Wydawnictwo MG po raz kolejny wznawia największe dzieła Leopolda Tyrmanda. W ostatnim czasie ukazały się trzy książki Zły (Tyrmand Leopold), Dziennik 1954 (Tyrmand Leopold) oraz Gorzki smak czekolady Lucullus (Tyrmand Leopold). BiblioNETka objęła je patronatem medialnym.
Książka-legenda, najpoczytniejszy kryminał w czasach PRL-u – to oczywiście charakterystyka „Złego”. W „Dzienniku 1954” Tyrmand mierzy się z widmem i absurdami socjalizmu. Na kartach dziennika spotkamy między innymi Herberta, Jasienicę, Kisiela i Turowicza. Poznamy też prozę i poezję życia młodego pisarza, świetnego obserwatora i dziennikarza. „Gorzki smak czekolady Lucullus” to komplet opowiadań, w których Tyrmand opisuje z kolei swoje przeżycia wojenne, fascynację sportem, a także rozważania na temat natury ludzkiej.
Zły (Tyrmand Leopold)
Niezwykle inteligentny opis Polski Ludowej, przebrany w strój ni to kryminału, ni to romansu, ni to westernu. Zaczyna się od tajemniczych napadów. Z tym, że wszyscy atakowani to bandziory. Ludowa milicja staje na głowie, by dostać jedynego sprawiedliwego, szeryfa bez twarzy, który sprawia, że ludzie zaczynają się czuć bezpieczni. Podziemny światek Warszawy rusza na wojnę. Bohater ma tylko jeden znak rozpoznawczy, niezwykłe, świetliste spojrzenie. A w tle historia miłosna, której osią jest Marta Majewska, niechcący wciągnięta w przestępcze życie Warszawy.
Dziennik 1954 (Tyrmand Leopold)
Sam Tyrmand pisze o „Dzienniku”:
„Tak, chodzi o świadectwo dla samego siebie, o wystawienie świadectwa memu życiu, moim pragnieniom i myślom, mojej epoce, z którą jestem związany nieskończonością węzłów. Ma to być świadectwo z pierwszej ręki, złożone przez stosunkowo najlepiej zorientowanego w danej sprawie świadka. Ale – częściowo nie. Tak silnie pożądam sprawdzenia samego siebie, mych słuszności i niesłuszności, mych możliwości i zdolności, a więc tego, czego tak uparcie odmawia mi moja aktualna sytuacja. Nie mam talentu kontemplacji ani daru tworzenia w imię samego aktu tworzenia. Jak powiedział mi ostatnio Kisiel, noszę w sobie wielką potrzebę i umiejętność dzielenia się z ludźmi moją wewnętrzną pracą myśli. Z najgłębszego powołania czuję się dziennikarzem, stąd konstrukcje mych przemyśleń ulegają dezaktualizacji, ponadto nie wierzę w możliwość własnego wysiłku nad kompozycją dzieła sztuki nieprzeznaczonego dla kogoś konkretnego w czasie i przestrzeni. Dlatego zdecydowałem, że dziennik przyniesie mi ulgę”.
Gorzki smak czekolady Lucullus (Tyrmand Leopold)
Komplet opowiadań Leopolda Tyrmanda. Znajdziemy w nich elementy, z których można poskładać całe jego życie niczym mozaikę. Mozaikę barwną i niezwykłą. Jak cała jego twórczość. Jak cały Tyrmand. Opisywał on swoje przeżycia wojenne, fascynację sportem, snuł rozważania nad naturą ludzką. Ale przede wszystkim pisał o sobie, zaś pisząc o sobie – opisywał otaczający go świat. A miał z czego czerpać.