Dodany: 08.12.2009 02:28|Autor: ZiggyStardust

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Immoralista
Gide André (Gide Andrzej)

2 osoby polecają ten tekst.

Fanatyk Życia


Czytam prozę Gide’a. Dokładniej – „Immoralistę”, jedną z jego wczesnych powieści. Czytam i odnajduję w niej wątki zainspirowane filozoficzną twórczością Nietzschego, ale też motywy i obrazy, które później miały (chyba) zainspirować Gombrowicza i Alberta Camusa. Lektura mnie wciąga, zaczynam utożsamiać się z głównym bohaterem, poddaję się urokowi sugestywnego języka, wrażliwość Michała uderza mnie podobieństwem do mojego przeżywania świata i ludzi. Odkrywam głęboko tkwiącą w bohaterze miłość do życia i sprzęgniętej z tym życiem siły, a cały utwór, choć w końcówce naznaczony wątpliwościami głównego bohatera, jego znudzeniem i poczuciem braku sensu, wydaje mi się jednym wielkim peanem na cześć Życia właśnie. Czyli znowu Nietzsche. Ale nie tylko, bo też i to, co wcześniej odnalazłem w twórczości Gombrowicza, czyli młodość, młodość jako najwyższa wartość. Młodość i to, co z nią się łączy: spontaniczność, próba zrzucenia balastu mieszczańskiej moralności i kultury, piękno, zachłanność w przeżywaniu i w końcu samo bycie – tak jakby – „poza dobrem i złem”. Ale też i bliskość natury, jej przepych, jej obietnice i tajemnica, wszystko to popycha Michała ku temu, co w oczach społeczeństwa jest niemoralne i grzeszne, ale też przez to właśnie (przynajmniej dla Michała) tak bardzo ciekawe i pełne osobliwego uroku. Główny bohater książki to jakby nietzscheański „wolny duch”, miłośnik przygody, odrzucający chrześcijańską etykę, szukający mocy bezpośrednio sprzęgniętej z ciałem i zmysłami, tak bardzo odległej od tej, jaką za cenę pokory, posłuszeństwa i nasyconego rozpaczą pogodzenia się z losem mógłby zaoferować Bóg Ukrzyżowany. Michał, przeżywający (dzięki chorobie) głęboką, wewnętrzną metamorfozę, z czasem staje się, można tak powiedzieć, młodym uczniem Dionizosa. Upojony pięknem afrykańskich krajobrazów, odnajdujący rozkosz w zaspokajaniu potrzeb zmysłowych (co niekoniecznie znaczy – „potrzeb cielesnych”), szukający we wszystkich rzeczach boskiego nektaru, który mógłby w nim odnowić miłość do tego, co najbliższe i najprostsze, staje się jak gdyby ucieleśnieniem pewnych idei niemieckiego filozofa. Nawet cena, jaką przyjdzie mu za takie życie zapłacić, nie jest w stanie zrazić czytelnika obcującego z tą powieścią, już przesiąkniętego przedstawionym w niej urokiem swobody i beztroski.

„Każdego dnia rozrastało się we mnie przeczucie nietkniętych bogactw, przysłanianych przez kulturę, obyczajność, zasady moralne (…). Zdało mi się, że zostałem zrodzony do nieznanych odkryć. Doszedłem do tego, że gustowałem u innych tylko w najdzikszych porywach, opłakując, że jakakolwiek przeszkoda je powściąga”[1] – tak w którymś momencie mówi bohater, zdając swoim przyjaciołom relację ze swego rozdartego życia. W poszukiwaniu tego, co naturalne, niepoddane etycznym formom i konwenansom, Michał swój czas i całą swoją uwagę zaczyna poświęcać prostym robotnikom rolnym. Poprzez to zbliżenie – takie jest moje zdanie – stara się wejść w bliższy kontakt z tym, co zmysłowe, proste, spontaniczne w nim samym. Poprzez przyjaźń z nieokrzesanym ludem próbuje odkryć w sobie odwagę do pełniejszego przeżywania, do głębszego czucia, tak bardzo odległego od wzorów życia, jakie ucieleśnia jego schorowana żona i znajomi z miasta, intelektualiści, którym – zdaniem bohatera – nie starcza pasji, by oddychać pełną piersią, by w ogóle być, jeśli przez bycie rozumieć egzystencję autentyczną. Michał mówi, że w którymś momencie zaczął lekceważyć swoje myśli, ignorować umysł, aby głębiej czuć, i to czucie prowadzi go ku osobliwej jedności z przyrodą i z innymi. „Ramiona słabły mi jak ręce kosiarza; byłem zmęczony jego zmęczeniem; łyk jabłecznika, którego się napił, gasił moje pragnienie, czułem, jak trunek spływa mi do gardła; któregoś dnia pewien kosiarz, ostrząc kosę, zaciął się głęboko w palec: jego ból przeniknął mnie aż do kości. Wydawało mi się, że nie tylko dostrzegam pejzaż wzrokiem, ale że dostrzegam go jakby dotykiem, którego granice poszerzało w nieskończoność owo dziwaczne powinowactwo”[2] .

Mimo to życie głównego bohatera jest jednak rozdarte, Michał miota się miedzy potrzebą spełnienia się w egotycznej przestrzeni życia popędowego a głębokim poczuciem obowiązku wobec swojej schorowanej i liczącej na opiekę żony. Można by sądzić, że głównym problemem dzieła Gide’a jest właśnie ów konflikt. Konflikt niedający się w sposób w pełni zadowalający rozwiązać, gdyż wybór którejkolwiek z dróg jest możliwy tylko za cenę niespełnienia się w przestrzeni, którą się odtrąciło. Wydaje się, że Michał w końcu wybiera siebie i swoje szczęście, ale nie jest to wybór dokonany z całą siłą przekonania. Jakaś część jego historii, czy raczej to, jak on tę historię przedstawia, zdaje się wskazywać na bolesne wyrzuty sumienia związane z konsekwencjami pójścia tą, a nie inną drogą. I już chciałoby się odczytać tę powieść jako rodzaj przestrogi, ostrzeżenia, ale… Zbyt wiele pasji jest w słowach bohatera, zbyt wiele nasiąkniętego najgłębszym wzruszeniem szczegółu, zbyt wiele miłości, byśmy mogli bez żadnych wątpliwości uwierzyć ostatnim słowom bohatera, gdy mówi, że czuje się pusty, zrozpaczony i nieszczęśliwy. Czy naprawdę tak myśli? A może autor chciał zadośćuczynić stereotypowemu rozwiązaniu tego typu problemów, kiedy to bohatera – indywidualistę i grzesznika – spotyka na końcu zasłużona kara? Wydaje się to całkiem możliwe.

Michał o wiele bardziej przekonuje wtedy, gdy mówi o życiu, a Życie to przecież wola mocy (tak przynjamniej twierdził Nietzsche). W pierwszej części książki poznajemy więc bohatera, który szuka takiej właśnie mocy, bo zrozumiał, że tylko sprzęgnięta z siłą miłość do tego, co ziemskie będzie w stanie go uzdrowić. Podróżując po kolejnych krajach, bohater coraz bardziej zadurza się w Życiu, we własnej zmysłowości. W którymś momencie wyznaje: „Myślę, że istnieją silne radości dla silnych, a słabe dla słabych, których silne ranią. To, co moja żona nazywała szczęściem, dla mnie było spoczynkiem, a nie chciałem ani nie mogłem wypoczywać”[3]. Gide zastosował zresztą ciekawy zabieg: droga, jaką podróżuje zdrowiejący Michał, jest dokładnie tą samą, w czasie przemierzania której później Marcelina (żona Michała) traci zdrowie i w końcu umiera. Można więc stwierdzić, że Michała droga do wyzdrowienia jest zarazem drogą prowadzącą do śmierci jego żony. Zdrowie Michała żyje konaniem Marceliny. Moc głównego bohatera przemaga siłę Marceliny, a w końcu Michał, całkowicie podporządkowując życie żony swojemu wzrostowi i rozrostowi, pochłania jakby i niszczy jej żywotność. Byłby to obraz nietzscheańskiej woli mocy, kiedy to jedna moc przemaga inną, wchłania ją i pożytkuje, żywiąc się jej śmiercią. To mroczny wymiar dzieła Gide’a. Jest jednak coś jeszcze. W którymś momencie Michał mówi: „Choroba weszła w nią, zamieszkała w niej, napiętnowała ją, splamiła. Była to już rzecz uszkodzona”[4]. Ta brutalność zdaje się wskazywać na rodzaj odrazy, z jaką odnosi się do chorującej żony. Skąd ta odraza? Może stąd, że zdrowiejący bohater nie potrafi znieść widoku tego, co przypomina mu o własnej niedawnej chorobie? Ale przecież choroba może być bodźcem do zakochania się w życiu, do więcej-życia, a jeśli tak, to dlaczego nie potrafi docenić jej (choroby) piękna i wartości, kiedy dosięga ona Marcelinę? Możliwe, że kwestią jest to, czy choroba stymuluje do życia, czy raczej od niego oddala. Zdrowiejący Michał nie chce, aby jego żona modliła się o jego zdrowie, pomocy dla siebie szuka nie u Boga, ale w mobilizacji własnych sił życiowych, a to sprzęga go z Życiem w ogóle i z życiem w nim samym. Chora Marcelina prosi o różaniec, tym samym rezygnując ze swojego potencjału i wybierając gnuśne oczekiwanie na uzdrowienie, którego gwarantem miałaby być boska protekcja. Skutkiem tego jest to, że życie powoli gaśnie w niej, i może to właśnie budzi wstręt bohatera, który w kolejnych odsłonach powieści staje się fanatykiem Życia i witalności. I o tym właśnie – moim zdaniem – jest ta powieść. Taki chyba sens ma pociąg głównego bohatera do prostego ludu, chłopców i przyjaciół z fermy: wszyscy oni symbolizują Życie, życie wolne, życie „poza dobrem i złem”, życie nieograniczone konwenansem i moralnością, bliskie natury i naznaczone młodością, życie popędowe, wyzbyte małostkowej moralnej kalkulacji, w końcu życie gwałtowne, szybkie, nieokrzesane, proste i przez to piękne. „Postać młodego króla Atalaryka pociągała mnie najbardziej – wyznaje Michał. Wyobrażałem sobie tego piętnastoletniego chłopca, skrycie podżeganego przez Gotów, jak buntuje się przeciw swojej matce, wierzga przeciw łacińskiej edukacji, zrzuca kulturę jak koń uwalniający się całym ciałem od krępującej go uprzęży (…). Jak wiedzie przez parę lat w gronie nieokrzesanych rówieśników życie burzliwe, pełne zmysłowości, nieokiełznania, by wreszcie umrzeć w wieku osiemnastu lat, zepsuty ponad miarę, pijany rozpustą”[5]. Tajemny urok takiego właśnie życia mają dla niego opowiadane przez Bute’a historie o rodzinie Heurteventów; ma usposobienie Piotra, który – jak mówi Michał – „kierował się wyłącznie instynktem, sprawiał wciąż niespodzianki, ulegał chwilowym impulsom, przez dwa dni pracował doskonale, trzeciego dnia upijał się na umór”[6]. Tego samego rodzaju urok (urok młodości) bohater odnajduje też w postaci Karola i z niesmakiem odnosi się do niego, gdy ten któregoś razu zjawia się jako człowiek „cywilizowany”, z bokobrodami, o manierach panicza czy mieszczanina. W tym swoim zbliżaniu się do chłopców, marynarzy, młodych pijaków i robotników rolnych Michał może się wydawać homoseksualny, lecz w gruncie rzeczy jest on poza jednoznaczną orientacją. Tak jak jego życie dzieje się poza dobrem i złem, tak samo jego upodobania i fascynacje są poza orientacją hetero- czy homoseksualną (przecież w końcu sypia ze swoją żoną, spędza noc z kochanką przyjaciela i ma stosunek z młodą siostrą chłopca, który mu usługuje). Istotą jego oczarowań nie jest – tak myślę – fascynacja seksualna i seksualny pociąg do chłopców i mężczyzn, ale o wiele głębszy pociąg do tego, co młode, miłość do życia, które manifestuje się w nieokiełznanej świeżości jego młodych przyjaciół, w końcu też pociąg do zła.

Przy takiej interpretacji powieść Gide’a przestaje być przykładem literatury gejowskiej i zyskuje głębię, jakiej nie miałaby, gdybyśmy wszystko w niej sprowadzili do tłumionej homoerotycznej orientacji Michała. Zresztą interpretacje utworu wskazujące na homoseksualizm bohatera nie byłyby może aż tak popularne, gdyby nie pederastia samego Gide’a: czytanie utworów literackich przez pryzmat biografii autora jest co prawda ścieżką nęcącą i najprostszą, ale nie zawsze dzieje się to z pożytkiem dla dzieła.

W którymś momencie „mentor” Michała, Menalk, mówi coś, co miało zaważyć na losach bohatera: „Nie potrafię dokonywać w sobie rozróżnień i słuchać zakazów, które inni próbują ustalić, istnieję jako całość. Wybieram tylko to, co naturalne, a w uczynkach jedynie przyjemność, jaką mi sprawiają jest znakiem, że powinienem je spełnić”[7]. Można więc stwierdzić, że życie Michała było próbą istnienia jako całość, i próbą kochania świata jako całości. Kiedy wybiera się to, co naturalne, jest się poza dobrem i złem, poza taką czy inną orientacją. Istotą pożądanych obiektów jest już tylko piękno, istotą działania jest intensywność doznań, a główną pobudką chęć rozbicia skamieliny sztucznych nakazów i próba dotarcia do „istoty prawdziwej, starego człowieka, odrzuconego przez Ewangelię; tego, którego wszystko wokół – książki, nauczyciele, krewni i ja sam – usiłowało najpierw zniszczyć”[8]. A że jest to droga trudna i niebezpieczna – tego Gide nie ukrywa. Rozpięty między potrzebą samorealizacji a poczuciem powinności, człowiek musi wybierać. I jest to sytuacja tragiczna.



---
[1] André Gide, "Immoralista", tłum. Izabela Rogozińska, wyd. Zielona Sowa, 2006, s. 104.
[2] Tamże, s. 86.
[3] Tamże, s. 108.
[4] Tamże, s. 84.
[5] Tamże, s. 49.
[6] Tamże, s. 87.
[7] Tamże, s. 76.
[8] Tamże, s. 40.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4341
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Bozena 21.01.2010 13:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytam prozę Gide’a. Dokł... | ZiggyStardust
Ziggy, całość Twojego tekstu, w mojej ocenie, jest doskonała.
----------
"Moc głównego bohatera przemaga siłę Marceliny, a w końcu Michał, całkowicie podporządkowując życie żony swojemu wzrostowi i rozrostowi, pochłania jakby i niszczy jej żywotność. Byłby to obraz nietzscheańskiej woli mocy, kiedy to jedna moc przemaga inną, wchłania ją i pożytkuje, żywiąc się jej śmiercią. To mroczny wymiar dzieła Gide’a."

"Rozpięty między potrzebą samorealizacji a poczuciem powinności, człowiek musi wybierać. I jest to sytuacja tragiczna."
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: