„Zima koloru turkusu”
Emely nie jest w stanie zapomnieć o przeszłości ani o ogromnym cierpieniu, jakie zadał jej Elyas. Jednak z każdym dniem coraz lepiej uświadamia sobie, że to, co ich kiedyś łączyło, wcale nie minęło. I choć cały czas walczy z tym uczuciem, zdaje sobie sprawę, że jej opór jest z góry skazany na niepowodzenie. Elyas pojawia się w każdej jej myśli i nic nie wskazuje na to, że dziewczyna będzie w stanie w najbliższej przyszłości uwolnić się od jego turkusowych oczu. Jednak pozostaje jeszcze kwestia tajemniczego Luki, z którym nawiązała znajomość przez internet, a który teraz nie daje znaku życia. Kim naprawdę jest Luca? Dlaczego tak nagle zniknął?
Elyas od momentu ich wspólnej wycieczki pod namioty zdaje się unikać dziewczyny w każdy możliwy sposób. Emely nie ma pojęcia, dlaczego w jednej chwili tak się od niej odsunął, jednak zamierza zrobić wszystko, aby jakoś to naprawić. Podczas imprezy halloweenowej w końcu nadarza się po temu okazja, jednak nie wszystko idzie zgodnie z planem. Powiedzmy po prostu, że duża ilość alkoholu nie do końca idzie w parze z rozsądkiem. Dlaczego Elyas z dnia na dzień zaczyna ignorować dziewczynę? I to właśnie wtedy, kiedy zdecydowała się mu zaufać? Co się wydarzyło?
Pewnego dnia bohaterka odkrywa, że chłopak nie był z nią do końca szczery. Co przed nią ukrywa? Tajemnica potrafi czasami zniszczyć w jednej chwili wszystko, na co długo się pracowało. Życie Emely rozpada się na milion kawałeczków i dziewczyna nie jest pewna, czy kiedykolwiek uda jej się je poskładać. Choć obiecywała sobie, że już nigdy nie dopuści do tego, aby chłopak złamał jej serce, musi poradzić sobie z ogromną pustką, jaką w jej życiu pozostawił Elyas. Czy ich związek ma jeszcze jakąkolwiek szansę? Czy Emely znajdzie w sobie siłę, aby wybaczyć mu i zacząć wszystko od nowa?
Pierwszy tom okazał się niezwykle zabawny oraz zapadający w pamięć, stał się dla mnie prawdziwą odskocznią od rzeczywistości. Miałam więc naprawdę duże oczekiwania wobec drugiej części i nie byłam w stanie wyobrazić sobie, jak jakakolwiek powieść mogłaby być lepsza od „Lata koloru wiśni”. Ponowne spotkanie z bohaterami okazało się wprost niezwykłym doświadczeniem i naprawdę nie wiem, jak poradzę sobie z faktem, że to już koniec tej historii. W drugiej części jest trochę mniej docinków wymienianych przez Emely i Elyasa, co wcale nie oznacza, że brak w niej zabawnych momentów (moim numerem jeden jest impreza halloweenowa).
Już dawno nie zarwałam nocy dla jakiejś książki, jednak muszę się Wam przyznać, że w tym przypadku tak właśnie się stało. A teraz oczywiście żałuję, że jej lektura jest już za mną. Tę powieść powinno się sobie dawkować, aby przyjemność płynąca z jej czytania rozciągnęła się maksymalnie. No nic, pozostaje mi tylko zazdrościć szczęściarzom, którzy nadal mają lekturę przed sobą. Autorce po raz kolejny udało się wzbudzić we mnie wiele emocji, które nie opuszczały mnie aż do ostatniej strony.
Jeśli podobało się Wam „Lato koloru wiśni” – zapewniam, że „Zima koloru turkusu” równie mocno Was zachwyci. Zdecydowanie polecam!
[Recenzja pojawiła się również na moim blogu oraz na portalach: lubimyczytac.pl, empik.com, matras.pl, granice.pl]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.