Dodany: 30.12.2009 14:27|Autor: Sluchainaya

"Bubel" or not "Bubel"?


Debiut tego młodego autora, urodzonego w 1990 roku (a więc mającego tyle samo lat ile moja młodsza siostra! Sic!), wywołał we mnie tyle emocji, że musiałam ochłonąć, zanim zdecydowałam się na zrecenzowanie „Rozpadu”.

Kamil Gołaszewski, laureat wielu konkursów literackich, publicysta w takich czasopismach, jak „Portet” i „Fa-art”, popełnił książkę niebanalną, trudną w odbiorze i równie trudną do zakwalifikowania. Jej bohater, z początku trzynastoletni chłopak, a w drugiej części książki osiemnastolatek, dowiaduje się, że jego ojciec jest homoseksualistą, co już samo w sobie jest nowatorskie – w prozie polskiej jeszcze się z takim ujęciem homoseksualizmu nie spotkałam. No i od tego momentu zaczyna się szereg komplikacji. Ale od początku…

Pierwsza część książki irytuje formą, ciągłymi powtórzeniami, mającymi oddać tok myślowy głównego bohatera. Wielokrotnie powtarzane zwroty, wplatane raz po raz przez kilka stron w nieco z tego powodu przydługawe zdania, utrudniają lekturę i niesamowicie nużą. Gdy narracja zmienia się w pamiętnikową, mamy do czynienia już z osiemnastolatkiem, który zapisuje swoje frustracje, swoje dziwne fantazje, a także prawdopodobnie pierwsze próby literackie. Wyłania się przed nami obraz bohatera, który, jak już wspomniałam, dowiaduje się o homoseksualizmie swego ojca i który bądź dlatego, bądź z powodu zarówno jego, jak i jego rodziców ogólnej nieumiejętności tworzenia relacji międzyludzkich, zachowuje się nieprzewidywalnie i skrajnie dziwnie, wręcz można by stwierdzić: jak psychopata.

Scen,y w których pluje ojcu do kompotu, grozi mu (tylko na papierze, czego ojciec pewnie nigdy nie przeczyta) śmiercią za jego „analne romanse”, celowo siada w autobusie i jedzie przystanek dalej, by staruszkowie dłużej postali, onanizuje się w szkolnej toalecie damskiej, wąchając wyciągniętą z kosza zużytą podpaskę i znacząc klamkę własną spermą (z dziką satysfakcją myśląc o wszystkich dziewczynach, które tej klamki będą musiały dotknąć) budzą spory niesmak nawet wśród czytelników o mocnych nerwach, do których wydawało mi się, że się zaliczam. Trudno jest stwierdzić zatem, czy to książka o wydźwięku wręcz homofobicznym, czy może po prostu bohater jest skrajnym mizantropem.

Pomijając jednak całą niechęć, jaka się wytworzyła w moim czytelniczym umyśle podczas lektury i która była przyczyną wielu burzliwych dyskusji na temat „Rozpadu” z moimi znajomymi, muszę oddać autorowi honor: ma on niewątpliwe talent, a „Rozpad” to książka o rzeczywistym, choć tragicznym wręcz w skutkach rozpadzie więzi międzyludzkich. I może właśnie fakt, że z tej książki tak naprawdę nic nie wynika (brak narracji oceniającej zachowanie głównego bohatera, brak jakichkolwiek jasnych przesłanek usprawiedliwiających jego zachowanie), prowadzi do konkluzji, że jednak „coś wynika”. Może to właśnie my, ludzie, jesteśmy tak dalece skomplikowani, że potrafimy z najbanalniejszej rzeczy uczynić taki dramat życiowy, że wszystko wokół nas zaczyna przypominać apokalipsę? A może – autor po prostu porwał się z motyką na słońce i z dobrego tematu, mimo bardzo dojrzałego warsztatu literackiego, „zrobił” totalny bubel?

Myślę, że odpowiedź na to pytanie przyjdzie z czasem, gdy autor napisze kolejną powieść. Tymczasem jednak nie polecam lektury „Rozpadu” nikomu przy zdrowych zmysłach… co, paradoksalnie, może przyciągnąć całkiem sporą liczbę czytelników.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1327
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: