Dodany: 31.12.2015 16:04|Autor: Agnieszka-M4

Podróże z Kapuścińskim


Rekomendacja BiblioNETki: -32%. Mam nie czytać? Strata czasu? Mimo słabego wskaźnika w moich polecankach zdecydowałam jednak, że nazwisko autora zobowiązuje, że przecież Kapuścińskiego, "cesarza reportażu", należy znać, że nie wypada go lekceważyć, że to po prostu "must read" niezależnie od tego, jaka będzie moja późniejsza ocena.

Książka łączy dwie wybitne postacie odległe od siebie w czasie aż o 2,5 tysiąca lat: oto bowiem Ryszard Kapuściński, nieżyjący już polski reportażysta, korespondent prasowy i publicysta, wspomina swoje podróże, w których towarzyszyła mu lektura dzieła z V w. p.n.e., zatytułowanego "Dzieje". Jego autor, pochodzący z Halikarnasu Grek, Herodot, dorównywał chyba Kapuścińskiemu znaczeniem, jeśli weźmiemy pod uwagę pompatyczne przydomki, którymi bywa obdarzany, a z których najpowszechniejszym jest "ojciec historii". Trzymając w ręku egzemplarz "Podróży z Herodotem" miałam więc wszelkie przesłanki do tego, aby liczyć na pasjonujące doświadczenie literackie, ucztę duchową i intelektualną.

Od razu z przykrością stwierdzam, że spotkało mnie rozczarowanie. Wyjaśniając jego powody, muszę sięgnąć do czasów, kiedy jako studentka trzeciego roku uczestniczyłam w wykładach z literatury antycznej. Wtedy – podobnie jak w przypadku Kapuścińskiego – nastąpiło moje bliższe spotkanie z Herodotem. Profesor, którego uwielbiałam nie tylko za jego erudycję, ale także za nieco złośliwe poczucie humoru, wtłoczył nam do głów, że "Dzieje" to praca, do której należy podchodzić ostrożnie. Według tegoż profesora nie wiadomo, czy Herodot w ogóle ruszył się na krok poza obszar grecki. Istnieje przypuszczenie, że wszystkie spisane później historie zasłyszał m.in. od kupców, którzy krążyli po całym znanym ówcześnie świecie, zbierali różne "opowieści dziwnej treści" i przywozili je do takiego na przykład Halikarnasu. Mogło się więc zdarzyć, że nie tyle sam podróżował, co korzystał z efektów cudzych podróży. Należy dodać, że już w starożytności został ochrzczony nie tylko "ojcem historii", ale także "ojcem kłamstw".

Nie jest to na pewno miejsce, aby podejmować naukowe rozważania na temat wiarygodności przekazu Herodota, jednak – moim zdaniem – jednym z mankamentów książki Kapuścińskiego jest całkowity brak krytycyzmu w podejściu do "Dziejów". Dziennikarz w ogóle nie dopuszcza do siebie myśli, że Grek mógł nigdy nie dotrzeć do krain, które wspomina, a wszelkie spisane informacje zasłyszeć nawet nie z drugiej czy trzeciej, ale dziesiątej i piętnastej ręki. Herodota trudno traktować jako historyka z prawdziwego zdarzenia (m.in. przytacza zbyt wiele fantastycznych i baśniowych szczegółów, uwzględniając w ten sposób możliwość, że są one prawdziwe). Jeśli przyjmiemy przypuszczenie, że nigdy sam nie wyprawił się na Wschód czy dokądkolwiek indziej, a informacje pozyskiwał w Halikarnasie, trudno też traktować go jako reportażystę, bo ten przecież powinien być na miejscu zdarzenia i polegać na własnych oczach i uszach, ewentualnie na wiarygodnych świadkach.

Mając w głowie te wszystkie zastrzeżenia, nie mogłam pozbyć się myśli, że rozważania snute przez Kapuścińskiego na temat wędrówek Herodota są w dużej części po prostu... bez sensu (np. gdybania dotyczące niewolników i w ogóle całej ekipy, z którą niby miał podróżować Grek). Przez ostatnie stronice brnęłam na siłę: przedstawianie wyidealizowanej wizji Herodota jako człowieka życzliwego, otwartego, ciepłego, tolerancyjnego były już tak mocno oderwane od rzeczywistości, że aż trudne do zniesienia. Potrafię te wywody usprawiedliwić tylko w jeden sposób: autor przedstawia swoje własne wrażenia i odczucia wyniesione z lektury "Dziejów" – i oczywiście wolno mu to zrobić. Jest to jednak tak nienaturalnie ckliwe i tak niepasujące do reporterskiej fachowości, że aż boli.

Oprócz tego zaślepienia Herodotem jeszcze jedno raziło mnie w czasie lektury. Otóż nie zawsze dostrzegałam związek między podróżami samego Kapuścińskiego a – domniemanymi – podróżami starożytnego pisarza. W zasadzie nie wiem, jaki cel przyświecał autorowi: ta książka to częściowo bardzo pobieżny opis jego własnej działalności reporterskiej w Indiach, Chinach oraz Afryce, a częściowo po prostu streszczenie fragmentów dzieła Herodota. Ale czy związek pomiędzy tymi dwoma wątkami istnieje? Szczątkowo pewnie tak – Kapuściński wspomina między innymi o swoim pragnieniu "przekraczania granic" i dlatego uznaje Herodota za bratnią duszę. Uważam jednak, że mógłby bardziej wyeksploatować niektóre motywy i pokusić się o szukanie bliższych analogii między wydarzeniami starożytnymi a współczesnymi. Jako pierwszy z brzegu – i chyba najbardziej wyrazisty – przykład można przywołać konflikt między Wschodem a Zachodem. W świecie śródziemnomorskim V wieku p.n.e. znalazł on odzwierciedlenie w wojnach grecko-perskich, ale to "zderzenie cywilizacji" było także niezwykle mocno dostrzegalne w XX stuleciu i pozostaje aktualne do dzisiaj. Kapuściński na pewno widzi tę analogię, ale uważam, że nie wykorzystuje tkwiącego w niej potencjału. Całą treść omawianej książki można by, moim zdaniem, zamknąć w jednym zdaniu: Kapuściński spędził wiele lat podróżując po Afryce i Azji, a w międzyczasie czytał "Dzieje". Ale co z tego wynika – tego niestety się nie dowiedziałam.

Nie da się zaprzeczyć, że generalnie to bardzo dobra lektura – lekka, łatwa i przyjemna. Muszę przyznać, że zżera mnie niepohamowana zazdrość, gdy czytam o podróżach autora po Bliskim Wschodzie i Iranie. Nic dziwnego, że nakreślone lekkim piórem relacje z odległych a fascynujących miejsc zapewniły mu rzeszę wiernych czytelników. Należy też docenić fakt, iż dzięki swojej pracy Kapuściński przybliżył twórczość Herodota szerszemu kręgowi odbiorców, którzy może nigdy wcześniej nie zetknęli się z tym starożytnym pisarzem.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Omawiana książka powstała w 2004 roku, gdy pisarz liczył sobie 72 lata. Można więc chyba w tym kontekście zrozumieć, że w pracy kładzie większy nacisk na wspomnienia, refleksje, wyrażanie osobistych odczuć i emocji. Tak czy owak okazuje się, że moje biblioNETkowe polecanki miały rację: dla mnie ta książka jest co najwyżej średnia. Nie znaczy to wcale, że od tej pory zamierzam omijać jej autora szerokim łukiem. Na pewno sięgnę po jego twórczość jeszcze nie raz, choć na pewno już bez szczególnego entuzjazmu.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 913
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: matis 05.11.2018 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Rekomendacja BiblioNETki:... | Agnieszka-M4
No! I szczęśliwie nie muszę już pisać własnej recenzji. Jedyne co bym zmienił, to wykreśliłbym akapit zaczynający się od słów "Nie da się zaprzeczyć, że generalnie to bardzo dobra lektura". Unikając wulgaryzmu, o który aż się tu prosi, co jednak mocno wydłuża zdanie: autor nieodkrywczo i nudno rozwodzi się w długaśnych ustępach nad wątkami opisanymi przez Herodota, tudzież oddaje głos ja wewnętrznemu, opowiadającemu nam o, mających istotnie miejsce w opisywanym przez niego czasie bądź nie, tudzież trafnych bądź nie, refleksjach na temat Herodota lub na tematy zupełnie inne. Pozwolę sobie powtórzyć zdanie autorki recenzji: "Jest to tak nienaturalnie ckliwe i tak niepasujące do reporterskiej fachowości, że aż boli."
Muszę tylko zaznaczyć jeszcze jedną rzecz - tak się składa, że nie tak dawno przeczytałem "Dzieje" i, przy uznaniu gigantycznych zasług autora, wbrew wrażeniu jakie ktoś może odnieść z lektury Kapuścińskiego, jest to dzieło dla dzisiejszego czytelnika naprawdę ciężkostrawne (a także, co już zaznaczono w recenzji, o mocno ograniczonej wiarygodności).
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: