Dodany: 07.11.2015 02:06|Autor: misiak297

Czytatnik: Misiakownik

3 osoby polecają ten tekst.

Feblik na bieżąco


[uwaga na SPOILERY!]

Oto jeden z literackich paradoksów. Pomimo mojej rosnącej niechęci do Jeżycjady (zwłaszcza tej współczesnej), na kolejne tomy rzucam się jak ktoś głodny, choć przecież spodziewam się, że - aby pozostać przy jedzeniowych metaforach - zamiast wykwintnego dania dostanę marny erzac. Tym razem sięgnąłem po Feblik (Musierowicz Małgorzata). Refleksjami postanowiłem się dzielić z Wami na bieżąco.

Nie umiem się wbić w tę narrację po subtelnościach w prozie Siesickiej. W końcu się udaje. Miłe zaskoczenie na pierwszych stronach. Nowa bohaterka, Agnieszka Żyra. Szkoda, że Musierowicz trochę wpycha ją na literacką scenę, zamiast pokazać w naturalnym środowisku. Postać intrygująca, niejednoznaczna, z lekka toksyczną sytuacją rodzinną (w cieniu matki i siostry artystek - silnych osobowości nieumiejących budować trwałych związków. Trochę tendencyjnie potraktowane postaci. Nieco androgyniczne). Aga zdecydowanie nie jest tak irytująca i niedzisiejsza jak Hoża Dorotka, główna bohaterka "Wnuczki do orzechów". Jest w niej pewna świeżość. Dziewczyna nie gęga łaciną, tylko słucha starych piosenek. Fajnie, in plus.

Lecimy z akcją. Jest trochę wtórnie. Tekla, siostra Agnieszki, zalicza kolizję - szkło w stopie (to samo przytrafiło się Natalii w "Nutrii i Nerwusie"), a Ignacy Grzegorz w autobusie znów wpada w tarapaty (wtórnie, wtórnie!). Tym razem nic nie żądli go w tyłek, wysypują się wiśnie. Scena autobusowa jednak jest całkiem niezła, Musierowicz świetnie opisuje autobusowy rejwach. Pojawia się druga dziewczyna - przeciwieństwo subtelnej, tajemniczej Agi. Głośna, nieprzebierająca w słowach, ekstrawertyczna dziewoja. Ciekaw jestem, czy to jest jedna z tych bohaterek, których według autorki mam nie lubić. Taka żeńska wersja Bogatki z poprzedniego tomu.

W międzyczasie do rozanielonego i zakochanego Ignasia dzwoni Magda. I okazuje się wredną, nieczułą jędzą (tak, o wy, którzy mieliście wątpliwości, którzy współczuliście McDusi atakowanej przez Idę - teraz trudno nie współczuć Ignasiowi. O ile trudno nie mieć pretensji do Magdy, że wybrała byłego chłopaka (formalnie ona i Ignacy G. się rozstali), o tyle wkurza bezrefleksyjne i trochę bezduszne podejście do faktu, że jej siostra-bliźniaczka wyrządziła temu chłopcu ogromną krzywdę. Trudno nie współczuć Ignasiowi. No!). Ignacy jest nieszczęśliwy, zszokowany (łatwo to zrozumieć), Aga cudownie dyskretna, a druga dziewczyna nachalna, choć zatroskana.

W międzyczasie przenosimy się na Roosevelta do osamotnionego Grzegorza Stryby (to chyba odpowiedź na te kpiny czytelników, którzy twierdzą, że Grześ jest niewidzialny). Duszno u Borejków nawet kiedy prawie tam nikogo nie ma. Trochę zbyt taki sam ten świat, aby mógł być naprawdę ciekawy. Na marginesie - wkurzają mnie sztuczne zamienniki używane przez Musierowicz (np. o Józinku - rudzielec).

Wróćmy do autobusu. Co się dzieje - ha! Ignacy G. ogromnie wrażliwy chłopak ze złamanym sercem, pomaga Adze, która nagle zasłabła. Po chwili siedzą w kawiarni i swobodnie sobie gawędzą, wręcz flirtują (w międzyczasie druga dziewoja ma świetne wejście, jej język jest cudny, trudno tej dziewczyny nie lubić). Oczywiście wrażliwy Ignaś zapomina, że pięć minut wcześniej dziewczyna, z którą jechał się spotkać potraktowała go paskudnie, jego nieszczęście nagle wyparowuje (litości!). Okazuje się, że zawsze miał słabość do Agi, nawet pisał dla niej wiersze. Tutaj już wzdycham ciężko.

Na stronie 34 potrząsam głową z niesmakiem. Cytacik:

"- Wciąż piszesz wiersze? (...)
- Chyba się w końcu zniechęcę - odparł wreszcie wymijająco, lekkim tonem. - Im więcej wiem o poezji, tym gorzej mi się pisze. Zresztą kogo dziś interesują wiersze? Nawet ty... - tu urwał nagle, po czym odchrząknął i mówił dalej: - Hm. Na wakacjach spotkałem taką jedną realistkę, która wręcz słyszeć o poezji nie chciała. Wciąż natomiast mówiła o owadach. Oczywiście, tacy ludzie to sól ziemi, świat ich niewątpliwie potrzebuje [jasne, Ignaś, ta poezja to przeżytek, słusznie Ci Hoża Dorotka namąciła w łepetynie! Pffff!], i to na pewno bardziej niż mnie, ale co ja mam robić, kiedy wolę sztukę od biologii?"

No więc ok, ograniczona i bezmyślna Hoża Dorotka wygrała - z poezji się wyrasta, nawet jeśli jest niemal całym życiem jak w przypadku Ignasia. Czekam teraz, aż Borejko-senior powie, że w sumie ci antyczni mędrcy powinni odejść do lamusa, a łacina to przeżytek.

Oj, tyle na dziś...

Kolejny dzień z "Feblikiem". Jeszcze wczoraj poczytałem parę stron. Irytacja się zwiększa. Dobrze przynajmniej, że para normalnie się poznaje(choć nadal mi się to kłóci z Ignasiem, któremu właśnie złamano serce), a nie ma niezwykłych snów, baniek i obrączek z trawy (choć to "odgadywanie" obrazów Agi troszkę tą magią trąci).

Humor taki na siłę, dialogi pseudośmieszne. Ignacy na Sołaczu strasznie przynudza i się wymądrza, niby nic nowego. Czemu się zwiększają moja irytacja i niesmak. Ignaś zamawia taksówkę dla siebie i już niezemdlonej Agi:

"- Ktoś tu zasłabł. Kobieta! - dorzucił tonem znaczącym, naglącym i tajemnym, jakby miał zamiar pilnie wieźć żonę na porodówkę" (s. 37). "Co ja bym bez ciebie zrobiła" (s. 41), powie później Aga. "W trudnej sytuacji życiowej nie masz lepszego sposobu na znalezienie ratunku, niż zwrócić się do Prawdziwego Mężczyzny w tonacji zbolałego kurczątka" - to z "Pulpecji".

W "Febliku" obrywa się ludziom zamożnym. Nie lubię tego dyskretnego jadu. I podziału na świat Borejków i Borejkowpodobnych i złych Innych. W "Febliku" to bogacze. Ignaś i Aga zastanawiają się, dlaczego bogatego pana, co zamówił dzieło sztuki, nie ma w domu:

"- Przyszliśmy chyba za wcześnie - oceniła sytuację Aga.
- Może zapomnieli kupić drogiego szampana i pojechali do centrum handlowego - snuł przypuszczenia Ignacy. - Albo zjedli wszystkie lody i mają tylko czekoladowe, a w każdym pucharku muszą być dwie kuliki, czarna i biała [dla kontrastu - Borejkowie jedzą "wspaniałe lody domowej produkcji" (s. 45)]. Albo nagle jeden z dwóch pstrągów (nie cierpię ryb!) skurczył się drastycznie w pieczeniu, względnie wypadło mu oko.
- Nie - śmiała się Aga. - Bogacze nie pieką sami pstrągów, zamawiają catering" (s. 40).

No wkurzył mnie ten catering niebotycznie! Osobiście znam wielu zamożnych ludzi, którzy z przyjemnością gotują dla siebie i innych. Elementem charakteryzującym i ośmieszającym "bogacza z Sołacza" ma być umiłowanie do symetrii. Wszystko musi być podwójne. Jakoś jak Gabrysia z Grzegorzem kupowali sobie podwójne książki, to nie było to ośmieszane.

EDIT: Niniejszym odszczekuję ostatni akapit. Podobnie jak uprzedzili się Ignaś i Aga, tak i ja się uprzedziłem do tego fragmentu. Okazuje się, że to było tylko takie głupie, bezmyślne gadanie, które nie znalazło pokrycia w rzeczywistości. Bogacze z Sołacza są sympatyczni i ciepli. Nie ma w nich zadufania.

Lecim dalej. Ignaś, wesolutki jak szczygiełek i szczęśliwy zwiedza mieszkanie Agi. Oczywiście uderzający jest kontrast między matką-furiatką, której niezbyt udane prace wiszą w mieszkaniu, a między subtelną Agą, której pokoju "stały zamalowane blejtramy, skromnie ustawione płótnami do ściany" (s. 64). A co mnie w tym fragmencie wkurzyło?

"Cóż, koniec z błędami. A także z sonetami. Koniec. Nareszcie! Jak to dobrze, że od pierwszej chwili odnaleźli z Agnieszką dawny kumplowski modus procedendi! Niczego więcej już mu nie trzeba. Życie znów miało dla niego uśmiechnięte oblicze [przypominam - kilka godzin wcześniej ukochana złamała mu serce. Szybko się pozbierał chłopak, pozazdrościć]. I tego trzeba się trzymać. Ta trzeźwa i praktyczna Dorota miała sto procent racji, namawiając go po przyjacielsku, by nie dramatyzował w sprawie Magdusi i nie obnosił się z żałobą po tym rozstaniu. To nadal jest dobra rada [ha, widzicie czytelnicy, którzy zarzucaliście Hożej Dorotce brak empatii i ograniczenie! Myliliście się! Tak było właśnie najlepiej!]. Dramat należy głęboko schować, a nawet - pochować, ponieważ przeszkadza żyć normalnie [ech, jasne, to takie cudownie proste i oczywiste. Tłamśmy w sobie uczucia, uśmiechajmy się do świata, udawajmy, że problemów nie ma]" (s. 65).

Strona 72 - jestem mile zaskoczony. Jeżycjada i postać alkoholiczki. No, no.

Strona 75 - i znów jestem zniesmaczony. Ignacy wraca do dziewczyny, której matka-pijaczka zrobiła ogromny wstyd. Aga płacze, a co mówi dzielny rycerz:

"- Nie płacz.
Ale ona płakała cicho i beznadziejnie.
- No już przestań, co? - rzekł, usiłując spojrzeć jej w twarz. - Ja dostałem prawym sierpowym i nie płaczę (...) Jak się zaraz nie uspokoisz, to ja też zacznę płakać - oznajmił półżartem. - Już jestem bliski łez." (s. 75).

Mam ochotę w tym momencie przywalić Ignasiowi kolejnym prawym sierpowym. Póki co poprzestanę na paru wcześniejszych cytatatach: "Poczuł, że jest idiotą i zadufkiem" (s. 68), "Brak wyobraźni! On nie tylko zawęża horyzonty i pozbawia życie urody; on potrafi czasem być miażdżący w skutkach" (s. 69). Ciekaw jestem, jak się poczują dzieci alkoholików, czytając te kwestie Ignacego Grzegorza. Ech...

Na szczęście na stronie 104 Ignacy G. zrozumiał, że "nie płacz" nie zdaje egzaminu. I zachował się tak, jak zachować się powinien.

Wkurzyła mnie za to kolejna rozmowa w tym temacie, kiedy Ignacy proponuje Agnieszce, że ją odwiezie, a potem wejdzie tam z nią, bo musi się wytłumaczyć. Bo przecież:

"Minęło trochę czasu. Pewnie to jej pomogło, uspokoiła się albo coś. To tak nie może zostać. Twoja mama nie może trwać w tym - no, jak by to powiedzieć, błędnym przekonaniu. Nie wierzy tobie, a więc musi uwierzyć mnie. To jest ważne, przede wszystkim dla ciebie, ale dla mnie też".

I nie wiem, na co tu się wkurzać bardziej. Na to że Ignaś myśli o sobie, czy na to, że Aga się na to towarzyszenie zgadza. Nie wierzę, aby ryzykowała wpuszczenie Ignasia za próg domu, gdzie może znów czekać pijana matka. Że ta dziewczyna sama chciałaby się narażać na ten wstyd, strach, niepewność. Strasznie grubymi nićmi to szyte. A szkoda, bo poza tym sylwetka dziecka z rodziny alkoholowej jest całkiem nieźle oddana.
s. 77 - kolejny ukłon w stronę krytyki "Wnuczki...", wytłumaczenie fascynacji Gabrysi Ellerym: "To klasyka, potęga w historii powieści kryminalnej, mistrzostwo świata. Nie tłumaczono go u nas poza jedną powieścią. Muszę, tak jak postanowiłam, przeczytać w oryginale wszystkie jego książki".

s. 83 - kolejna wycieczka w stronę czytelników: "- A co to znaczy: dobrze przyjmować krytykę? Robić tak, jak ty chcesz?
- A skąd. Dobrze przyjmować krytykę to znaczy: nie złościć się. I oczywiście nadal spokojnie robić swoje. Tak jak ty chcesz. (...) Jeśli krytyka jest życzliwa i szczera, weź ją pod uwagę, może w czymś się przyda. Jeśli jest głupia lub wroga, gwiżdż na nią. W każdym zaś wypadku rób tak, jak uważasz. Bo to jest twoje dzieło i nikt poza tobą nie ma nic do gadania".

- s. 101. Ignacy Borejko o degradacji świata (chyba to ma usprawiedliwić tę samotną Borejkolandię, na której - wedle niektórych krytyków - zamknęli się bohaterowie Jeżycjady) "Przypisuję to wzrostowi masy tych, którzy uparcie schodzili na złą drogę. Schodzili, schodzili, coraz ich było więcej i oto niepostrzeżenie szala się przechyliła na drugą stronę. Teraz ci, którzy są na dobrej drodze, muszą się liczyć z falą potępienia, muszą się tłumaczyć, dlaczego jeszcze na niej trwają, przeszkadzając swym przykładem tym, którzy chcieliby swobodnie staczać się w dół.
-Staczanie się jest łatwe, a do tego stało się modne - zauważył Florian. - Kto się nie stacza, ten uchodzi za hipokrytę. A to znaczy w efekcie, że ludzie, którzy nie mogą sobie poradzić ze sobą, piętnują tych, którzy sobie poradzili.
- A zauważcie - wtrącił się Robrojek - jak media pilnie pracują nad tym, że dobrze jest być głupim, aroganckim i niewykształconym. I ludzie wierzą, bo wtedy jest się po prostu kimś przeciętnym i żyje się bezpiecznie.
- Ja nie chcę tak żyć - oznajmił Szymon."

- 107-110 - bardzo ładna (mimo pewnego ładunku sentymentalizmu) i ciepła scena. Babi rozmawia z Józefem. Można się wzruszyć. Rzeczywiście czuć klimat księżycowej nocy. I bezpretensjonalne ciepło.

- 120 - wzmianka o grze w Dixit. Dla niektórych Biblionetkowiczów to na pewno sympatyczny szczegół. Szkoda, że znowu przy okazji do ogródka Magdusi wpadł kolejny kamyczek. Monotematyczna przy Dixicie, przy Carcassone oszukiwała... Czyżbyśmy mieli drugi po Pyziaku Schwarzcharakter?

- 122-130 - Ignacy G. i Agnieszka jadą na rodzinny obiad do Górskich. Z tego Ignacego straszny nudziarz. Bardzo dobra scena z życzliwą kobietą w słomkowym kapeluszu. Pełna ciepła, bezpretensjonalna, niewiele w tym słów. W końcu Aga ucina te przemądrzalstwa "Ignacy, czy mógłbyś już przestać?" (s. 130). Mam ochotę jej podziękować. Podoba mi się ta bohaterka. Widać, że Musierowicz przydało się takie "odświeżenie". Ale o ile Hoża Dorotka była niedzisiejsza i irytująca - o tyle Agnieszka jest złożona i ciekawa.

- 180-182 - o rany! Jak argument Jeżycjadowego "epatowania katolicyzmem" zaczął mi się wydawać trochę przesadzony (Borejkowie są praktykującymi katolikami i to wszystko, akcja bywa wpisana w katolickie święta), to ten fragment z rozmawianiem o pacierzu i odmawianiu "Ojcze nasz"... Ech... Litości! Być może to jest właśnie to epatowanie. Niestrawne. A może to wina moich własnych religijnych przekonań.

9.11.2015 - godzina 9.22 - skończyłem czytać "Feblik". Dałem 4. Pomimo słabszych fragmentów, nie jest to książka tak fatalna jak "Wnuczka do orzechów". Dobrze Musierowicz zrobiło zanurzenie w cudzej rzeczywistości (najwięcej w książce Agnieszki). O ile Hoża Dorotka to nieporozumienie, o tyle Agnieszka jest postacią zajmującą, złożoną, typem postaci, której jeszcze w Jeżycjadzie nie było (odważny temat - alkoholizm w rodzinie). Docieranie się Ignacego i Agnieszki jest stopniowe (choć finał mnie wkurzył Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu. Niemniej rozumiem, że z uwagi na matkę i siostrę Agnieszki, być może takie rozwiązanie było konieczne).

A teraz podsumujmy:

Minusy:

- akcja niepotrzebnie zagmatwana, trochę dłużyzn (te maile, te perory Ignasia, rany!), powtórzenia scen i fragmentów (sam trop "Krystyna, córka Lavransa" - świetnie, ale gadają o tym za dużo. Jedną z tych rozmów - Mili z Gabrysią - dałoby się wyciąć)
- początkowe natychmiastowe ostudzenie uczuć Ignacego Grzegorza względem Magdusi - nieprawdopodobne jeśli wziąć pod uwagę ten typ bohatera
- zaproponowane Agnieszce kolejnej wizyty u jej mamy w imię Prawdy i jej zgodzenie się na to. Nieprawdopodobne.
- Ignacy jako niedoświadczony kierowca śmiga za kółkiem, choć to przecież narażenie zdrowia i życia jego i Agnieszki.
- wątek Bogatki i ogólnie Hożej Dorotki i Józefa
- Magdusia wyrastająca na drugi po Pyziaku czarny charakter cyklu
- humor taki mało śmieszny (ale wiem, że to kwestia indywidualna - ja się nie zaśmiałem ani razu)
- rozliczanie się z krytyką na łamach kolejnej książki - to zarzut mniejszego kalibru, to mnie raczej bawi.


Teraz plusy:

+ zupełnie nowa problematyka w Jeżycjadzie, Agnieszka jako dziecko alkoholiczki przeważnie jest autentyczna.
+ bohaterka - złożona, ciekawa, nieinfantylna. Świetnie ripostuje te natchnione gadania Ignacego o Miłości ponad wszystkim. No ale jest to kwestia innych doświadczeń.
+ dobre rozwiązanie wątku "domek Idy" Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
+ kilka dobrych scen rodzinnych i rodzajowych (scena z kobietą pchającą samochód)
+ brak tych ostentacyjnych i nachalnych zachwytów wsią. Jeśli są - podane bardziej "trzeźwo".

Ufff! Nie jest źle, zwłaszcza na tle bardzo kiepskiej "Wnuczki...". Chyba Małgorzata Musierowicz jednak wzięła sobie część krytyki do serca. A teraz czekamy na "Ciotkę zgryzotkę" (czyżby to było o Idzie?).

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 10741
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 49
Użytkownik: misiak297 07.11.2015 10:33 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Czytania dzień drugi, ech...
Użytkownik: lady P. 07.11.2015 10:54 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Jest już nowy tom Jeżycjady?! Ależ się "odksiążkowałam", że tego nie wiem. :/ Już od 4 miesięcy nie czytam (nie mogę, jakaś blokada), a w sumie ciekawa jestem co tam u Borejków, chyba w końcu przeczytam te Twoje spoilery. ;)
Użytkownik: ka.ja 07.11.2015 11:03 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Aj! Wiesz, jak musiałam się gryźć w... oko (?), żeby nie podglądać, co napisałeś? Za dwa tygodnie jadę na delegację do Polski i pewnie znów wrócę garbata od książek, wliczając w to "Feblik".
Użytkownik: misiak297 07.11.2015 11:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Aj! Wiesz, jak musiałam s... | ka.ja
:)

Moja ocena spada na łeb na szyję...
Użytkownik: ka.ja 07.11.2015 11:33 napisał(a):
Odpowiedź na: :) Moja ocena spada n... | misiak297
Ty już chyba masz syndrom sztokholmski na tle Musierowicz ;) Męcz się, męcz - znów będzie dyskusja na łamach Biblionetki, a dla tych dyskusji warto się pomęczyć.
Użytkownik: misiak297 07.11.2015 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ty już chyba masz syndrom... | ka.ja
W sumie nie jest to tak zła książka jak "Wnuczka do orzechów". Obok tych bzdurstw ma naprawdę niezłe, klimatyczne sceny.
Użytkownik: asia_ 07.11.2015 12:03 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Nie czytam!

Tzn. nie czytam Twoich wrażeń, dopóki nie przeczytam samej książki. Skłoniłeś mnie do spaceru do księgarni :) A że spędzę dzisiaj trochę czasu w pociągu, może jutro się wypowiem ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.11.2015 12:06 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Misiaku, sorry, ale jestem na Ciebie normalnie wkurzona. Bo już tradycyjnie odnoszę wrażenie, że wyrobiłeś sobie określone nastawienie do Jeżycjady i czytasz kolejne jej tomy nie po to, żeby z nich czerpać przyjemność, ale po to, żeby nazbierać cytatów (momentami w oderwaniu od reszty kontekstu), które w Twojej opinii pogrążają autorkę i wszystko, co miała zamiar czytelnikowi przekazać.

Doczytaj do końca, a zorientujesz się, że to NIE od autorki dostaje się bogaczom - Aga i Ignacy zostali w określony sposób nastawieni, doprawdy NIE przez "Borejków i Borejkopodobnych", i może nieco bezrefleksyjnie - a nie każdy musi być w wieku 19 lat w pełni dojrzały - to nastawienie przyjęli. Ale to nie znaczy, że nie będą się tego wstydzić.

Po raz kolejny nie rozumiem, dlaczego mamy mieć Gabie za złe, że się zafascynowała twórczością nieznanego u nas autora i chce go czytać w oryginale. No kurczę blade, co jest? Uważasz, że autorka zakłamuje rzeczywistość, bo tak naprawdę całe społeczeństwo woli czytać współczesną "bezpruderyjną" prozę polską, nafaszerowaną "ch..ami", "c..ami" i "p.....leniem", a nie jakichś tam klasyków kryminału, w dodatku po angielsku? Czy może złe jest to, że Gaba wybrała pisarza, który w świadomości czytelnika nie istnieje, bo nie był na polski tłumaczony? No to ja się do tego zła przyłączam - też mam jednego takiego! Albo może to, że uważa jego twórczość za mistrzostwo świata? A sam nie masz takich autorów, których Ty uwielbiasz i dajesz im oceny "z górnej półki", choć inni nie są aż tak zachwyceni? Bo ja mam i uważam to za normalne, więc nie widzę powodu, by nie mogła tego robić bohaterka powieściowa.

No a co widzisz złego w wypowiedzi o krytyce? Twoim zdaniem każdy, kogo działanie (twórcze, czy inne) zostanie skrytykowane, powinien zacząć tak tańczyć, jak mu krytyk zagra? Czy może w ogóle się z działania wycofać? Jeśli nawet, co wydaje mi się nadinterpretacją, autorka istotnie chciała w ten sposób przekazać czytelnikom, że nie przejmuje się głosami tych, którzy w jej twórczości widzą samo zło i kłamstwo, to zrobiła jedyną możliwą w tej sytuacji rzecz!
Użytkownik: misiak297 07.11.2015 12:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, sorry, ale jeste... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ależ Dot, zauważ, że przecież ja w większości tylko cytuję. Może mnie trochę śmieszy to wtykanie odpowiedzi na zarzuty w kolejnych tomach, tym bardziej, że wydają mi się to fragmenty wciśnięte do książki trochę na siłę, ale to książki nie dyskwalifikuje. Sama wypowiedź o krytyce, Ellerym czy kondycji współczesnego świata nie jest niczym złym i mam tego świadomość.

A co do bogaczy - przecież również na bieżąco edytuję swoje wcześniejsze wypowiedzi. Moje oburzenie na Ignasia na stronie 76 musiało się złagodzić na stronie bodaj 104, kiedy zachował się w końcu tak, jak powinien. Być może zweryfikuję te komentarze, kiedy doczytam do końca.

Tak jak napisałem Kai - uważam, że "Feblik" jest książką lepszą niż "Wnuczka do orzechów".
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.11.2015 12:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ Dot, zauważ, że prze... | misiak297
No właśnie, nie jest to niczym złym, i gdybyś napotkał na te same cytaty u innego autora, być może nic by Ci one nie wadziły...

Pisząc komentarz, nie widziałam jeszcze 2 Twoich ostatnich akapitów, musiałeś je dodać później. Ale już zajrzałam i o zaprzestaniu oburzenia na Ignasia nic tam nie ma. Jednak pewnie już widzisz, w czym rzecz - Aga ma taki obraz klienta, jaki jej przedstawiła Tekla, a Ignaś - taki, jaki mu przedstawiła Aga. Natomiast wg mnie to jest właśnie duży plus ze strony autorki, że krytykuje ten stereotyp myślenia "bogaty = próżny, ograniczony i nieliczący się z ludźmi" (choć z pewnością wielu jej bohaterów ma prawo tak myśleć, np. za sprawą ojca Czarka Majchrzaka) - przecież w tej scenie, w której oni rozmawiają o przyszłym właścicielu dzbana, wyraźnie widać ironię: para młodych ludzi dała sobie wcisnąć błędny pogląd i nawet nie pomyślała, że może być inaczej!
Użytkownik: misiak297 07.11.2015 12:55 napisał(a):
Odpowiedź na: No właśnie, nie jest to n... | dot59Opiekun BiblioNETki
Problem w tym, że one są tam wciśnięte tylko gwoli polemiki, nie są konieczne dla struktury fabularnej. To znaczy gdyby je wyciąć, książka nic by nie straciła. To są takie szczegóły.

Byłem bardziej oburzony reakcją Ignasia na płaczącą Agę ("zrehabilitował się" później). Spotkanie z "bogaczem" jeszcze przede mną.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.11.2015 13:20 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Ale żeby nie było, że jestem bezkrytyczna: wyłapałam istotną nieścisłość!
Na str. 53 Ida pisze o Marku jako "ordynatorze oddziału neurologii", a przecież on jest neurochirurgiem - to różnica na tyle istotna (choć obie specjalizacje zajmują się tym samym kawałkiem ludzkiego ciała), że niemożliwe byłoby objęcie przez niego takiej funkcji.
Użytkownik: asia_ 08.11.2015 23:11 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Misiaku, łyknęłam wczoraj w pociągu "Feblika" i podobnie jak Dot mam wrażenie, że jesteś już uprzedzony do Jeżycjady. Opinię o poprzednim tomie mieliśmy dość podobną, ale tym razem z Twoich dotychczasowych zarzutów (czyli do strony 130) zgadzam się tylko z wtórnością niektórych wydarzeń (przy wiadomej scenie aż jęknęłam "o nie, następna ze szkłem w stopie!"). W pozostałych kwestiach będę polemizować ;)

Co do Ignasia i jego przejścia do porządku dziennego nad sprawą Magdusi - myślę, że on ten związek odżałował już wcześniej, w poprzednim tomie. Teraz, po kolejnym rozczarowaniu, tylko ostatecznie zrozumiał, że to nie jest dziewczyna dla niego. A skoro na horyzoncie pojawiły się nowe piękne kolana ;), tym łatwiej było zepchnąć ból do podświadomości. Cytowane przez Ciebie rozważania ze strony 65 pokazują, że w rzeczywistości nie tak łatwo było mu się pogodzić z odrzuceniem. Moim zdaniem Ignacy nie opisuje tu swojego stanu ducha, tylko usiłuje sam siebie przekonać, że sprawę trzeba definitywnie zakończyć.

Cytat ze strony 34 - "chyba się w końcu zniechęcę" to nie jest stwierdzenie, że Ignaś "wyrósł" z poezji, tylko rozmyślania nad opiniami innych osób, rozważanie różnych opcji, poszukiwanie siebie. Myślę, że dalej będzie pisał, zwłaszcza że Aga nie robi wrażenia niechętnej sonetom ;)

Rozmowę o bogaczu ze strony 40 odebrałam zupełnie inaczej niż Ty. Nie jako złośliwość, wyśmiewanie się, tylko niewinne żarty, na jakie pozwalamy sobie także w stosunku do lubianych znajomych czy rodziny. A zamiłowanie do symetrii nie jest czymś złym i ośmieszającym, Poirot też tak miał ;) Catering - chyba niepotrzebnie zakładasz, że to krytyka. Gotowanie dla siebie czy kilkorga znajomych to jedna sprawa, samodzielne przygotowanie wielkiej imprezy to coś zupełnie innego. Sama przy większej liczbie gości zamawiam catering, chociaż wcale nie mieszkam na Sołaczu :)

Strona 75, Ignacy pocieszający Agę: to jest powieść, a nie poradnik, a Ignacy nie jest psychologiem, tylko młodym chłopakiem, który pierwszy raz w życiu spotkał się z tak trudną sytuacją i jest wstrząśnięty. Nic dziwnego, że nie wie co zrobić i dopiero szuka rozwiązania, zaczynając od najprostszego, czyli zbagatelizowania sprawy.

