Dodany: 21.10.2015 15:54|Autor: anek7
Niedzielny rosół i inne polskie smaki
Ponoć w co drugim polskim domu na niedzielnym stole króluje rosół. A gdyby zrobić ranking typowo polskich potraw, w pierwszej trójce znalazłyby się jeszcze bigos i schabowy (ewentualnie sernik...). Czy ktoś może zastanawiał się, dlaczego tak jest?
Jeśli wierzyć Hannie i Pawłowi Lisom, autorom książki "Kuchnia Słowian, czyli o poszukiwaniu dawnych smaków", pewne smaki i przyzwyczajenia kulinarne mamy niejako "wdrukowane" w pamięć od ponad tysiąca lat. A takie odwieczne przyzwyczajenia trudno zmienić...
Paweł Lis jest archeologiem, jego żona pracuje jako bibliotekarka; obydwoje są entuzjastami tzw. archeologii doświadczalnej. Najprościej mówiąc, starają się w praktyce zastosować wnioski wynikające z prowadzonych badań i wykopalisk. Ich kwaterę główną stanowi grodzisko Żmijowiska położone nad rzeką Chodelką, około 16 kilometrów na południe od Kazimierza Dolnego.
"Kuchnia Słowian" składa się zasadniczo z dwóch części – teoretycznej i praktycznej. Najwięcej miejsca zajmują przepisy na potrawy i napoje, które mogli spożywać nasi praprzodkowie; sporo z nich da się bez większego problemu przyrządzić we współczesnej kuchni (no dobrze, dla mieszkańców wsi będzie to łatwiejsze...). Sama pamiętam pieczony w domu chleb, żur na zakwasie z żytniej mąki, ubijane ręcznie masło czy robiony własnym sposobem ser. To smaki mojego dzieciństwa...
Jednak najbardziej zaciekawiły mnie w tej publikacji rozważania (poparte wynikami badań archeologicznych), jak odżywiali się Słowianie, jakimi technologiami i przedmiotami posługiwali się przy wytwarzaniu żywności oraz jaki wpływ mogła mieć ich kuchnia na ościenne narody. Przywykło się sądzić, ze dieta Słowian była raczej uboga, jałowa, żeby nie powiedzieć mdła i niesmaczna. Tymczasem nasi przodkowie używali wielu "wspomagaczy": ziół o wyrazistym aromacie i smaku, słodkiego miodu oraz soli, głównie jako substancji konserwującej żywność (stąd też nazwa naszej narodowej niedzielnej zupy – zasolone mięso trzeba było wymoczyć i tak "rozsolone" ugotować z warzywami).
Ogromną zaletą omawianej pozycji jest bogaty materiał fotograficzny. Oprócz zdjęć ilustrujących receptury potraw (w końcu to książka kucharska) znajdujemy tu fotografie ukazujące odtworzone warunki życia Słowian – wnętrze chat, narzędzia, charakterystyczne stroje czy wreszcie przepiękne otoczenie grodziska.
"Kuchnia Słowian" świetnie się wpisuje w coraz bardziej powszechną ideę slow food. Przepisy, które w niej znajdziemy, bazują na świeżych produktach, niemodyfikowanych roślinach (czasem wręcz na chwastach), nabiale, rybach i mięsie (w niewielkiej ilości). Przygotowanie takiego słowiańskiego posiłku może być świetną zabawą, zaś jego spożycie powinno przynieść niezapomniane wrażenia naszych kubkom smakowym. A jeśli sami nie czujemy się na siłach, by zostać słowiańskim Master Chefem, poszukajmy w okolicy – może gdzieś niedaleko odbywa się piknik archeologiczny i jedną z atrakcji jest degustacja przysmaków średniowiecznej kuchni? Państwo Lisowie i ich współpracownicy uczestniczą w tego typu imprezach, więc można się przekonać osobiście, jak smakują polecane przez nich potrawy.
[Tekst opublikowałam na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.