Dodany: 02.12.2009 01:11|Autor: mb1inez

Labirynt poznania


Na początku muszę się przyznać, że nie pierwszy raz sięgam po tę powieść. Kilka lat temu wypożyczyłam ją z biblioteki zgodnie z przekonaniem, że arcydzieła literatury światowej należy znać. Zdania nie zmieniłam do dziś, ale wtedy "Imienia róży" nie udało mi się ukończyć. Pamiętam, że biblioteka upominała się już kilkakrotnie o zwrot, a nade mną, niczym gradowe chmury, wisiały przeróżne lektury obowiązkowe i egzaminy semestralne. Z ciężkim sercem i wyrzutami sumienia zwróciłam książkę, nie poznając rozwiązania zagadki tajemniczych morderstw w średniowiecznym opactwie. Powieść długo nie pozwalała mi o sobie zapomnieć. Tak bardzo nie mogłam sobie darować tego przedwczesnego rozstania, że nigdy nie zdecydowałam się na obejrzenie ekranizacji "Imienia róży". Nie chciałam psuć sobie zabawy. Teraz przynajmniej mogę to zrobić z czystym sumieniem…

Powieść Umberta Eco osadzona jest w pierwszej połowie XIV w. Do jednego z włoskich opactw przyjeżdża Wilhelm z Baskerville wraz z towarzyszącym mu Adsem z Melku. Celem ich wizyty jest rozwikłanie zagadki śmierci jednego z mnichów i uczestnictwo w przewidzianej na najbliższe dni debacie teologicznej. Jednak z każdą chwilą mrok spowijający tajemnicę opactwa gęstnieje, podobnie zresztą jak rozważania teologiczne. Niemniej przeliczy się ten, kto, sięgając po "Imię róży", liczy na średniowieczny kryminał. Akcja toczy się wartko, ale powieść ma w sobie bardzo wiele z kroniki średniowiecznej: opatrzona jest licznymi i długimi opisami miejsc, ludzi, obyczajów. Bez tego nie przedstawiałaby takiej wartości, jaką jej przypisujemy, ale zabieg ten na pewno spowalnia czytanie i czasami studzi zapał.

Ważnym elementem powieści są rozważania teologiczne bohaterów. Mnie zaintrygowały przed wszystkim dyskusje dotyczące ubóstwa i śmiechu. Pierwszy spór miał rozstrzygnąć, czy Kościół powinien być ubogi i czy bogactwo w czymkolwiek przeszkadza. Problem ubóstwa i nieposiadania niczego na własność narodził się z filozofii franciszkańskiej. Kościołowi, lubiącemu gromadzić bogactwa w każdej postaci, oczywiście nie podobała się idea wyrzeczenia się wszystkich dóbr. Poznajemy więc kolejne argumenty podpierające słuszność wywodów dwóch stron i zastanawiamy się: czy Jezus posiadał coś na własność? Np. czy posiadał żywność, czy tylko ją użytkował?

Drugim tematem dyskusji, wywołującym skrajne opinie, był śmiech. Stary konserwatywny mnich, Jorge, uważa śmiech za przejaw głupoty i grzechu, przypisując go ludziom słabym, niewiernym i niewykształconym. Wilhelm broni śmiechu jako cechy odróżniającej człowieka od zwierząt. Mówi, że śmieje się ten, kto ma rozum. I znowu się zastanawiamy: czy Jezus się śmiał? A jeśli nie, to czy człowiekowi bogobojnemu przystoi śmiech?

O powieści Umberta Eco można by długo pisać, ponieważ ma wiele wątków, które zasługują na uwagę czytelnika. Chociażby labirynt, w którym mieści się biblioteka opactwa. Metaforyczność labiryntu znana jest od wieków na całym świecie. Ja utożsamiam go z poszukiwaniem swojej świadomości, z dążeniem do samopoznania. Im trudniejsza jest ta droga do środka siebie, tym większa radość z kresu podróży.

Dla mnie taką podróżą była również lektura "Imienia róży" Umberta Eco.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2884
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: