Dodany: 23.10.2015 11:04|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Przerwane milczenie
Link Charlotte

3 osoby polecają ten tekst.

Gdy się rozwieje iluzja sielanki...


Tym razem zacznę od końca – nie bez przyczyny, bo największe zaskoczenie związane z powieścią „Przerwane milczenie” spotkało mnie już po zakończeniu lektury. Ustaliwszy z grubsza, jak ją ocenić i spisawszy w notesiku najważniejsze elementy całościowego wrażenia, postanowiłam sprawdzić, co o niej piszą inni. Z trójki znanych mi użytkowników Biblionetki, których gust wydaje mi się w znacznym stopniu podobny do mojego i na których zdaniu mogę polegać bardziej niż na automatycznych polecankach, jedna osoba oceniła książkę identycznie jak ja, druga o pełny stopień wyżej, trzecia za to – jako zupełnie złą. W rozsianych po sieci recenzjach można spotkać opinie wręcz entuzjastyczne i zgoła niepochlebne, przy czym te ostatnie wypowiadały głównie osoby zawiedzione rozbieżnością między treścią powieści a tym, co anonsowały zapowiedzi w rodzaju: „przyprawiający o gęsią skórkę kryminał”, „pełen napięcia thriller”. I w tym aspekcie je rozumiem: jeśli ktoś oczekuje autentycznego kryminału, z wnikliwą analizą zeznań i śladów, z obrazowaniem toku myślenia prowadzącego śledztwo detektywa – albo autentycznego thrillera, z szybką, pełną zaskakujących zwrotów akcją, gdzie liczy się każda sekunda – rzeczywiście, tego w „Przerwanym milczeniu” nie znajdzie.

Tyle że dla mnie główny walor tej powieści tkwi zupełnie w czym innym. Żeby to wyjaśnić, muszę zacząć od sceny, która ją otwiera, i od tego, co po niej następuje.

Jessica spędza wiosenny urlop z mężem i jego przyjaciółmi w starej posiadłości położonej w cichym i pełnym uroku zakątku Yorkshire, nieopodal miejsc uwiecznionych w twórczości rodzeństwa Brontë (który to fakt jest kilkakrotnie w tekście podkreślony). Młoda kobieta ma zwyczaj wychodzić na długie samotne spacery. Gdy wraca z jednego z nich, ogarnia ją dziwne uczucie, że coś jest nie tak. Wokół panuje głucha cisza. Nikt nie wychodzi jej naprzeciw, a właścicielka majątku, pochylona nad kwietnikiem, jakoś zbyt długo tkwi w jednej pozycji. Wystarczy się do niej zbliżyć, by pojąć, że stało się tu coś strasznego...

Kamera, stop! Cofamy się o kilkanaście dni.

W Stanbury jest jeszcze pusto, gdy po okolicy zaczyna się kręcić mężczyzna wypytujący o mieszkańców starego domu. Jego zachowanie sugeruje, że gra, którą prowadzi, nie jest zupełnie czysta... Wkrótce do posiadłości przybywają z Niemiec jej stali goście. Patricia, właścicielka rezydencji, którą odziedziczyła po swoim angielskim dziadku, kobieta o nienagannej prezencji, ustanawiająca standardy postępowania nie tylko dla siebie, męża i dzieci, ale także dla zapraszanych na każde wakacje przyjaciół Leona i ich rodzin. Leon, małomówny i jakoś dziwnie tym razem zafrasowany adwokat, który, jak się zdaje, poza swoją kancelarią niewiele ma do powiedzenia. Ich dwie córeczki, zainteresowane głównie ładnymi strojami i jazdą konną. Tim, psychoterapeuta, demonstracyjnie obnoszący się ze swoim profesjonalizmem, i jego smutna, fajtłapowata żona Evelin, usiłująca maskować tuszę zbyt dużymi ubraniami. Alexander, naukowiec, spokojny i bierny, którego nikt by nie podejrzewał o napady nocnych koszmarów (prócz tych, którzy znają ich przyczynę, ale na razie wydaje się, że to tylko jego tajemnica). Ricarda, piętnastoletnia córka Alexandra z małżeństwa z piękną Hiszpanką, na każdym kroku manifestująca niechęć do młodej macochy i swoją nieco iluzoryczną dojrzałość. Jessica, jedyna w tym towarzystwie nowa osoba i i jedyna kobieta pracująca (jako weterynarz), niedawno poślubiona druga żona Alexandra, bezskutecznie zabiegająca o sympatię pasierbicy, za to niemająca najmniejszego zamiaru ubiegać się o względy gospodyni kosztem własnego czasu i przyjemności. Mogłoby się wydawać, że poza zgrzytami na styku pasierbica – macocha nic nie zakłóci wiosennych ferii, ale to tylko pozory. Im dłużej Jessica przygląda się towarzystwu, z którym jej mąż obcuje nieustannie od jakichś 20 lat, tym więcej widzi pęknięć i plam na idealnym wizerunku. Dostrzega je nawet Phillip, ów tajemniczy gość, który wkrótce ujawnia się jako... nieślubny syn dziadka Patricii i tym samym pretendent do spadku; nie ma na to żadnych dokumentów ani świadków, ale nie zamierza zrezygnować bez walki. Jego pojawienie się wprowadzi nieco fermentu w pozornie spokojną egzystencję mieszkańców Stanbury, jednak prawdziwe trzęsienie ziemi zostanie wywołane przez coś zupełnie innego... Czy to tylko przypadek, że poprzedzi ono bezpośrednio przerażającą scenę, jaką ujrzy Jessica po powrocie ze spaceru?...

Tak czy inaczej, aresztowanie osoby, którą policja uzna za winną, nie zakończy sprawy, bo Jessica będzie chciała dojść do samego jej dna – zacznie wypytywać o wydarzenia z przeszłości, dotrze do ludzi, z którymi nigdy wcześniej się nie spotkała. A w pewnym momencie okaże się, że choć sama nie brała udziału w łańcuchu przyczynowo-skutkowym, ona też znajdzie się w niebezpieczeństwie!

Biorąc pod uwagę epilogi innych utworów autorki, należy się spodziewać, że winowajca zostanie schwytany i ukarany, a główna bohaterka ocalona i być może w jakiś sposób nagrodzona, ale czy tak się stanie, niech każdy czytelnik sprawdzi we własnym zakresie.

Ja zaś skupię się na tym, co w moim odczuciu stanowi największy atut powieści – a nie jest nim wątek kryminalny, lecz jego tło: postacie i ich wzajemne stosunki. Oczywiście na pierwszy plan wysuwają się mieszkańcy Stanbury ze starannie pielęgnowaną przez Patricię iluzją idealnie zgodnej paczki przyjaciół. Każda osoba – z wyjątkiem dwóch córek Patricii i Leona, jeszcze zbyt płytko myślących i zbyt zajętych sobą, by mogło na nie wpłynąć to, co dzieje się między dorosłymi – zmaga się z jakimś problemem lub jest źródłem jakiegoś problemu, każda para prezentuje odchylenie od tego, co zwykliśmy uważać za normalną relację w związku. A to, co da się dostrzec na pierwszy rzut oka, jak na przykład dziecinny bunt Ricardy przeciw obecności nowej kobiety w życiu ojca, jest tylko przysłowiowym wierzchołkiem góry lodowej. Stopniowe odkrywanie zakamuflowanych grubą warstwą pozorów uczuć bohaterów, demaskowanie ich nieczystych zagrań i brudów systematycznie wmiatanych pod dywan zajmuje na tyle dużo miejsca w fabule – także w jej części z okresu po tragedii – że spokojnie można zakwalifikować „Przerwane milczenie” jako powieść psychologiczną z wątkiem kryminalnym. A przecież są jeszcze Philip i Geraldine, para prezentująca równie wymowne odchylenia: on – obarczony kompleksem niskiego i nieślubnego pochodzenia, jak gdyby z góry skazany na gorsze życie, po czym nagle owładnięty ideą zdobycia spadku po domniemanym ojcu; ona – klasyczny przypadek chorobliwego, niewolniczego oddania mężczyźnie, któremu na niej nie zależy (i nawet tego specjalnie nie ukrywa)...

O ile sam sposób przedstawienia tych kwestii nie pozostawia zupełnie nic do życzenia, o tyle można sobie zadać pytanie, czy jest prawdopodobne nagromadzenie aż tylu zjawisk psychopatologicznych i związanych z nimi dramatycznych konsekwencji w tak małej grupie ludzi. Teoretycznie tak, zważywszy na tajemnicę z dawnych lat, która musiała w jakiś sposób rzutować na psychikę związanych z nią osób. Kolejne pytania o prawdopodobieństwo dotyczą konkretnych rozwiązań fabularnych: Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu Tu miałam spore wątpliwości. Drugim elementem, z którego powodu przy ostatecznej ocenie nieco zabrakło do piątki, jest monolog Eleny, brzmiący cokolwiek sztucznie w zestawieniu z wszystkimi innymi, naturalnymi i zindywidualizowanymi, wypowiedziami bohaterów.

Ale doceniam umiejętności autorki i nie będę się bronić przed lekturą, jeśli jeszcze jakaś jej powieść wpadnie mi w ręce.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2745
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Marylek 23.10.2015 17:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym razem zacznę od końca... | dot59Opiekun BiblioNETki
No właśnie! Zauważyłam już dawno, że kobiety piszą kryminały inaczej niż mężczyźni, przynajmniej te autorki, które ja czytałam. Jest więcej psychologii, więcej analizy okoliczności towarzyszących, wszystko jest głębsze. I to mnie znacznie bardziej interesuje, niż sama zbrodnia. Tak, to są powieści psychologiczne z wątkiem kryminalnym. Ba, jest taka książka Link, w której kryminału praktycznie nie ma (Ciernista róża (Link Charlotte)), chyba jedyna zaklasyfikowana jako obyczajówka; uważam że autorka dobrze sprawdza się w takich fabułach.

A w przypadku tej konkretnej książki: zaszłości, które spowodowały wieloletnie "trzymanie się razem" paczki niegdysiejszych kumpli, są jak najbardziej prawdopodobne i godne miejsca w wielkoskalowej tragedii. A do tego jeszcze przyczyny, u Link zawsze istotne, na przykład relacje na linii rodzice-dzieci. Pycha!

Lubię ją.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: