Dodany: 29.11.2009 14:45|Autor: joanka70
Wspomnienia z dzieciństwa
Dwie małe siostry mieszkają na afrykańskiej farmie, gdzieś na pustkowiu. Jest to farma w państwie, które kiedyś nazywało się Rodezja, a teraz na mapach widnieje jako Zimbabwe.
Ich dni upływają na zabijaniu nudy. Chodzą do szkoły, a raczej są tam wożone przez czarnego służącego, ale większość czasu zajmuje im obserwowanie świata wokół - przyrody, pracujących Afrykańczyków, dziadka przesiadującego na ganku. Farmą zarządza praktycznie sama matka, bo ojciec jest partyzantem i znika na długi czas. Przyjeżdża od czasu do czasu, wtedy zmienia się atmosfera domu - mama ładnie się ubiera, skrapia perfumami, uśmiecha się praktycznie przez cały czas.
Ten sielankowy obraz dzieciństwa może nieco nużyć; gdyby nie zabawna osoba dziadka, z jego kontrowersyjnymi opiniami na temat wszystkiego wokół, gdyby nie wymykające mu się czasami aluzje do rodzinnego skandalu - byłoby nudno. Na szczęście w odpowiednim czasie pojawia się Ronin - jakiś kuzyn, o którego pochodzeniu rodzice i dziadek milczą, ale dziewczynki wyczuwają, że kryje się za tym jakaś mroczna tajemnica.
I teraz dopiero się rozkręca - widzimy świat oczami dziecka. Dorośli są ślepi na to, co dzieciom ukazuje się od razu. W każdym razie nie kończy się to dobrze, za późno niektórzy przeglądają na oczy.
Powieść jest bardzo nastrojowa, znakomicie oddaje klimat sennej z upału Afryki, są w niej również wtręty antyrasistowskie. Zakończenie może wynagrodzić mało porywający początek.
[recenzję opublikowałam wcześniej na swoim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.