Dodany: 15.10.2015 00:03|Autor: Ciachoo

Czytatnik:

2 osoby polecają ten tekst.

Otwórzcie oczy


Światło, którego nie widać (Doerr Anthony)

Zawsze podchodzę z dystansem do wszelkich książek, które zgarnęły najważniejsze nagrody, uznanie wśród krytyków i są wszędzie szumnie rozgłaszane, jako te najlepsze. Jedna z tych książek trafiła mi się właśnie do recenzji. Jest to uhonorowana w tym roku Nagrodą Pulitzera powieść Anthony'ego Doerra, którą autor tworzył aż 10 lat. Na długo przed jej pojawieniem się w Polsce cieszyła się sporym zainteresowaniem wśród czytelników, w tym również i moim - ponieważ interesuje mnie tematyka wojenna, a ta książka zapowiadała coś nowego w tym zakresie - o czym można było się przekonać śledząc mojego bloga, gdzie informowałem co najmniej dwukrotnie w zapowiedziach, o zbliżającej się dacie premiery.

7 sierpnia 1944, Saint-Malo, ostatni niemiecki punkt oporu na szmaragdowym wybrzeżu Bretanii, miasto solidnie ufortyfikowane i otoczone przez morze. W jego stronę leci 12 amerykańskich bombowców, które zrzucają tu 480 bomb, czyli trzydzieści i pół tony materiałów wybuchowych, które tworzą niesamowity trzask i wywołują istną lawinę spustoszenia. Podczas tego ataku poznajemy dwójkę młodych bohaterów, niewidomą francuską szesnastolatkę - Marie-Laure, i osiemnastoletniego niemieckiego oficera - Wernera, którzy niedaleko siebie znajdują się w budynkach, wokół których toczy się szaleńcza wojna a miasto powoli przestaje istnieć.

"Ale Bóg to tylko chłodne białe oko, sierp księżyca nad obłokami dymu. Wybuchy stopniowo zmieniają miasto w pył, a oko mruga, mruga..."*

Marie-Laure LeBlanc to wysoka, piegowata dziewczynka z wrodzoną zaćmą, która mieszka razem z ojcem w Paryżu. Jej wzrok z dnia na dzień coraz bardziej się pogarsza i wieku 6 lat nieuleczalnie ślepnie. Jej życie ulega przez to całkowitej zmianie. Wytrwać pomaga jej kochający ojciec, który buduje specjalnie dla niej model całego miasta i z dnia na dzień, krok po kroku, wspólnie uczą się żyć w tej niepozazdroszczenia ciężkiej sytuacji. Wkrótce jednak wybucha wojna i oboje uciekają do Saint-Malo, gdzie mieszka stryjeczny dziadek, M. Etienne LeBlanc. Otrzymują tutaj odpowiednie schronienie i opiekę, ale niebawem ojciec Marie-Laurie otrzymuje zadanie od dyrektora muzeum, w którym pracuje, i musi udać się w inne miejsce, aby je wykonać. Marie-Laurie zostaje sama i przerażona czeka na powrót ojca.

W Zollverein, oddalonym pięćset kilometrów od Paryża, żyje siedmioletni Werner Pfennig, sierota z domu dziecka. W dwukondygnacyjnym sierocińcu mieszka razem z siostrą Juttą, którymi opiekuje się bardzo dobra Frau Elena. Miasto to pełne jest dziur, dymiących kominów, huczących lokomotyw i bezlistnych drzew, które stoją na hałdach żużlu. Okres dzieciństwa Wernera to czas głodu, walki o pracę, panowania gruźlicy, a także ubytków masła, mięsa i owoców. Jednak Werner jakoś sobie z tym radzi. Jest bardzo niski jak na swój wiek, ma niemal całkowicie białe włosy i wykazuje ponadprzeciętną inteligencję. Potrafi też bez problemu naprawić każde radio. Pewnego dnia nieoczekiwanie zostaje wezwany do jednego z niemieckich wojskowych, który ma problem z niedziałającym radiem. Nikt go nie potrafi naprawić. Natomiast Werner czyni to błyskawicznie. Talent młodego chłopaka zostaje szybko zauważony i doceniony. Musi rozstać się z siostrą, bo zostaje wysłany do szkoły hitlerjugend, niemieckiej młodzieżowej organizacji, gdzie w czasie wojny szkoli się najlepszych żołnierzy. Niedługo potem trafia na front i jego rozłąka z Juttą jeszcze bardziej się nasila.

"Otwórzcie oczy i popatrzcie na to, co możecie zobaczyć, nim zamkniecie je na zawsze."**

Anthony Doerr naprzemiennie przedstawia nam historie obu głównych postaci, nie pozwalając na dłużej pobyć z jedną z nich. Rzuca nas przy tym w czasie do różnych momentów z życia dwojga bohaterów (od dziecka po dorosłość, od spokoju po wybuch wojny), aby poznać ich lepiej. Pozostałe postaci pojawiają się w tej książce niewiele razy. Stosuje też krótkie rozdziały, żeby wywoływać większe zainteresowanie u czytelnika, co jednocześnie przekłada się na tempo czytania, bo książkę się dosłownie łyka bez wytchnienia i kompletnie nie czuć, że jest to ponad sześćset stronicowa ciegiełka.

Autor "Światła, którego nie widać" atakuje zmysły, szczególnie mocno dotyczy to oczywiście wzroku. Udowadnia, że istnieją rzeczy, których nie widzą niewidomi, a dostrzegają widzący, i na odwrót. Światło ma zatem różne znaczenie i dla Marie-Laurie, i dla Wernera. Ona nie może zobaczyć światła (promieniowania widzialnego dla każdego ludzkiego oka) i on też go nie widzi (tutaj dotyczy to niektórych zjawisk fizycznych, których ludzkie oko zobaczyć po prostu nie może). Łączy ich zatem niewidzenie, mimo iż z różnych perspektyw. Obydwoje bohaterowie wiedzą też doskonale co to rozstanie, ból i tęsknota za bliskimi. O ile jednak te rozstanie u Wernera jest podczas wojny rzeczą normalną i zrozumiałą dla każdego żołnierza, o tyle życie niewidomej dziewczyny podczas wojny, gdzie z każdej strony może nadejść niebezpieczeństwo, a jeszcze najbliższa osoba ją opuszcza, wymyka się człowiekowi widzącemu wszelkim wyobrażeniom...

W tej książce nie ma jednak jedynie miejsca na strach, rozstanie, niepewność i ból. Ważnym elementem życia tych dwojga bohaterów są książki i radio, które zapewniają im rozrywkę i urozmaicają czas. Marie-Laurie rozmiłowana w literaturze potrafi czytać Juliusza Verne'a wielokrotnie, i za każdym razem czerpać z tego ogromną radość. Werner z kolei uwielbia słuchać radia, dzięki któremu poznaje świat. Szczególnie przypadły mu do gustu audycje pewnego człowieka, który porusza naukowe tematy.

"Czy należy coś robić tylko dlatego, że wszyscy inni to robią?"***

Jestem przekonany, że ta książka za kilka tygodni będzie miała już wystawionych ocen, komentarzy, opinii i recenzji liczonych w tysiącach, więc moja własna będzie zaledwie kroplą w morzu. Myślę też, że większość z nich będzie w samych superlatywach., bo z pewnością skradnie serca wielu z Was, bez względu na to czy sięgniecie po nią sugerując się czyimkolwiek zdaniem na jej temat, czy zainteresowani popularnością, czy całkowitą przypadkowością sami po nią sięgniecie. Zresztą to nawet nie ma znaczenia, jakie pobudki będą Wami kierowały. Ważne, że ostatecznie skończy się na tym akcie pojednania, czyli kupienia/wypożyczenia i samego czytania, bo "Światło, którego nie widać" jest jedną z tych książek, które bez wątpienia koją duszę i udowadniają (i tu pozwolę sobie zacytować słowa naszej wielkiej poetki, Wisławy Szymborskiej), że czytanie książek to najpiękniejsza zabawa, jaką sobie ludzkość wymyśliła.

*Anthony Doerr, Światło, którego nie widać, Wyd. Czarna Owca, Warszawa 2015, s. 471.
**Ibid., s. 111.
***Ibid., s. 302.

Recenzja najpierw pojawiła się na moim blogu: http://swiat-bibliofila.blogspot.com/2015/10/swiato-ktorego-nie-widac-anthony-doerr.html

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 777
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: