Dodany: 30.11.2015 12:15|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Limbo
Mazzucco Melania

Już nie śmierć, ale jeszcze nie życie


Melania Mazzucco, odkryta dla polskiego rynku czytelniczego przed dziesięciu z górą laty, zdaje się należeć do tych literatów, których talent widoczny jest już we wczesnych pracach, lecz z biegiem czasu systematycznie dojrzewa i nabiera szlifu. Już pierwsza wydana u nas – a trzecia w jej dorobku – „Tak ukochana” (zbeletryzowana biografia szwajcarskiej dziennikarki Annemarie Schwarzenbach) zwracała uwagę świetnym stylem i doskonałą umiejętnością malowania słowami tła opisywanych wydarzeń, kolejne zaś dwie, „Vita” (opowieść na pograniczu fikcji i paradokumentu z fabułą luźno opartą na historii przodków autorki) oraz „Taki piękny dzień” (wielowątkowa panorama relacji międzyludzkich i wzbudzanych przez nie emocji, wpisana w jeden dzień z życia miasta), ugruntowały nas w przekonaniu, że jest to pisarka, której następnych dzieł nie można przeoczyć. I oto mamy dowód, że było na co czekać: „Limbo”.

Małe nadmorskie miasteczko, normalnie ożywające tylko podczas sezonu turystycznego, ma swój wielki dzień: na Boże Narodzenie do domu powraca Manuela Paris. Jej nazwisko kilka miesięcy wcześniej było na pierwszych stronach wszystkich gazet i serwisów internetowych, choć to nie gwiazda nowego serialu ani laureatka „talent-show”. Młoda kobieta jest jedną z żołnierek, które służyły we włoskim kontyngencie międzynarodowych sił bezpieczeństwa w Afganistanie, a zrobiło się o niej głośno, bo jako jedyna ze swojej drużyny przeżyła atak zamachowca-samobójcy. Chirurdzy jakoś poskładali jej ciało za pomocą szwów, szyn i drutów, ale zranionej duszy poskładać się nie da… Manuela nie chce się widywać z ciotkami, kuzynami ani dawnymi znajomymi, nie ma zamiaru uczestniczyć w życiu publicznym ani w ogóle robić niczego, co nie byłoby związane z jedyną pasją jej życia - wojskiem. Tyle że do czynnej służby nie wróci, jeśli nie odzyska pełnej sprawności. Więc spędza całe dnie na poprawianiu kondycji oraz przepracowywaniu wspomnień i emocji. Tych dobrych jest ledwie garstka – trochę radosnych chwil z dzieciństwa u boku dziadka, parę momentów satysfakcji z czasów szkolenia wojskowego i z misji w Afganistanie – a przeciwwagę do nich stanowią nie najłatwiejsza sytuacja rodzinna (ryzykowny tryb życia ukochanej siostry, zgorzknienie matki oraz jej wrogie nastawienie do drugiej żony ojca i jej dziecka, religijna mania babki), cierpienie z powodu śmierci towarzyszy broni, świadomość, że jeżeli zostanie zwolniona z wojska, nie będzie wiedziała, co ze sobą począć. A także na obserwowaniu tajemniczego nieznajomego, który samotnie spędza święta w hotelu naprzeciwko i tak jak ona od czasu do czasu spaceruje po plaży. W końcu się spotykają. Więź, jaka zaczyna powstawać między nimi, jest czymś wyjątkowym. Może właśnie tym, czego dziewczynie potrzeba, by w końcu poradziła sobie z wojenną traumą. Ale zachowanie Mattii cały czas ją niepokoi: najwyraźniej on też nie potrafi się wyrwać z dziwnego stanu zawieszenia między realnym życiem a (symboliczną?) śmiercią, co stawia pod znakiem zapytania możliwość stworzenia trwałego związku – i rzeczywiście, pewnego dnia mężczyzna znika...

Doczytawszy do końca, możemy już bez żadnych wątpliwości (o ile w ogóle wcześniej mogliśmy je mieć) powiedzieć, że Mazzucco jest mistrzynią narracji, doskonale radzącą sobie z każdym jej trybem i każdą strukturą. Inaczej niż w „Takim pięknym dniu”, gdzie narracja była niczym kamera kroniki filmowej, przesuwająca się z miejsca na miejsce i od bohatera do bohatera, tu mamy do czynienia ze zogniskowaniem uwagi niemal wyłącznie na jednej postaci, której przeżycia i emocje ukazywane są na przemian w dwóch płaszczyznach czasowych – teraźniejszej (odpowiednie rozdziały, zamiast nosić zwyczajowe tytuły, mają oznakowanie „live”, czyli „na żywo”), gdzie zabiera głos narrator zewnętrzny, i retrospektywnej, złożonej z wypowiedzi samej Manueli, a dokładniej rzecz biorąc, spisywanych przez nią zgodnie z zaleceniem terapeuty relacji z wojennych doświadczeń („homework” – „praca domowa”). Jedyny wyjątek od tej reguły jest również rodzajem retrospekcji („rewind” – „przewijanie”), zawartej w listach Mattii, które docierają do dziewczyny dopiero po jego zniknięciu. Nawet niekonwencjonalny zapis dialogów, u wielu innych pisarzy jakże często irytujący lub wręcz niemożliwy do zniesienia, tu zupełnie nie zaburza percepcji tekstu.

W rezultacie otrzymujemy mocną, barwną, wyrazistą opowieść, w której ważną rolę odgrywa przełamywanie stereotypu o niezgodności służby wojskowej z kobiecą naturą – może szczególnie ważne w tak patriarchalnych do niedawna Włoszech, gdzie męską rzeczą było walczyć i zdobywać środki do życia, zaś mammy i nonny królowały przy kuchni, otoczone gromadką bambini. Co z tego – mówi Mazzucco poprzez doświadczenia swojej bohaterki – że fizycznie jesteśmy skonstruowane inaczej niż mężczyźni, skoro jeśli naprawdę chcemy, potrafimy pokonać swoje ograniczenia! I to z własnego wyboru, nie z konieczności, jak Rosjanki upamiętnione przez Swietłanę Aleksijewicz w „Wojna nie ma sobie nic z kobiety” (nawiasem mówiąc, ich relacje to pierwsze, co przychodzi na myśl, gdy czytamy „prace domowe” Manueli, choć pół wieku postępu cywilizacyjnego znacznie ułatwiło zmilitaryzowanym kobietom egzystencję w zdominowanej przez mężczyzn, brutalnej i twardej wojennej rzeczywistości). Co więcej, wcale nie musi to być związane z odarciem nas z istoty kobiecości: w jednej chwili możemy być nieustraszonymi i nieugiętymi podoficerami, rozstawiającymi podwładnych po kątach, w innej – romantycznymi duszami, wpatrzonymi w ciemną sylwetkę mężczyzny na balkonie... Nie jedyne to przesłanie tej powieści, bo historia Manueli i jej udziału w misji prowokuje też do zadawania innych pytań: czy my, Europejczycy, wreszcie uporawszy się z nękającą nasz kontynent od kilkunastu wieków zmorą ciągłych wojen, musimy i powinniśmy angażować się militarnie w konflikty wybuchające w innych częściach świata? A jeśli tak – jakiej ceny jest warte to nasze zaangażowanie? Co zyskali afgańscy tubylcy dzięki śmierci lub nieodwracalnemu okaleczeniu kilku tysięcy – bo przecież los, jaki spotkał drużynę Manueli to wcale nierzadki scenariusz, a i tak nie policzyliśmy tu Rosjan, bo ich rola w wojnie afgańskiej była z woli władz nieco inna – młodych ludzi, którzy często jeszcze nie zdążyli poznać smaku prawdziwego życia? Odpowiedź nie jest prosta i pewnie jeszcze długo nie będzie...

W tle przewijają się także inne problemy, z jakimi zmaga się włoskie społeczeństwo w początkach XXI wieku – kryzys wiary katolickiej, ksenofobia (wątek Teodory i jej syna), kwestia ochrony świadków zeznających przeciwko zorganizowanej przestępczości – a wszystko to splata się w historię tak harmonijną, tak pięknym językiem opowiedzianą i tak poruszającą, że zakończywszy lekturę, chciałoby się natychmiast porwać następną powieść autorki, i jakiż zawód nas czeka, gdy skonstatujemy, że nie została nam ani jedna z tych, które u nas dotychczas wydano...


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3722
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: joanna.syrenka 25.12.2015 19:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Melania Mazzucco, odkryta... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oj, Dot, znowu spuchłaś mi schowek!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.12.2015 20:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, Dot, znowu spuchłaś m... | joanna.syrenka
Mogę Ci go spuchnąć jeszcze bardziej - dorzuć sobie jeszcze "Taki piękny dzień" tejże autorki! :-)
Użytkownik: joanna.syrenka 25.12.2015 20:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Mogę Ci go spuchnąć jeszc... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zacznę Cię unikać :-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 25.12.2015 20:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Zacznę Cię unikać :-) | joanna.syrenka
No ależ nie zrobisz mi tego! A powiedz, że niefajne książki wyławiasz w moich przepastnych zasobach - "Simona" zła była???
Użytkownik: joanna.syrenka 26.12.2015 01:06 napisał(a):
Odpowiedź na: No ależ nie zrobisz mi te... | dot59Opiekun BiblioNETki
Gdyby "Simona" i inne były złe, to nie polegałabym na Twojej opinii, nieprawdaż? ;-)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 26.12.2015 19:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Gdyby "Simona" i inne był... | joanna.syrenka
Wobec powyższego tylko odrobinkę :-) przepełniony schowek jest wszak bez znaczenia!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: