Dodany: 06.12.2015 22:59|Autor: knigi_carewny

Książka: Oddaję serce dzieciom
Suchomliński Wasyl

5 osób poleca ten tekst.

„Oddaję serce dzieciom”


Wasyl Suchomliński (1918-1970), radziecki naukowiec i pedagog, od 1947 był dyrektorem 10-letniej szkoły średniej w Pawłyszu na Ukrainie, gdzie wprowadził własny system wychowawczy. Od 1957 członek Akademii Nauk Pedagogicznych Federacji Rosyjskiej, od 1968 – Akademii Nauk Pedagogicznych ZSRR.

W książce „Oddaję serce dzieciom” („Сердце отдаю детям”), będącej dorobkiem wielu lat pracy z dziećmi, pracy pełnej poświęcenia, w której odnalazł swoje szczęście, przekazuje nieprzemijające idee pedagogiczne dotyczące wychowania młodego człowieka.

Suchomliński przez wiele lat był nauczycielem oraz dyrektorem szkoły, napisał 38 książek oraz ponad 600 artykułów. Jego dzieła należą do największych skarbów światowej pedagogiki. „Oddaję serce dzieciom” przetłumaczono w wielu krajach. Sam autor pilnie śledził nowości z dziedziny pedagogiki, psychologii, medycyny, biologii i techniki. Interesował się sztuką, muzyką i literaturą. Znał kilka języków obcych, wiele dzieł studiował w wydaniach oryginalnych; do nich zaliczały się również książki Janusza Korczaka, którego życie i twórczość były dla niego wzorem. Często wskazywał jako przykład Starego Doktora, gdyż dzięki niemu zrozumiał, iż aby stać się prawdziwym wychowawcą, należy oddać dzieciom serce. Właśnie ta idea głoszona przez Korczaka była dla Suchomlińskiego przesłaniem w jego pracy.

„Oddaję serce dzieciom” to pozycja bardzo osobista, dotycząca okresu powojennego. Zawiera opis założenia „Radosnej szkoły”, której wychowankowie, dzieci robotników i kołchoźników, byli bardzo doświadczeni przez los. Ich zranione serca często przepełniały niepokój i troski, niekiedy dźwigali piętno tragicznych wydarzeń, np. niespełna 5-letni Kostia, który wyniku wybuchu znalezionego zapalnika stracił rękę i oko. Z 31 dzieci aż jedenaścioro nie miało ojców, a dwójka – ani ojca, ani matki, w ich domach panowała niekiedy przygnębiająca atmosfera.

„Książka, którą czytelnik teraz bierze do ręki, jest poświęcona światu dzieciństwa. A dzieciństwo, świat dziecka jest światem osobliwym. Dzieci żyją własnymi wyobrażeniami o tym, co dobre i złe, godziwe i nieuczciwe, wyobrażeniami o godności ludzkiej, mają one własne kryteria piękna, a nawet swój wymiar czasu; w latach dzieciństwa dzień wydaje się rokiem, a rok – wiecznością. Mając dostęp do cudownego pałacu zwanego dzieciństwem, uważałem zawsze za konieczne samemu stać się w jakimś stopniu dzieckiem. Tylko pod tym warunkiem dzieci nie będą patrzyły na nas jak na ludzi, którzy przypadkowo przemknęli do ich świata bajki, jak na stróżów, którzy strzegą tego świata, stróżów obojętnych wobec tego co się w nim dzieje”[1].

Uważam, że chociaż książka powstała w okresie powojennym i dotyczy czasów panowania ustroju socjalistycznego, zawiera po dziś dzień ważne prawdy dotyczące kształtowania małego człowieka. Wybitny pedagog pragnął nam przekazać, iż dziecko należy traktować jako wartościową osobowość, z wielkim szacunkiem i miłością. Wielokrotnie zwracał uwagę na rodzinę, która stanowi rdzeń duchowości oraz moralności; to w dzieciństwie człowiek powinien przejść szkołę kształtowania dobrych uczuć. Tłumaczył, że stosunki rodzinne są olbrzymią siłą wychowawczą, właśnie rodzice stanowią dla dziecka najważniejszy wzorzec.

„Dobro i zło dostrzega dziecko już w tonie, jakim ojciec zwraca się do matki, w uczuciach, które znajduje w jego spojrzeniach i ruchach”[2].

W rodzinie, gdzie panują miłość, szacunek, zrozumienie, dziecko zaczyna poznawać świat wierząc w dobro, szczerość i miłość. Rodzic musi być konsekwentny, ale powinien też zachęcać do działania, doradzać, być blisko, gdy potrzebna jest jego pomoc. Rodzina krzewi w dziecku szlachetne uczucia, kształtuje jego godność i wiarę w dobroć człowieka.

W „Radosnej szkole” Suchomliński podjął pracę z 6-latkami, na rok przed rozpoczęciem przez nich nauki w klasie pierwszej. Udowadniał, że przez bajkę, fantazję, zabawę, przez autentyczną twórczość dziecięcą prowadzi najpewniejsza droga do dziecięcego serca. Podkreślał, iż należy rozwijać u dzieci proces myślenia, umożliwić im kontakt z przyrodą, ponieważ myślą obrazami. Uważał, że uczenie się powinno wzbogacać umysł, a nie polegać na ogłupiającym wkuwaniu.

„Oto przyczyna zjawiska, z którym wielu nauczycieli spotyka się często w klasach najniższych: dziecko siedzi cicho, patrzy nauczycielowi w oczy, niby to słucha uważnie, ale nie rozumie ani słowa, bo nauczyciel opowiada i opowiada, dziecko musi myśleć o regułach, rozwiązywać zadania i słupki, wszystko to same abstrakcje i uogólnienia, brak żywych obrazów i mózg się męczy...”[3]

Uczył dzieci reagowania na otaczający je świat. Pod jego opieką założyły „ptasią lecznicę”, pomagały wildze, skowronkowi i sikorce, troszczyły się również o zajączka i kotka. Niezapomniane były wieczory pełne opowieści przy akwarium oświetlonym żarówką. Sytuacje te utwierdziły pedagoga w trafności słów Janusza Korczaka: „Jasny demokratyzm dziecka nie zna hierarchii. Do czasu boli je pot parobka i głodny rówieśnik, niedola dręczonego konia, zarzynanej kury. Bliski mu pies i ptak, równy motyl i kwiatek, w kamyku i muszelce odnajdzie brata. Niesolidarne w wyniosłej dumie dorobkiewicza nie wie, że człowiek tylko ma duszę”[4].

Pedagog twierdził, że źródłem szlachetności serca i czystości duszy jest muzyka.

„Jeśli we wczesnym dzieciństwie trafi do serca z naszą pomocą utwór muzyczny, jeśli w dźwiękach dziecko odczuje różnorodne odcienie uczuć ludzkich, wówczas wzniesie się ono na taki poziom kultury, który nie może być osiągnięty za pomocą innych środków. Zrozumienie piękna melodii odsłania dziecku jego własne piękno i mały człowiek uświadamia sobie swoją wartość”[5].

Potępiał stawianie negatywnych ocen w najmłodszych klasach, uważał, że system kar nie mobilizuje do uzyskiwania lepszych stopni. „Szanujcie dziecięcą niewiedzę”[6] – po raz kolejny powoływał się na słowa Korczaka. W ciągu czterech lat nauczania w klasach początkowych nie postawił żadnej złej oceny, oceniał pracę uczniów tylko wówczas, gdy przynosiła pozytywne wyniki. Był zdania, że dzieci z natury nie są leniwe.

„Dwójka i pała – to bardzo silny i czuły instrument, który ma w zanadrzu mądry i doświadczony nauczyciel klas młodszych, lecz nigdy się nim nie posługuje. Jeśli chcecie wiedzieć, to w początkowych klasach ten instrument powinien istnieć po to, żeby nigdy się nim nie posłużyć”[7].

Mówił, że chociaż u jednego dziecka procesy myślowe przebiegają szybciej, a u innego wolniej, nie znaczy to, iż pierwsze jest mądrzejsze, a drugie – głupsze. Zwracał uwagę na to, jak ważne jest czytanie. Twierdził, że im wcześniej dziecko zaczyna czytać, tym szybciej wyrabia sobie słuchowe i myślowe postrzeganie słowa.

„Czytanie to okno na świat, najważniejszy instrument uczenia się”[8].

„Z książki bierze początek samowychowanie, indywidualne życie duchowe. Istnieje taka chwila w procesie wychowawczym, kiedy wychowawca prowadzący troskliwie za rękę przez cały czas swego wychowanka uważa, że może puścić jego rękę i powiedzieć: »Idź sam, ucz się żyć«. Żeby zdecydować się na taki krok, potrzebna jest wielka mądrość pedagoga. Żeby duchowo przygotować człowieka do samodzielnego życia, trzeba wprowadzić go w świat książek. Książka musi stać się dla każdego wychowanka przyjacielem, opiekunem, mądrym nauczycielem”[9].

Jedną z najważniejszych wartości, jakie starał się przekazać swoim podopiecznym, była wrażliwość w postrzeganiu otaczającego ich świata oraz uczuć drugiego człowieka. Udowadniał, że czynienie dobra to potężna, uszlachetniająca siła. Często chodził z wychowankami do starego, samotnego pszczelarza Andrzeja, który stracił na wojnie dwóch synów, zmarła również jego żona. Dzieci zanosiły mu owoce, robiły dla niego prezenty, np. album z rysunkami.

„Wrażliwość na smutek i radość wyrabia się w człowieku tylko w dzieciństwie. W tym wieku serce jest szczególnie wrażliwe na ludzkie cierpienie, biedę, samotność. Dziecko jakby się przeistacza, wciela w innego człowieka”[10].

Starał się, aby dziecko stawiało siebie na miejscu potrzebującego troski, utożsamiało się z cierpiącym. Uważał, że jeżeli przeżyje dzieciństwo bez troski o innych, w ciągłej radości i szczęściu, wyrośnie z niego egoista. Jeżeli nie pozna różnych stron życia, nie będzie wrażliwe ani dobre.

Podkreślał rolę dorosłych w wychowaniu młodego człowieka. Jednym z ważnych zadań nauczyciela jest zachęcenie dziecka do uczenia się, gdyż zwiększa się wtedy jego dociekliwość i żądza wiedzy, a dzięki temu wzrasta też osobista godność.

Książka wzbudziła we mnie wiele pozytywnych emocji. Ponieważ napisana jest prostym językiem, może być cenną pomocą nie tylko dla pedagogów, ale również dla rodziców. Podobało mi się bardzo, iż Suchomliński, mając do czynienia z 31-osobową grupą dzieci, starał się indywidualnie podchodzić do każdego z nich, dążył do przekazania im najwyższych wartości moralnych. Swoich wychowanków nauczył odpowiedzialności, chęci bycia lepszym człowiekiem, wrażliwości na muzykę i sztukę, miłości do rodziców oraz szacunku dla innych ludzi. Cieszę się, że sięgnęłam po tę pozycję, że przez chwilę jako obserwator mogłam uczestniczyć w zajęciach w „Radosnej szkole”, wyprawach na łono przyrody, układaniu przez dzieci pierwszych opowiadań. Szkoda, że tak mało jest tłumaczeń książek tego wybitnego pedagoga na język polski.

Recenzję swoją poświęcam pamięci prawdziwych małych bohaterów, wychowanków Wasyla Suchomlińskiego. Uważam, że ideał procesu wychowawczego, jaki charakteryzuje w swojej pracy ten pedagog, doskonale podkreśla fragment:

„Marzy mi się, żeby dzieci były podróżnikami, odkrywcami i twórcami na tym świecie. Obserwować, myśleć, zastanawiać się, przeżywać radość pracy i szczycić się tym, co się stworzyło samemu, tworzyć piękno, powodować ludzką radość i w tym działaniu znajdować szczęście, zachwycać się pięknem przyrody, muzyki, sztuki, wzbogacać swój świat duchowy tym pięknem, brać blisko do serca nieszczęścia i radość innych ludzi, przeżywać ich losy jak głęboko osobistą sprawę”[11].


---
[1] Wasyl Suchomliński, „Oddaję serce dzieciom”, Wydawnictwa Szkolne i Pedagogiczne, 1978, str. 18.
[2] Tamże, str. 36.
[3] Tamże, str. 47.
[4] Janusz Korczak, cyt. za: Wasyl Suchomilski, dz. cyt., str. 74.
[5] Tamże, str. 80.
[6] Janusz Korczak, cyt. za: Wasyl Suchomilski, dz. cyt., str. 96.
[7] Tamże, str. 96.
[8] Tamże, str. 137.
[9] Tamże, str. 234.
[10] Tamże, str. 109.
[11] Tamże, str. 123.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3272
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 15.12.2015 08:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Wasyl Suchomliński (1918-... | knigi_carewny
Podrzucając mi tę mocno przykurzoną książkę, moja mama zareklamowała ją słowami: "Suchomliński miał świetne podejście do dzieci, to był rosyjski Korczak - i jedyne, co trzeba by zmienić, to kult wodza-Stalina, który zajmuje centralne miejsce procesu wychowawczego, zamienić/uwspółcześnić na jakąś filozofię/ideę pozytywną."

Nota bene - to pierwsza książka wprowadzona przeze mnie do katalogu. Jestem pozytywnie zaskoczony, że ktoś ją prócz mnie i mojej rodzicielki przeczytał ;)
Użytkownik: knigi_carewny 17.12.2015 01:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Podrzucając mi tę mocno p... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ja przeczytałam tę książkę właśnie dzięki temu, że dodałeś ją do Biblionetki czyli jak się dowiaduję pośrednio dzięki Twojej Mamie. :) Książka ma dla mnie głównie wartość pedagogiczną, nie skupiałam się na zagadnieniach i ideologiach komunistycznych.
Dzięki tej pozycji zapragnęłam przeczytać książkę Janusza Korczaka Pedagogika żartobliwa: Moje wakacje; Gadaninki radiowe starego doktora (Korczak Janusz (właśc. Goldszmit Henryk)), nie wiem jeszcze jak do niej dotrzeć.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: