Dodany: 21.11.2015 18:12|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Gdzie ten twój świat, królowo życia?


Kim jesteśmy? Albo raczej: czy przez całe życie jesteśmy jedną i tą samą osobą? W wymiarze materialnym na pewno tak, można wszak tego dowieść za pomocą analiz DNA i odcisków linii papilarnych. Ale przecież prócz genów otrzymanych od przodków kształtują nas – ludzi pojmowanych jako osobowości – także okoliczności zewnętrzne, niezliczone ich konstelacje, które dla każdej jednostki tworzą niepowtarzalną i nieodwracalną wypadkową bodźców; zestaw ich jest inny na każdym etapie życia owej jednostki, czy można zatem zmarginalizować ich działanie i uznać, że siedemdziesięciosiedmioletnia wdowa, obywatelka bogatego kraju po drugiej stronie dawnej żelaznej kurtyny, nosząca jedwabne szlafroczki i skrapiająca się drogimi perfumami, jest tożsama z kilkuletnią wiejską dziewczynką niemającą ani jednego porządnego ubrania – bo „wszystko przymałe, wytarte lub po Gieni”[1] – dla której pełne gruzów, spustoszone „Kielce były Paryżem”[2]?

Przyjrzyjmy się dokładniej tej osobie, którą na początku powieści Jacka Melchiora poznajemy jako Reginę Bergner, schorowaną staruszkę, z trudem przemieszczającą się z pokoju do pokoju – a przemieszczać się musi, zwłaszcza pod nieobecność opiekunki, bo przy niej nie sięga do sekretnego schowka, gdzie skrywa lekarstwo na wszystkie dolegliwości… Powiedzmy prawdę, Regina jest kryptoalkoholiczką; osoby dotknięte tą przypadłością nie upijają się w trupa, nie szlajają się po rynsztokach, one w zasadzie w ogóle nie piją! (i pewnie tak powiedziała Regina lekarzowi, który wypytywał ją o tryb życia, nim wyciął jej żołądek). Bo co to jest ten „łyczek piwa” – „doskonale przepłucze gardło, no i piwo kaloryczne jest, kilka łyków, a jakby obiad zjadła”[3]; i ten „kieliszek czerwonego wina” – „to jest to! Wzmacnia odporność i chroni przed udarem mózgu”[4]; i wreszcie ta odrobina koniaku, który „usta (…) zwilża jak najlepsza szminka, pokrywa bukietem zapachów, chroni przed prawdą”[5]? Każdego dnia, systematycznie, po troszeczku. Nawet kiedy „jedyna siła, jaką jeszcze ma, służy do zaciskania ust”[6]. Kiedy już wie, że „niedługo zdąży nic nie usłyszeć i nic nie zobaczyć”[7]. Ale czy ta prawda, przed którą Regina musi się chronić codzienną dawką koniaku, to prawda tylko o śmiertelnej chorobie? Tylko o okaleczonym i wyniszczonym ciele, utraconych siłach, przeminionej urodzie?

Ze scen wywoływanych z pamięci bohaterki przez przypadkowe myśli i słowa układa się powoli odpowiedź: to także prawda o osobowości ukrytej w tej kruchej i zniszczonej powłoce, o całej drodze, jaką mała Reginka, córka wielodzietnego kolejarza – „niby obecna, a nie, niby obok, a jednak ponad. Niby robotna i zawsze skora do pomocy, a wywyższająca się bez powodu”[8] – musiała przebyć, by stać się Frau Reginą w popielatych norkach, pachnącą Chanel nr 5. A nie była to droga prosta i równa. Trzeba było „umieć rozmawiać, jakby miała trzy fakultety, bo matury nie zrobiła”[9]. Z wielką pewnością siebie mówić, że potrafi się poprowadzić księgowość, choć się tego nigdy nie uczyło, albo zgadzać się na towarzyszenie chlebodawcy w stroju „w typie księżnej Grace Kelly”[10] na balu w Operze Wiedeńskiej, choć się wcześniej bywało tylko na dancingach w domach wczasowych. Zrobić wszystko, byle „wiedzieć coraz więcej i widzieć coraz więcej, wspiąć się i utrzymać na takiej wysokości, by nie złapała cię bieda i nigdy już nie zaczęła szczypać”[11], by w końcu przestać sobie przypominać, że „ma wciąż wielki nos, choć nie ma, bo zoperowany, i szarobure włosy z Hajborka, choć rude”[12]. Bo „najcenniejsze to nie być zależnym od nikogo”[13]. Bo esencją wszystkiego nie jest pokorne przyjmowanie tego, co życie daje, tylko „staranie. Nieodpuszczanie. Niezałamywanie rąk. Ciągła praca nad sobą i wieczna kontrola rezultatów”[14]. A że się po drodze coś zgubi, na przykład pierwszą (jedyną?) miłość, bo „przecież nigdy nie weźmie go do Hajborka! Nigdy, przenigdy!”[15]… że się komuś coś odbierze, na przykład synowi, którego „wyleczyła, wykarmiła, ubrała, wykształciła, nigdy nie pozwoliła biedować”[16], ale nie pozwoliła też mieć własnego zdania, własnych uczuć i własnych pasji… czy to nie godna zapłata za to, że „chciała świat i miała go”[17]?

Ten wątpliwy bilans, wyłaniający się powoli z retrospekcji Reginy, wpleciony jest zgrabnie w tło historyczno-obyczajowe: oto podkielecka wieś w pierwszych latach powojennych, oto blok dla żołnierskich rodzin z przełomu lat 50. i 60., i wycieczki do ZSRR w czasach „środkowego PRL-u”, z których przywoziło się przemyconą biżuterię, i wreszcie środowisko polskich emigrantów w Austrii w ostatnich dwóch dekadach XX wieku – a na tym tle, prócz samej bohaterki, sporo postaci naszkicowanych ledwie paru kreskami, lecz dostatecznie charakterystycznych i wymownych: Gienia, Basia i Krysia, Sabina, Pawełek, opiekunka Ola, Stach… To nie jedyna zaleta tej powieści, bo autor potrafi – co nie jest wcale częstym zjawiskiem wśród prozaików młodszej generacji – nasycić tło brutalnym wręcz realizmem, nie przekraczając granic wytrzymałości czytelnika, nie epatując wulgaryzmami (owszem, jest ich w tekście trochę – ale właśnie tyle, ile wydaje się stosowne w danej sytuacji) ani nadmiarem fizjologicznych detali, i ma doskonałe wyczucie językowe, widoczne zwłaszcza w dialogach. Trochę zabrakło mu rozmachu przy szkicowaniu niektórych etapów życia Reginy i przy konstruowaniu finału, nawet jednak z tym mankamentem jest to bardzo porządna i treściwa proza.


---
[1] Jacek Melchior, „Regina zamyka drzwi”, wyd. Wielka Litera, 2015, s. 26.
[2] Tamże, s. 23.
[3] Tamże, s. 15.
[4] Tamże, s. 17.
[5] Tamże, s. 6.
[6] Tamże, s. 5.
[7] Tamże, s. 15.
[8] Tamże, s. 28.
[9] Tamże, s. 37.
[10] Tamże, s. 62.
[11] Tamże, s. 86.
[12] Tamże, s. 34.
[13] Tamże, s. 33.
[14] Tamże, s. 37.
[15] Tamże, s. 44.
[16] Tamże, s. 173.
[17] Tamże, s. 193.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1342
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: misiak297 23.11.2015 10:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Kim jesteśmy? Albo raczej... | dot59Opiekun BiblioNETki
Znakomita recenzja, lepsza od samej książki.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 23.11.2015 11:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Znakomita recenzja, lepsz... | misiak297
Ale tam, lepsza - książka jest naprawdę dobra, nawet z tym mało wyrazistym zakończeniem! Ten problem, z jakim się bohaterka zmaga całe życie - ukrywanie kompleksów wywodzących się z dzieciństwa - jest tu bardzo ładnie i bogato nakreślony, a obraz udręki starszego, schorowanego człowieka, który nagle staje się zależny od cudzej pomocy, wręcz wstrząsający.
Może też jest i przyczyna, dla której ja to odbieram inaczej - tak sobie pomyślałam, że gdybym to czytała 30 lat temu, chyba też by tak mną nie ruszyło - bo człowiek doszedłszy do pewnego wieku zaczyna myśleć o sprawach, które by mu wcześniej nie wpadły do głowy.
Pamiętasz, Regina tam w pewnym miejscu mówi do którejś z sióstr "jak ja miałam siedemdziesiąt dwa lata, to pracowałam w dwóch gabinetach kosmetycznych" - a potem nagle bach, niespodziewana choroba, i nie jesteś w stanie dojść do toalety, jeśli cię ktoś do niej nie doprowadzi, idziesz (a raczej jesteś prowadzona) do banku w piżamie, bo nie potrafisz zmienić spodni... I ta reakcja Pawła na myśl, że on miałby matkę myć, przebierać, oglądać nagie to wychudzone ciało, kiedy dla niego ona była zawsze istotą z jakiegoś wyższego świata, która wszystko może (a zwłaszcza dla niego wszystko może)!
Użytkownik: misiak297 24.11.2015 10:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale tam, lepsza - książka... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie, nie, Dot, odbiór tej lektury nie jest kwestią mojego wieku. Podobnie jak Ty uważam, że wątek starości Reginy jest wstrząsający i nakreślony z rozmachem. Tego rozmachu zabrakło mi przy wcześniejszych okresach jej życia, zwłaszcza odkąd mieszkała za granicą. I ten brak rozmachu mam książce do zarzucenia.

Jestem ciekaw, jak tę powieść odbiorą inni.
Użytkownik: Marylek 24.11.2015 10:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale tam, lepsza - książka... | dot59Opiekun BiblioNETki
Miałam kiedyś sąsiadkę, która przekroczywszy o kilka lat osiemdziesiątkę stwierdziła: "Do osiemdziesiątki to człowiek jeszcze był sprawny i zdrowy."
Tak mi się jakoś przypomniała...
Użytkownik: misiak297 24.11.2015 10:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Miałam kiedyś sąsiadkę, k... | Marylek
Tak samo było z moją babcią.

Chciałabyś przeczytać tę "Reginę...", Marylko? Jest moja, do długiego trzymania.

EDIT: Widzę, że wrzuciłaś do schowka. No to dostaniesz ją na najbliższym spotkaniu:)
Użytkownik: Marylek 24.11.2015 16:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak samo było z moją babc... | misiak297
Chciałabym - i już to wiesz. :)
Dziękuję!
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: