Dodany: 27.12.2009 05:40|Autor: jgb

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Cesarz
Kapuściński Ryszard

Problem z "Cesarzem"


"Cesarz" - w warstwie literackiej - to dzieło wybitne. To jeden z najlepiej napisanych utworów Ryszarda Kapuścińskiego. Ironiczny, nieco archaizowany język autora przypomina styl Witolda Gombrowicza. Jednak - wbrew temu, co można by sądzić - dzieło wielkiego polskiego reportażysty nie jest reportażem, nie jest dziełem o Etiopii, o jej ostatnim cesarzu. Mówi nam nie tyle o prawdziwej Etiopii i jej prawdziwym władcy, co o naszym europejskim stereotypie odległego kraju. Książkę Kapuścińskiego czyta się gładko i przyjemnie, ale podczas tej lektury uważnego czytelnika co rusz ogarniają wątpliwości, co tutaj jest prawdą, a co literackim zmyśleniem, co celną obserwacją, a co powierzchownym stereotypem. Większa część dzieła to wypowiedzi - dodajmy, zjadliwie ironiczne wypowiedzi - dostojników cesarskiego dworu. A przecież nie ulega najmniejszej wątpliwości, że ów ironiczny ton w wypowiedziach etiopskich hierarchów nie mógł się pojawić. Nikt tak nie mówiłby o swoim cesarzu, o swoim życiu, o swoim kraju. Obrońcy cesarza i dworu raczej pomijaliby niewygodne fakty, zwracaliby uwagę na swoją uczciwość, mówiliby o niegodziwości swoich przeciwników politycznych. W polityce nie ma miejsca na ironię, bo ironia oznacza dystans, oddalenie, a to jest nie do pogodzenia z zaangażowaniem człowieka władzy. W istocie książka Kapuścińskiego jest mistyfikacją, dziełem, w którym prawda rzeczowa ustępuje miejsca kunsztownej metaforze władzy. Bardziej przypomina "Jesień partriarchy" Márqueza niż zwykły reportaż. Powinniśmy mieć to na uwadze, czytając "Cesarza". Czy jednak autor, dokonując takiej mistyfikacji, nie ułatwia sobie zbytnio zadania? Czy podział na zły, skorumpowany dwór i szlachetnych rewolucjonistów nie okazał się - w świetle późniejszych losów Etiopii - zwyczajną iluzją? Pułkownik Mengistu Hajle Mariam, który doszedł do władzy w 1977 roku, był nieporównanie bardziej krwawym i despotycznym władcą niż Hajle Selasje. Czy obraz przedstawiony przez Kapuścińskiego nie jest zbyt jednostronny? Czy zatem literacka stylizacja dzieła nie wpłynęła ujemnie na jego poziom merytoryczny?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 24437
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 35
Użytkownik: melissa 08.01.2010 16:52 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
Absurdalna recenzja.

Kapuściński nie zajmował się pisaniem bajek! Zawsze relacjonował tylko to, co widział, słyszał, przeżył.
Zachęcam do lektury o autorze, której nie brak choćby tu w sieci, łącznie z wywiadami w plikach mp3. Poza tym jest o tym mowa w samym "Cesarzu" już na początku.

"Cesarz" jest reportażem, który powstał w kilka lat po upadku cesarstwa po konspiracyjnych, ryzykujących życie, rozmowach z ludźmi będącymi blisko Selasje; jest relacją spisaną własnym, fenomenalnym językiem. To świadectwo, reportaż, literatura piękna i satyra w jednym, a wszystko pozbawione jakiejkolwiek oceny własnej.






Użytkownik: Vilya 08.01.2010 21:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Absurdalna recenzja. ... | melissa
Moim zdaniem recenzja wcale nie jest absurdalna. Nawet jeśli wnioski końcowe wydają mi się zbyt radykalne, to stawia ona problem bardzo istotny - dla reportażu jako gatunku w ogóle, nie tylko dla samego Kapuścińskiego. Złudne jest przeświadczenie o przezroczystości sprawnie napisanego reportażu, nawet jeśli autor z pozoru unika wszelkich zabiegów, które mogłyby zbliżyć go do fikcji. Owa "ocena własna" widoczna jest już na poziomie doboru faktów, sposobu ich przedstawiania - jest elementem niemożliwym do pominięcia i nie można o tym przy czytaniu zapominać. Za tekstem zawsze stoi konkretny człowiek: ze swoim światopoglądem, wiedzą, empatią, itd. Jeśli dodatkowo w takim stopniu jak Kapuściński w "Cesarzu" decyduje się na staranne wykorzystanie konwencji stricte literackich - ta Gombrowiczowska inspiracja jest tam oczywista - to mąci i miesza jeszcze bardziej. Sprawia to, że końcowy rezultat bardziej jest satysfakcjonujący, ale utrudnia prostoduszną odpowiedź na pytanie o to, jak to naprawdę wyglądało, jak naprawdę było. "Cesarz" jest moim zdaniem w dużo większym stopniu formą refleksji o istocie władzy niż opisem konkretnej sytuacji w Etiopii.

Współczesny reportaż coraz śmielej sobie poczyna z konwencjami i coraz większym tym samym jest wyzwaniem. Aktualizuje to regularnie pytanie o granice działalności reportera, o jego prawo do kształtowania tekstu, o etykę tego typu pracy. Czy na przykład wolno piszącemu namacalnych swoich rozmówców skleić w reportażu w fikcyjną postać jednego bohatera (zabieg nieobcy m.in. Kapuścińskiemu), czy ma prawo posługiwać się (jak np. Jacek Hugo-Bader) swoistą inscenizacją i prowokacją? Myślę, że to ciekawe i niejednoznaczne pytania, które przede wszystkim uświadamiają nam jedno: reportaż jest gatunkiem literackim i kapryśnej jego literackości nie sposób zostawić na boku.
Użytkownik: PanDzikus 10.04.2010 22:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Absurdalna recenzja. ... | melissa
Doprawdy?

Wnuk cesarza, książę Ermias Sahle Selassie twierdzi coś wręcz przeciwnego. Delikatne mówiąc Kapuściński zmyślał na potęgę.

"Tylko proszę mnie nie pytać, czy czytałem „Cesarza”. Dziesiątki razy już mnie o to pytano. Tak, czytałem, i to w całości co najmniej dwukrotnie. Nie dlatego, że książka tak mi się podobała. To był mój obowiązek – i jako Etiopczyka, i jako świadka wydarzeń oraz jako wnuka cesarza. Książka ta nie tylko zniszczyła reputację cesarza i naszej rodziny, ale zatruła także współczesną historię Etiopii dla kilku przyszłych pokoleń. W Polsce chyba nikt sobie tego nie uświadamia, jak wielką propagandową robotę zrobił Kapuściński dla Sowietów i zamachowców z junty wojskowej, czyli Dergu z Mengistu Hajle Mariamem na czele. Przy czym, jak zaznaczał sam autor, chodziło o fikcję literacką, a nie reportaż. W wielu recenzjach podkreśla się jednak, że autor wynalazł nową formę – fikcyjny, czyli zmyślony reportaż polityczny. Czy to nie jest czysty Orwell? I za tę nową formę okrzyknięto autora wybitnym dziennikarzem. W jakich językach ukazała się ta książka i w ilumilionowych nakładach?"

http://www.rp.pl/artykul/456227,456305__Cesarz__ni​e_jest__o_moim_dziadku.html
Użytkownik: melissa 16.05.2010 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Doprawdy? Wnuk cesarza... | PanDzikus
A nie sądzisz, że wnuk cesarza to postać cokolwiek nieobiektywna?
Jeśli chodzi o Sowietów, to "Cesarz" jest także o nich, z tą drobną różnicą, że ich Selassie zwał się Stalin. W pewnym stopniu to powieść o Polsce i wszystkich krajach komunistycznego bloku, jak najbardziej autentyczna. Jeśli jesteś zbyt młody, by pamiętać tamte czasy, to nich Ci o nich ojciec opowie (o ile nie był komunistą z przekonania, bo również będzie nieobiektywny).
Użytkownik: edward56 16.05.2010 18:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Absurdalna recenzja. ... | melissa
Może warto przy tej dyskusji przeczytać "Kapuściński non-fiction" Artura Domasławskiego, można więcej się dowiedzieć o "Cesarzu."
Użytkownik: diering 16.05.2010 21:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Może warto przy tej dysku... | edward56
Tylko nie to. Domasławski z nieznanych mi bliżej względów jest w dużej części nieobiektywny, delikatnie mówiąc. Tak uważam.
Użytkownik: melissa 18.05.2010 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Tylko nie to. Domasławski... | diering
Właśnie. Co Domosławski może wiedzieć o "Cesarzu"?
Użytkownik: edward56 18.05.2010 14:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie. Co Domosławski m... | melissa
Otóż rozmówcy Domosławskiego w Adis Abebie, których odwiedzał, kwestionują wiele faktów i ocen samego Sellasjego zawarte w "Cesarzu."
Użytkownik: cypek 18.05.2010 15:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż rozmówcy Domosławski... | edward56
Piesek Lulu był na pewno.
Użytkownik: melissa 18.05.2010 20:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż rozmówcy Domosławski... | edward56
Przecież w "Cesarzu" nie ma żadnych nazwisk, jedynie inicjały (być może nawet nieprawdziwe, bo jakie to ma znaczenie?). Kogo więc odwiedzał Domosławski? No i kiedy? 20 lat później, gdy zdążyło już dojrzeć nowe pokolenie?
Domosławski to hiena cmentarna. Napisał tyle, co dowiedział się od żony R. Kapuścińskiego, bez jej zgody zresztą. Na pewno nie sięgnę po takie szambo. Nigdy nie uważałam Kapuścińskiego za człowieka świętego, uznaję jedynie jego do zachowania swoich tajemnic, szczególnie dotyczących prywatnego życia.
Użytkownik: melissa 18.05.2010 20:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Przecież w "Cesarzu" nie ... | melissa
Miało być "uznaję jedynie jego PRAWO" oczywiście.
Przepraszam.
Użytkownik: diering 19.05.2010 20:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Otóż rozmówcy Domosławski... | edward56
A kogo on odwiedzał? Jaką mamy pewność czy nie tworzy kolejnej fikcji. Minorowa mina minera, on sam siebie oszukuje a przy okazji czytelników. Kto to sprawdzi, gdzie był i z kim rozmawiał.
Użytkownik: ewamika 26.01.2010 12:31 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
Pewno, że Kapuściński nie pisał bajek!!! Za to w mistrzowski sposób odsłonił mimochodem naiwność systemu, który opisywał i osób, które go tworzyły. a co lepiej podtrzymuje błędne myślenie jak nie naiwna wiara w jego skuteczność...?
Użytkownik: imarba 26.01.2010 13:07 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
"Cesarza" każdy odczytuje inaczej, a ten kto pokusił się o przeczytanie tej książki kilka razy, za każdym razem odbierze ją inaczej. Ta książka zmienia się wraz z czytelnikiem jakkolwiek dziwnie by to zabrzmiało.
Zresztą należałoby sobie zadać pytanie co to jest reportaż i nie chodzi mi definicję, ale o podejście. Czy reportaż musi być "obiektywny"? Ktoś powie pewnie, że tak, ale co to znaczy? Jego autor ma nie czuć? Nie współczuć? Nie myśleć? Rejestrować zaledwie? Moim zdaniem do tego wystarczą kamery. Reportażysta nie może być podobny do monitoringu na stacji benzynowej, dlatego moim zdaniem ma prawo do literackiej stylizacji swojego dzieła.
Użytkownik: Fiona54 09.02.2010 16:51 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarza" każdy odczytuje... | imarba
Moim zdaniem żadne dzieło człowieka nie jest "obiektywne" w tym sensie, w jakim chcielibyśmy je widzieć. Kapuściński pisał tak, jak czuł, rozumiał, widział. Paradoksalnie nawet kamery monitoringu na stacji benzynowej, jeśli odwołać się do tego przykładu, nie pokazują sytuacji "obiektywnej", bo przecież zależy ona od kontekstu, którego nie widać w kadrze oraz od tego, kto ogląda nagranie. Niedawno w jednej z telewizji widziałam rozmowę z córką Cesarza, która nie ukrywała żalu do Kapuścińskiego za to, że tak pokazał jej ojca. No cóż, prawdopodobnie obiektywna prawda nie istnieje.
Użytkownik: jgb 24.03.2010 03:03 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
Interesują mnie pytania, na które nie ma jednoznacznej odpowiedzi. Zawsze wydaje mi się to ciekawsze od jasnych i krótkich deklaracji, tak częstych i tak lubianych przez większość. Dlatego też w pobieżnej recenzji stawiam jedynie pytanie o granice manipulacji czy też mistyfikacji, której poddaje nas autor "Cesarza". Czytając ponownie "Cesarza" po wielu latach, zdałem sobie sprawę, że opowieść Kapuścińskiego nie może być prawdziwa, jeśli przez prawdę rozumiemy podjęcie przez autora wysiłku dotarcia do obcej kultury, zrozumienia jej, ukazania jej osobom postronnym. Dzieła wybitnych antropologów są niemal zawsze trudne w odbiorze, niekiedy hermetyczne: dotarcie do prawdy o innych kulturach wymaga pracy zarówno ze strony autora (przede wszystkim), jak i czytelnika, który musi podążyć drogą autora, zaufać mu, przedrzeć się przez niekiedy niewyobrażalne trudności koncepcyjne. Kapuścińskiemu problematyka obcego - przynajmniej, jak wynika to z lektury "Cesarza" - jest najzupełnie obojętna. Książkę czyta się gładko, autor traktuje Etiopię jak PRL bis, jak odbicie stosunków panujących Polsce, opisując je w archaizowanym gombrowiczowskim języku. Antropologia kulturowa, rozumiana jako próba dotarcia do obcego jest mu najwyraźniej obca. Przecież Etiopia to państwo w którym mieszka kilkadziesiąt różnych ludów. Jak można napisać książkę o tym kraju, nie pisząc ani słowa o Amharach, Oromo, Somalijczykach, Gurage, Welaita, Afarach i o ich - zapewne niezwykle skomplikowanych - wzajemnych związkach! Przecież nawet nie wiemy, jakiego pochodzenia byli rozmówcy Kapuścińskiego. Z lektury Kapuścińśkiego Etiopia wyłania się jako kraj jednokulturowy, homogeniczny, zamieszkany przez po prostu Etiopczyków, ale przecież nic bardziej błędnego.
Pisząc tę recenzję, nawet nie sądziłem, że reporterska mistyfykacja Kapuścińskiego może zajść tak daleko, że autor mógł opisywać sceny, które w rzeczywistości nie miały miejsca (o czym donosi w swej książce Artur Domosławski). Wydaje się, że konstytutywną cechą reportażu jest relacja autor - czytelnik, opierająca się na zaufaniu, że autor pisze prawdę, że widział miejsca i wydarzenia, że był ich świadkiem, że daje świadectwo jakiejś prawdzie, prawdzie historycznej czy osobistej. W reportażu wszystko zasadza się na tym: byłem i wiedziałem, świadczę, tak było. Czy Kapuściński nie nadużył zaufania czytelników opisując wydarzenia, które nie miały miejsca? Czy nie zapomina, że im bardziej się zbliża do literatury, tym bardziej oddala się od prawdy?
Użytkownik: panna_marple 29.05.2010 00:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Interesują mnie pytania, ... | jgb
Nie zgodzę się, że problematyka obcego jest Kapuścińskiemu obojętna i że nie opisuje on gruntownie wydarzeń które wpłynęły na losy danego kraju itp. Można tu wspomnieć zbiór wykładów "Ten inny" i "Heban", gdzie autor bardzo dogłębnie analizuje problematykę danego kraju i pojęcie obcości, odmienności kulturowe. Tak się składa, że miałam okazję bardzo uważnie przestudiować książki Kapuścińskiego jak i inne lektury po kątem przedstawienia w nich Obcego, Innego i muszę powiedzieć że sądy tego pisarza były unikatowe i ważne. W moim odczuciu on jako pierwszy zaczął przedstawiać losy kraju oparte na mentalności mieszkańców, "wszedł" w ich skórę. Najpierw zrozumiał świat, który przyszło mu opisać. Jeżeli zamieszczał, jak się mu zarzuca, zmyślone wydarzenia w "Cesarzu", to w celu pogłębienia pewnego efektu, aby przez wyolbrzymienie dostrzeżono np. możliwe w Etiopii absurdy, panujące tam stosunki. Ta książka nie pretenduje do miana kroniki. Chyba nie trudno jest zrozumieć, że dla podkreślenia sytuacji autor trochę przejaskrawia fakty. Nie jest to zbyt duża fikcja, a celem książki nie jest bycie podręcznikiem o Etiopii ale analiza wybranych momentów w historii tego kraju i rozmowy z ludźmi będącymi ich bliskimi obserwatorami. Rodzina cesarza na pewno nie jest obiektywna w swoich zapewnieniach, a fakty mówią same za siebie. Ja podczas czytania nie odniosłam wrażenia, że autor w jakiś sposób gloryfikuje nowy rząd. Wręcz przeciwnie, przez brak nazwisk i opisane aresztowania ukazuje błędne koło tamtejszej władzy.
Użytkownik: lleszek 13.06.2010 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie zgodzę się, że proble... | panna_marple
Droga Pani. Kapuściński nie posiadał nigdy żadnej wiedzy na temat Etiopii. Jego kontakt z Etiopią był ograniczony do mieszkania w klimatyzowanym hotelu w Addis Adebie oraz studiowania reżimowej prasy w języku angielskim. Jego "analiza" wybranych wybranych momentów" jest po prostu powtórzeniem reżimowej propagandy i jest "prawdziwa" dokładnie w takim sensie, w jakim komunistyczna propaganda z lat 50-ych i późniejszych jest "prawdziwa" na temat Powstania Warszawskiego. Niepodobna przedstawiać "losy kraju na podstawie mentalności mieszkańców" nie posiadając żadnej wiedzy na ten temat. Kapuściński co najwyżej swoje schematy i zbitki myślowe nałożył na jakiś wyimaginowany obraz "Etiopii / Abisynii" (celowo piszę w cudzysłowiu) jaki mu się wyłonił pod wpływem krytyki, jaką nowy reżim kierował pod adresem poprzedniego. Nigdy nie rozmawiał z ludźmi "będących bliskim obserwatorami" - owi "obserwatorzy" to osoby całkowicie zmyślone. I sądzę, że to są wystarczające "fakty mówiące za siebie".
Użytkownik: lleszek 13.06.2010 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
"Cesarz" jest książką fałszywą i nieprawdziwą. Owi "rozmówcy" Kapuścińskiego to osoby fikcyjne. Wszystko co Kapuściński napisał o Haile Sellasie to po prostu propaganda reżimu Mengistu, uzupełniona dodatkowo o prywatne zmyślenia i przeinaczenia autora. Kapuściński posłużył za tubę propagandową reżimu Mengistu, jednej z najbardziej krwawych i zbrodniczych dyktatur XX wieku. Wielki wstyd.
Użytkownik: yerba_mate 13.06.2010 15:22 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
Nie wiem nic o tym czy "Cesarz" jest reportażem wiarygodnym czy fikcyjnym, ale faktem jest, że również mi podczas lektury nasunęło się skojarzenie z "Jesienią patriarchy" Marqueza. Nie mogłam też znieść narzuconej w szkole interpretacji, że władza Hajle Selasje to metafora systemu totalitarnego, konkretnie komunizmu. Odebrałam tą książkę jako wspaniałą baśń o dyktatorze i jego upadku, i nie było dla mnie takie ważne czy to prawda czy fikcja.
Użytkownik: lleszek 13.06.2010 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
Problem leży w tym, że "Cesarz" to nie fikcja dziejąca się w jakiejś mitycznej rzeczywistości, ale odnosi się do rzeczywistego kraju i rzeczywistej postaci. To że owa postać jest czarnoskórym monarchę egzotycznego kraju nie oznacza automatycznie, że można dowolnie zmyślać i kłamać na jego temat. W ten sposób wyrządza się krzywdę pamięci tego człowieka. Ciekawe, czy "reporterowi stulecia" kiedykolwiek takie myśli przyszły do głowy. Zaś pewne kłamstwa, które Kapuściński bez cienia krytycyzmu powtarza ze reżimową propagandą Mengistu są wyjątkowo obrzydliwe.

np.
"Cesarz"

"I że między innymi w ten sposób zgładził wielkiego wodza Betwodeda Negasza, który w latach pięćdziesiątych wystąpił przeciw cesarzowi i chciało głosić republikę."

W rzeczywistości Haile Selassie ułaskawił tego człowieka (skazanego na śmierć za spisek) i który zmarł na wygnaniu w Jemenie w 1964 roku.

Haile Selassie - cokolwiek by na jego temat nie sądzić - wtedy już człowiek sędziwy i bezsilny, został za pomocą sterowanej propagandy odarty z wszelkiej godności, obalony, a po roku zmarł. Jak się powszechnie uważa - prawdy pewnie nigdy już nie poznamy - został po prostu zamordowany w więzieniu.

Zaś Kapuściński stał się międzynarodową tubą tej propagandy. Ale - jak ktoś słusznie napisał - "kto pluje z wiatrem opluwa sam siebie".

Najbardziej zadziwiające jest to, że w różnych oparach kadzideł jakie się pali przed ołtarzem "Kapuściński" często się powtarza, że "brał stronę prostych, zwykłych ludzi". Zaś przecież reżim Mengistu był niezwykle brutalny nie tylko względem obalonego monarchy i jego rodziny, ale przede wszystkim prowadził wyjątkowo ludobójczą i represyjną politykę względem własnych obywateli, właśnie owych "zwykłych i prostych ludzi".

Jak wytłumaczyć ten fenomen ?


Użytkownik: panna_marple 14.10.2010 00:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Problem leży w tym, że "C... | lleszek
Twoje posty zieją aż taką nienawiścią do Kapuścińskiego, że zaczynam się zastanawiać czym tak bardzo Ci podpadł. Można książki nie lubić, ale żeby w taki sposób negować całą jej treść i autora jest dla mnie po prosu przykre. Mam nadzieję że Ty posiadasz wiedzę o Haile Selassie z bezpośrednich źródeł, może najlepiej byłeś w Etiopii w tym samym czasie co Kapuściński? Nie? To wiadomości, które znasz, na które się powołujesz, albo raczej powinieneś, bo w Twojej wypowiedzi nie ma żadnego odwołania do książki, publikacji, wywiadu itd. , również pochodzą od KOGOŚ, a ten KTOŚ mógł przedstawić je w takim to a takim świetle z sobie wiadomych celów. Prawda zazwyczaj leży pośrodku, więc skrajne stanowiska zdradzają lekki fanatyzm. A licytacja kto zgładził więcej ludzi i był okropniejszym dyktatorem, jak to czynisz w przypadku Haile Selassie i Mengistu, jest tak samo nieetyczna i urągająca ofiarom tych systemów jak zastanawianie się kto był gorszy- Hitler czy Stalin? Kołyma czy Oświęcim?
Użytkownik: janmamut 14.10.2010 02:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoje posty zieją aż taką... | panna_marple
Czyli jeśli ktoś nie oddaje czci bajkopisarzowi, zresztą bardzo zdolnemu, to zieje nienawiścią? Ciekawe...
Użytkownik: lleszek 31.10.2010 23:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Twoje posty zieją aż taką... | panna_marple
Nie jestem gołosłowny. Szczegóły: http://hoteljavaopensource.blogspot.com/search/lab​el/Cesarz
Użytkownik: panna_marple 01.11.2010 19:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie jestem gołosłowny. Sz... | lleszek
"Chce pan książkę, w której wszystko zgadza się z faktami? Stoi tam, na półce – to książka telefoniczna Wiednia. Nikt nigdy nie napisał lepszej książki o Hajle Sellasje niż Kapuściński. Nikt nie zrozumiał lepiej fenomenu cesarza. Głębia spojrzenia, poezja prawie, jest w tej książce porażająca.
Nikt nie jest w stanie ująć całej prawdy – ani filozof, ani matematyk. Kapuściński rozumiał, że prawda szuka dla siebie kształtu. Że jest jak poświata, która promieniuje na czytelnika, tak jak film wyświetlany na ekranie obejmuje widza swoim światłem. Co może zrobić artysta? Próbować tę prawdę uchwycić na swój sposób."
Werner Herzog

Użytkownik: lleszek 01.11.2010 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: "Chce pan książkę, w któr... | panna_marple
Kapuściński "wiedzę" o Etiopii i cesarzu Haile Sellasie zaczerpnął z antycesarskiej propagandy z jaką miał do czynienia gdy został wysłany jako korespondent do Addis Adeby w 1974 aby relacjonować wydarzenia związane z obaleniem cesarza. Tę propagandę uzupełnił własnymi zmyśleniami. W książce nie ma nawet śladu posiadania jakiejkolwiek wiedzy na temat Etiopii, kraju wielokulturowego, wielojęzycznego, wieloreligijnego, wieloetnicznego itp itd. Trudno więc napisać "najlepszą, najgłębszą" książkę na temat czegoś, o czym się nie ma zielonego pojęcia i o czym się wie oglądając kraj z okna klimatyzowanego hotelu w stolicy.
Werner Herzog jest wybitnym reżyserem, ale nie jest specjalistą od spraw Etiopii, więc jako autorytet w tej sprawie jest całkowicie chybiony.
Użytkownik: agatatera 01.11.2010 23:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Kapuściński "wiedzę" o Et... | lleszek
Ja tylko zapytam z czystej ciekawości: a skąd te wszystkie informacje i cała wiedza związana z Etiopią tamtych czasów? Bo chyba nie z tego bloga cytowanego wyżej. Bardzo chciałabym wiedzieć, najlepiej z podaniem konkretnych źródeł. Z góry dziękuję.
Użytkownik: lleszek 07.11.2010 09:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja tylko zapytam z czyste... | agatatera
Autor bloga wszędzie podaje źródła. W języku polskim jest dostępna książka "Historia Etiopii" prof. J. Mantel-Niećko, A. Bartnicki (Ossolineum, 1987). Wiele książek można znaleźć na google-books i w sieci. Nie żyjemy w PRLu w latach 1970-ych, ale żyjemy w XXI wieku i nie ma powodu, żeby wierzyć w jakieś propagandowe bzdury i zmyślenia.
Użytkownik: agatatera 07.11.2010 09:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Autor bloga wszędzie poda... | lleszek
Dziękuję za podanie tego jednego źródła. W stosunku do zawartości internetu jestem mocno sceptyczna, można nią łatwo manipulować, a i weryfikacja danych najczęściej nie istnieje/jest na żałosnym poziomie.

Ciekawi mnie tylko - jeżeli jest tak źle z "Cesarzem" - jak to tutaj przedstawiasz, to dlaczego nigdy nie wybuchł skandal, dlaczego nikt się nie zajął weryfikacją prawdy w tej książce, dlaczego ciągle są dodruki? Kapuściński, szczególnie odkąd umarł - nie jest traktowany jako "święta krowa"...
Użytkownik: lleszek 07.11.2010 16:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dziękuję za podanie tego ... | agatatera
Oczywiście, zdrowy sceptycyzm jest zalecaną postawą, ale rozumowanie: "źródłami w internecie można manipulować, zaś książkami pisanymi nie można i dlatego są wiarygodne" jest bardzo ryzykowne i wątpliwe. Zapewniam, że autor bloga bardzo starannie zweryfikował to co wpisał - w razie wątpliwości, na pewno jest otwarty na sugestie i chętnie przyjmie wszelkie uwagi.

Co do odpowiedzi na drugą część pytania, to zawarta jest już w pytaniu, cytuję "święta krowa".

Inna sugestia: Kapuściński opisuje historię pieska Lulu, który sika dygnitarzom na buty, dygnitarze boją się w obliczu cesarza drgnąć i służący wyciera im ściereczką mocz z butów. Proszę sobie przełożyć tę samą historię na nasze współczesne realia. W Polsce mamy np. Premiera, premier czasami wzywa dygnitarzy, ministrów na posiedzenia i ulubiony piesek Premiera sika ministrom na buty, którzy boja się drgnąć, więc służący wyciera mocz z butów. Absurdalne - oczywiście, absolutny nonsens i kompletna bzdura.
Ale proszę odpowiedzieć na pytanie, dlaczego wierzymy w tę historię odnoszoną do Etiopii i cesarza Haile Sellasie, zaś te samą historię uważamy za nonsens, odniesioną do Polski i premiera. I od razu udzielam odpowiedzi. Bo dotyczy Murzynów i Afryki, zaś wiadomo, że te czarnuchy to dzikusy. Niestety, ale rasizm to coś jak końskie okulary.
Użytkownik: agatatera 07.11.2010 17:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, zdrowy scepty... | lleszek
Chciałam tylko wyjaśnić, że w odniesieniu do internetu nie chodziło mi o bloga autora, ale o całość informacji dostępnych w internecie. Oczywiście, że książkami również można manipulować, internet jednakże jest medium o wiele łatwiejszym do manipulacji i umieszczania niesprawdzonych informacji. I stąd moje pytanie. To wszystko, odpowiedzi uzyskałam, a teraz idę sobie poczytać.
Użytkownik: panna_marple 10.11.2010 23:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Oczywiście, zdrowy scepty... | lleszek
Mało było absurdów w czasie trwania komunizmu? Jak porównamy dzisiejsze czasy z epoką socjalizmu to wiele sytuacji jest wprost nierealnych. A w Indiach są "święte krowy", krewna była właśnie kilkadziesiąt lat temu uczestniczką 2 godzinnego postoju pociągu, ponieważ wymienione wcześniej zwierzęta postanowiły zrobić sobie postój na torach kolejowych - czemu więc nie miał istnieć piesek Lulu?
Użytkownik: lleszek 11.11.2010 00:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Mało było absurdów w czas... | panna_marple
Piesek Lulu jak najbardziej istniał, cesarz miał kilka piesków tak się wabiących. Zdjęcia pieska towarzyszącego cesarzowi gdy udawał się na wygnanie w 1936 roku obiegły prasę światową, możliwe, że właśnie to zdjęcie dało Kapuścińskiemu impuls wymyślenia tej historii - sam zresztą o tym wyraźnie pisze.

http://books.google.pl/books?id=gUsEAAAAMBAJ&pg=PA​63&lpg=PA63&dq=Haile+Selassie+Lulu&source=bl&ots=n​q9BmaP-Ie&sig=RhEaKZuXB_9RfuJ5uICjz_DvtDk&hl=pl&ei=SifbTP​f_NeKS4gbateXSCA&sa=X&oi=book_result&ct=result&res​num=8&ved=0CFMQ6AEwBw#v=onepage&q=Haile%20Selassie​%20Lulu&f=false

" Zacząłem przeglądać wszystkie zdjęcia z tego okresu, materiały, czasopisma i wreszcie zobaczyłem. Na jednym ze zdjęć cesarz siedzi na tronie z małym pieskiem na kolanach."

Chociaż na tym zdjęciu piesek akurat spoczywa u nóg cesarza.
Użytkownik: lleszek 11.11.2010 00:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Piesek Lulu jak najbardzi... | lleszek
Według tekstu z Time ten piesek jest rasy "papillon" czyli miniaturowy spanielek, a nie piesek "rasy japońskiej". Więc może o innego Lulu tutaj chodziło.
Użytkownik: MartineZ1988 05.05.2011 21:10 napisał(a):
Odpowiedź na: "Cesarz" - w warstwie lit... | jgb
Doprawdy, drodzy biblionetkowicze, nie wiem w którym miejscu doszukujecie się wychwalania reżimu, który nastąpił po upadku H.S.. Cesarz, to przede wszystkim historia o władzy, jaka była w dawnej Etiopii, jednak i dziś jest wiele państw, w którym jednowładztwo wygląda podobnie. Nepotyzm? Spójrzcie na uczelnie wyższe i urzędy w Polsce, a zobaczycie jak blisko był Kapuściński prawdy. Co siania propagandy, jak już wspomniałem, nie dopatruję się jej, myślę, że z racji tego, iż jestem pokoleniem "wolnym" od Komunizmu, a w trakcie lektury czułem, że nadchodzące zmiany wcale nie będą lepszymi; chaos, kłamstwa, manipulacja i żądza mordu - to są skutki kilku miesięcy nagonki na środowisko pałacu stołecznego.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: