Dodany: 03.10.2015 09:16|Autor: Paulina*
Kontrahent dla Tygrysicy
1.
X i zawsze X!… Dziś niech mnie porównają z X. Sam jeden przez pół roku zarobiłem dziesięć razy więcej aniżeli dwa pokolenia X przez pół wieku. Na zdobycie tego, com ja zdobył pomiędzy kulą, nożem i tyfusem, tysiąc X musiałoby się pocić w swoich sklepikach i szlafmycach. Teraz już wiem, ilu jestem wart X, i jak mi Bóg miły, dla podobnego rezultatu drugi raz powtórzyłbym moją grę! Wolę obawiać się bankructwa i śmierci aniżeli wdzięczyć się do tych, którzy kupią u mnie parasol, albo padać do nóg tym, którzy w moim sklepie raczą zaopatrywać się w waterklozety…
2.
- Nie ucz mnie, powiedziałem! - wrzasnął D., czerwieniejąc. - No, dobra, zarobiłeś więc. A pieniądze gdzie?
- Obróciłem - rzekł dumnie T., naśladując typowe dla n. przeczesywanie palcami gęstej czupryny. - Pieniądz, panie D., musi krążyć, a interes musi się kręcić.
- Uważaj, żebym ja ci łba nie ukręcił! Gadaj, co zrobiłeś z forsą za konie?
- Mówiłem. Nakupowałem towarów.
- Jakich? Coś kupił, pokrako?
- Ko... koszenilę - zająknął się d., a potem wyrecytował szybko. - Pięćset korcy koszenili, sześćdziesiąt dwa cetnary kory mimozowej, pięćdziesiąt pięć garncy olejku różanego, dwadzieścia trzy baryłki tranu, sześćset glinianych misek i osiemdziesiąt funtów wosku pszczelego. Tran, nawiasem mówiąc, kupiłem bardzo tanio, bo był cokolwiek zjełczały. Aha, byłbym zapomniał. Kupiłem jeszcze sto łokci bawełnianego sznura.
Zapadło długie, bardzo długie milczenie.