś takiego, jak to określa babcia mojej koleżanki: "dobra od kręgosłupa". Pozornie nieprzyjazna, oceniająca, niemiła, ale tak naprawdę w środku kieruje się określonymi wartościami. Dla mnie dialogi w książce są pełne humoru i błyskotliwe. Podsumowując powyższe, kompletnie nie zgadzam się z autorem recenzji.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: