Dodany: 02.01.2016 09:31|Autor: ktrya

Umma okiem francuskiego reportera


Obserwując sytuację na świecie, poglądy znajomych, które nierzadko przerażają mnie swoją naiwnością i optymizmem, postanowiłam wgłębić się w temat islamu, jego odłamów, oraz obyczajowości i konfliktów zbrojnych w regionie krajów arabskich, gdzie dominuje religia muzułmańska – czyli, mówiąc krótko, poznać naród Ummy. Nie wiem, czy w lekturze reportażu o Bliskim Wschodzie szukałam nadziei na to, że moje obawy są nieuzasadnione, czy właśnie potwierdzenia swoich poglądów. Alfred de Montesquiou nie dał mi jednoznacznej odpowiedzi, ponieważ jego głównym zamiarem było pokazanie różnorodności kulturowej wyznawców jednej religii. Różnorodności spowodowanej położeniem geograficznym ich krajów i związanym z tym występowaniem pewnych surowców, których eksport może zapewnić bogactwo danemu państwu, historią oraz dominacją różnych odłamów islamu, determinujących określone obyczaje i zachowania społeczne.

Bez wątpienia jest to najlepszy reportaż, jaki kiedykolwiek przeczytałam, i najlepsza książka, jaką przeczytałam w tym roku. Swoją ocenę uzasadniam tym, że autor zachowuje obiektywność wobec opisywanych sytuacji politycznych, społecznych i gospodarczych. Nie broni działań Ameryki, Unii Europejskiej i Francji (która kiedyś kolonizowała część omawianych krajów), nie krytykuje działań muzułmanów. Powołując się na historię religii i społeczeństwa, kształtowania reżimu politycznego w pokolonialnych państwach, Alfred de Montesquiou stara się pokazać, co przyczyniło się do niestabilności politycznej, jaka panuje obecnie w Maroku, Tunezji, Egipcie, Izraelu czy Syrii. Podczas lektury kilku pierwszych rozdziałów, dotyczących państw, w których sytuacja polityczna wygląda dość podobnie, wydawało mi się, że można ułożyć taki ciąg przyczynowo-skutkowy dla wszystkich krajów Ummy: próbują one odzyskać niepodległość, władzę przejmują radykalne odłamy islamu i wprowadzają swój reżim, na „pomoc” przybywa Ameryka, obala go (ma w tym interes – dostęp do surowców), a to z kolei prowadzi do kompletnej destabilizacji, bo kraj, najpierw pod władzą kolonizatorów, później – reżimu, nie ma pomysłu, jak poradzić sobie w warunkach wolności. To jednak nie jest historia każdego regionu Ummy. W Zatoce, opływającej nadal w bogactwa, mimo że już właściwie brak surowca do eksportu, nie panuje wojna ani obawa konfliktów zbrojnych. Natomiast Syria nie może liczyć na wsparcie ze strony sąsiednich krajów i Ameryki, ponieważ nie jest to ani ekonomiczne (Syria nie dysponuje złożami surowców), ani korzystne dla polityki zagranicznej (włączenie się w ten konflikt mogłoby skutkować przeniesieniem się wojny oraz grup o radykalnych poglądach religijnych na tereny państw zaangażowanych).

Zaletą reportażu Montesquiou jest również to, że autor starał się pokazać różne oblicza wojen, które mają nie tylko charakter religijny, ale też, a może przede wszystkim, ekologiczny. Na przykład Irak został pokazany przez pryzmat szpitala zniszczonego wskutek bombardowania i odbudowanego dzięki dobrej woli i wysiłkowi lekarzy. To oni podjęli trud odnalezienia i odkupienia skradzionego sprzętu. Szpital zawdzięcza też rozwój nałożonemu na kraje Zatoki Arabskiej embargu zabraniającemu zakupu broni, za eksportowane surowce mogły one otrzymywać tylko jedzenie i leki.

W tym obiektywnym obrazie wojny nie brakuje też dramatycznych przeżyć samego reportera, który utracił przyjaciół i kolegów z pracy. Osobiste relacje z pobytu w strefach konfliktu są pełne opisów chwil, gdy czuwa się przy ranionym kulą umierającym koledze, niemającym szans na uratowanie. Nigdy nie wiadomo, który reportaż będzie tym ostatnim, a którego nie zdąży się już napisać.

Dla osób podobnie jak ja niezorientowanych w historii islamu i polityki państw arabskich bardzo cenne i pomocne okażą się wyjaśnienia pewnych definicji oraz klarowne wyłożenie poglądów różnych ruchów religijnych i partii politycznych, które odgrywają istotną rolę w tych państwach. Po pierwsze, dzięki temu nie trzeba sięgać np. do Internetu po wytłumaczenie pojęć używanych przez autora; po drugie, pozwala to usystematyzować wiedzę. Choć wiem, że przyjdzie mi jeszcze kilka razy wracać do zaznaczonych fragmentów książki, aby utrwalić sobie pewne fakty i pojęcia.

Jedno mogę śmiało powiedzieć, Alfred de Montesquiou wykonał solidną i rzetelną pracę. Przy pisaniu książki skorzystał z wielu powieści i esejów, które zamieścił w uporządkowanej według systemu: jeden rozdział – jeden kraj bibliografii (bardzo ucieszyło mnie, że pojawiło się tam "Dziecko piasku", powieść, która od niedawna gości na mojej półce – mam nadzieję niedługo ją przeczytać). Sądzę, że jest ona inspiracją dla wszystkich, którzy chcą pogłębić wiedzę o kulturze i historii krajów Ummy. Reportaż wyczerpuje temat, choć autor przyznaje we wstępie, że powinien obejmować jeszcze kilka państw (np. Iran), o których jednak nie napisał, ponieważ w nich nie był – to potwierdza jego uczciwe podejście do pracy. Konstrukcja książki jest spójna; reporter opowiada o krajach po kolei, zgodnie z ich położeniem geograficznym od zachodniej granicy Ummy, czyli Maroka, przez Algierię, Tunezję, Libię, Egipt itd., aż do wschodniej granicy, czyli Afganistanu i Pakistanu, co pozwala mu na omawianie wspólnych granicznych problemów i podobnej sytuacji gospodarczej danego regionu.

Polecam tę pozycję wszystkim zainteresowanym islamem oraz zagubionym w skrajnych podejściach do aktualnej sytuacji w Europie, związanej z kryzysem polityki migracyjnej. Jestem przekonana, że lektura "Ummy. Reportera na Bliskim Wschodzie" pozwoli im wyrobić sobie własne poglądy oparte na czymś konkretniejszym niż informacje w mediach.


[Recenzja została wcześniej opublikowana na blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1213
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: