Dodany: 28.12.2009 17:37|Autor: dot59
Niby nieznane, ale nie do końca
„Maria i Magdalena” oraz „Zalotnica niebieska” należą do książek wysoko przeze mnie ocenianych, nie ma się więc co dziwić, że otrzymawszy na Gwiazdkę tom zawierający, jak głosi okładkowa notka, „nieznane zapiski Magdaleny Samozwaniec, odnalezione przypadkiem po kilkudziesięciu latach od jej śmierci”[1], rzuciłam się nań z zapałem, ignorując wielką stertę czekających w kolejce lektur. Wrażenie jednak było trochę słabsze niż się spodziewałam.
Z przedmowy można się dowiedzieć, że odnalezione maszynopisy były tekstami pogadanek przygotowanych przez pisarkę do wygłoszenia na radiowej antenie (już w trakcie czytania da się wywnioskować na podstawie pewnych szczegółów, że miało to miejsce zapewne na przełomie lat 60. i 70., czyli u schyłku jej życia) - przy czym przygotowujący je do druku Rafał Podraza zapewnia, że w opublikowanych dotąd utworach Samozwaniec nie znalazł „owych gawęd, co najwyżej (…) fragmenty odwołujące się do tych samych faktów czy przytaczające podobne anegdoty” [2]. Istotnie, żadnej z tych gawęd w c a ł o ś c i nie ma ani w „Marii i Magdalenie”, ani w „Zalotnicy niebieskiej”, natomiast dość liczne są w poszczególnych opowieściach akapity opowiadające te same wydarzenia (np. pseudo-seans spirytystyczny w pracowni mistrza Kossaka, rozmowę tegoż z nadmiernie wymalowaną modelką, dialog Lilki z Fraülein podczas oglądania „niestosownego” filmu, scenę z hrabiną Potocką upokarzającą młodą damę, która usiadła w zbyt swobodnej pozie) nieco innymi słowami i gdzieniegdzie ze zmienionymi detalami (np. w tym ostatnim przypadku w „Marii i Magdalenie” pończoszka delikwentki jest biała, w „Z pamiętnika…” czarna i ażurowa, zaś cnotliwa gospodyni tam rozprawia się z nią „bez słowa”[3], tu natomiast „mówiąc tak głośno, by wszyscy słyszeli”[4]. Powtórek takich nie ma tylko w trzech tekstach: „Parę słów o modzie”, „My, kobiety” i „Luźne kartki z pamiętnika”.
Zawód spowodowany powtórzeniami zrekompensowała na szczęście w znacznym stopniu duża liczba unikatowych ilustracji - archiwalnych fotografii (głównie autorki i jej najbliższych, ale także i innych postaci wspominanych w tekście, np. aktorów filmowych popularnych w pierwszych dekadach ubiegłego wieku) i reprodukcji druków (okładek książek, rycin z czasopism) z tegoż okresu. Ostatecznie mogę powiedzieć, że przyrównać tej książki do którejkolwiek ze wspomnianych na wstępie się nie da, ale można ją potraktować jako ich interesujące uzupełnienie.
---
[1] Magdalena Samozwaniec, „Z pamiętnika niemłodej już mężatki”, wyd. WAB, Warszawa 2009, tekst z okładki.
[2] Rafał Podraza, przedmowa, w: Magdalena Samozwaniec, op.cit., s. 5.
[3] Magdalena Samozwaniec, „Maria i Magdalena”, wyd. Glob, Szczecin 1987, t. I, s. 169.
[4] Magdalena Samozwaniec, „Z pamiętnika niemłodej już mężatki”, op. cit., s. 101.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.