Dodany: 09.11.2015 22:13|Autor: mika_p
Contrkyrk dla Joya
1.
Pod koniec tygodnia skończył się jarmark w Grimbledon i cyrk przeniósł się do następnego miasta. Była to ciężka praca spakować i wyprawić w drogę wielki namiot i wszystkie małe namiociki i budy, toteż przygotowania te zajęły całą niedzielę. Namioty, duże i małe, zwijano, zagrody rozbierano i składano na wozy. Barwny zwykle i wesoły plac stał teraz w bezładzie i opuszczeniu.
Dla trupy X. był to nowy widok i chociaż D. przejęta była również gorączką pakowania, reszta towarzystwa cieszyła się i bawiła ogólnym zamieszaniem.
Śmieszył ich najbardziej widok cyrkowców, którzy z chwilą gdy zdjęli kostiumy i ubrali się na podróż w zwykłe ubrania, stali się zupełnie innymi ludźmi. (...) Klown starł puder z twarzy, księżniczka Fatima zdjęła swe wspaniałe szaty i wyglądała teraz jak czcigodna, świątecznie ubrana pomywaczka. Dziki człowiek z Borneo włożył sztywny kołnierzyk z krawatem i mówił po ludzku. A brodata kobieta zdjęła swą brodę, złożyła ją starannie i schowała do kufra.
2.
Dokładnie w tym samym momencie w zapełnionym cyrku zapowiadano kluczowy numer programu, mianowicie występ sześciu ussuryjskich tygrysów. Cały personel był już na stanowiskach, pomocnicy tresera oczekiwali przy klatkach sygnału, portierzy, wykidajły i ciecie ustawili się wokół areny i w przejściach między sektorami, baczną uwagę zwracając na publiczność. Od czasu kiedy raz jakiś facet rzucił w tygrysa zdechłym, a w dodatku mokrym, nietoperzem, wywołując potworne zamieszanie, bardziej pilnowano widzów niż zwierząt. Wszystko trwało w stanie gotowości bojowej, przy głównym wejściu pozostał tylko jeden portier i jedna kasjerka, sprzedająca także bilety na następny dzień. Kasjerka, nie widząc klientów, dłubała szydełkiem niemowlęcy kaftanik dla wnuka płci męskiej (...). Portier nie miał nic do roboty, wiadomo było bowiem, że pod sam koniec przedstawienia nikt nie będzie wchodził. Zabrakło mu papierosów, rozejrzał się, spojrzał na kasjerkę, po czym oddalił się kilkanaście kroków do najbliższego kiosku.
Ot, tak, dla tradycji, żeby Joyowi nie było smutno.