I jeszcze strony 83, 101: nie jestem przekonana, że to specjalnie wstawiona reakcja na zarzuty czytelników. Autorka lubi przemycać takie pouczenia, robi to od bardzo dawna (co najmniej od "Kwiatu kalafiora" i ESD).

Czekam na ciąg dalszy Twoich wrażeń :)
Użytkownik: benten 08.11.2015 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, łyknęłam wczoraj... | asia_
Jeszcze nie czytałam Feblika, w sumie nawet nie wiedziałam, że wyszedł, ale napisać muszę, bo się uduszę. Skąd u Was takie niskie oceny "Wnuczki..."? Dyskusja na temat Jeżycjady to akurat jedna z nielicznych, które śledzę. I muszę powiedzieć, że o ile zgadzam się (może rozumiem i widzę byłoby lepszym określeniem) z Waszymi zarzutami co do wspomnianej części, to w moim odczuciu te same problematyczne kwestie można znaleźć już we wcześniejszych tomach. Czy może być tak, że długoletni czytelnicy Jeżycjady, którzy zaczynali przygodę z nią w młodym wieku nie dostrzegali tych wad? I ostatnie tomy nie są aż o tyle gorsze, a jedynie te newralgiczne kwestie są lepiej dostrzegalne dla dorosłego czytelnika?
Użytkownik: asia_ 08.11.2015 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze nie czytałam Febl... | benten
Ej, ja akurat "Wnuczkę" oceniłam na 4, czyli niewiele niżej niż Ty ;) I zgadzam się, że "problematyczne kwestie" zaczęły się znacznie wcześniej - w mojej ocenie w "Pulpecji", a najgorzej było między "Córką Robrojka" a "Kalamburką". Wiek czytelnika też ma oczywiście znaczenie - np. teraz miałabym ochotę udusić ojca Borejko z "Noelki", a kilkanaście lat temu wcale mnie nie denerwował :)
Użytkownik: benten 08.11.2015 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Ej, ja akurat "Wnuczkę" o... | asia_
Ja miałam obiekcje nawet do postaci matki w Opium w rosole. Nie chodzi o to, że taka osoba jest, bo z pewnością świat jest pełen takich rodziców, ale w jaki sposób została odmalowana na tle Borejków, łącznie z jej sytuacją życiową, etc. Jak to czytałam, to miałam wrażenie, że nie było miejsca w świecie Jeżycjady dla jej problemów, które niewątpliwie miała i to od dawna.
Użytkownik: asia_ 08.11.2015 23:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja miałam obiekcje nawet ... | benten
W sumie pojedyncze wątpliwe elementy pojawiały się w Jeżycjadzie od samego początku. Chyba najwcześniej było to przeciwstawianie wspaniałych, zapełnionych inteligentami kamienic strasznym i ponurym blokowiskom, w których to sam element mieszka. Och, jak mnie to złościło! Jakoś o tym zapomniałam, bo po pewnym czasie bloki ustąpiły miejsca innym tematom ;)
Użytkownik: misiak297 08.11.2015 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Jeszcze nie czytałam Febl... | benten
Być może we "Wnuczce do orzechów" stężenie pewnych błędów osiągnęło apogeum?
Użytkownik: misiak297 08.11.2015 23:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, łyknęłam wczoraj... | asia_
Jestem bliżej końca "Feblika" i im dalej, tym jestem przychylniej nastawiony. Aleutka chyba pisała, że Musierowicz zasiedziała się w kuchni Borejków i odświeżenie jej się przyda. We "Wnuczce..." to nie wyszło, a tu - jak najbardziej. Cóż, to jest to. Agnieszka jest postacią złożoną, bardzo ciekawą. Samo ustawienie na pierwszym planie młodej osoby z rodziny naznaczonej alkoholizmem jest naprawdę ciekawą odmianą. Dla mnie ona jest autentyczna w tym załamaniu, w tym strachu o matkę (typowe dla dziecka alkoholików). Jej doświadczenia to świetna kontra dla tych mądraliństw Ignasia o Miłości przez wielkie M. No i żadnych obrączek ze słomy i baniek sennych, Ignacy G. i Agnieszka naprawdę się docierają. I tylko po co tu jest ten Igor Bogatka znów - chyba tylko po to, żeby czytelnikowi udowodnić, że naprawdę nie powinno się go lubić. Wrrrr.

Co do sprawy Magdusi - zupełnie się nie zgodzę. Nawet jeśli on zaczął odchorowywać ten związek, to w "Febliku" widzimy go w momencie, w którym jest pełen nadziei, może nawet miłości, cieszy się, sytuacja się odwraca. To wszystko co się dzieje jest zbyt gwałtowne i - jak na takiego wrażliwca jak Ignaś - zbyt nieprawdopodobne.

Co do reakcji Ignasia na tę scenę alkoholową - wiem, że to nie poradnik, ale szlag nadal mnie trafia. Jednak to przestaje być zarzutem, bo Ignacy się rehabilituje (a zatem ta scena w poprzednim kształcie jest potrzebna - on dojrzewa, zaczyna coś rozumieć). Wkurzyła mnie za to kolejna rozmowa w tym temacie, kiedy Ignacy proponuje Agnieszce, że ją odwiezie, a potem wejdzie tam z nią, bo musi się wytłumaczyć. Jak tłumaczy:

"Minęło trochę czasu. Pewnie to jej pomogło, uspokoiła się albo coś. To tak nie może zostać. Twoja mama nie może trwać w tym - no, jak by to powiedzieć, błędnym przekonaniu. Nie wierzy tobie, a więc musi uwierzyć mnie. To jest ważne, przede wszystkim dla ciebie, ale dla mnie też".

I nie wiem, na co tu się wkurzać bardziej. Na to że Ignaś myśli o sobie, czy na to, że Aga się na to towarzyszenie zgadza. Nie wierzę, aby ryzykowała wpuszczenie Ignasia za próg domu, gdzie może znów czekać pijana matka. Że ta dziewczyna sama chciałaby się narażać na ten wstyd, strach, niepewność. Strasznie grubymi nićmi to szyte. A szkoda, bo poza tym sylwetka dziecka z rodziny alkoholowej jest całkiem nieźle oddana.
Użytkownik: asia_ 09.11.2015 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bliżej końca "Febl... | misiak297
Chyba po prostu nie wyceniam tak wysoko jak Ty głębi uczuć Ignasia do Magdy :) Przecież oni byli zupełnie niekompatybilni: wspólnych zainteresowań brak, jakiegoś głębszego porozumienia nie stwierdzono, całkiem inny poziom wrażliwości. W moim odczuciu Ignacy chciał się zakochać, a trafiło na Magdusię, bo akurat się napatoczyła. Feblikowe rozważania Ignasia na temat miłości jako niezależnego bytu i kochanej osoby jako zaledwie kontaktu z tym bytem mogą wspierać moją tezę ;) W takiej sytuacji, zwłaszcza jeśli Ignacy sam zaczął zdawać sobie sprawę, że nie obiekt uczuć był dla niego najważniejszy, łatwiej mu było przenieść afekt na kogoś innego ;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.11.2015 17:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba po prostu nie wycen... | asia_
O, widzisz - ja mam dokładnie takie same odczucia! Miałam wrażenie, że on już wcześniej zrozumiał, iż Magdusia sobie z nim tylko pogrywa w kulki, i ta jego wstępna euforia na wieść o spotkaniu była raczej nadzieją na zaspokojenie tęsknoty za uczuciem jako takim, niż za samą dziewczyną.
Użytkownik: aleutka 02.12.2015 10:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem bliżej końca "Febl... | misiak297
Akurat reakcja Ignasia po zerwaniu z Magdusia wydaje mi sie prawdopodobna, a to dlatego, ze ja go zawsze postrzegalam jako kogos bardzo kochliwego, kogos kto sie zakochuje bardzo intensywnie i bardzo szybko a potem odkochuje rownie szybko. Cierpi intensywnie, ale krotko. Przeciez to nie jest tak, ze natychmiast mu przechodzi. Ta tyrada o tym jak to Dorotka miala racje zawsze miala dla mnie posmak kogos, kto sam siebie probuje do czegos przekonac. Tak, nigdy wiecej poezji, nigdy wiecej wierszy, bylem naiwny, nie chce, zeby tak bolalo, nigdy wiecej, zadnych sonetow i innych takich. Wciaz przemawia przez niego zawod i bol. Ale poezja jest jego druga natura wiec wraca. I Ignas przez caly czas ma przeblyski, nagle powroty bolu, ktore stopniowo slabna. Zresztą, zawsze mialam wrazenie, ze on jest zakochany nie w konkretnych dziewczynach tylko w samej idei milosci i w zwiazku z tym ma wrazenie ze musi sie wpasowac w okreslona role i jego wybranka takoz. No i doznaje bolesnych rozczarowan, bo realnym dziewczynom daleko do romantycznych heroin do ktorych mozna sobie wzdychac z daleka. Aga jest dla niego pod tym wzgledem swietna, bo umie fantastycznie sprowadzic go na ziemie w kwestii milosci wlasnie i wcale nie przez dawke jakiegos turpizmu, tylko realizmu, nie odbierajac mu prawa do wiary w intensywne uczucia i romantyzm. I Aga jest pierwsza dziewczyna ktora Ignas musi poznac naprawde zamiast wpasowywac ja w swoje romantyczne wyobrazenia (to znaczy probuje, ale Aga mu nie pozwala w tym tkwic). Akurat to bardzo ladnie w Febliku wyszlo.
Użytkownik: misiak297 02.12.2015 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Akurat reakcja Ignasia po... | aleutka
Ignaś zakochany w samej idei miłości? Coś w tym jest, chyba się z Tobą zgodzę. On mnie "kupił" tą swoją miłością. A rzeczywiście - jak napisałem w czytatce - Aga się udała Musierowicz jako bohaterka.

Aleutko, będziesz pisać czytatkę ze swoimi wrażeniami po "Febliku"?
Użytkownik: aleutka 03.12.2015 10:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Ignaś zakochany w samej i... | misiak297
Spróbuję coś wrzucić. Trochę dużo tego, jak już zaczęłam to nie mogłam przestać, możliwe, że w częściach będzie ;)
Użytkownik: aleutka 03.12.2015 11:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Ignaś zakochany w samej i... | misiak297
Mnie też Ignacy przekonuje jako typ byronowski w ogóle i w szczególe. Łącznie ze sposobem w jaki rozumie dżentelmenerię wobec kobiet, sposobem straszliwie irytującym. Do pewnego stopnia Ignacy jest Szczęsnym Jeżycjady jeśli mogę wyciągnąc porównanie z Dożywociem ;)
Użytkownik: misiak297 09.11.2015 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, łyknęłam wczoraj... | asia_
Skończyłem "Feblika", wystawiłem 4. Podsumowanie wrażeń w czytatce:)
Użytkownik: Monika.W 11.11.2015 11:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłem "Feblika", wys... | misiak297
Takoż i ja skończyłam. Także 4. Lepsze niż Wnuczka.
Jednak nie dla mnie, 4 jest na wyrost, z sentymentu.
Nudził mnie upał, który był wszędzie i na okrągło. Zwłaszcza, że we Wnuczce było to samo. Jak dla mnie - zaburzone została struktura, że 2 powieści, dotyczą tego samego okresu. Maile Gaby i Idy wciąż wydumane. Za mało literatury - ale to pewnie dlatego, że klient docelowy ma 16 lat, a nie 46:(.
Są zalety - owszem: ciekawa jest bohaterka, alkoholizm kobiet też nieźle pokazany. Jakimś cudem bogacze okazali się sympatyczni.
Całość jak dla mnie ogromnie naiwna i infantylna, a głównie - infantylna. Ale - j.w. - to dlatego, że nie jestem grupą docelową. Trzeba się z infantylizmem liczyć, jeśli czyta się książki dla nastolatek.

Inna sprawa, że nie czuję tego infantylizmu z Kwiecie kalafiora czy Szóstej klepce. Ale zapewne nigdy do tych książek nie podejdę obiektywnie, to część mojego dzieciństwa, percepcja została zaburzona.
I wciąż nie rozumiem, czemu MM zdecydowała się z Idy zrobić taką wiedźmę.
Użytkownik: Agis 11.11.2015 17:03 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Skończyłam - zarzuty te same co zawsze ostatnio - jakby się czuli Borejkowie, gdyby wśród nich pojawił się INNY? Na przykład ateista, którego nie przekonają słowa, że do Boga to trzeba się zwracać jak do tatusia i zaryzykowałby, wzburzony, polemikę?

Nieznośny mentorski ton w dialogach - dziadek przekonujący, że jak wychowują dziecko na inteligenta to absolutnie nie powinien stawać się taki jak inni (ja mam całkiem inną koncepcję, lepszy już taki Szymonek - czy może to był ten drugi - niż Ignaś nijak nie potrafiący się z żadnym z rówieśników dogadać). Zawsze obawiam się też, że gdyby któryś z Borejków próbował wnioskować o mnie na podstawie księgozbioru, to jego ocena byłaby zdecydowanie negatywna - za mało klasyków i książek o starożytności.

Natomiast, poza małymi irytacjami, lektura sprawiła mi przyjemność. Musierowicz tak ładnie maluje krajobrazy, klimat miejsc i mam wrażenie, że ciągle czuję mieszaninę smoły i kwiecia z pod domu Agi przy kolejowym nasypie. To jest sugestywne i przekonujące jak klimat pokoju w wieżyczce na Słowackiego. Podobają mi się takie smaczki jak robienie barwników do farb domowym sposobem. Lubię twórcze, niebanalne postaci.

Ponadto byłam akurat po lekturze "Uwikłania" Miłoszewskiego i obrazy dorosłych małżeństw - nawet jeśli przesłodzone - były dla mnie odtrutką na maksymalnie stereotypową, nieznośną i banalną postać prokuratora Szackiego. Ciągle się zastanawiałam jak taką postać napisałaby Musierowicz: "Z czułością spojrzał na spracowaną twarz żony, a potem na żółte plamy pod pachami jej koszulki. Coś go schwyciło za serce, bo wiedział, że to dlatego, iż w pocie czoła szoruje podłogi w ich mieszkaniu i stara się zdążyć odbierać córkę z przedszkola. Tak wiele robiła dla ich rodziny. Pomyślał, że pensja budżetowa czy nie, musi zabrać ją do sklepu, by mogła kupić kilka świeżych koszulek. Należało jej się to. Zasługiwała na to." ;-) (Dla tych co nie wiedzą o co chodzi, Szacki cierpiał na obrzydzenie do znoszonej garderoby żony.

Użytkownik: Czajka 05.12.2015 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłam - zarzuty te s... | Agis
Ja akurat się zgadzam z Musierowicz - nie w każde środowisko warto się wtapiać. Każdy ma jakieś oczekiwania wobec swoich dzieci. Jeżeli (przykładowo) chcą się wtopić w bezrefleksyjne, imprezujące, używające środowisko w klasie, to mamy je w tym wspierać? Dla mnie byłoby trudne.
Dyskusyjna jest kwestia granic - czyli co dla nas jest jeszcze dopuszczalne a co nie.
Użytkownik: Agis 05.12.2015 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja akurat się zgadzam z M... | Czajka
Ale tam nie było mowy o imprezowaniu tylko o nie nazbyt bogatym słownictwie, prawda? Moim zdaniem ignorowanie wynikającej z rozwoju dziecka potrzeby czucia się akceptowanym w grupie, a nawet krytykowanie go za tę potrzebę, to po prostu błąd wychowawczy. Co nie jest tożsame z pozwalaniem mu na wszystko.
Użytkownik: Agis 05.12.2015 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja akurat się zgadzam z M... | Czajka
Taki przykład - u nas w domu nikt nie interesuje się piłką nożną, szczerze mówiąc mam alergię na robienie bożków z piłkarzy. Ale w klasie mojego syna kult piłki jest, więc wiadomo, że się ciekawi, zadaje pytania. Chce mieć album piłkarski, bo wszyscy mają. Nie powiem mu, że wychowuję go na inteligentna i że nie ma się wtapiać w tłum, tylko włączamy youtuba, oglądamy gole Lewandowskiego, czegoś próbujemy się dowiedzieć, kupujemy nawet album, a co. Niech się pointeresuje. Jasne, że bym wolała żeby miał album ze zdjęciami filozofów lub pisarzy ;-). Wychowywać po swojemu, ale dawać też wolność. Ja też miałam w życiu okres, gdy interesowałam się "Bravo Girl" i "Dziewczyną" i jakoś przeżyłam. Odrzuciłam po krótkim czasie ze wstrętem. Ale jak wszystko, nawet próba porozumiewania się z rówieśnikami poprzez ich sposób mówienia, będzie miało posmak owocu zakazanego, to czy da się wychować zdrową psychicznie jednostkę?
Użytkownik: Czajka 05.12.2015 13:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Taki przykład - u nas w d... | Agis
Ale czy piłką nożną interesują się półinteligenci? Poczułam się urażona, bo ja regularnie oglądałam mistrzostwa świata, a pięciopak Lewandowskiego obejrzałam cztery razy na Youtube.
Oczywiście, że trzeba dawać wolność i trzymać kciuki. Kiedy moje małe dzieci zastałam na oglądaniu Disco Polo, to puściłam im potem Gary Moora. Na szczęście podziałało, ale gdyby nie - trudno. Dziecka na siłę nie zmusisz do pokochania książek, czy tego, co dla ciebie cenne.
W przypadku Szymona jednak sprawa jest zupełnie inna - on kamufluje swoje zainteresowania i ukrywa bogaty język, żeby się wtopić. To zupełnie jakbyś czytywała po kątach Filipinkę (dawną) i filozofów, a na widoku chodziła z "Bravo Girl", żeby cię zaakceptowano. Czy taką postawę należy popierać? Nie sądzę.

Jeżeli chodzi o imprezowanie - to właśnie tylko granice, które rodzic jest w stanie zaakceptować, dla dziadka Borejko kultura języka jest ważna. Szymon dostał komunikat, że ubogie słownictwo nie jest fajne (bo nie jest) i że są grupy, do których nie warto za wszelką cenę (bo są). Co dalej z tym zrobi - nie wiadomo. Najważniejsze, że ma wybór.
Użytkownik: Agis 05.12.2015 13:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czy piłką nożną inter... | Czajka
Ostatnią rzeczą jaką chciałam, to Cię urazić :-). Obawiałam się, że przykład z piłką nożną może być trochę kontrowersyjny. Jednak zainteresowanie piłką nożną to dla mnie trochę więcej niż mówić "no" do rówieśników zamiast używać wyszukanej frazy. Bo za tym nie kryje się tylko miłość do emocji i biegania za piłką, ale wspieranie pewnego systemu, co do którego mam wątpliwości. Ale przecież mówię, że chociaż mi to nie pasuje, nie zabraniam nikomu się tym interesować, ani go przez to staram się nie oceniać. Myślę, że inaczej zinterpretowałyśmy zachowanie Szymona - on będzie mówił "no, nuda" do koleżanki, ale wypracowanie napisze w pięknym stylu. Normalka, nie załamywałabym rąk.
Użytkownik: Czajka 05.12.2015 14:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnią rzeczą jaką chci... | Agis
Zapomniałam przymrużyć oko.Jestem w takim wieku, że zdecydowanie nie wstydzę się swoich zainteresowań.
Ja się nie dziwię, że koleżanka, która jest w stanie zrozumieć tylko "no" nie jest taką, jakiej by pragnął dla wnuka dziadek. Ale dla mnie w tym wszystkim najważniejszy jest przekaz - nie wstydź się swoich umiejętności i upodobań.
Użytkownik: Agis 05.12.2015 14:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Zapomniałam przymrużyć ok... | Czajka
No właśnie mi się wydaje to bardzo ważne - nie wstydzić się swoich umiejętności i upodobań. Tylko myślę, że nie wolno zapominać o potrzebach wynikających z rozwoju dziecka, a co za tym idzie, pozwolić mu wykształcić mechanizmy, które pozwolą mu być sobą i jednocześnie czuć się akceptowanym (oczywiście nie przez wszystkich, ale bycie wyrzutkiem z powodu swojej inności jest wielkim ciężarem dla dziecka).
Użytkownik: Agis 05.12.2015 14:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale czy piłką nożną inter... | Czajka
"Jeżeli chodzi o imprezowanie - to właśnie tylko granice, które rodzic jest w stanie zaakceptować, dla dziadka Borejko kultura języka jest ważna. Szymon dostał komunikat, że ubogie słownictwo nie jest fajne (bo nie jest) i że są grupy, do których nie warto za wszelką cenę (bo są). Co dalej z tym zrobi - nie wiadomo. Najważniejsze, że ma wybór."

E, jak by mi ktoś dawno temu powiedział, takim tonem, że taka postawa jest niewłaściwa, to bym właśnie na złość tak robiła. Ale jakby ktoś zapytał: "Słuchaj, trudno Ci jest być sobą i zdobyć sympatię rówieśników?", to bym chętnie pogadała i się otworzyła. Może wspólnie znaleźlibyśmy sposób na wypracowanie właściwej postawy wobec problemów. Na szczęście zdaje się, że rodzice Szymona mają w tej sprawie więcej wyczucia niż dziadek.
Użytkownik: Czajka 05.12.2015 14:20 napisał(a):
Odpowiedź na: "Jeżeli chodzi o imprezow... | Agis
No ale to już jest bardzo indywidualne. Każde dziecko jest inne. Ja mam dwóch synów - dla jednego kara była wychowawcza, dla drugiego wręcz przeciwnie. Musiałam zupełnie inaczej do nich podchodzić. Nie wiadomo jak jest z Szymonem.
Użytkownik: aleutka 05.12.2015 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Skończyłam - zarzuty te s... | Agis
Mnie się to w ogóle wydaje niewiarygodne i niewykonalne, ta mimikra Szymona tak, jak jest przedstawiana w tej książce. To znaczy, gdyby chciał się wtopić w środowisko musiałby udawać konsekwentnie, w tym także na lekcjach. Inaczej szybko by się kumple zorientowali, że coś jest nie tak :)

Jakkolwiek generalnie zgadzam się z przesłaniem, że nie w każde otoczenie trzeba się wtapiać, że trzeba być sobą i mówić swoim głosem ton absolutnej pogardy i wyższości, jakim dziadek wygłasza tę przemowę po prostu mnie totalnie odrzuca.
Przypomina mi się wywiad rzeka z Seamusem Heaneyem, irlandzkim poetą, laureatem Nagrody Nobla (on jest świetny, polecam wszystko co napisał). Heaney jest produktem innych czasów, innej kultury zupełnie. Wyszedł ze środowiska chłopskiego, z wielodzietnej rodziny (był najstarszym z dziewięciorga dzieci), dzięki stypendiom zdobył głębokie, klasyczne wykształcenie, został poetą, dramatopisarzem, tłumaczem, wykładowcą literatury na Harvardzie i Oksfordzie (przyjaźnił się między innymi z Barańczakiem i razem tłumaczyli ad hoc Treny Kochanowskiego na przykład). Kiedy zmarł cała Irlandia była w smutku, bo był po prostu człowiekiem niezwykle serdecznym, ciepłym, otwartym na innych. Kiedy jego żona ujawniła, że ostatniego SMSa ze szpitala wysłał do niej po łacinie, po prostu dlatego że kochał łacinę (napisał Noli temere czyli Nie bój się) powszechne było wzruszenie a nie wzruszanie ramionami. I otóż w tym wywiadzie właśnie powiedział, że oczywiście że poezja przetrwa. On sam na przykład - mówił - widzi po własnej rodzinie [w której znajdowały się zapewne także Szymonopodobne wnuki], że pewne idiomy popkulturowe i aluzje tego typu mają dla młodych gęstość emocjonalną, intensywność, która dla niego jest nieobecna. Mówił, być może jakiś Dante epoki cyfrowej już siedzi przy klawiaturze, że przy całych zagrożeniach i pewnej wulgarności muzaku i języka mediów poezja przetrwa w świecie popkultury. Mówił,że można napisać dobrą poezję bazując na tekstach z billboardów, pisano przecież także złą poezję w oparciu o wzorce klasyczne. Równocześnie przyznawał, że on sam by tego nie potrafił, że nie nadaje na tej fali. Właśnie takiej otwartości brakuje mi u dziadka Borejki. Kiedy czytałam Kwiat Kalafiora ujął mnie tym, że pozostając całkowicie sobą umiał się dogadać z ludźmi dużo młodszymi i zupełnie inaczej myślącymi. Dziś już nawet nie próbuje.
Użytkownik: joanna.syrenka 04.12.2015 23:18 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Właśnie dostałam! Może "Feblikiem" zwalczę czytelniczą niemoc :-(
Użytkownik: Pani_Wu 05.12.2015 01:12 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Przejrzałam pobieżnie wpis i komentarze, bo "Feblik" mam i czeka, aż znajdę chwilę wolnego czasu.
Użytkownik: Czajka 05.12.2015 10:20 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
" jestem mile zaskoczony. Jeżycjada i postać alkoholiczki" - wiedziałam, że się ucieszysz! :D
I masz rację w sprawie stylu - po pewnych autorach do stylu Musierowicz trzeba się przyzwyczaić, bo nie zachwyca.
Użytkownik: misiak297 05.12.2015 10:26 napisał(a):
Odpowiedź na: " jestem mile zaskoczony.... | Czajka
"Feblik" jest książką dopracowaną - nie bez wad i wpadek, ale dopracowaną. Wygląda to tak, jakby Musierowicz rzeczywiście przeanalizowała powtarzające się zarzuty i postarała się wyjść im naprzeciw.

Moja przyjaciółka zwróciła mi uwagę, że w tej części pojawiły się nawet zwierzęta praktycznie nieobecne dotąd w Jeżycjadzie. Ten fakt jakoś mi umknął.
Użytkownik: Czajka 05.12.2015 10:31 napisał(a):
Odpowiedź na: "Feblik" jest książką dop... | misiak297
O tym pisałam we wspomnieniowym wątku. Wpadki są, nawet czysto redakcyjne. Na przykład - jadą taksówką a potem idą kilometr przez upał.
Co do braku zwierząt, trudno czynić z tego zarzut (ja nie zauważyłam, że są ani że nie było)
Użytkownik: misiak297 05.12.2015 10:34 napisał(a):
Odpowiedź na: O tym pisałam we wspomnie... | Czajka
W "Noelce" narrator próbuje nas przekonać, że Gabrysia pochylała się nad wszystkimi psami i kotami, a czytelnik zapewne przeciera oczy ze zdumienia:) Nie znoszę, kiedy narrator wmawia nam coś, na co nie ma dowodów w tekście.

To jest zupełnie inaczej niż u wspomnianej Siesickiej, gdzie zwierzęta są również bohaterami, a miłość i przywiązanie do nich są tak opisane, że trudno w te uczucia wątpić.
Użytkownik: lady P. 05.12.2015 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: W "Noelce" narrator próbu... | misiak297
Nie przecierałam oczu ze zdumienia, po prostu przyjęłam do wiadomości, że Gaba lubi zwierzęta i im pomaga. Czy naprawdę MM musiała o tym wspominać we wcześniejszych powieściach, żeby móc o tym napisać w "Noelce"? Jakby tak pisała o wszystkich czynnościach wykonywanych przez jakże liczną rodzinę Borejków, to ile stron miałby każdy tom? 400? I to stron zapełnionych informacjami w stylu "Gaba wróciła z miasta obładowana kocią karmą." itd itp. ;)
Użytkownik: lady P. 05.12.2015 14:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie przecierałam oczu ze ... | lady P.
Dodam jeszcze, ze wstydem, że opieką nad bezdomnymi kotami zajęłam się dopiero 3,5 roku temu. Może z Gabrysią było tak samo, też zaczęła o nie dbać po 30-tce. ;) Lepiej późno niż wcale.
Użytkownik: joanna.syrenka 06.12.2015 01:09 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Skończyłam. Daję pięć, chociaż zgadzam się z paroma Twoimi zarzutami (najgorsza jest wtórność, głównie w dialogach, ale też w konstruowaniu akcji się zdarza). Ale to miła książka, tak w sumie.
Użytkownik: Roma_M 08.12.2015 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: [uwaga na SPOILERY!] O... | misiak297
Szanowny Panie, "Feblik" to książka z cyklu lekkich, łatwych, przyjemnych i bezrefleksyjnych, po co pisać o niej wielostronicowy esej (z którego zresztą uważnie przeczytałam początek, a resztę przejrzałam)? Zazdroszczę, że ma Pan tyle czasu. Pozdrawiam, Roma (bezrefleksyjna fanka Małgorzaty Musierowicz)
Użytkownik: hburdon 08.12.2015 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Szanowny Panie, "Feblik" ... | Roma_M
Potrzebę tak dokładnej analizy może zrozumieć tylko prawdziwy fan Musierowicz. :)

Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: